czwartek, 23 kwietnia 2015

Rozdział czternasty cz. 2

* Harry *  NASTRÓJ
Czuję się beznadziejnie... Jestem zrozpaczony i zły, a mówiąc szczerze... wściekły... Dlaczego? Tylko i wyłącznie ze swojego powodu... Nie dość, że zdradziłem i zraniłem osobę, którą kocham
najbardziej na świecie to teraz jeszcze nie umiem jej porządnie przeprosić... Przegapiłem ostatnią okazję... Jutro już wyjeżdżamy i przez następne cztery miesiące nie zobaczę się z moją ukochaną... Chyba, że... Nie wiem czemu, ale coś podpowiada mi, że ona pojawi się na tej dyskotece... A
znając ją to przez cały czas będzie siedziała gdzieś w jakimś kącie i z obrzydzeniem patrzyła na wszystkich pijanych ludzi...  Może właśnie tam uda nam się porozmawiać... Śmiem powtórzyć, że nadzieja umiera ostatnia...
Przedstawiłem reszcie zaistniałą sytuację oraz swój plan. Chłopcy poparli moje przekonania... Nie wiem tylko czy to dlatego, że naprawdę uważali iż Cam się tam pojawi, czy tylko dlatego że chcieli się wybrać z dziewczynami na jakąś dyskotekę... Wprawdzie nie wnikałem, ale chwilę się nad tym zastanawiałem... Tylko przez jedną, małą chwilę, bo jednak ważniejszą osobą która zaprzątała moją głowę była Cami. W ekspresowym tempie wyszliśmy z teatru i pojechaliśmy do klubu... Myślałem, że nie będzie tu zbyt dużo osób, ponieważ nie był to jeden z najlepszych klubów. Jednak  gdy weszliśmy do środka zobaczyłem jak bardzo się myliłem... Co zdarza mi się ostatnio dość często... Impreza trwała już w najlepsze... Wszędzie tańczący lub obściskujący się ludzie... W powietrzu
unosił się pomieszany zapach alkoholu i dymu tytoniowego, w dodatku widoczność utrudniała szara "sztuczna mgła". Ciemne wnętrze oświetlały tylko i wyłącznie małe, migające, kolorowe światła... Nie powiem dość trudne warunki do odnalezienia konkretnej dziewczyny no ale dla Cami wszystko... Dosłownie po pięciu minutach od wspólnego wejścia do środka obok mnie nie widziałem już żadnej ze znajomych twarzy... Wziąłem głęboki oddech i usiłowałem jakoś się przedostać przez te tłumy... Powoli i z trudem, ale jednak się przemieszczałem. Miałem wrażenie że już kilka razy przed oczami przemknęła mi postać Camili, ale kiedy tylko udało mi się dotrzeć na miejsce, w którym ją widziałem jej już tu nie było...
Nie wiem co i jak poniosło mnie pod bar, ale kiedy już miałem zamawiać jakiegoś drinka zauważyłam, że brunetka zmierza w tą stronę... Uśmiechnięta od ucha do ucha, podeszła tu tanecznym krokiem i "wskoczyła" na duże krzesło... Nie jesteście w stanie wyobrazić sobie mojego zdziwienia... Wprawdzie byłem z nią na wielu dyskotekach, ale tak jak już wcześniej wspominałem nie bawiła się na nich zbyt dobrze... Nie lubiła tłocznych i hucznych miejsc... Zacząłem pilniej obserwować jej zachowanie. W tym momencie dziewczyna zamawiała drinka, a przy tym uroczo
trzepotała rzęsami i co jakiś czas odrzucała włosy do tyłu. Czy mi się wydaje czy ona flirtuje z tym barmanem? No przepraszam bardzo! Ale chwileczkę! Przecież ona na żadnej imprezie nie piła alkoholu... Może to jednak nie jest Cami... Z pewnością ją z kimś pomyliłem... Bo to mało brunetek chodzi po ziemi?  Czekam na dalszy bieg wydarzeń... Po chwili dziewczyna trzymała w swojej dłoni kieliszek... Szybko wypiła jego zawartość, zeskoczyła ze stołka i mimochodem spojrzała w moją stronę... Przez chwilę zatrzymała swój wzrok na mnie. Kiedy tylko omiotła swoim spojrzeniem moją twarz, piwny odcień jej oczu zasnuła ciemna mgła... Teraz  mam już stu procentową pewność, że to Camila... No więc skąd ta nagła zmiana? Czyżby przeze mnie??
Dziewczyna szybko się odwróciła i weszła w tłum. Na całe szczęście nie zniknęła mi z oczu... Obserwowałem jej każdy ruch. Przez chwilę tańczyła, a raczej szalała sama... Jednak nie trwało to długo. Nie minęły dwie minuty, a już obok niej pojawił się jakiś chłopak... Zacisnąłem dłonie w
pięści, a moje szczęki zaczęły zgrzytać. Jakim prawem on może z nią TAK tańczyć... Tego nawet tańcem nie można nazwać! Moje trzymane na wodzy nerwy powoli zaczęły puszczać...
Ahaaaa... Chyba zaczynam rozumieć o co w tym wszystkim chodzi! To ma być takie odegranie się na mnie, tak??? Mam poczuć jak to jest... Okeej... Już wszystko pojmuję, a ta cała szopka może się już skończyć!!!
 Po przetańczeniu kilku tańców Camila odrobinę się chwiejąc wróciła przed bar wraz ze swoim "przyjacielem". Dziewczyna zamówiła kolejnego drinka, a stojący za nią chłopak zaczął składać pocałunki na jej karku... No. ludzie trzymajcie mnie, bo go zabiję!!! Miałem nadzieję, że Camila jakoś zareaguje... Jednak ona wcale nie protestowała... Co więcej widać było, że jej się to podoba... Świadczył o tym ogromny uśmiech na jej twarzy... Czułem się tak jakby ktoś do mnie podszedł i wyrwał mi serce prosto z klatki piersiowej... Tak po prostu... Nagle i niespodziewanie zostałem pozbawiony swojego największego skarbu... Czyli byłem mega głupi myśląc, że Cam będzie rozpaczać po mojej zdradzie... Najwyraźniej nie ma takiego zamiaru... Chce zapomnieć o mnie i o wszystkim co nas łączyło...  I co mam odpuścić tak łatwo??? Poddać się bez walki? Oddać ją w łapy jakiegoś pierwszego lepszego przystojnego typa?? CO MAM ROBIĆ DO CHOLERY?!
Nim się obejrzałem "para" znów zmierzała na parkiet... Camila niemalże zerwała z siebie czerwoną koszulę, zostając w czarnym topie, który odkrywał jej brzuch i rzuciła ją do tyłu. W taki sposób iż okrycie znalazło się pod moimi nogami... Czy to był przypadek?? A może zwrócenie na siebie uwagi?? Tego nie jestem pewien... Podniosłem okrycie i znów zacząłem szukać dziewczyny wzrokiem. Kiedy ją dostrzegłem moje usta utworzyły cienką linię, a zaciśnięte w pięści palce zaczęły boleć... Camila wraz ze swoim hmmm... nowo poznanym  partnerem całowała się na środku sali...

Nie wiem jakie siły mnie jeszcze trzymały w jednym miejscu. Normalnie to już bym był przy nich, ale coś mówiło mi, że mam zostać... Usiadłem na stołku barowym i zamówiłem drinka. Przez następne kilka godzin siedziałem w jednym miejscu, sączyłem tego jednego drinka i obserwowałem poczynania Camili. Dziewczyna cały czas wlewała w siebie kolejne kieliszki alkoholu i tańczyła z nowymi "partnerami". Z każdą chwilą jej zachowanie co raz bardziej mnie przerażało... Gdyby ktoś opowiadałby mi to co tutaj się działo, nie uwierzyłbym! Nawet teraz mimo tego że widzę wszystko na własne oczy to w dalszym ciągu nie jestem w stanie pojąć, że to się dzieje naprawdę... Nie wiedziałem jeszcze, że najgorsze dopiero przede mną... Jakieś pół godziny później, nie mam pojęcia jakim cudem, dziewczyna znalazła się na samym środku lady barowej. Tak. Nie przywidzieliście się... LADY BAROWEJ. Wiem sam nie mogłem w to uwierzyć, ale przyrzekam, że oprócz tego jednego kieliszka nic innego nie piłem! W przeciwieństwie do Camili... Z osłupieniem wpatrywałem się w to co robi... Dziewczyna przemieszczała się po całej długości "lady" usiłując przybierać "seksowne pozy". Jak dla
mnie nie wyglądało to najlepiej, jednak męska część "widowni" była zachwycona obecnym przebiegiem wydarzeń... Camila z ogromnym uśmiechem na twarzy, zarzucała długimi włosami i co jakiś czas chwiała się na nogach... Oglądałem ten "pokaz" z zażenowaniem i nawet nie zauważyłem że przy moim boku stanęły Mandy i Nat...
- Harry zrób coś - krzyknęły mi wprost do ucha... Widziałam, że również nie są zachwycone zachowaniem ich przyjaciółki.
- A co ja mogę? Przecież ona mnie nie posłucha... - odparłem zgodnie z prawdą...
- Harry błagam Cię zdejmij ją stamtąd! - krzyknęła zdesperowana Natalie, a ja uległem. W końcu musiałem dać upust swoim emocjom. Podszedłem bliżej, odwróciłem się w stronę zebranego tłumu i krzyknąłem:
- Dziękujemy bardzo! Widowisko skończone! - po czym złapałem Cami w pasie i jednym ruchem
zdjąłem ją z lady. Mężczyźni od razu zaczęli "buczeć", ale nie zwróciłem na to uwagi... Przerzuciłem dziewczynę przez ramię i skierowałem się w stronę drzwi wyjściowych... Camila zaczęła okładać moje plecy pięściami, ale po dłuższej chwili uświadomiła sobie, że nic tym nie wskóra i przestała. Zanim doszedłem do samochodu dziewczyna zdołała mnie obrazić tyle razy, że aż nie jestem w stanie zliczyć... Wiem, że po alkoholu mówi się to co się myśli i przyznam szczerze w tym momencie nie było to pocieszające... Usadziłem dziewczynę na miejscu pasażera, okryłem jej zmarznięte ciało koszulą, a na koniec zapiąłem ją pasem bezpieczeństwa. Zamknąłem drzwi i szybko usiadłem za kierownicą... Przez pół drogi dziewczyna kierowała kolejne obelgi w moją stronę, ale z każdą minutą była coraz ciszej i ciszej, aż w końcu usnęła... Na chwilę spojrzałem w jej stronę... Mała, bezbronna, niewinna, cichutka Cami - ta, którą znałem, ta która jest prawdziwa... Jej dzisiejsze oblicze to tylko maska... A przynajmniej taką mam nadzieję... Nim się obejrzałem już znalazłem się na zakręcie prowadzącym do jej mieszkania... Ooops nie przemyślałem tego... Teraz będę musiał wszystko tłumaczyć jej ojcu... A może by tak... Wyjąłem telefon i wybrałem numer...
- Hej! Gdzie jesteś? - usłyszałem głos Zayn'a.
- Hej... Nieważne... Potrzebuję adres Natt albo Mandy natychmiast... - powiedziałem i rozłączyłem się bez żadnych wyjaśnień... Nie minęły dwie minuty, a już dostałem SMS'a z adresem. Na całe szczęście to niedaleko. Ponownie odpaliłem samochód i ruszyłem.

***
W tym momencie stoję pod drzwiami mieszkania, którejś z przyjaciółek Cami i pukam po raz kolejny... Kilka chwil później w progu ukazała się Natt w puchowym szlafroku...
- Harry?? Co Ty tu robisz?- spytała z niedowierzaniem i natychmiast szczelniej okryła się materiałem.
- Miałem odwieźć Camilę do domu, ale gdyby jej ojciec zobaczył ją w takim stanie to najpierw zabiłby mnie, a później ją... - odparłem poważnie i aż się wzdrygnąłem, bo ta wizja pojawiła się przed moimi oczami - No i przywiozłem ją tutaj...
- Z wielką niechęcią to mówię, ale rzeczywiście dobrze zrobiłeś... - wiedziałem, że Nat mnie nienawidzi... Zresztą Mandy też nie przepada za mną i moim towarzystwem od momentu kiedy przeze mnie Camila się od nich odwróciła... Ale przyznam szczerze, że wcale się im nie dziwię... Sam czasami mam ochotę się rzucić z mostu przez swoją głupotę... - Będziemy tak stać, czy może przyprowadzisz tu Cami?? - spytała, a ja bez słowa wróciłem do samochodu... Ponownie wziąłem dziewczynę na ręce i zaniosłem ją do wskazanego przez Natalie pokoju. Ułożyłem ją na łóżku i pogłaskałem po włosach na co ona mruknęła coś pod nosem i odwróciła się...
- To ja już będę leciał... Przekaż jej, że... nadal ją bardzo mocno kocham i będę chciał z nią porozmawiać kiedy wrócimy z trasy... - powiedziałem zdławionym głosem, z trudem powstrzymując się od rozpłakania się... Dziewczyna tylko kiwnęła głową, po czym odprowadziła mnie i zamknęła za
mną drzwi... Wróciłem do domu i nie wyjaśniając nic chłopakom, poszedłem do swojego pokoju. Tam rzuciłem się na łóżko i wyczerpany wrażeniami dzisiejszego dnia, zasnąłem.
*********************************************************************************
Hej! Haj! Heloł! Po dość długiej przerwie przybywam! Już tłumaczę dlaczego w sobotę nie pojawił się kolejny rozdział... Otóż dziś, a dokładnie jakąś godzinę temu wróciłam do domu po ostatniej części egzaminów gimnazjalnych... I tu też od razu wyprzedzę Wasze pytania... Pierwszego dnia poszło mi całkiem dobrze, drugiego-masakra, trzeciego można rzec, że świetnie! Trochę się podłamałam po wczorajszym, ale i tak mnie wszędzie przyjmą więc nie ma co płakać, trzeba żyć dalej :D Na szczęście już po wszystkim, a to wiąże się z powrotem na bloga i normalnym udostępnianiem kolejnych rozdziałów lub części... No właśnie co sądzicie o drugiej części tego rozdziału?? Ja szczerze mówiąc jakoś zachwycona nie jestem, ale twierdzę, że ogólnie może być... Czekam na Wasze opinie w komentarzach!!!
Pozdrawiam serdecznie i do następnego!!! <3

Aleksandra <3

niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział czternasty cz. 1

Godzina 7.00... Najwyższy czas wstać... Wstać i realizować wczorajsze postanowienie... Tylko... Powiedzieć coś jest bardzo łatwo, ale żeby to później wykonać jest o wiele trudniej... Szczególnie dotyczy to spraw i słów wypowiedzianych w gniewie... Kiedy kierują nami emocje jesteśmy zdolni do wielu rzeczy, o których nawet byśmy normalnie nie pomyśleli... Jednak z drugiej strony... Może rzeczywiście przyszedł czas żeby pokazać znajomym i "przyjaciołom", że nie jestem malutką i naiwną dziewczynką, która potrafi wybaczyć każdemu kto powie przepraszam... Tak... Wreszcie nastała pora wielu ogromnych zmian! Wstałam z łóżka w odrobinę buntowniczym nastroju i spojrzałam za okno. Pogoda już nie była tak piękna jak wczoraj... Można nawet rzec, że odzwierciedlała mnie i moje uczucia chowane w głębi serca z ogromnym wysiłkiem... Po niebie snuły się ciemne chmury, z których nieustannie padał deszcz... Jestem prawie pewna, że gdyby nie moje wczorajsze postanowienie to również wylewałabym łzy, oglądając jakieś
bezsensowne romansidła...  No ale, nie ma co gdybać! Trzeba żyć dalej jakby nigdy nic... Choćby nie wiem jak bardzo bolało...
 Podeszłam do szafki i wybrałam pierwsze lepsze ubrania... Doszłam do wniosku, że nie ma sensu w strojeniu się skoro za chwilę i tak będę musiała się przebierać i malować w teatrze... Szybkim krokiem poszłam do łazienki. Tam wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy. Miałam nadzieję, że poczuję się choć trochę lepiej... Myślałam, że moje problemy spłyną razem z ciepłymi kroplami wody, ale niestety tylko się łudziłam... Czułam się tak samo, a może nawet trochę gorzej... Tego nie jestem pewna... Kiedy w szlafroku przemieszczałam się z łazienki do pokoju, zauważyłam, że mój tata wchodzi na górę...
- Hej Słońce! Jak się czujesz? - spytał, a w jego głosie słyszałam zmartwienie i ogromną troskę... Podeszłam i wtuliłam się w niego, a on objął mnie swoimi ogromnymi ramionami... Potrzebowałam tego... Potrzebowałam miłości, czułości, poczucia bezpieczeństwa, a także poczucia, że jestem komuś potrzebna, że komuś na mnie zależy... Wydarzenia z wczorajszego dnia bardzo obniżyły moją i tak dość niską samoocenę... I choć starałam nie dopuszczać do siebie takich myśli to wszystko było zbyt
świeże, żeby ot tak odgrodzić się od tego wszystkiego i zapomnieć... Stałam tak w objęciach moje
go ojczulka i miałam wrażenie, że dosłownie za sekundę się rozpłaczę... Co z moich postanowień o jakiejkolwiek zmianie, kiedy moje serce nadal odczuwa wszystko tak samo... Nagle przypomniałam
sobie, że tata zadał mi pytanie, na które powinnam w końcu odpowiedzieć...
- Szczerze? Bywało lepiej, ale jakoś się trzymam... - odparłam i w tym samym momencie z mojego gardła wydostał się tłumiony od dłuższego czasu szloch... Nie dość, że okłamuję siebie to próbuję również oszukać moich bliskich... Czuję się beznadziejnie!!! Czuję się koszmarnie! Ale jak mam się czuć??? Jak może czuć się osoba, która z telewizji dowiaduje się o tym, że jej chłopak ją zdradził. Tak po prostu... Bez żadnych zahamowań... Z pierwszą lepszą... No jak?? Ma być szczęśliwa i skakać z radości?? No chyba raczej nie! Najchętniej to  rzuciłabym się z jakiegoś mostu, albo weszła pod jadącą ciężarówkę... Wydaje mi się, że i tak ból byłby mniejszy od tego, który przeżywam teraz... Jednak dzięki wczorajszym wydarzeniom sporo zrozumiałam... Dotarło do mnie, że osoby, które kochałam, które były najważniejsze w moim życiu, uważają mnie za bezwartościową zabawkę... Taką bezużyteczną lalkę czy kukiełkę, którą bawią się do znudzenia... A później dostają nową, ładniejszą i zapominają o tej starej... Wyrzucają w kąt, aby tam powoli pokrywała się warstewką kurzu... Tylko, że ja nie jestem głupią zabawką!!! Ja mam serce i uczucia! Tak łatwo mnie zranić... Jednak nie wszyscy o tym wiedzą... A może ja rzeczywiście stwarzam pozory takiej naiwnej, bezwartościowej kukły...
Nie mam pojęcia  w jaki sposób znalazłam się w swoim pokoju na kolanach mojego taty, ale czułam, że zaczynam się uspokajać... Duża dłoń mojego taty głaskała mnie po głowie i plecach, a to dawało coraz większe ukojenie... Po dłuższej chwili moje oczy przestały wylewać łzy, a z moich ust  nie wydobywały się już żadne szlochy... Oparłam się o tors mojego taty i głęboko oddychałam...
- Przepraszam, że wczoraj nie przyszedłem, ale stwierdziłem, że musisz pobyć trochę sama i przemyśleć niektóre sprawy... - zaistniałą ciszę przerwał cichy, niepewny głos taty. Kiedy usłyszałam jego słowa jeszcze mocniej się w niego wtuliłam... Od dnia, w którym zamieszkał u mnie zobaczyłam jak bardzo mi go brakowało... Cały czas żyłam w przekonaniu, że jestem w stanie poradzić sobie we wszystkim sama, ale niestety tak nie jest... Dobrze mieć przy sobie osobę, która Cię kocha i której możesz zaufać... Wzięłam kolejny oddech i postanowiłam się w końcu odezwać...
- To ja przepraszam za to, że musisz oglądać mnie w takim stanie... Ale już jest Ok. Czuję się o wiele lepiej... Dziękuję za zrozumienie i ogromne wsparcie, a teraz przepraszam, ale muszę się szykować... Dziś wielki dzień... - wstałam z kolan taty i sztucznie się uśmiechnęłam...
- Będę siedział w pierwszym rzędzie! - powiedział, poklepał mnie po ramieniu i nim się obejrzałam
już nie było go w moim pokoju.
 Potrzebowałam takiego wypłakania się... Teraz czuję się o wiele lepiej... Wprawdzie muszę teraz poprawić makijaż, ale przynajmniej nie jest mi tak ciężko na sercu. Po naprawieniu make up'u wróciłam do pokoju i zaczęłam się przebierać... Stojąc przed lustrem i zakładając bluzkę, zauważyłam, że ostatnio sporo przytyłam... Doszłam do wniosku, że i to powinnam w sobie zmienić!  Szybko wysuszyłam włosy, złapałam torebkę i zbiegłam po schodach. Pożegnałam się z tatą i wyszłam z domu. Postanowiłam, nie jeść śniadania, a co się z tym wiąże zaoszczędzić trochę czasu.  Dzięki temu zamiast jechać samochodem będę mogła przebiec się do studia. Wyjęłam swój telefon po czym włożyłam słuchawki do uszu i zaczęłam biec... Dosłownie po kilkudziesięciu metrach powoli zaczynały mnie boleć nogi i brakowało mi oddechu... Wiem! To przerażające... Moja kondycja jest w stanie krytycznym... Popracujemy nad tym... Stanęłam na środku chodnika i zaczęłam głęboko oddychać... A może to nie był taki dobry pomysł... W sumie to nie jadłam nic od wczorajszego śniadania, a teraz bieganie... Cami skończ! Już na samym starcie się poddajesz??
Idiotka! Gruba... Głupia... Naiwna... Łatwowierna... Te określenia i szybsza piosenka w słuchawkach bardzo mnie zmotywował dlatego wznowiłam bieg. I choć po chwili odczuwałam jeszcze większe zmęczenie cały czas przed oczami stawiałam sobie mnie stojącą przed lustrem... Ten ogromny brzuch i boczki, które nie mieściły się w spodniach! Jaaak? Jak mogłam się tak zaniedbać?
Po dwudziestu minutach byłam w teatrze... I choć czułam ogromne zmęczenie i ból łydek to byłam z siebie dumna! W sali byli już wszyscy włącznie z naszą panią reżyser.
- Witaj Cami! Już wszystko w porządku? - spytała uśmiechając się promiennie jakby w ogóle nie przejmowała się tym, że za kilka godzin wystawiamy jej sztukę... Bardzo ją podziwiam... Widzę w jej oczach bezgraniczną ufność... Zastanawia mnie jedno... Czy ona nigdy nie została zraniona, czy po prostu jest w stanie wybaczyć wszystko... - Cami??
- Tak... Już jest Ok. - odparłam i uśmiechnęłam się sztucznie... Chyba jednak jestem dobrą aktorką, bo Amy mi uwierzyła i już o nic więcej nie pytała...
- W takim razie zaczynamy... Musimy przećwiczyć tylko akt drugi, ponieważ on nam najsłabiej wychodzi... Na scenie zostaje Rose, a po chwili wchodzi Camila.. Zaczynamy!
Wszyscy zeszli ze sceny, a ja stanęłam za kurtyną.
Rose siedziała na stoliku... Była załamana... Schowała twarz w dłonie i płakała... W tym momencie wyszłam zza kurtyny... 
- Ej Słońce! Co się stało?? - na widok zrozpaczonej przyjaciółki podbiegłam i zajęłam miejsce obok niej... Dziewczyna przez dłuższy czas się nie odzywała... 
- W tym momencie możesz ją pogłaskać po głowie czy ręce! - krzyknęła Amy. Automatycznie moja
dłoń znalazła się na ramieniu Rose. 
Dziewczyna spojrzała na mnie "zapłakanymi" oczami i zdławionym głosem opowiedziała mi całą historię o tym jak jej wspaniały chłopak z nią zerwał i z tego powodu nie może iść na imprezę... W tym momencie ja zeskoczyłam ze stolika i podeszłam do szafy przyjaciółki. Wyciągnęłam z niej sukienkę, którą kupiłyśmy w pierwszym akcie i podałam ją dziewczynie... 
- Nie możesz płakać przez tego idiotę! Skoro z Tobą zerwał to nie posiada oczu, uszu, a co najgorsze mózgu! Ale to już jego problem, a Ty masz się dobrze bawić na dzisiejszej imprezie... - coraz bardziej wczuwałam się w rolę... Zadziwiające było to, że scena, którą graliśmy, była podobna do zdarzeń z wczorajszego dnia... Jedyną różnicą było to, że patrzyłam na wszystko jako osoba trzecia i cała ta sytuacja wydawała mi się idiotyczna... Rzeczywiście po co płakać, po co się zamartwiać... Życie jest życiem... Trwa krótko i trzeba je wykorzystać jak najlepiej...
- Camila jesteś z nami?? Teraz Twoja następna kwestia! - z zamyślenia wyrwał mnie głos Amy... Potrzebowałam chwili na otrząśnięcie się i już z powrotem byłam na planie...
- Przepraszam, zamyśliłam się, ale już jestem...

***
Za piętnaście minut premiera naszego spektaklu... Siedzę sobie we wspólnej garderobie, na sobie mam już kostium "zwariowanej imprezowiczki", a w tym momencie jedna z naszych "stylistek" robi mi makijaż... To takie śmiechowe uczucie kiedy wszyscy biegają wokół Ciebie... Czujesz się wtedy
jak prawdziwa gwiazda... W garderobie pojawiła się uradowana Amy.
- Czy wszyscy gotowi?! - krzyknęła, a my chórkiem odpowiedzieliśmy, że oczywiście...- No to świetnie... Za dziesięć minut zaczynamy... Sala jest pełna - dodała i wyszła... A ja... Zaczęłam się stresować... Pełna sala obcych mi osób... Patrząca się na mnie... Ja się pomylę... Na pewno! Albo się potknę, spadnę ze sceny i się połamię... Jedno z dwóch jest pewne... Moje ciało niekontrolowanie zaczęło drżeć, a a Kate - stylistka popatrzyła na mnie z delikatnym politowaniem...
- Camila nie denerwuj się... Jesteś tu najlepsza i dobrze o tym wiesz! Makijaż już gotowy... - wstałam z krzesła i podeszłam do ogromnego lustra... WOOW! Czy to naprawdę ja?? Chyba nigdy nie wyglądałam tak... WOW! Nie no... Zawsze nosiłam jakieś tam sukieneczki, spódniczki w kwiatuszki, delikatny makijaż, a teraz... całkiem inna Camila! I powiem szczerze, ta podoba mi się bardziej... Chociaż... Nie wiem czy to dobry pomysł z tym odkrytym brzuchem... Przecież kiedy wszyscy mnie zobaczą wybuchną śmiechem... Już miałam zwrócić się z tym do Kate, ale nie zdążyłam, bo do garderoby zajrzała Amy i kazała wychodzić wszystkim aktorom... No nic jakoś będę musiała przeżyć... Wyszłam z garderoby i skierowałam się na salę widowiskową... Kurtyna była zasłonięta, ale na scenie już stali Rose i Max - główni bohaterowie... Po chwili czerwony materiał rozsunął się.
Zaczynamy! Wydawało mi się, że na próbach moje wejście było o wiele później... Nim się obejrzałam już musiałam postawić pierwsze kroki na scenie... Troszkę niepewnie weszłam i spojrzałam na publiczność... Nikt się nie zaśmiał, ani nawet nie uśmiechnął kpiąco... W sekundę zlustrowałam spojrzeniem całą widownie. Tak jak myślałam w pierwszym rzędzie siedział mój tata, ale obok niego znajdowały się osoby, których się tu nie spodziewałam... Natalie, Niall, Mandy, Zayn, Liam, Louis no i Harry... Na widok tego ostatniego od razu moja niepewność... zniknęła... No to teraz pokażę jaka jest prawdziwa Camila... Przemierzyłam całą scenę szybkim, pewnym krokiem i zaczęłam wypowiadać swoje kwestie tak jakbym żyła w tej właśnie sztuce... Nie patrzyłam na nic,.. Na nikogo... Czułam tylko jak z każdą minutą moje serce przyśpiesza... Co jakiś czas zerkałam w stronę publiczności... Z tego co zauważyłam to niejeden chłopak miał oczy otwarte szeroko... Co niektórym zdarzyło się jeszcze otworzyć buzię... Byłam z siebie coraz bardziej dumna...
I tak zakończył się akt pierwszy. Kurtyna znów zasłoniła scenę, a my zaczęliśmy się powoli uspokajać... Pierwsze koty za płoty... Teraz już tylko z górki...
 Zapomniałam już jakie to cudowne uczucie grać w teatrze... Być aktorem to znaczy mieć możliwość zostania każdym... Jednego dnia mogę być szaloną imprezowiczką, ale już następnego szarą myszką, która siedzi w kącie i boi się wszystkich.... To jest w tym zawodzie
najwspanialsze i najcudowniejsze... Dopiero teraz dotarło do mnie, że praca tutaj jest o wiele lepsza od tej na planie filmowym... Tu są prawdziwe emocje, które oglądają ludzie na żywo, a nie na ogromnym ekranie kina czy telewizora... Kiedy ja o tym rozmyślałam na scenie zaczęła zmieniać się scenografia... Piętnaście minut zleciało nie wiadomo kiedy i znów kurtyna ukazała scenę, na której znajdowała się zapłakana Rose... Tak to ten sam moment, który "próbowaliśmy" przed premierą... Weszłam na scenę i znów żyłam swoją rolą, a kiedy wypowiadałam swoją kwestię " Nie możesz płakać przez tego idiotę! Skoro z Tobą zerwał to nie posiada oczu, uszu, a co najgorsze mózgu! Ale to już jego problem, a Ty masz się dobrze bawić..." - patrzyłam w stronę publiczności. Zauważyłam, że Harry zaciska szczęki... Czyli też zauważył minimalne podobieństwo... Czyli nie jest ze mną aż tak źle... 

***
Spektakl dobiegł końca... Wszyscy aktorzy wraz ze mną stoją na środku sceny i po raz kolejny się kłaniamy... Widzowie stoją, wszędzie brzmią oklaski, a ja zamiast się z tego cieszyć rozmyślam, czy Harry nie wziął sobie zakończenia do serca... No bo spektakl tak jak każdy inny kończy się happy endem... Główni bohaterowie dają sobie jeszcze jedną szansę i żyją długo, no i szczęśliwie... Na całe szczęście ja nigdy nie lubiłam szczęśliwych zakończeń... Od zawsze uważałam, że takie przedstawienia i filmy są trochę bez sensu... I tak wszyscy dobrze wiedzą, że rzadko kiedy zdarza się miłość, która przetrzyma wszystko... W każdym bądź razie jeżeli Harry ma taką nadzieję no to się grubo myli... Już nie jestem osobą, która po jednym przepraszam jest w stanie wybaczyć wszystkie krzywdy... Jestem wrażliwą osobą, a nie jakąś kukłą!
Ostatnią rzeczą którą wszyscy aktorzy zrobili razem było zejście ze sceny... Później wszyscy ruszyli do swoich garderóbek... Miałam zamiar jak najszybciej się przebrać i wrócić do domu... Chciałam odpocząć po tych wszystkich przeżyciach, ale nim doszłam do mojej małej garderoby złapała mnie
Rose...
- Teraz to ja wyciągam Cię na dyskotekę... - powiedziała i pociągnęła mnie w stronę wyjścia... 
- Ale poczekaj Rose! Nie mam ochoty na dyskotekę... Chcę do domu, do ciepłego łóżeczka... - powiedziałam na jednym oddechu... Dziewczyna zatrzymała się, spojrzała na mnie i pokręciła przecząco głową...
- Dobrze wiem dlaczego nie było Cię wczoraj na planie... Bardzo Ci z tego powodu współczuję, ale "nie możesz się załamywać przez tego idiotę... Skoro miał czelność Cię zdradzić to nie posiada oczu, uszu, a co najgorsze mózgu... Ale to już jego problem, a Ty masz się dobrze bawić..." zacytowała przez co obydwie się roześmiałyśmy... - Poza tym oni też tam będą... Pokaż mu, że nie musisz być z nim, żeby się dobrze bawić! 
Tymi słowami całkowicie mnie przekonała... No jak inaczej mam wcielić swoje wczorajsze postanowienia w życie... Dokładnie w ten sposób...
- No dooobrze - zgodziłam się w końcu - poczekaj chwilkę tylko poinformuję tatę, żeby na mnie nie czekał... - jak powiedziałam tak zrobiłam. Pobiegłam szybko na salę widowiskową... Wszyscy widzowie powoli się rozchodzili... Nie powiem był to spory tłumek i musiałam nie źle wytężyć wzrok, żeby odszukać ojczulka... Na szczęście już po chwili go "namierzyłam". Przecisnęłam się jakoś przez ten tłum i oznajmiłam tacie, że dziś wrócę później... Nie miał nic przeciwko. Twierdził, że należy mi się jakaś nagroda po tak wspaniałym występie... Nie powiem bardzo ucieszyły mnie komplementy... Dobrze wiem, że mój tata zna się na sztukach teatralnych... Szkoda tylko, że nie powiedział nic więcej i szczegóły poznam dopiero jutro... No nic... Teraz w tył zwrot i na imprezę marsz!
 Kiedy przemieszczałam się z powrotem niechcący wpadłam na kogoś. Podniosłam wzrok i zaraz tego pożałowałam... Przed sobą ujrzałam tak dobrze mi znane zielone tęczówki... Szepnęłam ciche "sorki" i postanowiłam jak najszybciej wyjść z tego pomieszczenia... Czułam jak mój umysł szaleje... Z jednej strony znów miałam ochotę się rozpłakać, a z drugiej czułam jak zbiera się we mnie złość. Przyspieszyłam swoje kroki jednak na nic się to nie zdało, bo jak zawsze zostałam zatrzymana.
- Camila błagam Cię daj mi wyjaśnić... - usłyszałam za sobą płaczliwy ton Harry'ego... Odwróciłam się w jego stronę... Jego twarz wyrażała ból i rozpacz... Był blady i miał podkrążone oczy. Nie mam pojęcia jakim cudem udało mu się doprowadzić do takiego stanu w jeden dzień... Chociaż... Gdyby nie mój makijaż to pewnie również wyglądałabym nie lepiej... Dobra Cami skup się na rzeczach
ważnych.
- To ja Cię błagam zostaw mnie w spokoju. Po pierwsze wszystko już jest jasne, a po drugie nie rozmawiam ze zdrajcami i kłamcami. - powiedziałam szybko i wyrwałam swoją dłoń z jego uścisku...O dziwo nie pobiegł za mną, nie wołał ani nic z tych rzeczy... W spokoju dotarłam na miejsce gdzie zostawiłam Rose...
- To co idziemy?? - spytała, a ja bez zawahania odparłam
- Idziemy!
*******************************************************************************

Przepraszam, przepraszam, przepraszam!!! Od razu na wstępie chcę się wytłumaczyć dlaczego rozdział pojawia się dziś, a nie wczoraj... Otóż zachorowałam... Oczywiście nic wielkiego tylko masakrycznie bolące gardło przez które nie mogę nic mówić i nieustannie męczący katar, ale czułam się tak fatalnie, że nie byłam w stanie zrobić niczego... Dziś czuję się tak samo, a może nawet trochę gorzej, ale postanowiłam spiąć przysłowiowe cztery litery i napisać notkę oraz ostatecznie wstawić rozdział na bloga... No więc usprawiedliwienie już za mną, teraz przejdźmy do rzeczy najistotniejszych czyli tekstu powyżej gwiazdek.
1.Co sądzicie o tym wszystkim?
2. Czy Cami zachowała się odpowiednio, a może powinna rzeczywiście od razu dać mu drugą szansę?
3. Czego spodziewacie się w części drugiej tego rozdziału (nie będę spoilerować, ale muszę przyznać, że nieźle mnie korci)?
4. W niektórych rozdziałach pojawia się tzw. nastrój muzyczny... Czy to Wam przeszkadza czy wręcz przeciwnie??
5. Co myślicie o oprawie graficznej? (Moja najlepsza przyjaciółka jakimś cudem znalazła link do mojego opowiadania, a z racji tego, że nie przepada za One Direction to nie czyta opowiadania tylko ogląda obrazki i gify, i stwierdziła, że jej się podobają, dlatego postanowiłam zapytać o to Was).
No dooobrze chyba już o wszystko zapytałam... No więc teraz przepraszam, ale będę powoli kończyć...
 Aha! Jeszcze jedno pytanko! Zastanawiałam się ostatnio nad tym czy nie opublikować nowej strony o nazwie "PYTANIA"... Myślę, że każda/y z Was chce o coś zapytać i niekoniecznie o opowiadanie więc jeżeli jesteście na tak to napiszcie mi o tym w komentarzu!
No a teraz to już serio lecę, bo muszę wziąć leki, a jeszcze śniadania nie jadłam! Zdrówka Wam życzę, bo to najważniejsze i spokojnego rozpoczęcia tygodnia ;)

Pozdrawiam Bardzo Serdecznie!!! <3

Aleksandra. *o*

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział trzynasty + spóźnione życzenia świąteczne! ;)


Od obiadu u mojego taty minęły calutkie cztery tygodnie. Miesiąc, który chcieliśmy spędzić jak najlepiej,
ponieważ za kilka dni chłopcy wyjeżdżają w trasę... Ten czas minął bardzo szybko. W sumie nie powinno mnie to dziwić... Każdy dzień spędzaliśmy w wyjątkowy sposób... Mimo tego, że od rana do późnego popołudnia byłam w teatrze na próbach, wieczory i noce spędzałam z Harrym i przyjaciółmi. Dyskoteki, zabawy, imprezy, przyjęcia z przeróżnych okazji, takich jak na przykład rozpoczęcie się związku Niall'a i Natalie... Tak! Przeuroczy blondynek i moja szalona przyjaciółeczka są razem od dwóch i pół tygodnia!!! Wiedziałam, że w końcu do tego dojdzie... No, ale oprócz dyskotek spędzaliśmy czas u siebie nawzajem np. na nocnych seansach filmowych itp. Ale udawało mi się też spędzić czas sam na sam z moim chłopakiem. Raz nawet pojechaliśmy na cały dzień do Holmes Chapel, ponieważ Anne nas zaprosiła. Co jak co, ale chyba żaden wyjazd nie nabawił mnie tyle stresu co tamten... Mimo wszystko dzień spędzony z rodzicami Harry'ego nie był aż tak straszny jak go sobie wyobrażałam...
Jednak najbardziej zapadł mi w pamięć weekendowy wyjazd na domki nad jeziorem. Pojechaliśmy wszyscy, ale to właśnie z Harrym pogłębiłam swoje relacje... Ekhm... Tam właśnie przeżyłam z nim swój pierwszy raz... Mówiąc szczerze to nigdy nie sądziłam, że to wszystko będzie się działo w takim szaleńczym i ekspresowym tempie... Ale tak naprawdę zbytnio mi to nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie... Tyle dobrych zmian w ciągu miesiąca to coś niesamowitego...   Ach, zapomniałabym o  jeszcze jednej sprawie... Niecały tydzień mój tata się przeprowadził... Gdzie?? Do mojego mieszkanka... Stwierdziłam, że mieszkanie w dwóch domach oddalonych od siebie o niecałe dwa kilometry jest czymś bezsensownym, dlatego zaproponowałam mu tą przeprowadzkę... Po dłuższym przemyśleniu sprawy się zgodził...
Przez ten miesiąc byłam tak szczęśliwa jak jeszcze nigdy w życiu. Byłam niemalże pewna, że to wszystko jest zbyt piękne by trwało wiecznie...

***

*Harry*
Ostatnie spojrzenie w lustro. Czarne spodnie, czarna bluzka w białe serca, czarna marynarka i czarne
buty... Od niedawna bardzo polubiłem ten kolor... Chyba udzieliło mi się to od Cami. W ogóle dużo rzeczy mi się od niej udzieliło, podczas spędzania wspólnie całego wolnego czasu... No, ale musieliśmy się sobą nacieszyć, bo już pojutrze wyjeżdżamy... Czteromiesięczna trasa wzywa! Nie mam pojęcia jak ja bez niej wytrzymam...
-Harry szybciej, bo spóźnimy się na galę! - usłyszałem okrzyki Liam'a.
- Już idę...
Przeczesałem tylko włosy palcami i szybkim krokiem wyszedłem z pokoju. Zbiegłem na dół, a przed drzwiami ujrzałem całą resztę patrzącą na mnie z wyrzutem...
- No co?? - spytałem po czym ominąłem ich i wyszedłem na zewnątrz.
Chłopcy wyszli za mną i po chwili już siedzieliśmy w limuzynie. Przez całą drogę smsowałem z Camilą... Tak bardzo nie chciałem jechać na tą galę... Wolałem spędzić kolejny wieczór z moją ślicznotką, no ale niestety trzeba się poświęcać dla dobra zespołu! Nie minęło dobre piętnaście minut, a już byliśmy na miejscu. Oczywiście czerwony dywan, zdjęcia, sztuczny uśmiech... Czasami mam tego wszystkiego dość... Czasami mam ochotę to rzucić i wrócić do normalnego życia, ale wtedy przypominam sobie czas w X-factor i jakoś mi to przechodzi.
O dziwo wszyscy reporterzy zaabsorbowani byli jakąś inną gwiazdą dlatego udało nam się przemknąć przez czerwony dywan dość szybko... W końcu znaleźliśmy się w środku i zajęliśmy swoje miejsca... Przez następne sześćdziesiąt minut ledwo powstrzymywałem się od ziewania... Jakieś długie, niekończące się przemowy o tym i o tamtym... Na szczęście miałem telefon i tylko dzięki sms'om z Cam nie zasnąłem. Za chwileczkę zaczyna się after party, więc może tu będzie choć trochę ciekawiej... Aczkolwiek nie jestem tego pewien...
 Na początku postanowiłem, że dziś nie wezmę ani kropelki alkoholu do ust... Wiedziałem jak kończą się moje przygody z dużymi dawkami alkoholu.... Jednak  po długich i bardzo przekonujących namowach mojego "kochanego" przyjaciela Louis'a zgodziłem się na jednego drinka... Potem poszło już gładko. Kieliszek za kieliszkiem i po kilku godzinach nie wiedziałem jak się nazywam. Mówiąc szczerze ostatnia rzecz którą pamiętam z tamtego wieczoru to jak wychodzę z jakąś dziewczyną z sali... Później film mi się urwał...

***

Jeeezu!!! Czy ja umieram?!? Ten ból głowy jest nie do zniesienia! Obiecałem sobie, że gdy tylko wstanę zabiję Louis'a, ale teraz może jeszcze chwilkę się prześpię. Przewróciłem się na drugi bok, z nadzieją, że zasnę, jednak to co ujrzałem kompletnie mnie rozbudziło. Obok mnie leżała... Caroline. Moja była dziewczyna ze mną w... Nie! Mój Boże to nie jest prawda!!! To tylko jeden z moich głupich snów!  Błagam!!! Przetarłem oczy dłońmi i spojrzałem jeszcze raz... Niestety Caroline nie zniknęła, tylko nadal smacznie sobie spała... Wstałem szybko, ale najciszej jak potrafiłem. W pośpiechu zakładałem poszczególne części garderoby, a w międzyczasie zdążyłem już opuścić pomieszczenie. Chwilę zajęło mi ogarnięcie tego w jakim hotelu się znajduję... Jednak nie to było teraz najważniejsze... Zjechałem windą i ekspresyjnie wyszedłem z budynku... Niestety to nie był koniec moich kłopotów. Przed hotelem znajdowało się mnóstwo paparazzie. Jakim cudem oni mnie tu znaleźli? Kto ich poinformował?? Z trudem przebiłem się przez tłum ludzi i wsiadłem do pierwszej najbliżej stojącej taksówki. Podałem swój adres i wpatrzyłem się w widok za oknem... Nie... Nie w celu jego podziwiania... Po prostu musiałem skupić swój wzrok na czymś, żeby w pełni oddać się rozmyślaniu... Wiem, że to głupio brzmi no ale taka jest prawda..
Jezu... Co ja zrobiłem?? Jak ja to teraz powiem Camili? Jak ja w ogóle mogłem coś takiego zrobić...? Teraz to już na pewno zabiję Tomlinson'a! Ale... Nie po prostu nie wierzę, że zrobiłem coś tak głupiego... Nie jestem w stanie pojąć tego, że mogłem w taki sposób skrzywdzić najważniejszą osobę w moim życiu... Przecież przez całą galę pisałem jej jak bardzo ją kocham, a za chwilę poszedłem do łóżka z Caroline... To jest niemożliwe! Nie mógłbym zdradzić Camili... Chociaż... Po pijaku robi się różne rzeczy... Mój Boże... Ja nic nie pamiętam! Nic... Kompletna pustka... Nie mogę zagwarantować, że pomiędzy nami do niczego nie doszło... A jeżeli... ja naprawdę się z nią przespałem... To już mogę pożegnać się z życiem u boku najwspanialszej dziewczyny na świecie... Taksówka podjechała pod nasz dom. Zapłaciłem kierowcy i wysiadłem najszybciej jak tylko potrafiłem... Wpadłem do domu jakby się coś paliło i zastałem chłopców w kuchni. Wszyscy siedzieli ze zdenerwowanymi minami, a Liam trzymał telefon w ręku. Kiedy trzasnąłem drzwiami wszyscy spojrzeli w moim kierunku, a Payne szybko coś powiedział i się rozłączył.
- Gdzie Ty byłeś?? Dzwoniliśmy już na policję! Martwiliśmy się, że coś Ci się stało!? - krzyczeli jeden przez drugiego... Ich słowa jakby do mnie nie docierały...
Zignorowałem ich i poszedłem do siebie. Niemalże rzuciłem się na swoje łóżko, a łzy same zaczęły płynąć po moich
policzkach... Po chwili usłyszałem ciche pukanie do drzwi.
- Nie chcę się z nikim widzieć okej? - warknąłem i zakryłem się poduszką... Mimo to już po chwili czułem jak łóżko ugina się pod ciężarem całej czwórki... Zrzuciłem poduszkę i gwałtownie usiadłem między Payn'em, a Niall'em. 
- Powiesz nam co się stało? - spytał Liam i lekko szturchnął mnie w ramię. Spuściłem głowę w dół i zbierałem myśli... Muszę coś zrobić.. Muszę jakoś zapobiec temu co może się stać... Muszę wyznać im prawdę...
- Zdradziłem Camilę - odpowiedziałem jeszcze bardziej ochrypniętym głosem niż zwykle. Chłopcy spojrzeli na mnie nie tyle co ze zdziwieniem, ale rzekłbym, że z przerażeniem w oczach...
- Żartujesz sobie prawda!? - zapytał podniesionym tonem Niall. W moim gardle już urosła ta nieznośna gula... Kiedy zobaczyłem jak oni reagują co raz bardziej zaczynałem się bać reakcji Cami... 
- Nawet nie wiesz jakbym chciał żeby to wszystko było jednym wielkim żartem... - powiedziałem cicho, a z moich oczu znów popłynęły łzy... - Gdybym zachował swój rozum... Gdybym nie uległ  namowom Louis'a to bym się nie schlał i nie byłoby całej tej sytuacji... - ukryłem twarz w dłoniach i poczułem na swoich ramionach silne dłonie chłopców...
- A co lepsze przed hotelem, w którym przespałem się z Caroline czekało kilku facetów z aparatami... - wyjąkałem, a z moich piersi wydarł się niespodziewany i gwałtowny szloch... 
- Booże Harry! Już gorzej być nie mogło - usłyszałem głos mulata. Podniosłem gwałtownie głowę i  zgromiłem go spojrzeniem... Właśnie tego mi było trzeba... Wsparcie ze strony przyjaciół - najważniejsze! Mam nadzieję, że wyczuliście sarkazm...  
- Wiem! - krzyknąłem nagle olśniony... - Zayn zadzwoń natychmiast do Mandy. Niech przypilnuje żeby Camila nie czytała dzisiejszej prasy... i żeby nie oglądała telewizji... i nie sprawdzała komputera... - powiedziałem z ogromnym entuzjazmem, jednak chłopcy szybko zgasili mój zapał... Ich spojrzenia mówiły wszystko... 
- Masz zamiar to przed nią ukrywać?? Uwierz mi, lepiej będzie gdy  przyznasz się od razu. - nie kto inny jak Liam zaczął mędrkować i pouczać, ale ja nie zwracałem na niego uwagi tylko poganiałem Zayn'a...
Chłopak niechętnie wyjął telefon i wybrał numer swojej dziewczyny... Po kilku sekundach odebrała.
- Hej Kochanie... Nie nic się nie stało... Co miało się stać... Ach... Obudziłem Cię... Szósta jest dopiero... Ojej to przepraszam Cię Słońce... Mam do Ciebie malutką prośbę...  Zrób coś, żeby Camila nie czytała dzisiaj żadnych gazet i nie oglądała wiadomości ani w telewizji, ani w Internecie... Nie pytaj... Wyjaśnię Ci później... No papapa. Ja też Cię kocham... - w całej tej rozmowie było tyle miłości i czułości, że z każdą chwilą czułem się jeszcze gorzej... Mimo wszystko miałem nadzieję, że ten plan wypali... 
- Nadzieja umiera ostatnia - powiedziałem pełen przekonania, jednak Niall dopowiedział od razu...
- Nadzieja matką głupich... 

*Camila* 
Otworzyłam oczy i przeciągnęłam się... Już 8.00... Całe szczęście, że próbę mamy dzisiaj dopiero o
12.00. Wprawdzie będziemy siedzieć w teatrze aż do 20.00 no ale... Przynajmniej w końcu się wyspałam. Zrzuciłam z siebie ciepłą kołdrę i wstałam z łóżka. O matko... jakie piękne słońce za oknem... Zapowiada się piękny dzień! Postanowiłam najpierw zjeść śniadanie, a dopiero później się przebrać... Zeszłam na dół. Już na schodach do moich nozdrzy dotarł piękny zapach przygotowywanego śniadania. Kiedy weszłam do kuchni ujrzałam mojego tatę w fartuszku oraz Mandy i Natt siedzące przy stole. 
- Witajcie Kochane! Czemu mnie nie obudziłyście? - podeszłam do nich i ucałowałam obydwie przyjaciółki w policzek.- Hej tatku co tam pichcisz?
- Cześć córciu! Smażę właśnie ostatniego naleśnika...- odpowiedział i pocałował mnie w czoło. Następnie podał nam talerze z gotowym już posiłkiem i wyszedł z kuchni.  Po chwili siedziałyśmy obok siebie i razem jadłyśmy śniadanie, rozmawiając przy tym o wszystkim i o niczym. 
- Co Was do mnie sprowadza - w końcu zadałam pytanie, które od dłuższego czasu nie dawało mi spokoju... Dziewczyny zrobiły dziwną minę. Mandy niemalże od razu odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- A nie można już wpaść do przyjaciółki bez żadnego pretekstu? - jednak jej ton głosu był podejrzany... W ogóle od momentu kiedy przyszłam dziewczyny zachowywały się... dziwnie... Nie miałam pojęcia o co chodzi. Nigdy nie miałyśmy przed sobą tajemnic, więc jeszcze nie widziałam ich w takim stanie... 
- No moożna... Tylko, że wiecie miałam ochotę posiedzieć sobie dzisiaj do dziesiątej w piżamce przed komputerem czy telewizorem, bo do teatru na dwunastą i...
- Ty leniu śmierdzący Ty! Raz dwa mi się przebierać i idziemy  na zakupy! Trzeba aktywnie wypoczywać! - Nie, no teraz już mam pewność, że coś jest na rzeczy... Dziewczyny zawsze były zwolenniczkami leniuchowania, a teraz... No ale okeeej. Niech tam im będzie. Może wyciągnę z nich wszystko podczas zakupów. Szybko dokończyłam naleśnika i wstawiłam naczynia do zmywarki. Cały czas pośpieszana przez przyjaciółki pobiegłam na górę i przebrałam się w ekspresowym tempie. Szybko zrobiłam jakikolwiek makijaż i związałam włosy w kucyka. Przejrzałam się w lustrze... Jak na dziesięć minut szykowania jest dobrze! Pięć minut później już byłam z powrotem w kuchni. Zobaczyłam jak Mandy trzyma w rękach jakąś gazetę, a Nat stara się czytać ten sam artykuł dosłownie przez jej ramię.
- Co czytacie? - spytałam, a dziewczyny aż podskoczyły... Przestraszyły się mnie! Co tu jest grane??? 
- Nic... Jakąś starą gazetę...  - odpowiedziała Natt i od razu wyrzuciła ją do kosza
- Okeeej...  Powiem tylko tacie, że wychodzimy... - ruszyłam powolnym krokiem, przez dłuższy czas nie spuszczając wzroku z twarzy przyjaciółek.
Przeszłam do salonu, ale oprócz włączonego telewizora nikogo innego tam nie zastałam... Już miałam wyjść kiedy do moich uszu dobiegły słowa dziennikarki
"Zdrada w zespole One Direction... Jak wszyscy dobrze wiedzą wczoraj odbyła się gala, na której pojawiło się wiele sław w tym przystojni chłopcy z One Direction...
- Nie słuchaj tych głupot! Chodź już... - do pokoju wbiegły dziewczyny i zaczęły się przekrzykiwać... Ja jednak zbyt zainteresowałam się tym co mają do powiedzenia w TV dlatego podgłośniłam i usiadłam na kanapie.
W trakcie trwania after party jeden z członków zespołu - Harry Styles wyszedł z pewną brunetką i od tamtej pory nikt ich na sali nie widział... Co więcej piosenkarz został zauważony następnego dnia gdy nad ranem wychodził z hotelu. Wiemy na pewno, że prześliczną brunetką nie była Camila Evans... Czyżby Harry Styles dopuścił się zdrady?? - w tym momencie Mandy udało się wyrwać pilot z mojej dłoni. Telewizor został wyłączony, a w salonie na chwilę zapadła cisza. Ale tylko na sekundę... Kiedy do mojego umysłu dotarły wszystkie informacje przekazywane przez dziennikarkę wybuchłam...
- Więc tu o to chodzi! TO cały czas przede mną ukrywacie!!! Nie wierzę!!! - zrobiłam przerwę na zrobienie oddechu - Jak dobrze mieć
przyjaciółki... Zawsze wiesz, że możesz na nie liczyć, a one nigdy Cię nie okłamią... - a kiedy już skończyłam krzyczeć pobiegłam na górę i zamknęłam się na klucz w swoim pokoju. Dosłownie kilka sekund potem usłyszałam pukanie do drzwi...
- Cami... Wpuść nas... To nie tak...
Mimo błagalnego tonu przyjaciółek nie miałam zamiaru otwierać... To co działo się teraz w mojej głowie i w moim sercu było nie do opisania... Miałam wrażenie, że wszystko dookoła mnie wiruje... Moje serce ścisnęło się tak bardzo, że aż nie byłam w stanie oddychać... Wszystkie najbliższe mi osoby, którym zaufałam po prostu mnie okłamały i zdradziły!!! Osoby dzięki, którym ostatni miesiąc był najwspanialszym w moim życiu okazały się największymi zdrajcami i kłamcami... Miłość mojego życia po miesiącu związku przespała się z inną dziewczyną, a kilka godzin zapewniała, że kocha tylko i wyłącznie mnie... Moje serce z każdą chwilą ściskało się coraz mocniej... Nawet nie zauważyłam, że pukanie ustało. Położyłam się na łóżku i zaczęłam szlochać... Po moich policzkach spływały strumienie łez, a z mojego gardła wydobywało się nieustanne szlochanie... Wprawdzie ten ucisk w sercu pozostał, ale przynajmniej mogłam złapać oddech... Wbiłam swój wzrok w sufit i powoli zaczynałam się uspokajać... Wprawdzie moje oczy nadal wylewały łzy, ale przynajmniej mój szloch zaczął stopniowo cichnąć... Od natłoku różnorakich myśli rozbolała mnie głowa, dlatego też postanowiłam na chwileczkę zamknąć oczy i całkowicie się uspokoić...
***
"Chwileczka" przeciągnęła się do całych trzech godzin... Z tego wszystkiego po prostu zasnęłam, a obudził mnie dopiero dzwonek mojego telefonu. Nie patrząc na wyświetlacz odebrałam.
- Camila dlaczego nie jesteś w teatrze - usłyszałam zaniepokojony głos Amy... No jakby nie patrzeć to też bym się zdenerwowała gdyby ktoś nie przyszedł na próbę generalną... Ale ja nie jestem w stanie!!! Nie mam siły nawet podnieść się z łóżka, a co mówić o jechaniu do pracy... 
- Hej Amy! Przepraszam, ale... jakoś się trochę... rozchorowałam... Spokojnie na jutro będę zdrowa...
- Ojeeej... No to współczuję, ale masz rację... Dziś się kuruj, a jutro daj czadu na scenie... Na razie...
- Powodzenia... - powiedziałam jeszcze i rozłączyłam się... 
Spojrzałam na zegarek. 12.15... Hmmm... Za chwilę tata zawoła mnie na obiad... I co wtedy?? Na samą myśl o jedzeniu żołądek mi się przewraca... Jak mogłabym jeść w takiej chwili?? Ta sytuacja całkowicie odebrała mi apetyt...  A jednak cały czas mam wrażenie, że to wszystko nie dzieje się naprawdę... Że to koszmar, który nie może się skończyć... Nadal nie mogę dopuścić do siebie myśli, że Harry zrobił coś tak strasznego... Mój Harry, który zapewniał, że nasza miłość będzie trwała wiecznie, który był kochany, opiekuńczy... Tak naprawdę to telewizja mogła kłamać tak jak to robi przeważnie... No właśnie! Więc dopóki nie usłyszę prawdy z jego ust będę żyła jakąkolwiek nadzieją...

***
Było już po siedemnastej... Leżałam na kanapie i oglądałam telewizję... Od śniadania nie jadłam nic, ale nawet mój brzuch nie dawał mi się we znaki... Przerzucałam kanały, kiedy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi... Moje serce od razu przyspieszyło i już wiedziałam kto przyszedł... Byłam w stu procentach pewna, że to Harry... Nie miałam pojęcia czy to zbieg okoliczności, ale dosłownie w tym samym momencie na ekranie telewizora pojawiła się ta sama dziennikarka i przekazywała tę samą informację co dzisiaj rano...
Jednak ja nadal niewzruszona wpatrywałam się w ekran... Mojego taty nie było w domu... Tak jak
myślałam po kilku chwilach do pokoju wszedł Loczek i kucnął przy mnie, żeby dać mi całusa, ale ja natychmiast się odsunęłam... 
- Powiedz mi, że to nieprawda - wskazałam na telewizor... - powiedz, że ona kłamie, a ja Ci uwierzę... - szeptałam ledwo powstrzymując łzy... Jednak kiedy Harry spojrzał na mnie skruszonym wzrokiem to mi wystarczyło... On mnie zdradził! On najnormalniej w świecie przespał się z inną dziewczyną twierdząc, że kocha tylko mnie! Zerwałam się z kanapy i automatycznie zaczęłam krzyczeć.
- Co Ty sobie myślałeś, że się nie dowiem!? Że wszystko będzie cudownie!? Że Twoja zdrada ujdzie Ci płazem!? Uważasz mnie za taką naiwną idiotkę, którą można wykorzystać i wmówić jej wszystko... 
- Nie mów tak - wyszeptał, ale ja go zignorowałam...
- Od pierwszego spotkania wiedziałam, że mam się trzymać od Ciebie z daleka, ale nie... dałam się omamić... I wiesz co? Może masz trochę racji... Rzeczywiście byłam głupia i naiwna myśląc, że wszystkie Twoje "romantyczne słówka i wyjazdy" są wyrazem prawdziwej miłości... I co!? Już jestem dopisana do listy "zaliczonych", a może do tych "łatwych" w końcu oddałam Ci się po niecałych dwóch miesiącach znajomości?  - nawet nie wiem kiedy z moich oczu również popłynęły słone krople...
- Camila nie mów takich rzeczy... Proszę wysłuchaj mnie... - znów mi przerwał, a z jego oczu popłynęły łzy...
- No i co mi powiesz? Że to nie tak... Że tego nie chciałeś?? Że to pod wpływem alkoholu?? To nie ma znaczenia! To nie jest wytłumaczenie! Zdrada jest zdradą...
- Witaj Harry! Zjesz z nami kolację? - usłyszałam głos taty, który właśnie wracał z zakupów...
- Harry właśnie wychodzi - powiedziałam - Tam są drzwi... 
Loczek spojrzał na mnie ostatni raz tymi zapłakanymi, zielonymi oczami, jednak kiedy zobaczył, że nie ma szans na wybaczenie z mojej strony bezgłośnie powiedział przepraszam i wyszedł... Bezsilnie opadłam na kanapę, a po moich policzkach z każdą chwilą płynęło więcej łez...  Tata wszedł do pokoju i zadał mi jedno pytanie:
- Pokłóciliście się?
Podniosłam głowę, popatrzyłam na niego i przecząco pokręciłam głową...
- Nie tatku... My... zerwaliśmy... - powiedziałam i pobiegłam na górę...
Ponownie zamknęłam się w pokoju i tu dałam upust wszystkim emocjom... A kiedy już się wyszlochałam w mojej głowie zrodziło się jedno postanowienie... Nadszedł czas by się zmienić... KONIEC Z NAIWNĄ CAMI!



***************************************************************************

SUURPRISEEE!!! 

Witajcie Moje Najdroższe!!! Od razu informuję, że decyzję o wstawieniu nowego rozdziału dziś podjęłam jakieś kilka minut temu totalnie spontanicznie więc jakby to ładnie określić: WRÓCIŁAM NA BLOGGERA!!! Sama jestem w szoku, ale po prostu już nie dawałam sobie rady i stwierdziłam, że jak czegoś nie wstawię w najbliższym czasie to mnie coś od środka rozsadzi... A że napatoczyła się okazja złożenia życzeń świątecznych postanowiłam wstawić rozdział. Mam nadzieję, że przynajmniej część moich czytelników ze mną została i poinformuje mnie o tym w komentarzach! Myślę, że mnie nieznawidzicie mnie przez ten rozdział... I'm sorry! Ale ostatnio mam trochę "problemów" i wyładowuje mój smutek i złość na opowiadaniu więc... Wybaczcie! :* 
Aha no i jeszcze jedno zanim przejdę do życzeń. Chcę Wam bardzo gorąco podziękować, bo ostatni rozdział miał ok 150 wejść i wprawdzie komentarzy pod nim nie było za wiele to liczba wejść mnie po prostu wzruszyła! Jeszcze raz wszystkim bardzo przeogromnie dziękuję! A teraz spóźnione życzonka: 

Kolorowych jajeczek.
rozczochranych owieczek,
rozkicanych króliczków,
pyszności w koszyczku,
a przede wszystkim
mokrego ubrania
w dniu wielkiego lania! 
życzy Wasza Aleksandra <3 

PS. Oznajmiam wszem i wobec, że od godzinę temu rozpoczął się Wielki Poniedziałek zwany Lanym Poniedziałkiem zwany Śmigusem Dyngusem! *.*