sobota, 21 marca 2015

Rozdział dwunasty

- No... i byliśmy w tej kawiarni i... podeszła kelnerka taka wiesz... śliczna blondyneczka i w ogóle. No i dosłownie zaczęła flirtować z Harrym. To znaczy nie wiem czy można nazwać to flirtowaniem, bo Styles nie zwracał na nią żadnej uwagi. No i... - tak nie mylicie się zdaję relacje z randki Natt, a że jestem tak podekscytowana to co drugie zdanie wplatam "No i..." Nie wnikajmy w obecny stan mojej składni. - Rozmawialiśmy, piliśmy kawę, jedliśmy moje ulubione ciastko, a później kiedy myślałam,
że Harry już odwiezie mnie do domu on... zaprosił mnie na spacer do parku.
- Awwww... Jak romantyycznieee... Ja też tak chcę... - usłyszałam w słuchawce rozmarzony głos Natalie... - No ale mów dalej.
- No i tak sobie szliśmy i cały czas rozmawialiśmy, w pewnym momencie Harry wplótł swoje palce między moje i dalszą drogę przemierzaliśmy trzymając się za ręce i w ogóle było taak... CUDNIE! A później jak już mnie odwiózł do domu to... - zatrzymałam się na chwilę, bo nie byłam w stanie dokończyć.
- To co!? - wrzasnęła podekscytowana Natt.
- Jak wysiadałam z samochodu, on złapał moją dłoń, tak, iż sprawił, że z powrotem usiadłam na siedzeniu. Zdezorientowana odwróciłam się w jego stronę, a on jak zwykle zahipnotyzował mnie swoimi zielonymi tęczówkami i...
- Camila no mów do jasnej anielki!!!
- i... pocałował mnie... - dokończyłam i zaczęłam chichotać. W ogóle przez ostatnią godzinę nie robię nic innego tylko tarzam się po całym łóżku i śmieję się w poduszkę. Reakcja mojej przyjaciółki była normalna tylko szkoda, że ja o tej "normalności" zapomniałam i nie odsunęłam słuchawki od ucha. Mój bębenek pękł! Jestem tego pewna w stu procentach. Kiedy Natalie się opanowała zaczęła zadawać mnóstwo pytań. Na wiele z nich nie byłam w stanie odpowiedzieć. A myślałam, że to Mandy jest tą pokręconą i szaloną przyjaciółką! W końcu półgodzinna rozmowa dobiegła końca.
Teraz mogłam się przebrać w dresy, zmyć makijaż, związać włosy w zwykłego koka i zacząć naukę roli. Tak właśnie zrobiłam. Po piętnastu minutach siedziałam na łóżku z herbatą w lewej ręce i scenariuszem w prawej. Oczywiście na początku kompletnie nie mogłam się skupić. Moje myśli cały czas krążyły wokół dzisiejszego spotkania i pocałunku, jednak kiedy uświadomiłam sobie, że na jutro muszę perfekcyjnie znać tekst, który czytałam tylko raz i to połowicznie, od razu zabrałam się do pracy.

***

Kolejny dzień zaczął się tak jak zawsze. No może z różnicą tego, że przespałam tylko 5 godzin, bo położyłam się ok. drugiej w nocy, a to spowodowało mój obecny wygląd. Zobaczyć zombie o 06.30 to niezbyt przyjemny widok. Na całe szczęście dwudziestominutowa wizyta w łazience uczyniła cud i kiedy wróciłam do pokoju wyglądałam całkiem przyzwoicie. Kiedy miałam się udać do kuchni, aby zjeść śniadanie zatrzymał mnie dzwonek mojego telefonu. Szybko wróciłam i odebrałam.
- Dzień dobry córciu! Mam nadzieję, że Cię nie obudziłem - usłyszałam głos mojego taty i od razu się uśmiechnęłam. Świadomość, że wszystko powoli wraca do normy i zaczyna się układać po mojej myśli napawała mnie ogromną radością, a zarazem lekkim niepokojem, że już niedługo to wszystko
się zmieni...
- Cześć tato. Spokojnie, od pół godziny nie śpię. Zaraz zjem śniadanie i biegnę na próbę. - odparłam, a w mojej głowie momentalnie pojawiło się pytanie, które po chwili zadałam - A właściwie to czemu dzwonisz?
- No wiesz. Już nie można zapytać co u Ciebie? Myślisz, że ja się tu o Ciebie nie martwię, nie myślę? - powiedział z oburzeniem, na co ja zachichotałam. Szczerze mówiąc cały czas bronię się przed powrotami do przeszłości i staram się zapomnieć o ostatnich sześciu miesiącach... Teraz kiedy mam świadomość, że tata sam z własnej woli się zmienił, wiem, że już nigdy mnie nie skrzywdzi.
- Kochany tatuś... No więc mówię Ci, że u mnie wszystko w porządku, no i dziękuję, że się tak o mnie troszczysz..
- Taki już obowiązek rodzica - tak dawno słyszałam jego śmiech... Już zapomniałam jak bardzo jest zaraźliwy... - Ach! Zapomniałbym zapytać. Czy masz dzisiaj wolne popołudnie?
- Raczej tak.
- To wspaniale! Chciałbym żebyś przyszła z Harrym na obiad... - odparł mój kochany ojczulek, a mnie zatkało. No okej niby już raz przebywaliśmy we trójkę w swoim towarzystwie, ale wtedy tak naprawdę nie byliśmy parą i... No właśnie... To teraz powinno być tylko lepiej... Tak wiem... Moje reakcje są dziwne, a czasami nawet głupie i niezrozumiałe przez większość ludzi...
- Ja będę na pewno, ale nie wiem jak z Harrym... Zadzwonię do niego i później Cię poinformuję, a teraz przepraszam, ale muszę biec, bo się spóźnię. Do później. Kocham Cię!!!. - wypowiedziałam wszystkie zdania na jednym wydechu i szybko się rozłączyłam. Tym oto sposobem, nie miałam czasu na jedzenie śniadania. Złapałam szybko ostatnie jabłko z koszyka stojącego na stole i wybiegłam z domu.
***
W drodze do studia udało mi się jeszcze zadzwonić do Harry'ego. Na moje szczęście miał wolne popołudnie dlatego umówiliśmy się, że jak będzie jechał na cmentarz ok. 14.00 to zgarnie mnie po drodze i o 14. 30 mieliśmy być na obiedzie u mojego taty. Zdołałam go o tym poinformować jeszcze przed wejściem do studia, a później wyłączyłam telefon i weszłam do środka. Tak się śpieszyłam, że udało mi się dotrzeć na salę widowiskową dwie minuty przed czasem. Tak czy siak w momencie kiedy się pojawiłam od razu zaczęliśmy próbę. Mamy bardzo mało czasu. Tylko miesiąc do premiery, dlatego też musimy wykorzystywać każdą minutę... Strasznie dużo ciężkiej pracy, ale jeżeli robi się coś co się kocha to w sumie tak bardzo się tego nie odczuwa. Chociaż dziś było trochę inaczej... Próba przebiegała bardzo mozolnie i w ogromnej nerwówce... Jak nigdy nasza pani reżyser
była wściekła i sporo krzyczała... Mimo wszystko przyznam szczerze, że wcale jej się nie dziwiłam. Tu jest teatr. Tu pracujemy profesjonalnie. To nie jest czwarta klasa podstawówki gdzie dostaje się rolę, i na samo jej nauczenie jest kilka miesięcy, a co mówić o próbach i tym podobnych sprawach... Niestety niektórzy o tym zapomnieli i nie opanowali swoich ról na dzisiaj... Myślałam, że Amy oszaleje... Na początku nie mówiła nic, tylko chodziła po sali... Jednak każda pomyłka sprawiała, że jej kroki były coraz szybsze... No ale ile można chodzić w kółko kiedy i tak nie następuje żadna poprawa... Wtedy przebrała się miarka i nastąpił wybuch. Na świecie są różne osoby... Jedne mogą krzyczeć przez pół godziny bez większego ładu i składu, a drugie w kilku słowach potrafią chwycić człowieka za serce... Amy zaliczała się do tych drugich...
- Nie mam zamiaru pracować z takimi nieodpowiedzialnymi ludźmi. Kiedy było wesoło to było, ale przychodzi czas wytężonej pracy i jeżeli komuś to nie odpowiada to znaczy, że tu nie pasuje! Na dzisiaj koniec próby. Radzę przemyśleć niektórym osobom swoje zachowanie i jeżeli nic się do jutra nie zmieni kończymy współpracę... - po tych słowach opuściła salę. Wprawdzie ja nie zawiniłam, bo wykułam swój tekst "na blachę", a mimo to czułam się współwinna... Od razu zaczęłam przeżywać wszystko co powiedziała, a przez to rozbolała mnie głowa i miałam wrażenie, że zaraz się rozpłaczę... Na początku w sali panowała niezręczna cisza. Wszyscy aktorzy spoglądali na siebie z niemałym zaskoczeniem i skruszeniem w oczach... Jednak po chwili zebraliśmy się wszyscy w jednym miejscu i zaczęliśmy rozmawiać. Nie kryłam się z moimi myślami  i przyznałam Amy rację, ale najważniejsze było to, że osoby, które zawiniły, też się z nią zgadzały. Postanowiliśmy, że jutro przyjdziemy wcześniej i całą grupą przeprosimy ją za wszystko... Tym oto sposobem zakończyliśmy próbę godzinę wcześniej. Postanowiłam zadzwonić do Harry'ego i spytać czy mógłby po mnie przyjechać już teraz. Wyszłam z teatru, a w międzyczasie wystukałam numer, który znałam już na pamięć i wcisnęłam zieloną słuchawkę.
- Hej... kochanie... Czy coś się stało? - kiedy usłyszałam jego głos od razu się uśmiechnęłam, a jeszcze to zawahanie przed wypowiedzeniem określenia "kochanie"... Awww... Chyba coraz bardziej się w nim zakochuje!
- Nic strasznego. Skończyliśmy próbę wcześniej i... pomyślałam, że mógłbyś już po mnie przyjechać jeśli możesz oczywiście. - odparłam. Jednak byłam jeszcze zbyt nieśmiała, żeby mówić do niego w tak czuły sposób. A pomyśleć, że na początku naszej znajomości byłam taka odważna. Co ta miłość robi z człowiekiem...
- Będę za dziesięć minut. Do zobaczenia za chwilkę.
Nie zdążyłam się nawet pożegnać, bo już się rozłączył. Hmmm... Dziesięć minut... Sama przed teatrem... Co ja będę tutaj tyle robić?? Zaczęłam dreptać w tą i z powrotem. Kiedy zawracałam po raz piąty zauważyłam, że ktoś zmierza w moim kierunku. Jednak był jeszcze zbyt daleko, żebym mogła dostrzec kim jest ta osoba. Zatrzymałam się i wytężyłam wzrok. Już po chwili wiedziałam kto to... Jeszcze tylko kilka kroków i... przede mną stanął Tomas. Przyznam szczerze, że to spotkanie mnie zaskoczyło... Od ostatniej wymianie zdań w autobusie w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy, ani się nie widzieliśmy... Zaczynam się trochę niepokoić...
- Cześć Cami. Dobrze się składa, że Cię tu spotykam. Od dłuższego czasu próbuję się jakoś z Tobą skontaktować, ale cały czas coś mnie powstrzymuje... Chciałbym przeprosić za to co wtedy powiedziałem... Wiem... Zachowałem się jak dureń i idiota, ale mam nadzieję, że mi wybaczysz... - spojrzał na mnie tymi błękitnymi oczami, a mój cały strach i lekka złość zniknęła... Nie wiem czemu, ale jeszcze kilka tygodni temu nie wystarczyłoby zwykłe przepraszam, żeby mnie udobruchać, a teraz? Co się ze mną dzieje?? Kolejne pozytywne zmiany spowodowane miłością?
- Witaj Tom. Masz rację Twoje zachowanie nie było na miejscu, ale każdemu czasami się zdarzy palnąć głupotę zwłaszcza w złości  więc przeprosiny przyjęte. Jednak wybaczyć, a zapomnieć to już nie jest to samo...
- To też wiem... Ale chciałbym Ci to jakoś wynagrodzić... Jesteś dziś zajęta? - spytał, a ja uśmiechnęłam się i kiwnęłam twierdząco głową. Właśnie w tym momencie podjechał pod nas czarny, sportowy samochód Harry'ego. Dosłownie gdyby podjechał jeszcze kilkanaście centymetrów to potrąciłby Tomas'a. Z jednej strony mnie to przeraziło, a z drugiej trochę rozśmieszyło. Spojrzałam na "spłoszonego" Tom'a, który tylko się pożegnał i szybkim krokiem odszedł nie czekając nawet na moją odpowiedź... Ja również pospiesznie wsiadłam do samochodu i przywitałam Harry'ego całusem w policzek.
- Co on tutaj robił? - spytał, a w jego głosie dało się wysłyszeć rozdrażnienie... Czyżby mój chłopak był zazdrosny?
- Tylko tędy przechodził... Nie musisz się złościć - odparłam i położyłam swoją rękę na jego dłoni. Loczek spojrzał na mnie i od razu się uśmiechnął. Hah. Mamy jedną wspólną cechę... Natychmiastowe i niespodziewane zmiany nastrojów...
- Kocham Cię... Rozumiesz? Na początku myślałem, że to zauroczenie, że to przejdzie tak szybko jak przyszło, ale ja... z każdą chwilą coraz bardziej się  w Tobie zakochuje... - powiedział i spojrzał mi prosto w oczy... Jego słowa dosłownie wbiły mnie w fotel. Po raz pierwszy w życiu usłyszałam tak piękne słowa z ust chłopaka... Nie byłam w stanie nic odpowiedzieć, a tym bardziej ułożyć tak wspaniałego monologu dlatego też pochyliłam się i musnęłam jego pełne wargi swoimi ustami. Kocham to uczucie! Kocham Harry'ego! Kocham... tak po prostu!!!
- Ja też Cię kocham Harry. Po raz pierwszy czuję coś takiego... I przyznam szczerze, że to uczucie jest wspaniałe i... boję się, że szybko się skończy. - odparłam zgodnie z prawdą, po czym spuściłam głowę...
Harry gwałtownie odwrócił głowę w moją stronę, złapał mój podbródek i uniósł go tak, żebym ponownie spojrzała w jego oczy.
- Nie możesz tak mówić! Nic się nie skończy rozumiesz!? Nasza miłość będzie trwała wiecznie...
"Bardzo bym tego chciała" - pomyślałam, ale już się nie odzywałam. Bałam się, że swoimi
wątpliwościami jeszcze bardziej rozjuszę Harry'ego. Uśmiechnęłam się tylko, a zielonooki widząc, że wszystko jest już w porządku odpalił samochód i ruszyliśmy na cmentarz. Oczywiście tak jak zawsze zatrzymaliśmy się przed kwiaciarnią gdzie zakupiłam jedną błękitną różę. Pięć minut później już szliśmy wąskimi uliczkami. Zawsze kiedy znajduje się w tym miejscu wydaje mi się, że czas płynie wolniej... Mój pobyt tutaj traktuję jak osobiste spotkanie z moją mamą dlatego nigdy się nie śpieszę. Ale to nie jest jedyny powód. Każdy pewnie dobrze wie, że samo to miejsce jest tak bardzo nostalgiczne... Powoli szliśmy w stronę grobów naszych bliskich cały czas trzymając się za ręce. Oboje w ten sposób dodawaliśmy sobie pewnego rodzaju otuchy. Kiedy skręciliśmy w "naszą" uliczkę dostrzegliśmy, że przed grobem Gemmy - siostry Harry'ego już ktoś jest. Była to para w średnim wieku. Nigdy nie widziałam tych ludzi, dlatego z pytającym wzrokiem spojrzałam na Harry'ego. On również był zaskoczony, ale raczej pozytywnie. Powoli zaczynałam łączyć fakty. Znów zwróciłam swój wzrok na parę i po dłuższych "oględzinach" dostrzegłam sporą podobiznę między czarnowłosą kobietą, a moim chłopakiem. Czyli to pewnie są... jego rodzice. O jejuniu... Chyba zaraz będę miała palpitację serca. To wszystko dzieje się tak szybko... Mam wrażenie, że za szybko... Kobieta jakby wyczuła naszą obecność, bo spojrzała w naszą stronę, a kiedy tylko zatrzymała swój wzrok na Harrym, na jej twarzy pojawił się ogromny uśmiech... Harry cały czas trzymając mnie za rękę podszedł bliżej, a ja podreptałam za nim. Oboje stanęliśmy przy rodzicach Harry'ego i odmówiliśmy krótką modlitwę. Nie miałam pojęcia jak mam się zachować... Czekałam na dalszy bieg wydarzeń.
- Co Wy tutaj robicie?? - spytał Harry wciąż nie przestając się uśmiechać... Chyba długo się nie widzieli... To straszne tak nic nie wiedzieć na dany temat.
- Bardzo miło nas witasz synku. Zamiast przedstawić nam, jak przypuszczam, swoją dziewczynę to pytasz co tutaj robimy... Jechaliśmy do cioci Kate, a że to po drodze to postanowiliśmy Cię odwiedzić, no i... Gemmę też. - przy ostatnich słowach kobieta posmutniała... Nie wiem czy włączył mi się jakiś rentgen w oczach, ale po pięciu minutach przyglądania się mamie Harry'ego stwierdziłam, że musi być wspaniałą i kochającą kobietą.
- Wybaczcie... Mamo, tato poznajcie moją dziewczynę Camilę Evans. Cami poznaj moich rodziców. Wyciągnęłam dłoń w stronę czarnowłosej kobiety, ale ona to zignorowała i od razu mnie przytuliła. Przyznam szczerze był to dla mnie ogromny szok. A tym bardziej, że chwilę później znajdowałam się w objęciach ojca Harry'ego.
- Bardzo miło mi państwa poznać. - powiedziałam, kiedy już nie byłam przez nikogo ściskana.
- Nam również Słoneczko... Szkoda tylko, że nie mamy czasu, żeby z Wami porozmawiać.
- Ale jak to? Przecież mówiłaś, że mnie odwiedzicie? - spytał zaskoczony, a zarazem zasmucony Harry.
- Synku... Byliśmy przed Twoim domem, ale Cię tam nie zastaliśmy... Poza tym ciocia mówiła, że to
bardzo pilne...  Jak będziemy jutro wracać to wpadniemy i porozmawiamy dobrze? - spytała kobieta głaszcząc Harry'ego po policzku. Chłopak się trochę rozchmurzył i z lekkim ociąganiem zgodził się na tę "propozycję". Pożegnaliśmy się. Rodzicie Harry'ego odeszli, a my zostaliśmy jeszcze przez chwilkę. Czułam wgłębi siebie, że potrzebuje chociaż chwilki spędzonej z mamą. Nawet w ciszy... Usiedliśmy na ławce i cały czas trzymaliśmy się za ręce. Zamknęłam oczy i zaczęłam w duchu rozmawiać z mamą.
- Witaj Mamusiu! Na początku chciałabym Ci bardzo podziękować. Twoje rady i podpowiedzi sprawiły, że staję się najszczęśliwszą osobą na świecie. Tak... Ten przystojny osobnik obok mnie to mój chłopak. Powoli zaczynam rozumieć jakim uczuciem darzyłaś tatę... To jest coś cudownego! Mogłabym oddać wszystko, żeby to nigdy nie minęło, a to dopiero kilka dni... Co będzie za miesiąc, a co za rok... Mam nadzieję, że będzie tylko lepiej.... Wiem, że tam gdzie obecnie jesteś możesz sprawić, żeby tak było. Błagam Cię pomagaj mi i mnie wspieraj, bo tylko dzięki Tobie dzieją się ta wspaniałe rzeczy. Zostałabym z Tobą dłużej, ale po pierwsze jestem tu z Harrym, a po drugie za jakieś pół godziny jedziemy na obiad do taty więc, będę się zbierać. Pamiętaj, że bardzo Cię kocham i na każdym kroku potrzebuję! - zakończyłam swój wewnętrzny monolog i od razu poczułam się lepiej. Otworzyłam oczy i spojrzałam w stronę Harry'ego. Zauważyłam, że on również się mi przygląda.
- Możemy już iść - wyszeptałam i powoli wstałam z ławeczki. Chłopak zrobił to samo. Szliśmy w ciszy jednak to nam nie przeszkadzało. Dopiero kiedy znaleźliśmy się w samochodzie Harry oznajmił mi, że trochę się stresuje przed dzisiejszym obiadem u mojego taty.
- Ko...chanie nie masz się czego bać. Przecież już jedliśmy razem obiad. Mój tata Cię naprawdę polubił. - tak! Dobrze widzicie. Powiedziałam do Harry'ego kochanie. Wiem, że myślicie teraz czym się tutaj tak ekscytować, ale dla mnie to naprawdę jest coś wspaniałego, coś nowego, coś całkiem innego.
- No niby tak... Wiesz, że Cię kocham? - spytał, a ja zachichotałam cicho.
- Właśnie dziś oznajmiłeś mi to po raz pierwszy. No właśnie... Muszę to sobie zapisać w kalendarzu.
Tym razem to Harry zaczął się śmiać. Boże. Kocham jego śmiech i te dołeczki w policzkach!!! Tak, tak. Kocham go całego! I będę to powtarzać do końca mojego życia więc jeżeli przeszkadza Wam ten ogrom miłości, to bardzo przepraszam, no ale co ja poradzę?? Równo o 14.00 byliśmy przed moim starym domem... Nie było mnie tu jakieś pół roku i przyznam szczerze, że nic się tu nie zmieniło... Wszystko takie samo jak pół roku temu... Tyle wspomnień pojawiło się w mojej głowie. A myślałam, że już nigdy tu nie wrócę... Wysiedliśmy z samochodu i powoli przeszliśmy przez furtkę, a następnie weszliśmy po schodach. Nie musiałam dzwonić do drzwi, ponieważ tata otworzył je zanim wykonałam jakiś ruch. Harry uścisnął moją dłoń mocniej... Mój Boże, ależ on się stresuje!
- Czemu nie uprzedziłaś, że przyjedziecie wcześniej?? - spytał od razu.
- Witaj tatku również bardzo miło Cię widzieć... Skończyłam próbę o 13.00 zamiast o 14.00 dlatego postanowiliśmy, że przyjedziemy trochę wcześniej i może Ci w czymś pomogę... - odparłam w połowie zgodnie z prawdą...
- Ach. No to w takim razie przepraszam, za moje dość niemiłe powitanie. Witaj Harry bardzo się cieszę, że znalazłeś czas na wspólny obiad. - uśmiechnął się i gestem ręki zaprosił nas do środka. Szybko zdjęliśmy buty w hallu i przeszliśmy do salonu. Ja przez cały czas się rozglądałam tak jakbym była tutaj po raz pierwszy... Każda rzecz powodowała napływ nowych wspomnień... Wszystkie z udziałem mamy... Cy mogło być jeszcze lepiej?? Nie sądzę... W całym domu roznosił się piękny zapach jakiejś potrawy, a przez to uświadomiłam sobie, że ostatni posiłek jaki dzisiaj jadłam to jabłko ok 7.00 rano. Właśnie w tej chwili mój brzuch dał o sobie znać.
- Córciu Ty musisz być strasznie głodna! Chodź weźmiesz sztućce i nakryjesz do stołu, a ja skończę gotować...
Tak jak powiedział, tak zrobiłam szybkim krokiem udałam się za nim do kuchni i wzięłam sztućce jednak zanim wyszłam, zauważyłam, że mój ojczulek bacznie mi się przygląda.
- Coś ze mną nie tak - spytałam troszkę zaniepokojona, na co mój tata tylko się uśmiechnął.
- Nie kochanie... Wszystko z Tobą w porządku... Po prostu w dalszym ciągu nie mogę uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę... Że mi wybaczyłaś, że teraz jesteś tutaj ze swoim chłopakiem i zaraz będziemy jedli wspólnie obiad. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. - przez jego słowa o mało co się nie rozkleiłam... Zrobiłam kilka kroków w jego stronę i się do niego przytuliłam.
- Kocham Cię... Nigdy nie przestałam i tego nie zrobię! Już to mówiłam, ale powtórzę... Każdy czasem upada, każdy czasem gdzieś błądzi, ale najważniejsze jest to, żeby zrozumiał iż robi źle i wrócił na dobrą drogę. A Ty to zrobiłeś! - tata mocniej mnie objął, ale już chwilę wypuścił mnie ze swoich objęć, ponieważ obiad zaczął mu się przypalać. Roześmiana wróciłam do pokoju i zaczęłam nakrywać do pokoju. Po upłynięciu piętnastu minut zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy wspólny posiłek. Obawy i stres Harry'ego szybko zniknęły i już po chwili rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, śmialiśmy się i opowiadaliśmy różne historie... Tak mogłoby być przez całe moje życie, ale znając mnie i moje szczęście wszystko w końcu się zepsuje... I chociaż w głębi serca mam ogromną nadzieję, że moje obawy się nie sprawdzą to mimo wszystko mam przeczucie, że coś wkrótce wydarzy się coś złego...

********************************************************************************

Hej! Haj! Heloł! Ja tak tylko na chwilkę, żeby wstawić rozdział i mykam... Tyle zajęć i obowiązków, że się w głowie nie mieści... Tu konkurs, tam konkurs, dni otwarte, egzaminy za miesiąc... MASAKRA!!! W dodatku liczba komentarzy i wejść strasznie zmalała i jest mi bardzo smutno z tego powodu... Myślałam, że jak dam Wam jeszcze tydzień to wszystko nadrobicie, ale niestety nic takiego się nie stało. Rozumiem, że też macie dużo obowiązków i nauki, no ale te trzy minutki wytchnienia na napisanie komentarza powinniście znaleźć w swoich napiętych grafikach... No nic mam nadzieję, że teraz się poprawicie i zrobicie mi taką niespodziankę na urodzinki, które mam już w poniedziałek... O zgrozo ja za dwa dni kończę szesnaście lat... Jestem taka staaraa :( No nieważne! Jakbyście jeszcze nie zauważyli to na blogu pojawiła się strona o nawie "NOMINACJE" tam możecie zobaczyć moje odpowiedz na aż trzy nominacje więc serdecznie zapraszam..
No i miała być chwilka, a tu już prawie drugie opowiadanie się tworzy... Pora kończyć! Czekam na komentarze i wszystko inne!!! Aha! Mam nowego obserwatora!!! I to był jedyny pozytywny akcent podczas tych dwóch tygodni... No, ale ja jestem pewna, że teraz wszystko wróci do normy..
POZDRAWIAM WAS BARDZO SERDECZNIE I DO NASTĘPNEGO!!! <3

Aleksandra *.*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz