środa, 25 marca 2015

Directioners łączymy się w bólu!

Jak już zapewne dobrze wiecie dziś o godzinie 17.30 Zayn poinformował nas, że odchodzi z One Direction. Nie jestem w stanie napisać nic przez łzy, które nieustannie zalewają mi oczy, dlatego też będzie to krótki post... Chcę tylko powiedzieć, że tymczasowo zawieszam bloga... Nie mam teraz siły na rozwodzenie się. Po prostu do odwołania nie będzie rozdziałów na blogu, ale spokojnie to nie na zawsze... Może do egzaminów, może krócej... Okaże się... A teraz! DIRECTIONERS NA ZAWSZE BĘDĄ DLA SIEBIE SIOSTRAMI!!! <3

ZAYN MALIK NA ZAWSZE W NASZYCH SERCACH!!! <3 *.* :'(


sobota, 21 marca 2015

Rozdział dwunasty

- No... i byliśmy w tej kawiarni i... podeszła kelnerka taka wiesz... śliczna blondyneczka i w ogóle. No i dosłownie zaczęła flirtować z Harrym. To znaczy nie wiem czy można nazwać to flirtowaniem, bo Styles nie zwracał na nią żadnej uwagi. No i... - tak nie mylicie się zdaję relacje z randki Natt, a że jestem tak podekscytowana to co drugie zdanie wplatam "No i..." Nie wnikajmy w obecny stan mojej składni. - Rozmawialiśmy, piliśmy kawę, jedliśmy moje ulubione ciastko, a później kiedy myślałam,
że Harry już odwiezie mnie do domu on... zaprosił mnie na spacer do parku.
- Awwww... Jak romantyycznieee... Ja też tak chcę... - usłyszałam w słuchawce rozmarzony głos Natalie... - No ale mów dalej.
- No i tak sobie szliśmy i cały czas rozmawialiśmy, w pewnym momencie Harry wplótł swoje palce między moje i dalszą drogę przemierzaliśmy trzymając się za ręce i w ogóle było taak... CUDNIE! A później jak już mnie odwiózł do domu to... - zatrzymałam się na chwilę, bo nie byłam w stanie dokończyć.
- To co!? - wrzasnęła podekscytowana Natt.
- Jak wysiadałam z samochodu, on złapał moją dłoń, tak, iż sprawił, że z powrotem usiadłam na siedzeniu. Zdezorientowana odwróciłam się w jego stronę, a on jak zwykle zahipnotyzował mnie swoimi zielonymi tęczówkami i...
- Camila no mów do jasnej anielki!!!
- i... pocałował mnie... - dokończyłam i zaczęłam chichotać. W ogóle przez ostatnią godzinę nie robię nic innego tylko tarzam się po całym łóżku i śmieję się w poduszkę. Reakcja mojej przyjaciółki była normalna tylko szkoda, że ja o tej "normalności" zapomniałam i nie odsunęłam słuchawki od ucha. Mój bębenek pękł! Jestem tego pewna w stu procentach. Kiedy Natalie się opanowała zaczęła zadawać mnóstwo pytań. Na wiele z nich nie byłam w stanie odpowiedzieć. A myślałam, że to Mandy jest tą pokręconą i szaloną przyjaciółką! W końcu półgodzinna rozmowa dobiegła końca.
Teraz mogłam się przebrać w dresy, zmyć makijaż, związać włosy w zwykłego koka i zacząć naukę roli. Tak właśnie zrobiłam. Po piętnastu minutach siedziałam na łóżku z herbatą w lewej ręce i scenariuszem w prawej. Oczywiście na początku kompletnie nie mogłam się skupić. Moje myśli cały czas krążyły wokół dzisiejszego spotkania i pocałunku, jednak kiedy uświadomiłam sobie, że na jutro muszę perfekcyjnie znać tekst, który czytałam tylko raz i to połowicznie, od razu zabrałam się do pracy.

***

Kolejny dzień zaczął się tak jak zawsze. No może z różnicą tego, że przespałam tylko 5 godzin, bo położyłam się ok. drugiej w nocy, a to spowodowało mój obecny wygląd. Zobaczyć zombie o 06.30 to niezbyt przyjemny widok. Na całe szczęście dwudziestominutowa wizyta w łazience uczyniła cud i kiedy wróciłam do pokoju wyglądałam całkiem przyzwoicie. Kiedy miałam się udać do kuchni, aby zjeść śniadanie zatrzymał mnie dzwonek mojego telefonu. Szybko wróciłam i odebrałam.
- Dzień dobry córciu! Mam nadzieję, że Cię nie obudziłem - usłyszałam głos mojego taty i od razu się uśmiechnęłam. Świadomość, że wszystko powoli wraca do normy i zaczyna się układać po mojej myśli napawała mnie ogromną radością, a zarazem lekkim niepokojem, że już niedługo to wszystko
się zmieni...
- Cześć tato. Spokojnie, od pół godziny nie śpię. Zaraz zjem śniadanie i biegnę na próbę. - odparłam, a w mojej głowie momentalnie pojawiło się pytanie, które po chwili zadałam - A właściwie to czemu dzwonisz?
- No wiesz. Już nie można zapytać co u Ciebie? Myślisz, że ja się tu o Ciebie nie martwię, nie myślę? - powiedział z oburzeniem, na co ja zachichotałam. Szczerze mówiąc cały czas bronię się przed powrotami do przeszłości i staram się zapomnieć o ostatnich sześciu miesiącach... Teraz kiedy mam świadomość, że tata sam z własnej woli się zmienił, wiem, że już nigdy mnie nie skrzywdzi.
- Kochany tatuś... No więc mówię Ci, że u mnie wszystko w porządku, no i dziękuję, że się tak o mnie troszczysz..
- Taki już obowiązek rodzica - tak dawno słyszałam jego śmiech... Już zapomniałam jak bardzo jest zaraźliwy... - Ach! Zapomniałbym zapytać. Czy masz dzisiaj wolne popołudnie?
- Raczej tak.
- To wspaniale! Chciałbym żebyś przyszła z Harrym na obiad... - odparł mój kochany ojczulek, a mnie zatkało. No okej niby już raz przebywaliśmy we trójkę w swoim towarzystwie, ale wtedy tak naprawdę nie byliśmy parą i... No właśnie... To teraz powinno być tylko lepiej... Tak wiem... Moje reakcje są dziwne, a czasami nawet głupie i niezrozumiałe przez większość ludzi...
- Ja będę na pewno, ale nie wiem jak z Harrym... Zadzwonię do niego i później Cię poinformuję, a teraz przepraszam, ale muszę biec, bo się spóźnię. Do później. Kocham Cię!!!. - wypowiedziałam wszystkie zdania na jednym wydechu i szybko się rozłączyłam. Tym oto sposobem, nie miałam czasu na jedzenie śniadania. Złapałam szybko ostatnie jabłko z koszyka stojącego na stole i wybiegłam z domu.
***
W drodze do studia udało mi się jeszcze zadzwonić do Harry'ego. Na moje szczęście miał wolne popołudnie dlatego umówiliśmy się, że jak będzie jechał na cmentarz ok. 14.00 to zgarnie mnie po drodze i o 14. 30 mieliśmy być na obiedzie u mojego taty. Zdołałam go o tym poinformować jeszcze przed wejściem do studia, a później wyłączyłam telefon i weszłam do środka. Tak się śpieszyłam, że udało mi się dotrzeć na salę widowiskową dwie minuty przed czasem. Tak czy siak w momencie kiedy się pojawiłam od razu zaczęliśmy próbę. Mamy bardzo mało czasu. Tylko miesiąc do premiery, dlatego też musimy wykorzystywać każdą minutę... Strasznie dużo ciężkiej pracy, ale jeżeli robi się coś co się kocha to w sumie tak bardzo się tego nie odczuwa. Chociaż dziś było trochę inaczej... Próba przebiegała bardzo mozolnie i w ogromnej nerwówce... Jak nigdy nasza pani reżyser
była wściekła i sporo krzyczała... Mimo wszystko przyznam szczerze, że wcale jej się nie dziwiłam. Tu jest teatr. Tu pracujemy profesjonalnie. To nie jest czwarta klasa podstawówki gdzie dostaje się rolę, i na samo jej nauczenie jest kilka miesięcy, a co mówić o próbach i tym podobnych sprawach... Niestety niektórzy o tym zapomnieli i nie opanowali swoich ról na dzisiaj... Myślałam, że Amy oszaleje... Na początku nie mówiła nic, tylko chodziła po sali... Jednak każda pomyłka sprawiała, że jej kroki były coraz szybsze... No ale ile można chodzić w kółko kiedy i tak nie następuje żadna poprawa... Wtedy przebrała się miarka i nastąpił wybuch. Na świecie są różne osoby... Jedne mogą krzyczeć przez pół godziny bez większego ładu i składu, a drugie w kilku słowach potrafią chwycić człowieka za serce... Amy zaliczała się do tych drugich...
- Nie mam zamiaru pracować z takimi nieodpowiedzialnymi ludźmi. Kiedy było wesoło to było, ale przychodzi czas wytężonej pracy i jeżeli komuś to nie odpowiada to znaczy, że tu nie pasuje! Na dzisiaj koniec próby. Radzę przemyśleć niektórym osobom swoje zachowanie i jeżeli nic się do jutra nie zmieni kończymy współpracę... - po tych słowach opuściła salę. Wprawdzie ja nie zawiniłam, bo wykułam swój tekst "na blachę", a mimo to czułam się współwinna... Od razu zaczęłam przeżywać wszystko co powiedziała, a przez to rozbolała mnie głowa i miałam wrażenie, że zaraz się rozpłaczę... Na początku w sali panowała niezręczna cisza. Wszyscy aktorzy spoglądali na siebie z niemałym zaskoczeniem i skruszeniem w oczach... Jednak po chwili zebraliśmy się wszyscy w jednym miejscu i zaczęliśmy rozmawiać. Nie kryłam się z moimi myślami  i przyznałam Amy rację, ale najważniejsze było to, że osoby, które zawiniły, też się z nią zgadzały. Postanowiliśmy, że jutro przyjdziemy wcześniej i całą grupą przeprosimy ją za wszystko... Tym oto sposobem zakończyliśmy próbę godzinę wcześniej. Postanowiłam zadzwonić do Harry'ego i spytać czy mógłby po mnie przyjechać już teraz. Wyszłam z teatru, a w międzyczasie wystukałam numer, który znałam już na pamięć i wcisnęłam zieloną słuchawkę.
- Hej... kochanie... Czy coś się stało? - kiedy usłyszałam jego głos od razu się uśmiechnęłam, a jeszcze to zawahanie przed wypowiedzeniem określenia "kochanie"... Awww... Chyba coraz bardziej się w nim zakochuje!
- Nic strasznego. Skończyliśmy próbę wcześniej i... pomyślałam, że mógłbyś już po mnie przyjechać jeśli możesz oczywiście. - odparłam. Jednak byłam jeszcze zbyt nieśmiała, żeby mówić do niego w tak czuły sposób. A pomyśleć, że na początku naszej znajomości byłam taka odważna. Co ta miłość robi z człowiekiem...
- Będę za dziesięć minut. Do zobaczenia za chwilkę.
Nie zdążyłam się nawet pożegnać, bo już się rozłączył. Hmmm... Dziesięć minut... Sama przed teatrem... Co ja będę tutaj tyle robić?? Zaczęłam dreptać w tą i z powrotem. Kiedy zawracałam po raz piąty zauważyłam, że ktoś zmierza w moim kierunku. Jednak był jeszcze zbyt daleko, żebym mogła dostrzec kim jest ta osoba. Zatrzymałam się i wytężyłam wzrok. Już po chwili wiedziałam kto to... Jeszcze tylko kilka kroków i... przede mną stanął Tomas. Przyznam szczerze, że to spotkanie mnie zaskoczyło... Od ostatniej wymianie zdań w autobusie w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy, ani się nie widzieliśmy... Zaczynam się trochę niepokoić...
- Cześć Cami. Dobrze się składa, że Cię tu spotykam. Od dłuższego czasu próbuję się jakoś z Tobą skontaktować, ale cały czas coś mnie powstrzymuje... Chciałbym przeprosić za to co wtedy powiedziałem... Wiem... Zachowałem się jak dureń i idiota, ale mam nadzieję, że mi wybaczysz... - spojrzał na mnie tymi błękitnymi oczami, a mój cały strach i lekka złość zniknęła... Nie wiem czemu, ale jeszcze kilka tygodni temu nie wystarczyłoby zwykłe przepraszam, żeby mnie udobruchać, a teraz? Co się ze mną dzieje?? Kolejne pozytywne zmiany spowodowane miłością?
- Witaj Tom. Masz rację Twoje zachowanie nie było na miejscu, ale każdemu czasami się zdarzy palnąć głupotę zwłaszcza w złości  więc przeprosiny przyjęte. Jednak wybaczyć, a zapomnieć to już nie jest to samo...
- To też wiem... Ale chciałbym Ci to jakoś wynagrodzić... Jesteś dziś zajęta? - spytał, a ja uśmiechnęłam się i kiwnęłam twierdząco głową. Właśnie w tym momencie podjechał pod nas czarny, sportowy samochód Harry'ego. Dosłownie gdyby podjechał jeszcze kilkanaście centymetrów to potrąciłby Tomas'a. Z jednej strony mnie to przeraziło, a z drugiej trochę rozśmieszyło. Spojrzałam na "spłoszonego" Tom'a, który tylko się pożegnał i szybkim krokiem odszedł nie czekając nawet na moją odpowiedź... Ja również pospiesznie wsiadłam do samochodu i przywitałam Harry'ego całusem w policzek.
- Co on tutaj robił? - spytał, a w jego głosie dało się wysłyszeć rozdrażnienie... Czyżby mój chłopak był zazdrosny?
- Tylko tędy przechodził... Nie musisz się złościć - odparłam i położyłam swoją rękę na jego dłoni. Loczek spojrzał na mnie i od razu się uśmiechnął. Hah. Mamy jedną wspólną cechę... Natychmiastowe i niespodziewane zmiany nastrojów...
- Kocham Cię... Rozumiesz? Na początku myślałem, że to zauroczenie, że to przejdzie tak szybko jak przyszło, ale ja... z każdą chwilą coraz bardziej się  w Tobie zakochuje... - powiedział i spojrzał mi prosto w oczy... Jego słowa dosłownie wbiły mnie w fotel. Po raz pierwszy w życiu usłyszałam tak piękne słowa z ust chłopaka... Nie byłam w stanie nic odpowiedzieć, a tym bardziej ułożyć tak wspaniałego monologu dlatego też pochyliłam się i musnęłam jego pełne wargi swoimi ustami. Kocham to uczucie! Kocham Harry'ego! Kocham... tak po prostu!!!
- Ja też Cię kocham Harry. Po raz pierwszy czuję coś takiego... I przyznam szczerze, że to uczucie jest wspaniałe i... boję się, że szybko się skończy. - odparłam zgodnie z prawdą, po czym spuściłam głowę...
Harry gwałtownie odwrócił głowę w moją stronę, złapał mój podbródek i uniósł go tak, żebym ponownie spojrzała w jego oczy.
- Nie możesz tak mówić! Nic się nie skończy rozumiesz!? Nasza miłość będzie trwała wiecznie...
"Bardzo bym tego chciała" - pomyślałam, ale już się nie odzywałam. Bałam się, że swoimi
wątpliwościami jeszcze bardziej rozjuszę Harry'ego. Uśmiechnęłam się tylko, a zielonooki widząc, że wszystko jest już w porządku odpalił samochód i ruszyliśmy na cmentarz. Oczywiście tak jak zawsze zatrzymaliśmy się przed kwiaciarnią gdzie zakupiłam jedną błękitną różę. Pięć minut później już szliśmy wąskimi uliczkami. Zawsze kiedy znajduje się w tym miejscu wydaje mi się, że czas płynie wolniej... Mój pobyt tutaj traktuję jak osobiste spotkanie z moją mamą dlatego nigdy się nie śpieszę. Ale to nie jest jedyny powód. Każdy pewnie dobrze wie, że samo to miejsce jest tak bardzo nostalgiczne... Powoli szliśmy w stronę grobów naszych bliskich cały czas trzymając się za ręce. Oboje w ten sposób dodawaliśmy sobie pewnego rodzaju otuchy. Kiedy skręciliśmy w "naszą" uliczkę dostrzegliśmy, że przed grobem Gemmy - siostry Harry'ego już ktoś jest. Była to para w średnim wieku. Nigdy nie widziałam tych ludzi, dlatego z pytającym wzrokiem spojrzałam na Harry'ego. On również był zaskoczony, ale raczej pozytywnie. Powoli zaczynałam łączyć fakty. Znów zwróciłam swój wzrok na parę i po dłuższych "oględzinach" dostrzegłam sporą podobiznę między czarnowłosą kobietą, a moim chłopakiem. Czyli to pewnie są... jego rodzice. O jejuniu... Chyba zaraz będę miała palpitację serca. To wszystko dzieje się tak szybko... Mam wrażenie, że za szybko... Kobieta jakby wyczuła naszą obecność, bo spojrzała w naszą stronę, a kiedy tylko zatrzymała swój wzrok na Harrym, na jej twarzy pojawił się ogromny uśmiech... Harry cały czas trzymając mnie za rękę podszedł bliżej, a ja podreptałam za nim. Oboje stanęliśmy przy rodzicach Harry'ego i odmówiliśmy krótką modlitwę. Nie miałam pojęcia jak mam się zachować... Czekałam na dalszy bieg wydarzeń.
- Co Wy tutaj robicie?? - spytał Harry wciąż nie przestając się uśmiechać... Chyba długo się nie widzieli... To straszne tak nic nie wiedzieć na dany temat.
- Bardzo miło nas witasz synku. Zamiast przedstawić nam, jak przypuszczam, swoją dziewczynę to pytasz co tutaj robimy... Jechaliśmy do cioci Kate, a że to po drodze to postanowiliśmy Cię odwiedzić, no i... Gemmę też. - przy ostatnich słowach kobieta posmutniała... Nie wiem czy włączył mi się jakiś rentgen w oczach, ale po pięciu minutach przyglądania się mamie Harry'ego stwierdziłam, że musi być wspaniałą i kochającą kobietą.
- Wybaczcie... Mamo, tato poznajcie moją dziewczynę Camilę Evans. Cami poznaj moich rodziców. Wyciągnęłam dłoń w stronę czarnowłosej kobiety, ale ona to zignorowała i od razu mnie przytuliła. Przyznam szczerze był to dla mnie ogromny szok. A tym bardziej, że chwilę później znajdowałam się w objęciach ojca Harry'ego.
- Bardzo miło mi państwa poznać. - powiedziałam, kiedy już nie byłam przez nikogo ściskana.
- Nam również Słoneczko... Szkoda tylko, że nie mamy czasu, żeby z Wami porozmawiać.
- Ale jak to? Przecież mówiłaś, że mnie odwiedzicie? - spytał zaskoczony, a zarazem zasmucony Harry.
- Synku... Byliśmy przed Twoim domem, ale Cię tam nie zastaliśmy... Poza tym ciocia mówiła, że to
bardzo pilne...  Jak będziemy jutro wracać to wpadniemy i porozmawiamy dobrze? - spytała kobieta głaszcząc Harry'ego po policzku. Chłopak się trochę rozchmurzył i z lekkim ociąganiem zgodził się na tę "propozycję". Pożegnaliśmy się. Rodzicie Harry'ego odeszli, a my zostaliśmy jeszcze przez chwilkę. Czułam wgłębi siebie, że potrzebuje chociaż chwilki spędzonej z mamą. Nawet w ciszy... Usiedliśmy na ławce i cały czas trzymaliśmy się za ręce. Zamknęłam oczy i zaczęłam w duchu rozmawiać z mamą.
- Witaj Mamusiu! Na początku chciałabym Ci bardzo podziękować. Twoje rady i podpowiedzi sprawiły, że staję się najszczęśliwszą osobą na świecie. Tak... Ten przystojny osobnik obok mnie to mój chłopak. Powoli zaczynam rozumieć jakim uczuciem darzyłaś tatę... To jest coś cudownego! Mogłabym oddać wszystko, żeby to nigdy nie minęło, a to dopiero kilka dni... Co będzie za miesiąc, a co za rok... Mam nadzieję, że będzie tylko lepiej.... Wiem, że tam gdzie obecnie jesteś możesz sprawić, żeby tak było. Błagam Cię pomagaj mi i mnie wspieraj, bo tylko dzięki Tobie dzieją się ta wspaniałe rzeczy. Zostałabym z Tobą dłużej, ale po pierwsze jestem tu z Harrym, a po drugie za jakieś pół godziny jedziemy na obiad do taty więc, będę się zbierać. Pamiętaj, że bardzo Cię kocham i na każdym kroku potrzebuję! - zakończyłam swój wewnętrzny monolog i od razu poczułam się lepiej. Otworzyłam oczy i spojrzałam w stronę Harry'ego. Zauważyłam, że on również się mi przygląda.
- Możemy już iść - wyszeptałam i powoli wstałam z ławeczki. Chłopak zrobił to samo. Szliśmy w ciszy jednak to nam nie przeszkadzało. Dopiero kiedy znaleźliśmy się w samochodzie Harry oznajmił mi, że trochę się stresuje przed dzisiejszym obiadem u mojego taty.
- Ko...chanie nie masz się czego bać. Przecież już jedliśmy razem obiad. Mój tata Cię naprawdę polubił. - tak! Dobrze widzicie. Powiedziałam do Harry'ego kochanie. Wiem, że myślicie teraz czym się tutaj tak ekscytować, ale dla mnie to naprawdę jest coś wspaniałego, coś nowego, coś całkiem innego.
- No niby tak... Wiesz, że Cię kocham? - spytał, a ja zachichotałam cicho.
- Właśnie dziś oznajmiłeś mi to po raz pierwszy. No właśnie... Muszę to sobie zapisać w kalendarzu.
Tym razem to Harry zaczął się śmiać. Boże. Kocham jego śmiech i te dołeczki w policzkach!!! Tak, tak. Kocham go całego! I będę to powtarzać do końca mojego życia więc jeżeli przeszkadza Wam ten ogrom miłości, to bardzo przepraszam, no ale co ja poradzę?? Równo o 14.00 byliśmy przed moim starym domem... Nie było mnie tu jakieś pół roku i przyznam szczerze, że nic się tu nie zmieniło... Wszystko takie samo jak pół roku temu... Tyle wspomnień pojawiło się w mojej głowie. A myślałam, że już nigdy tu nie wrócę... Wysiedliśmy z samochodu i powoli przeszliśmy przez furtkę, a następnie weszliśmy po schodach. Nie musiałam dzwonić do drzwi, ponieważ tata otworzył je zanim wykonałam jakiś ruch. Harry uścisnął moją dłoń mocniej... Mój Boże, ależ on się stresuje!
- Czemu nie uprzedziłaś, że przyjedziecie wcześniej?? - spytał od razu.
- Witaj tatku również bardzo miło Cię widzieć... Skończyłam próbę o 13.00 zamiast o 14.00 dlatego postanowiliśmy, że przyjedziemy trochę wcześniej i może Ci w czymś pomogę... - odparłam w połowie zgodnie z prawdą...
- Ach. No to w takim razie przepraszam, za moje dość niemiłe powitanie. Witaj Harry bardzo się cieszę, że znalazłeś czas na wspólny obiad. - uśmiechnął się i gestem ręki zaprosił nas do środka. Szybko zdjęliśmy buty w hallu i przeszliśmy do salonu. Ja przez cały czas się rozglądałam tak jakbym była tutaj po raz pierwszy... Każda rzecz powodowała napływ nowych wspomnień... Wszystkie z udziałem mamy... Cy mogło być jeszcze lepiej?? Nie sądzę... W całym domu roznosił się piękny zapach jakiejś potrawy, a przez to uświadomiłam sobie, że ostatni posiłek jaki dzisiaj jadłam to jabłko ok 7.00 rano. Właśnie w tej chwili mój brzuch dał o sobie znać.
- Córciu Ty musisz być strasznie głodna! Chodź weźmiesz sztućce i nakryjesz do stołu, a ja skończę gotować...
Tak jak powiedział, tak zrobiłam szybkim krokiem udałam się za nim do kuchni i wzięłam sztućce jednak zanim wyszłam, zauważyłam, że mój ojczulek bacznie mi się przygląda.
- Coś ze mną nie tak - spytałam troszkę zaniepokojona, na co mój tata tylko się uśmiechnął.
- Nie kochanie... Wszystko z Tobą w porządku... Po prostu w dalszym ciągu nie mogę uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę... Że mi wybaczyłaś, że teraz jesteś tutaj ze swoim chłopakiem i zaraz będziemy jedli wspólnie obiad. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. - przez jego słowa o mało co się nie rozkleiłam... Zrobiłam kilka kroków w jego stronę i się do niego przytuliłam.
- Kocham Cię... Nigdy nie przestałam i tego nie zrobię! Już to mówiłam, ale powtórzę... Każdy czasem upada, każdy czasem gdzieś błądzi, ale najważniejsze jest to, żeby zrozumiał iż robi źle i wrócił na dobrą drogę. A Ty to zrobiłeś! - tata mocniej mnie objął, ale już chwilę wypuścił mnie ze swoich objęć, ponieważ obiad zaczął mu się przypalać. Roześmiana wróciłam do pokoju i zaczęłam nakrywać do pokoju. Po upłynięciu piętnastu minut zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy wspólny posiłek. Obawy i stres Harry'ego szybko zniknęły i już po chwili rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, śmialiśmy się i opowiadaliśmy różne historie... Tak mogłoby być przez całe moje życie, ale znając mnie i moje szczęście wszystko w końcu się zepsuje... I chociaż w głębi serca mam ogromną nadzieję, że moje obawy się nie sprawdzą to mimo wszystko mam przeczucie, że coś wkrótce wydarzy się coś złego...

********************************************************************************

Hej! Haj! Heloł! Ja tak tylko na chwilkę, żeby wstawić rozdział i mykam... Tyle zajęć i obowiązków, że się w głowie nie mieści... Tu konkurs, tam konkurs, dni otwarte, egzaminy za miesiąc... MASAKRA!!! W dodatku liczba komentarzy i wejść strasznie zmalała i jest mi bardzo smutno z tego powodu... Myślałam, że jak dam Wam jeszcze tydzień to wszystko nadrobicie, ale niestety nic takiego się nie stało. Rozumiem, że też macie dużo obowiązków i nauki, no ale te trzy minutki wytchnienia na napisanie komentarza powinniście znaleźć w swoich napiętych grafikach... No nic mam nadzieję, że teraz się poprawicie i zrobicie mi taką niespodziankę na urodzinki, które mam już w poniedziałek... O zgrozo ja za dwa dni kończę szesnaście lat... Jestem taka staaraa :( No nieważne! Jakbyście jeszcze nie zauważyli to na blogu pojawiła się strona o nawie "NOMINACJE" tam możecie zobaczyć moje odpowiedz na aż trzy nominacje więc serdecznie zapraszam..
No i miała być chwilka, a tu już prawie drugie opowiadanie się tworzy... Pora kończyć! Czekam na komentarze i wszystko inne!!! Aha! Mam nowego obserwatora!!! I to był jedyny pozytywny akcent podczas tych dwóch tygodni... No, ale ja jestem pewna, że teraz wszystko wróci do normy..
POZDRAWIAM WAS BARDZO SERDECZNIE I DO NASTĘPNEGO!!! <3

Aleksandra *.*

sobota, 7 marca 2015

Rozdział jedenasty

*Camila* KLIK

Dzisiejszy dzień rozpoczął się dość zwyczajnie... No oprócz tego, że z samego rana przeżyłam
minimalny szok, ponieważ obudziłam się obok Natt i Mandy. Na szczęście po kilku minutach ogarniania myśli dotarło do mnie, że to ja jestem w domu przyjaciółki, a spotkałyśmy się wczoraj, ponieważ świętowałyśmy początek mojego związku i pogodzenie się z ojcem... Okeeej. Już wszystko wiem! Postanowiłam wstać i przebrać się w ciuchy, które ze sobą zabrałam. Tak też zrobiłam. Bezszelestnie wstałam z łóżka i na palcach poszłam do łazienki gdzie przebrałam się w tempie ekspresowym... Moją głowę cały czas zajmowały myśli dotyczące wczorajszego dnia. Mówiąc szczerze to nadal nie mogę uwierzyć, że to wszystko zdarzyło się naprawdę... I tak naprawdę jestem w stanie szybciej uwierzyć w pogodzenie z  tatą niż w to, że zostałam dziewczyną Harry'ego Styles'a... Z mojego punktu widzenia to wydaje się być niemożliwe. Przystojny chłopak, który może mieć każdą, wybiera mnie spośród milionów innych pięknych dziewczyn... Nie mam zielonego pojęcia dlaczego. Ale chyba jak na razie nie mam ochoty się nad tym zastanawiać... Chcę cieszyć się tym co tu i teraz... I choć wiem, iż wiele osób stwierdzi, że to jest za szybko... Że ten związek nie ma przyszłości... Ale... Po raz pierwszy nie obchodzi mnie opinia innych ludzi. Chcę być szczęśliwa, a wiem, że przy nim taka będę... I choć czasem będziemy się rozstawać to wierzę, że związki na odległość też są w stanie przetrwać wszystko jeżeli są oparte na prawdziwej miłości... Czy nasza taka będzie? Okaże się w najbliższej przyszłości... Wróciłam do pokoju Natt i usiadłam na fotelu. Było tu strasznie cicho... Dziewczyny spały, a ja bezmyślnie wpatrywałam się przez okno. W końcu postanowiłam wyjść na balkon i pooddychać świeżym powietrzem. Na palcach przemierzyłam pokój i wyszłam na mini taras. Hah. Wspaniałe wspomnienia wracają... Dawno temu kiedy byłyśmy małymi dziewczynkami lubiłyśmy tu przychodzić... Nasze mamy siadały sobie wtedy w kąciku przy stoliku, plotkowały, piły kawę, a my udawałyśmy, że jesteśmy księżniczkami i każda z nas czeka na swojego wymarzonego księcia. To dopiero były czasy... W moje rozmyślanie niespodziewanie wdarł się głośny dzwonek mojego telefonu. Odebrałam natychmiast z nadzieją, że nie dziewczyny się nie obudziły. Chwilę później usłyszałam tak bardzo znajomy głos z charakterystyczną chrypką.
- Witaj Camilo... Czy Cię przypadkiem nie obudziłem?? Jeśli tak to bardzo przepraszam... - jego głos znów przyprawiał mnie o dreszcze...
- Cześć Harry. Spokojnie już wstałam, więc nie masz za co przepraszać... W jakiej sprawie dzwonisz? - w tej chwili uświadomiłam sobie, że przez cały czas przygryzam swoją dolną wargę... Czy to jest normalne?? No ja nie wiem... Szczerze mówiąc to czułam lekki stres... Nie pytajcie czego, bo sama nie wiem... Harry przez dłuższy czas nie odpowiadał na moje pytanie... W ogóle po drugiej stronie nagle nastała cisza i kiedy już myślałam, że loczek po prostu się rozłączył usłyszałam ciche westchnięcie. Nie minęło dużo czasu a znów usłyszałam jego głos...
- Pomyślałem, że... Może... To znaczy... No bo... Wypadałoby... - jego jąkanie i niedopowiadanie do końca zdań powoli zaczynało mnie irytować... Nie miałam pojęcia co chce powiedzieć lub o co chce zapytać...
- No wyduś to z siebie w końcu - usłyszałam jakiś głos z oddali... To chyba był Niall... Nie powiem trochę mnie to rozśmieszyło...
- No więc... Chciałbym zaprosić Cię na pierwszą oficjalną randkę...
Kilka chwil minęło zanim słowa dotarły do mojego mózgu, a kiedy jeszcze raz przeanalizowałam każde z nich zamurowało mnie. Moje oczy wielkością przypominały pięciozłotówki, a w gardle pojawiła się ogromna gula przez, którą nie mogłam wydobyć z siebie najcichszego dźwięku,
- Cami jesteś tam? - usłyszałam jego zaniepokojony głos... Zamiast się odezwać cały czas milczałam... W mojej głowie toczyła się bitwa. No w sumie jesteśmy parą i w ogóle, ale ta rozmowa przebiega tak jakoś dziwacznie, tak sztywno... Nadal mam wrażenie, że to wszystko dzieje się za szybko, że powinniśmy się lepiej poznać, spróbować zaprzyjaźnić... Ale z drugiej strony... Harry się odważył i zaprosił mnie na  pierwszą randkę... Może właśnie teraz nastąpi ten etap, który w jakiś sposób pominęliśmy...
- Jestem, jestem... Dzisiejsze popołudnie mam wolne więc... jesteśmy umówieni... - odparłam lekko się wahając...
Usłyszałam jak Harry odetchnął z ulgą. Teraz to miałam prawdziwą ochotę się roześmiać... Pewny siebie Styles, a zestresowany Styles to całkiem dwie różne osoby! Nie mam pewności, ale chyba wolę tego drugiego...
- Będę po Ciebie o 17.00. - to były jego ostatnie słowa, po których usłyszałam sygnał zakończenia rozmowy... Woow! Czy to jest rzeczywistoć czy tylko mi się przyśniło?? Nie no ewidentnie wstałam i w ogóle więc... Harry naprawdę zaprosił mnie na pierwszą oficjalną randkę. WOOOW! To wszystko jest takie nowe i inne... No powiedzcie mi czy normalnym jest, że po krótkiej rozmowie z Nim w moich uszach nadal dźwięczy jego niepewny, zachrypnięty głos, w mojej głowie widnieje obraz jego słodkich brązowych loczków, szmaragdowych oczu i pięknego uśmiechu, którym nie obdarzał mnie zbyt często, ale to tylko z mojej winy. Czy normalnym jest, że jeszcze przed chwilą twierdziłam, że wszystko dzieje się za szybko, a teraz jestem bardzo pozytywnie nastawiona co do naszej dzisiejszej randki. Czy właśnie tak wygląda "zakochanie"? Nie wiem co mam o tym myśleć... W sumie to pierwszy raz przeżywam coś takiego i trochę się boję... Obawiam się, że wszystko się zmieni, że już nie będzie tak jak dawniej, że moje życie jeszcze bardziej się zmieni... Związek ze sławną osobą to nie same zalety... Wprawdzie ja sama już jakiś minimalny szczebel sławy osiągnęłam, ale nie na taką skalę... Boję się, że fanki Harry'ego mnie nie zaakceptują kiedy się dowiedzą o naszym związku, boję się, tych wszystkich zdjęć i artykułów w gazetach... O! I znów gwałtowna zmiana... Obecnie mam ochotę zadzwonić do Harry'ego i wszystko odwołać... Czy ktoś może tu podejść i zdzielić mnie czymś ciężkim po głowie... Właśnie w takich chwilach najbardziej brakuje mi mamy, która zawsze potrafiła doradzić. Ponownie spojrzałam w niebo. Zachwycił mnie jego błękit i idealna biel kilku płynących obłoczków...
- Mamusiu wiem, że tam jesteś i mnie słyszysz... Wiem, że chociaż nie jesteś ze mną potrafisz doradzić mi z góry więc błagam natchnij mnie i podpowiedz co mam teraz zrobić... Czy brnąć w to wszystko dalej czy zrezygnować na samym starcie??
Spuściłam głowę i wpatrując się w swoje skarpetki odetchnęłam kilka razy głęboko. Nagle w mojej głowie usłyszałam głos..., ale nie taki zwyczajny... Głos, który tak dobrze znałam... Głos, który zawsze pocieszał po strasznym koszmarze lub bolesnym upadku, głos który śpiewał kołysanki i opowiadał bajki do snu. W podświadomości usłyszałam głos mojej mamy.
- Kochanie... Pamiętaj, że zawsze jestem z Tobą... Wprawdzie moje rady nie zawsze były trafne, ale skoro już o to prosisz w takim razie... Gdybym znajdowała się na Twoim miejscu bez największego namysłu poszłabym na tą randkę nie patrząc na konsekwencje... Słoneczko jesteś młodą kobietą, która powinna choć troszkę się rozerwać, a nie martwić się tym co będzie jeżeli zrobi to, a co będzie jeżeli tamtego nie zrobi. Wbrew pozorom życie jest bardzo krótkie, dlatego musisz wykorzystać je jak najlepiej... Cieszę się, że wybaczyłaś tacie... Ma racje wyrosłaś na piękną i mądrą kobietę... Kocham Cię i jestem z Ciebie dumna...
Głos ucichł tak samo nagle jak się pojawił... Poczułam jak po moich policzkach spływają łzy, które szybko otarłam... Masz rację mamo! To moje życie. Mam prawo robić co chcę i spotykać się z kim chcę! A teraz wracam do pokoju zanim ponownie zmienię zdanie... Niemal wbiegłam do pomieszczenia i wskoczyłam na łóżko, tym samym powodując pobudkę dwóch przyjaciółek. Obydwie gwałtownie się podniosły i popatrzyły na mnie zdezorientowane.
- Coś Ty taka uchachana? - spytała w końcu Mandy.
Opadłam na łóżko i opowiedziałam im pokrótce rozmowę z Harrym. "Monolog mamy" zachowałam dla siebie. Reakcje dziewczyn były normalne to znaczy z mojego punktu widzenia... Uważam, że gdyby ktoś wszedł teraz do tego pokoju stwierdziłby iż trafił do domu wariatów... Mówiąc szczerze to bardzo by się nie pomylił, no ale cóż... Przyjaciółek się nie wybiera, one po prostu są... Mimo wszystko je kocham i nie wyobrażam sobie życia bez nich! Kiedy po kilku dobrych minutach się uspokoiły i ponownie opadły na łóżko zadały jedno zasadnicze pytanie:
- A gdzie się wybieracie?
W tamtym momencie zamarłam. Nie miałam pojęcia dokąd Harry mnie zabierze, a co się z tym wiąże nie miałam pojęcia co założę na dzisiejszą randkę.
- OMG! Nie zapytałam o to! No i co ja teraz zrobię?? Przecież nie będę do niego dzwonić nie?? - oczywiście w moim przypadku najlepszym rozwiązaniem była panika. Z miny Mandy wyczytałam, że właśnie miała mi zaproponować opcję z telefonem do Harry'ego... Taaa. Bardzo ją kocham, ale w tym przypadku nie mogę na nią liczyć. Na szczęście mam jeszcze w miarę zrównoważoną Natt, która z pewnością mi pomoże. Spojrzałam w jej stronę wyczekująco, a ona po chwili się odezwała.
- Nie panikujmy! O której jest ta randka? - spytała z opanowaniem.
- O 17.00
- W takim razie mamy jeszcze pięć i pół godziny... Luzik. Wstajemy, przebieramy się, jemy śniadanie i idziemy do Cami. Tam wybierzemy odpowiedni strój. Nic się nie martw.
Taaak. Tego było mi trzeba.
Jak powiedziała czarnowłosa tak zrobiłyśmy. O 14.30 byłyśmy u mnie w domu. Mandy rozłożyła się na łóżku, a ja wraz z Natalie siedziałyśmy przed szafą i wyjmowałyśmy poszczególne ubrania.
- Myślę, że Harry na pierwszą randkę nie zabierze Cię do wykwintnej restauracji tylko do kina, albo na jakiś spacer. Jednak nie mamy pewności, że moje przypuszczenia się sprawdzą... No więc musisz założyć coś w miarę eleganckiego, a zarazem dziewczęcego...
Natalie Jefferson - idealnie zna się na modzie i pierwszych randkach. Dobrze mieć taką przyjaciółkę.
Po kilku minutach na moim krześle znalazły się trzy różne zestawy, które oczywiście musiałam przymierzyć. Moja "modowa"doradczyni musiała ocenić każdy strój pod względem tego jak na mnie leży. Po długich naradach i analizowaniu wszystkich za i przeciw wybrałyśmy idealny strój. Kiedy miałyśmy pewność, że wszystko mam przygotowane zeszłyśmy na dół i postanowiłyśmy zrobić szybki obiad [czyt. naleśniki]. Podzieliłyśmy się zadaniami. Ja miałam zrobić ciasto, Natt usmażyć naleśniki, a Mandy nakryć do stołu. Tym sposobem po dwudziestu minutach wszystko było gotowe. Zasiadłyśmy do stołu i zaczęłyśmy jeść i rozmawiać o wszystkim i o niczym. Jak to my... Po skonsumowaniu obiadu, zmyłyśmy naczynia i wróciłyśmy do mojego pokoju. Nareszcie przyszedł czas kiedy powinnam zacząć się przebierać, malować i robić fryzurę. Z każdą minutą czułam coraz większy stres. Nie mam pojęcia czy to normalne, czy tylko ja mam takie odchyły, żeby bać się randek i w ogóle... Została mi godzina. Dziewczyny już poszły, a ja znów zostałam sama ze swoimi myślami. W mojej głowie pojawiły się nowe obawy, ale szybko stłumiło je wspomnienie monologu mamy. Jej słowa były takie mądre. " Wbrew pozorom życie jest bardzo krótkie, dlatego musisz wykorzystać je jak najlepiej..."
***
Okeej. Jest godzina 16. 55. Chodzę po hallu od kilku minut, co jakiś czas przeglądając się w lusterku. Jeżeli tak ma wyglądać każde spotkanie z Harrym to ja dziękuję bardzo, ale chyba nie zdzierżę... No looosie... Mniej się stresuję przed występami na scenie! Czy to jest normalne?? Wskazówki zegara przesuwały się bardzo szybko i nim się obejrzałam wskazywały 17.00. Możecie mi wierzyć lub nie, ale moje serce przyśpieszyło, a oddech stał się jeszcze bardziej płytki. Przecież jego tu nawet nie ma!!! To co będzie jak stanie w moich drzwiach? Czy będę w stanie utrzymać się na własnych nogach? Wiem, że uważacie mnie za idiotkę, no ale to moja pierwsza oficjalna randka... w życiu.
Usłyszałam dźwięk silnika... Przyjechał Harry. Wzięłam głęboki oddech i czekałam.  Po chwili w całym domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Ostatni raz przejrzałam się w lustrze, poprawiłam swoje loki i otworzyłam drzwi. W progu stał MÓJ CHŁOPAK ubrany w czarne spodnie i czarną koszulę w
białe serca. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam go takiego eleganckiego, a zarazem tak przystojnego. 
Nie wiedziałam co mam zrobić. Przywitać się i zaprosić go do środka... No ale po co skoro wychodzimy na randkę... Znów coraz bardziej się stresowałam, ale niepotrzebnie.
- Cześć Cami. Ślicznie wyglądasz... - powiedział, a jego głos był bardziej zachrypnięty niż zwykle, a to oznaczało, że chyba też się trochę stresuje. Moja reakcja na komplement -  oczywiście rumieniec i spuszczenie głowy w dół.
- Dziękuję... Ty również... nieźle się prezentujesz. - odparłam nieśmiało. Kiedy dotarło do mnie co powiedziałam, miałam ochotę walnąć się w głowę, najlepiej patelnią. Harry się tylko uśmiechnął i już nic nie powiedział. Pięknie. Pewnie teraz myśli, że umówił się na randkę z głupią idiotką. W sumie to nie pomylił się za bardzo. I znów zrobiło się niezręcznie.
- To co? Wychodzimy? - spytał, a ja dziękowałam mu za to w duchu. Kiwnęłam tylko głową i wyszłam na zewnątrz. Przeszliśmy do samochodu. Harry oczywiście jako dżentelmen otworzył drzwi przede mną, a później je zamknął. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Loczek zajął miejsce za kierownicą i ruszyliśmy. Przez kilka chwil w samochodzie panowała cisza, ale teraz mi to nie przeszkadzało. Poczułam się trochę pewniej, chociaż nie miałam zielonego pojęcia dokąd mnie zabiera.
- Camilo czy mógłbym Cię o coś prosić.
Spojrzałam w jego stronę z zaciekawieniem.
- Chciałbym żebyś zamknęła oczy... Najpierw chciałem zawiązać Ci je opaską, no ale pomyślałem, że wystraszyłabyś się więc...
Nie odpowiedziałam tylko posłusznie przymknęłam swoje powieki. Harry włączył radio, z którego popłynęła jakaś romantyczna melodia. Czułam się coraz lepiej... Muzyka, delikatny wietrzyk wpadający przez "uchylone" okno, a obok mnie Harry... Mój chłopak... Boże ile razy jeszcze to określenie pojawi się w mojej głowie? Nie mam pojęcia... Ale to takie cudowne, a zarazem niesamowite. Nagle samochód się zatrzymał. Już miałam otworzyć oczy, ale przypomniała mi się prośba Harry'ego dlatego w ostatniej chwili się powstrzymałam. Usłyszałam, że Harry wychodzi, a zaraz potem otwiera drzwi z mojej strony i pomaga mi wysiąść. Kiedy już byłam na zewnątrz Harry pozwolił mi otworzyć oczy. Najpierw oślepiła mnie jasność, ale po chwili się do niej przyzwyczaiłam i zwróciłam swój wzrok na budynek kawiarni.
- Długo zastanawiałem się gdzie Cię zabrać na pierwszą randkę. Rozmawiałem z chłopcami, ale ich propozycje mnie przeraziły dlatego postanowiłem zadzwonić do mamy i ona powiedziała mi tak:
"Dziewczyny lubią wspomnienia... Myślę, że najlepiej byłoby gdybyś zabrał ją tam gdzie się poznaliście." Na początku jej rada nie wydawała mi się najlepsza. Nasze pierwsze spotkanie nie było zbyt miłe dlatego też trochę się obawiałem Twojej reakcji, ale później pomyślałem, że to wspaniały pomysł, bo tu się poznaliśmy i tu zaczniemy wszystko od początku.
Patrzyłam na niego z niedowierzaniem... Jego niedługi monolog mnie w pewien sposób wzruszył. Wprawdzie z moich oczu nie płynęły łzy, ale w mojej głowie i sercu działo się bardzo dużo. Chwyciłam jego dłoń i spojrzałam mu prosto w oczy.
- Twoja mama jest wspaniałą osobą. - powiedziałam i pocałowałam go w policzek. Harry uśmiechnął się i ruszyliśmy w stronę kawiarni. Przyznam szczerze, że byłam tak pozytywnie nastawiona do wszystkiego jak nigdy i miałam ochotę skakać, latać i w ogóle. Wiem, wiem... Moje humorki i nastroje zmieniają się co pięć minut. Już współczuję biednemu Harry'emu, który będzie musiał ze mną spoooro wytrzymać. Zajęliśmy dwuosobowy stolik i zaczęliśmy rozmowę. Moja nieśmiałość gdzieś się zapodziała i wróciła normalna Camila... No może nie całkowicie ta normalna, bo wtedy jest trochę chamska i pyskata. Taki już mój urok. Kiedy tak sobie rozmawialiśmy do naszego stolika
podeszła kelnerka. Prześliczna, szczupła blondynka, o niebieskich oczach i śnieżnobiałym uśmiechu
którym od razu obdarzyła Harry'ego. Pierwszy raz poczułam coś takiego, ale nie było to przyjemne uczucie. Coś jak jednoczesne ukłucie serca i skurczenie żołądka. W dodatku moje szczęki się zacisnęły i poczułam niepohamowaną złość. Czy to jest ta "zazdrość"? Czy to jest normalne? Czy u mnie jest to nasilone, jak wszystko z resztą... No dobra, ale ja tu sobie rozmyślam, a nie wiem co dzieje się wśród żywych. Zerknęłam na Harry'ego i mogłam odetchnąć z ulgą. Chłopak nic nie robił sobie ze stojącej obok niego ślicznotki, tylko przeglądał "menu", co jakiś czas zerkając w moją stronę.
- Czy już coś państwo wybrali? - usłyszałam landrynkowy głosik blondynki i aż się wzdrygnęłam... Boże kochany to prawie takie samo uczucie jakby ktoś przejechał paznokciem po tablicy, albo widelcem po talerzu. Harry zmierzył ją spojrzeniem i złożył zamówienie. Jeżeli chodzi o kawy i ciastka to mamy taki sam gust. Dziewczyna z wielką gracją odebrała od nas menu, ale na marne jej starania, bo Loczek skupił swoją uwagę na... mnie.  Kiedy poczułam jego wzrok na swojej twarzy od razu poczułam jak moje policzki robią się czerwone... Czy ja muszę na wszystko reagować rumieńcami??? Harry uśmiechnął się tylko, a ja to odwzajemniłam. Nie zauważyłam kiedy kelnerka odeszła od naszego stolika. W każdym bądź razie z jej zniknięciem atmosfera od razu się rozluźniła i powróciliśmy do swobodnej rozmowy. Teraz nie było trudno o różne tematy. Właśnie tego potrzebowaliśmy... Bliższego poznania się... Wystarczy jeszcze kilka takich spotkań i będziemy wiedzieć o sobie wszystko. Czy to nie jest najwspanialszy okres w całym związku? Wzajemnie odkrywanie siebie i własnych tajemnic.
Kilkanaście minut później przy naszym stoliku znów pojawiła się ta sama kelnerka. Widząc jednak,
że Harry nie jest i raczej nie będzie nią zainteresowany, postawiła zamówienie na naszym stoliku, posyłając mi przy tym mordercze spojrzenie, a zaraz potem odeszła szybkim krokiem. Ojej. Przyznam szczerze, że miałam ochotę parsknąć śmiechem. Jak tak w ogóle można... Zwracać na siebie uwagę tak na siłę i za wszelką cenę... Nigdy nie mogłabym upaść tak nisko. No, ale mniejsza o to. Nie takie tematy powinny zajmować teraz moją głowę. W końcu jestem tu z Harry'm Syles'em, na pierwszej randce, jest wspaniale i powinnam się tym cieszyć.

*********************************************************************************

Hej Haj Heeeeeloooł!!! Nawet nie wiecie jakim ogromnym plusem jest tworzenie rozdziałów "na zapas"... Gdyby nie to, że mniej więcej mam rezerwę do dwudziestego drugiego rozdziału to ja nie wiem... Nie miałabym czasu na napisanie niczego... No, ale na szczęście tak nie jest i dziś mogę udostępnić kolejną część. I od razu pytam... Co o niej myślicie?? Przyznam szczerze, że jak dla mnie to jakiegoś wielkiego szału nie ma, ale może się mylę... W każdym bądź razie ocenę pozastawiam Wam i jestem zmuszona kończyć, bo mój "kochany" instrument wzywa... W poniedziałek mam egzamin dlatego muszę duuuuużo, dużo ćwiczyć... Jeszcze tylko podziękuję za wszystko co dla mnie robicie... Komentarze, wejścia, obserwacje... To wszystko wiele dla mnie znaczy, bo gdyby nie Wy to opowiadania by nie było... No, ale jest i cały czas możecie wyrażać swoje szczere opinie na jego temat w komentarzach ;) Aha! I jeszcze jedno! Dedykacja dla wszystkich czytelników! <3 
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i mam nadzieję, że do soboty ;)
Aleksandra *.*