niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział pierwszy

* Camila *

Mój dzień rozpoczął się już o 7.00. Na planie mam być dopiero o 9.00, ale żeby się porządnie zebrać i dojechać tam na czas potrzebuję dużej rezerwy czasowej. No więc... Wstałam z łóżka, a za oknem powitała mnie szara i deszczowa pogoda... Tego mi było trzeba... Jeszcze bardziej dobić Camilę... Masakra jakaś. Przetarłam dłońmi zaspane oczy i podeszłam do swojej szafy... Hmm... Co by tu na siebie włożyć? Na to za zimno, w tym mi będzie za gorąco, to za długie, to za krótkie, to już niemodne... W ten oto sposób pół zawartości szafy znalazło się na łóżku, a ja nadal nie wybrałam czegoś sensownego... Po przejrzeniu pozostałych rzeczy stwierdziłam, jak co dzień zresztą, że nie mam się w co ubrać... Muszę w końcu pójść z Natalie na jakieś większe zakupy, ale to dopiero za kilka dni, a co teraz?? Jeszcze raz popatrzyłam na stertę ubrań. Po kilkunastu minutach kombinowania udało się stworzyć przyzwoity zestaw. Wybrane ciuchy położyłam na krześle i poszłam do łazienki. Prysznic, mycie włosów, suszenie włosów i nareszcie powrót do pokoju w ciepłym szlafroczku. Teraz można się przebrać. Kiedy już ubrania miałam na sobie, wyjęłam kosmetyczkę i zaczęłam się malować. Nie zajęło mi to dużo czasu, ponieważ nie nakładam trzech ton tapety, a wręcz przeciwnie tuszuję rzęsy, robię kreski i nakładam błyszczyk na usta... I ta daaam! Jestem gotowa... Z racji tego, że nie byłam głodna, wzięłam z kuchni tylko jabłko i rozsiadłam się przed telewizorem. Chrupiąc co jakiś czas swój owoc oglądałam jakiś nudny program... Tak zleciało mi kolejne 30 minut. Wyłączyłam telewizor, założyłam buty i wyszłam z domu. Mimo mojej wcześniejszej reakcji muszę przyznać, że lubię deszcz dlatego też szłam sobie powoli i rozkoszowałam się pojedynczymi kroplami spadającymi wprost na mnie... Przez całą drogę zastanawiałam się co dziś zrobimy... Dopiero gdy poczułam większą ilość kropel na swoim ciele, przyspieszyłam odrobinę. Nim się spostrzegłam, stałam przed szklanymi drzwiami studia... Weszłam do środka i już usłyszałam głos Mark'a i śmiech Emmy... Najwidoczniej nie tylko ja postanowiłam być troszeczkę wcześniej. Szłam długim korytarzem i nadsłuchiwałam. W końcu znalazłam pomieszczenie, w którym znajdowali się już wszyscy aktorzy, oprócz Tomas'a.
Przywitałam się i weszłam, a Emma od razu zgromiła mnie spojrzeniem... Och zapowiada się przyjemny dzień...
- No gdzie ten Tomas... Dziś musimy się streszczać, bo od 14.00 będzie tu nagrywany jakiś teledysk czy coś... - powiedział reżyser troszeczkę poddenerwowany.
- A więc co dziś zrobimy?? - spytałam nieśmiało. Mark westchnął tylko i odpowiedział:
- Obawiam się, że dziś nie zrobimy zbyt wiele... Spróbujemy nagrać jedną z mniej ważnych scenek Ok.?
-OK! - krzyknęliśmy i zaczęliśmy się śmiać... Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. Wskazówki pokazywały godzinę 9.10. Gdzie jest Tom?? Nie wiem czemu, ale zaczęłam się trochę przejmować... No w końcu to kiedyś był mój przyjaciel... Spóźnialski zjawił się dopiero po upłynięciu kolejnych dziesięciu minut. Reżyser był nieźle wściekły, no ale nie dziwię się... Tu już pracujemy profesjonalnie... Na szczęście atmosfera po chwili się rozluźniła i mogliśmy zacząć nagrywanie. Na początku moje kwestie wypowiadałam dość sucho i bez większego entuzjazmu, a wszystkie moje ruchy były sztuczne ale powoli zaczęłam się wkręcać... Zamknęłam oczy i wyobrażałam sobie jak ma wyglądać ta scena... Pod koniec nagrywania żyłam tylko swoją rolą... Nie patrzyłam na nic, ani na nikogo tylko wypowiadałam zdania tak jakby płynęły z mojego serca, a nie z kartki... Camila zniknęła, a została Bridgit... Byłam z siebie dumna... Reżyser pochwalił tylko mnie, a do większości miał jakieś uwagi... To oznacza, że chyba mam talent nie??? Ale odegranie takiej scenki to nic trudnego, gorzej będzie z odegraniem tych najważniejszych wiarygodnie... No bo przecież to jest komedia romantyczna, a główne role w nim gram ja i oczywiście Tomas... No nic... Jakoś trzeba będzie się przełamać... W każdym bądź razie wybiła czternasta i musieliśmy się zwijać.Tak się jakoś złożyło że wyszłam z sali jako pierwsza i niechcący wpadłam na kogoś.
- Przepra... - spojrzałam na moją ofiarę i mnie zamurowało, a z moich ust niekontrolowanie wyszło tych kilka słów. - Boże to znowu Ty...
Przede mną stał ten sam zielonooki chłopak, z burzą brązowych loków na głowie. Na moje słowa uśmiechnął się głupkowato.
- Mylisz się... Moje imię to Harry i też się cieszę, że znów się spotykamy... Camilo...
Ugh!!! Czy tylko ja mam niepohamowaną ochotę udusić tego człowieka...
-Jak mnie tu znalazłeś i skąd znasz moje imię?
- Wcale Cię nie szukałem... Przyjechałem tu do pracy, a że byłem trochę wcześniej to pooglądałem sobie i posłuchałem też więc Twoje imię obiło mi się o uszy kilka razy... Ale czemu tak reagujesz na spotkanie ze mną co?
- Nie lubię Cię dlatego nie przejawiam wielkiego entuzjazmu na Twój widok- Uśmiech na twarzy Harry'ego stał się jeszcze większy, a to spowodowało jeszcze większą złość...
-Pyskata.. Lubię takie... -wyszeptał, a ja ostatkiem sił powstrzymałam się od spoliczkowania go. Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się... Jednak grubo się myliłam myśląc, że uda mi się
odejść tak jak poprzednim razem. Na swojej dłoni poczułam silny uścisk. Nie reagowałam i stałam do niego plecami. Jednak kiedy minęło kilka minut, a on nadal się nie odzywał odwróciłam się w jego stronę.
- Słucham?! - warknęłam... Miałam wrażenie, że gdybym tylko mogła to zabiłabym go swoim
jednym spojrzeniem...
- Nie mów słucham, bo...
- Widzę, że za wszelką cenę chcesz mieć siniaka na tej swojej pięknej twarzyczce... - przerwałam mu, ale on nic sobie z tego nie zrobił tylko ponownie się uśmiechnął... Ojeej jakie słodkie dołeczki... Co? COOO?? Nie! To ostatnie wykreślić, zamazać, zakorektorować.
- Uważasz, że mam piękną twarz?? - spytał nie przestając się uśmiechać...
-AAA!!! Czego Ty chcesz?? - no i nie wytrzymałam... Musiałam w końcu krzyknąć...
- Twój numer - powiedział to takim tonem jakby to było oczywiste...
- Jaki numer?- spytałam nie dowierzając...
-Buta... - prychnął, a ja naśladując jego sarkastyczny ton odpowiedziałam
- Proszę bardzo 38. Właśnie miałam kupić sobie nowe szpilki, ale skoro już pytasz to...
- Przecież wiesz, że chodzi mi o numer telefonu... - powiedział już poważnie... Aha! I tu Cię mam... Nie lubisz jak Ci się odgryza co??
Tylko jak się teraz wymigać???  Kiedy tylko to pomyślałam z sali wyszedł Tomas i szybkim krokiem podążył w kierunku wyjścia nie zwracając na mnie uwagi... Ooops co to za ukłucie w serduszku?? Ćsi... Tego zdania też nie widzieliście ok.?
- Tom zaczekaj chwilę! - krzyknęłam i wyrwałam dłoń z uścisku Harry'ego. Wiem, że nie powinnam tego robić, ale postanowiłam go w pewien sposób wykorzystać. Podbiegłam do Blondyna, a kiedy kątem oka zauważyłam, że Harry na nas patrzy, wpadłam w jego ramiona. Chłopak zdziwił się moim zachowaniem, ale odwzajemnił uścisk... Zerknęłam przez jego ramię i zauważyłam, że chłopak w lokach wchodzi do sali z zaciśniętymi pięściami... Dooobra zostawmy to na później, a teraz trzeba to jakoś odkręcić... Kiedy Harry zniknął już w sali uwolniłam się z uścisku Tomas'a i spojrzałam przepraszającym wzrokiem.
- Tom... Ja... To znaczy... Nie pomyśl, że... ta sytuacja to coś wielkiego... Bo... - zaczęłam się jąkać, a on smutnym wzrokiem patrzył na mnie i milczał... - Ja nic... do Ciebie nie czuję, a... - i tu zatrzymałam się na dobre... Prawda nie chciała mi przejść przez gardło...
- Rozumiem... Chciałaś się po prostu uwolnić od tego gościa... A ta cała szopka była na pokaz... - w końcu się odezwał, ale to nie przyniosło ulgi, a wręcz przeciwnie. Jego słowa jeszcze bardziej mnie przytłoczyły tym bardziej, że mówił takim zdławionym głosem... Spojrzał na mnie jeszcze raz, a kiedy upewnił się, że to była prawda wyminął mnie ostentacyjnie i wyszedł ze studia... Nie dziwiłam mu się... Bardzo go zraniłam i wreszcie osiągnęłam swój cel... Obraził się na mnie, ale czy czuję satysfakcję? Otóż nie... Muszę przyznać, że mam ogromne wyrzuty sumienia i już miałam zamiar za nim pobiec, ale zabrakło mi odwagi... Tak wiem, tchórz ze mnie... Taka już jestem i raczej się nie zmienię...

***

- Ja tylko chciałam żeby ten koleś się ode mnie odczepił, a że akurat na horyzoncie pojawił się Tomas, no to wykorzystałam to... A teraz jest mi strasznie przykro z tego powodu - żaliłam się Natalie... Brakowało mi tu Mandy no ale cóż... Odkąd poznała tego swojego chłopaka prawie z nami nie przebywa... Mimo wszystko myślałyśmy, że chociaż jej urodziny spędzimy tak jak zawsze, ale kto to wie?? Się okaże... 
- Cami... Nie obraź się Słońce, ale uważam, że niefajnie się zachowałaś... Ja na Twoim miejscu umówiłabym się z nim jak najszybciej i przeprosiła go, ale to tylko moje zdanie, a Ty zrobisz jak
uważasz... - odparła i zjadła kolejnego czipsa... W tym momencie dotarło do mnie, że ja go nawet nie przeprosiłam.... Booże... Ja naprawdę zachowałam się jak świnia... Muszę to naprawić, ale dopiero jutro... Najpierw muszę obmyślić pewien plan... 
- Tak zrobię Nat... Tak zrobię... A zmieniając temat! Myślałaś nad prezentem dla Mandy? 
- Idąc do Ciebie  zauważyłam na wystawie jednego sklepu prześliczną, fioletową sukienkę... Myślę, że to i piżama party byłoby najlepszym prezentem... A Ty co o tym myślisz??
- Jestem jak najbardziej za... No więc teraz idziemy na zakupy, a jutro spotykamy się u mnie o 16. 30 i wszystko przygotowujemy...
Jak powiedziałam tak zrobiłyśmy. Założyłyśmy byty i ruszyłyśmy w stronę sklepu, o którym mówiła Natalie.

*********************************************************************************
Witaaajcie Słoneczka!!! To co? Święta, święta i po świętach... Ale nie martwcie się! Na pocieszenie wstawiam dla Was pierwszy rozdział! W nim jest tyle emocji, że sama jak go pisałam to najpierw byłam wściekła, później się śmiałam, a na koniec się popłakałam... Taka tam niezrównoważona emocjonalnie Ola... No nic... Mimo wszystko wydaje mi się, że wyszedł mi całkiem dobrze... A Wy co myślicie?? Czekam na Wasze opinie w komentarzach. Przypominam też o dodawaniu się do obserwatorów, głosowaniu w ankiecie no i w miarę możliwości o rozpowszechnianiu lub polecaniu mojego bloga! Za wszystko już z góry dziękuję... A z racji tego, że w środę Sylwester to pragnę Wam życzyć abyście spędzili, go tak jak sobie wymarzyliście! Dużo %%% (tak wiem Picolo po jednym kieliszku potrafi rozłożyć... :D ), kolorowych fajerwerków i w ogóle wspaniałych wrażeń... A przede wszystkim SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU... Aby 2015 był lepsiejszy niż 2014 <3
"Do zobaczenia za tydzień"
Pozdrawiam!

Aleksandra <3 

wtorek, 23 grudnia 2014

Wesołych Świąt!!!

Już jutro Wigilia... Dzień, w którym przychodzi do nas Maleńka Miłość... Do naszych drzwi ponownie zapuka Jezus w postaci małego dzieciątka! Dzień, w którym wszystkie spory gasną... Dzień, w którym wszystkie urazy chowają się gdzieś w kąt naszego serca... Dzień, w którym pokój gości w naszych domach. Dzień, w którym zjeżdża się cała rodzina... Dzień, w którym wszyscy stają się mili i uczynni. Dzień, w którym każdy uśmiecha się do każdego. Dzień, w którym łamiemy się opłatkiem i składamy sobie najlepsze życzenia...
Moi drodzy wprawdzie prowadzę tego bloga od niedawna i wiem, że jak na razie czyta go mało osób, ale tym, którzy już mieli okazję tu zajrzeć pragnę złożyć życzenia. KOCHANI życzę Wam pogodnych, wesołych, przepełnionych miłością, rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia... Aby ten Maleńki Jezus, który przybędzie do Was jutro został już na zawsze i pomagał Wam w każdej trudnej sytuacji. Aby te uśmiechy, które pojawią się na Waszych twarzach nie zgasły  od razu... Obdarzajcie nimi cały świat przez cały rok! Dzielcie się optymizmem ze wszystkimi ludźmi! Czego Wam jeszcze życzyć?? Ach! Spełnienia marzeń!!! Wszystkich! I tych małych i tych dużych! Bez wyjątku!!! Zdrowia... Szczęścia... Pomyślności... Wszystkiego czego sobie zapragniecie! Ale pamiętajcie też o tym, że Święta Bożego Narodzenia to nie czas radości z prezentów, ale czas radości z tego, że znów wszyscy jesteśmy razem, że spotykamy się, śpiewamy kolędy, dzielimy się opłatkiem... A najważniejszym "punktem" tych świąt jest to, że do naszych domów ponownie przychodzi sam Pan Jezus i chce zostać między nami (jak mówi jedna z kolęd)!
Trochę się rozpisałam... Trochę nieskładnie, ale prosto z serca... Jeszcze raz życzę Wam wszystkim WESOŁYCH ŚWIĄT!!! <3





Wesołych świąt

Bez zmartwień

z barszczem, z grzybami, z karpiem
z gościem, co niesie szczęście!
Czeka nas przecież miejsce.
Wesołych Świąt!
A w Święta
Niech się snuje kolęda.
I gałązki świerkowe
Niech Wam pachną na zdrowie.
Wesołych Świąt!
A z Gwiazdką na choince,
świeczek łun jasną.
Życzcie sobie- najwięcej:
zwykłego, ludzkiego szczęścia









poniedziałek, 22 grudnia 2014

Prolog

- Na dzisiaj koniec... - wreszcie usłyszeliśmy tak długo wyczekiwane słowa z ust reżysera. Siedzieć w studiu pięć godzin tylko po to żeby omówić plan najbliższych zdjęć i nagrań...  To chyba jednak nie na moje nerwy. Pożegnałam się ze wszystkimi i szybkim krokiem wyszłam z sali. Chciałam w ekspresowym tempie ubrać się i wyjść stąd... Ostatnie wydarzenia zniechęciły mnie do wykonywania zawodu aktorki, no ale mimo wszystko coś mnie jednak do tego ciągnie...
Dobrze, że każdy aktor czy aktorka ma własną garderobę... Gdybym miała ją dzielić z tą Emmą to chyba zrezygnowałabym z tego wszystkiego. Czasami mam ochotę udusić ją gołymi rękami. I to nawet nie za to, że jest taka piękna, mądra, utalentowana i w ogóle, ale z powodu tego, że strasznie się z tym afiszuje. Na szczęście chociaż tu mogę znaleźć chwilę spokoju, ubrać się  i nie patrząc na nikogo wyjść, "uciec" i wrócić tu dopiero jutro. Wzięłam torbę i niemalże wybiegłam z pomieszczenia. Niestety przed samym wyjściem ktoś złapał mnie za rękę. Nie powiem trochę się wystraszyłam, ale powoli odwróciłam głowę... Ach to był Tomas.
- Cami poczekaj chwilkę to Cię podwiozę... - powiedział jak zawsze się uśmiechając. Natychmiast wyrwałam swoją dłoń z jego uścisku i zgromiłam go spojrzeniem.
- Po pierwsze! Po raz setny powtarzam, że dla Ciebie jestem Camila! Po drugie! Po raz tysiączny powtarzam oprócz tego, że spotykamy się na planie nic więcej nas nie łączy! Zrozum to w końcu!!! - krzyknęłam i z impetem trzasnęłam drzwiami. On mi działa na nerwy... No ileż można??? Kiedyś nawet go lubiłam... Ba! Bardzo go lubiłam... Był jednym z moich najlepszych przyjaciół... Ale... On to wszystko zepsuł!!! Pewnego dnia przyszedł do mnie i powiedział, że mnie kocha, że chce być ze mną, a później jakby nigdy nic mnie pocałował... Przyjaciele tak nie robią!!! Przyjaciele to przyjaciele... Po tej całej sytuacji zaczęłam do niego podchodzić z ogromnym dystansem... My się nawet nie kolegujemy... A przynajmniej tak to wygląda z mojej strony... Tom cały czas przeprasza i próbuje nawiązać jakiś większy kontakt, ale ja tego nie chcę! Nie potrzebuję chłopaka! Mam wspaniałych przyjaciół i oni mi wystarczają! Takie myśli pojawiały się w mojej głowie kiedy ja spacerkiem szłam sobie w stronę cmentarza. Tak nie przywidziało się wam... Szłam na cmentarz, aby tam odwiedzić moją kochaną mamusię, która zmarła dokładnie jedenaście miesięcy temu... Biedna... Przegrała walkę z rakiem... Nigdy się nie poddawała! Zawsze była uśmiechnięta! Zawsze grała główne role w filmach i choć kosztowało ją to wiele wysiłku radziła sobie ze wszystkim... Ale niestety... Tym razem jej się nie udało... Zostawiła mnie samą... To znaczy niezupełnie dosłownie samą, bo miałam też ojca, ale... Tata po śmierci mamy załamał się i zaczął pić. Próbowałam interweniować zanim byłoby za późno, ale każda taka moja interwencja kończyła się siniakami na moim ciele... Na początku nie wiedziałam co mam zrobić, ale dzięki moim przyjaciołom, który uświadomili mi, że jestem już dorosła i mogę sama o sobie decydować. postanowiłam się wyprowadzić... Kupiłam małe mieszkanko, zabrałam swoje rzeczy, a także pamiątki po mamie i "pożegnałam się ze starym życiem". Teraz pewnie już rozumiecie dlaczego ostatnie wydarzenia zniechęciły mnie do wykonywanego zawodu.... Jednak kiedy chcę zrezygnować, wyjmuję spod łóżka pudełko, w którym trzymam zdjęcia, listy, biżuterię i inne rzeczy mamy... Rozkładam wszystko i oglądam... Jedna fotografia szczególnie mnie wtedy "przywołuje do porządku". Kochana mamusia jak zawsze uśmiechnięta, stojąca na środku sceny, oklaskiwana przez tłumy. Wtedy uświadamiam sobie, że ja też tak chcę! No i tak właśnie zaczynałam... Pierwsze spektakle odgrywane na deskach teatru... Ach te przeżycia! Gromkie brawa, owacje na stojąco... I jestem pewna, że gdyby nie Mark nadal by tak było. Ale dokładnie pół roku temu na premierze najnowszego spektaklu, w którym grałam główną rolę pojawił się właśnie On. Muszę przyznać, że była to nasza najlepiej odegrana sztuka... Kiedy było już po wszystkim Mark podszedł do nas i zaproponował nam (mi, Tomasowi, Emmie i kilku innym osobom) przyjście na casting do filmu... Na początku nie chciałam iść, ale po natrętnych namowach Tomas'a w ostatniej chwili "uległam". Pojechałam tam razem z nim i... dostałam główną rolę... Byłam taka szczęśliwa dopóki nie dowiedziałam się, że Emma gra drugą dość ważną rolę... I tu też nie chodzi o to, że ona się "dostała" tylko o to, że ja nie będę miała teraz życia... Emma zawsze, wszędzie i we wszystkim musi być na pierwszym miejscu, a tym razem udało się mi i to ja dostałam główną rolę, a na dodatek w komedii romantycznej! Obawiam się jednak że nie dam rady psychicznie... Blondwłosa piękność prędzej czy później sprawi, że wylecę z planu jestem tego pewna! No nic... Tym będę się martwić później, a teraz muszę jeszcze wstąpić do kwiaciarni i szybciutko udać się na cmentarz. Weszłam do małego sklepiku, w którym pewna starsza pani sprzedawała najpiękniejsze kwiaty na świecie.
- Dzień dobry - powiedziałam cicho. Na mój widok kobieta uśmiechnęła się i wyjęła spod lady jedną, piękną herbacianą różę... Spokojnie... Ona nie jest żadną wróżką... Po prostu od jedenastu miesięcy co tydzień odprawiam pewien rytuał. Przychodzę do kwiaciarni, kupuję jedną herbacianą różę i idę na cmentarz... Nie dziwcie się więc, że kwiaciarka po zobaczeniu mnie od razu wie co chcę kupić. Zapłaciłam tyle co zawsze, pożegnałam się i wyszłam... Po niecałych dziesięciu minutach drogi byłam na miejscu. Stanęłam przed czarnym, granitowym nagrobkiem, na którym pięknymi złotymi literami wryte były imię i nazwisko mojej mamy, a także lata jej dość krótkiego życia... Obok napisu widniało jej zdjęcie... Wszyscy mi mówią, że jestem tak bardzo podobna do mamy, ale to nieprawda... Ja nie potrafię uśmiechać się tak jak ona, a to już diametralnie nas różni.
Zmówiłam krótką modlitwę, zapaliłam znicz i położyłam różę po czym usiadłam na ławce i jak zawsze zaczęłam szeptać...
- Mamusiu już prawie rok nie ma Cię razem z nami... Wiem, że patrzysz na nas z góry i wiem też, że nie pochwalasz ani mojego zachowania, ani zachowania ojca, ale ja nie jestem w stanie nic zrobić i nic zmienić... Tak bardzo mi Ciebie brakuje... Tak bardzo tęsknię za Twoimi mądrymi radami, za Twoim uśmiechem, za Twoimi słowami pocieszenia, za bijącą od Ciebie miłością...  Po prostu tęsknię za Tobą... Czasami mam ochotę to wszystko rzucić i pójść tam do Ciebie, ale wtedy wspiera mnie Natalie oraz Mandy i jakoś daję radę..
Mój monolog przerwały wibrację w moim telefonie. Wyjęłam komórkę z torebki i spojrzałam na mały ekranik, na którym widniała uśmiechnięta twarzyczka Nattie. Rozłączyłam się. Jeszcze przez chwilkę posiedziałam na ławce i zaszklonymi oczami patrzyłam na nagrobek. W końcu "pożegnałam" się z mamą i wyszłam z cmentarza. Teraz mogłam oddzwonić do mojej przyjaciółki. Wybrałam numer i wcisnęłam zieloną słuchawkę... Nie czekałam długo... Po jednym sygnale usłyszałam głos Nat.
- No heej! Czemu nie odbierałaś?? - usłyszałam zaniepokojony głos mojej przyjaciółki.
- Nie mogłam... - odparłam i szybko zmieniłam temat - A w jakiej sprawie dzwoniłaś?
- Nie wiem czy pamiętasz, ale za trzy dni są urodziny Mandy i pasowałoby coś zorganizować nie???
- Pamiętam! A w związku z tym...
- Spotkamy się za piętnaście minut w kafejce i wszystko obgadamy. - dopowiedziała rozentuzjazmowana...
- No to do zobaczenia...
Rozłączyłam się i skręciłam w stronę kafejki.
Nasza kochana Mandy kończy 20 lat można rzec, że staje się dorosła, ale to nieprawda... Ona zawsze będzie takim dużym dzieciakiem... Ale chyba właśnie za to najbardziej ją lubimy... Ciekawe z czego byłaby zadowolona... Teraz moją głowę zajęły myśli związane z urodzinami Mandy. A kiedy intensywnie nad czymś myślę zapominam o bożym świecie... I pewnie minęłabym kafejkę pochłonięta w pełni zastanawianiem się czy moja przyjaciółka wolałaby spędzić swoje urodziny tylko w naszym towarzystwie czy w większym gronie znajomych gdyby nie fakt, że właśnie z tego pomieszczenia ktoś wyszedł i wpadł na mnie wylewając swoją kawę na mój ulubiony sweterek.
- Ojeej... Ja przepraszam, bardzo Cię przepraszam... - usłyszałam skruszony męski głos. Spojrzałam  w górę i moim oczom ukazał się na oko dwudziestoletni chłopak o brązowych lokach i zielonych oczach... Wydawało mi się, że skądś go znam, ale teraz się nad tym nie zastanawiałam.
Jeżeli myśleliście, że zareaguję słowami "Nic się nie stało" to grubo się myliliście, bo jeszcze mnie dobrze nie znacie...
- Wiesz gdzie ja mam Twoje przepraszam!? Uważam, że wolałbyś nie wiedzieć... Czy ja jestem niewidzialna czy co?? - krzyknęłam na zmieszanego chłopaka...
- Ja naprawdę przepraszam... Śpieszyłem się i... Mniejsza z tym... Odkupię Ci bluzkę, albo przynajmniej podwiozę do domu...
- Nie dziękuję... Poradzę sobie sama!
Odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem zaczęłam iść w stronę swojego mieszkania... No tak... Nie jestem zbyt kulturalną osóbką, ale to tylko wtedy kiedy jestem mega wściekła... Przeważnie jestem potulna jak baranek...
Wszyscy przechodnie patrzyli na mnie jak na wariatkę... No tak... Kto normalny paraduje w poplamionych ubraniach. No sorry bardzo nie moja wina, że na świecie są osoby takie jak ten typ... Na szczęście jeszcze kilka kroków i... byłam w swoim przytulnym domku. Natychmiast udałam się do swojego pokoju, żeby się przebrać. Kiedy już to zrobiłam szybko przeszłam do łazienki... Musiałam jak najszybciej wyprać sweterek, bo później obszerna plama może nie zejść, a jak już wspominałam to mój ulubiony... Nalałam gorącej wody do miski i wrzuciłam do niej miętowy sweter. Oczywiście "mądra ja" zapomniała o dolaniu choć odrobiny zimnej wody i wsadziła paluchy do wrzątku... Jak się pewnie domyślacie w całym domu rozległ się przeraźliwy wrzask. Od razu odkręciłam kurek z zimną wodą i włożyłam ręce pod strumień... Poczułam natychmiastową ulgę jednak niedługo się nią nacieszyłam, bo znów usłyszałam  wibracje telefonu w głębi mojego domu. Wyszłam z łazienki i zaczęłam poszukiwania swojej komórki. Oczywiście za nim ją znalazłam "ktoś" jak się domyślałam Natie dzwonił drugi raz...
- No w końcu raczyłaś odebrać... Gdzie Ty jesteś??? - powiedziała zirytowana czym spowodowała jeszcze większą złość z mojej strony.
- Nie wkurzaj mnie! Jestem w domu... Nie pytaj co się stało tylko przychodź tu raz, dwa...
- Ok. ok. Zaraz będę...
Tym razem to ona rozłączyła się pierwsza. Rzuciłam telefon na łóżko i wróciłam do łazienki... Palce niesamowicie piekły i zaczęły mi się robić na nich ogromne bąble.
-SZLAG BY TO!!! - wrzasnęłam gdzieś w przestrzeń i otworzyłam szafkę, w której miałam bandaże, plastry, leki i tym podobne...
Sycząc z bólu owinęłam sobie ręce bandażem i wróciłam do pokoju, kompletnie zapominając o sweterku. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
- Otwarte! - krzyknęłam i nim się obejrzałam w progu stała Natalie. Obejrzała mnie od góry do dołu, aż w końcu jej wzrok "spoczął" na moich dłoniach.
- Dlaczego nie było Cię w kafejce i co zrobiłaś w ręce...
Opowiedziałam jej wszystko od momentu kiedy wpadł na mnie ten koleś, aż do mojej przygody z praniem sweterka. Moja przyjaciółka zamiast okazać choć trochę współczucia śmiała mi się bezczelnie prosto w twarz, a to sprawiło, że i ja po chwili płakałam ze śmiechu... Kiedy już się ogarnęłyśmy, zaczęłyśmy ustalać plan urodzin Mandy... Zapowiada się ciekawie!
******************************************************************************
Witaaajcie!!! Przybywam z prologiem mojego całkiem nowego opowiadania... Po raz kolejny próbuję swoich sił i mam nadzieję, że pojawi się tu więcej czytelniczek, komentarzy, głosów w pojawiających się ankietach... Dziś nie będę się rozpisywać, bo nie chcę Was zanudzać... Ale Wy... Napiszcie w komentarzach co myślicie o początku... I kiedy chcecie pierwszy rozdział???
Pozdrawiam Baardzo Serdecznie!

Aleksaaandra :*** <3