sobota, 7 marca 2015

Rozdział jedenasty

*Camila* KLIK

Dzisiejszy dzień rozpoczął się dość zwyczajnie... No oprócz tego, że z samego rana przeżyłam
minimalny szok, ponieważ obudziłam się obok Natt i Mandy. Na szczęście po kilku minutach ogarniania myśli dotarło do mnie, że to ja jestem w domu przyjaciółki, a spotkałyśmy się wczoraj, ponieważ świętowałyśmy początek mojego związku i pogodzenie się z ojcem... Okeeej. Już wszystko wiem! Postanowiłam wstać i przebrać się w ciuchy, które ze sobą zabrałam. Tak też zrobiłam. Bezszelestnie wstałam z łóżka i na palcach poszłam do łazienki gdzie przebrałam się w tempie ekspresowym... Moją głowę cały czas zajmowały myśli dotyczące wczorajszego dnia. Mówiąc szczerze to nadal nie mogę uwierzyć, że to wszystko zdarzyło się naprawdę... I tak naprawdę jestem w stanie szybciej uwierzyć w pogodzenie z  tatą niż w to, że zostałam dziewczyną Harry'ego Styles'a... Z mojego punktu widzenia to wydaje się być niemożliwe. Przystojny chłopak, który może mieć każdą, wybiera mnie spośród milionów innych pięknych dziewczyn... Nie mam zielonego pojęcia dlaczego. Ale chyba jak na razie nie mam ochoty się nad tym zastanawiać... Chcę cieszyć się tym co tu i teraz... I choć wiem, iż wiele osób stwierdzi, że to jest za szybko... Że ten związek nie ma przyszłości... Ale... Po raz pierwszy nie obchodzi mnie opinia innych ludzi. Chcę być szczęśliwa, a wiem, że przy nim taka będę... I choć czasem będziemy się rozstawać to wierzę, że związki na odległość też są w stanie przetrwać wszystko jeżeli są oparte na prawdziwej miłości... Czy nasza taka będzie? Okaże się w najbliższej przyszłości... Wróciłam do pokoju Natt i usiadłam na fotelu. Było tu strasznie cicho... Dziewczyny spały, a ja bezmyślnie wpatrywałam się przez okno. W końcu postanowiłam wyjść na balkon i pooddychać świeżym powietrzem. Na palcach przemierzyłam pokój i wyszłam na mini taras. Hah. Wspaniałe wspomnienia wracają... Dawno temu kiedy byłyśmy małymi dziewczynkami lubiłyśmy tu przychodzić... Nasze mamy siadały sobie wtedy w kąciku przy stoliku, plotkowały, piły kawę, a my udawałyśmy, że jesteśmy księżniczkami i każda z nas czeka na swojego wymarzonego księcia. To dopiero były czasy... W moje rozmyślanie niespodziewanie wdarł się głośny dzwonek mojego telefonu. Odebrałam natychmiast z nadzieją, że nie dziewczyny się nie obudziły. Chwilę później usłyszałam tak bardzo znajomy głos z charakterystyczną chrypką.
- Witaj Camilo... Czy Cię przypadkiem nie obudziłem?? Jeśli tak to bardzo przepraszam... - jego głos znów przyprawiał mnie o dreszcze...
- Cześć Harry. Spokojnie już wstałam, więc nie masz za co przepraszać... W jakiej sprawie dzwonisz? - w tej chwili uświadomiłam sobie, że przez cały czas przygryzam swoją dolną wargę... Czy to jest normalne?? No ja nie wiem... Szczerze mówiąc to czułam lekki stres... Nie pytajcie czego, bo sama nie wiem... Harry przez dłuższy czas nie odpowiadał na moje pytanie... W ogóle po drugiej stronie nagle nastała cisza i kiedy już myślałam, że loczek po prostu się rozłączył usłyszałam ciche westchnięcie. Nie minęło dużo czasu a znów usłyszałam jego głos...
- Pomyślałem, że... Może... To znaczy... No bo... Wypadałoby... - jego jąkanie i niedopowiadanie do końca zdań powoli zaczynało mnie irytować... Nie miałam pojęcia co chce powiedzieć lub o co chce zapytać...
- No wyduś to z siebie w końcu - usłyszałam jakiś głos z oddali... To chyba był Niall... Nie powiem trochę mnie to rozśmieszyło...
- No więc... Chciałbym zaprosić Cię na pierwszą oficjalną randkę...
Kilka chwil minęło zanim słowa dotarły do mojego mózgu, a kiedy jeszcze raz przeanalizowałam każde z nich zamurowało mnie. Moje oczy wielkością przypominały pięciozłotówki, a w gardle pojawiła się ogromna gula przez, którą nie mogłam wydobyć z siebie najcichszego dźwięku,
- Cami jesteś tam? - usłyszałam jego zaniepokojony głos... Zamiast się odezwać cały czas milczałam... W mojej głowie toczyła się bitwa. No w sumie jesteśmy parą i w ogóle, ale ta rozmowa przebiega tak jakoś dziwacznie, tak sztywno... Nadal mam wrażenie, że to wszystko dzieje się za szybko, że powinniśmy się lepiej poznać, spróbować zaprzyjaźnić... Ale z drugiej strony... Harry się odważył i zaprosił mnie na  pierwszą randkę... Może właśnie teraz nastąpi ten etap, który w jakiś sposób pominęliśmy...
- Jestem, jestem... Dzisiejsze popołudnie mam wolne więc... jesteśmy umówieni... - odparłam lekko się wahając...
Usłyszałam jak Harry odetchnął z ulgą. Teraz to miałam prawdziwą ochotę się roześmiać... Pewny siebie Styles, a zestresowany Styles to całkiem dwie różne osoby! Nie mam pewności, ale chyba wolę tego drugiego...
- Będę po Ciebie o 17.00. - to były jego ostatnie słowa, po których usłyszałam sygnał zakończenia rozmowy... Woow! Czy to jest rzeczywistoć czy tylko mi się przyśniło?? Nie no ewidentnie wstałam i w ogóle więc... Harry naprawdę zaprosił mnie na pierwszą oficjalną randkę. WOOOW! To wszystko jest takie nowe i inne... No powiedzcie mi czy normalnym jest, że po krótkiej rozmowie z Nim w moich uszach nadal dźwięczy jego niepewny, zachrypnięty głos, w mojej głowie widnieje obraz jego słodkich brązowych loczków, szmaragdowych oczu i pięknego uśmiechu, którym nie obdarzał mnie zbyt często, ale to tylko z mojej winy. Czy normalnym jest, że jeszcze przed chwilą twierdziłam, że wszystko dzieje się za szybko, a teraz jestem bardzo pozytywnie nastawiona co do naszej dzisiejszej randki. Czy właśnie tak wygląda "zakochanie"? Nie wiem co mam o tym myśleć... W sumie to pierwszy raz przeżywam coś takiego i trochę się boję... Obawiam się, że wszystko się zmieni, że już nie będzie tak jak dawniej, że moje życie jeszcze bardziej się zmieni... Związek ze sławną osobą to nie same zalety... Wprawdzie ja sama już jakiś minimalny szczebel sławy osiągnęłam, ale nie na taką skalę... Boję się, że fanki Harry'ego mnie nie zaakceptują kiedy się dowiedzą o naszym związku, boję się, tych wszystkich zdjęć i artykułów w gazetach... O! I znów gwałtowna zmiana... Obecnie mam ochotę zadzwonić do Harry'ego i wszystko odwołać... Czy ktoś może tu podejść i zdzielić mnie czymś ciężkim po głowie... Właśnie w takich chwilach najbardziej brakuje mi mamy, która zawsze potrafiła doradzić. Ponownie spojrzałam w niebo. Zachwycił mnie jego błękit i idealna biel kilku płynących obłoczków...
- Mamusiu wiem, że tam jesteś i mnie słyszysz... Wiem, że chociaż nie jesteś ze mną potrafisz doradzić mi z góry więc błagam natchnij mnie i podpowiedz co mam teraz zrobić... Czy brnąć w to wszystko dalej czy zrezygnować na samym starcie??
Spuściłam głowę i wpatrując się w swoje skarpetki odetchnęłam kilka razy głęboko. Nagle w mojej głowie usłyszałam głos..., ale nie taki zwyczajny... Głos, który tak dobrze znałam... Głos, który zawsze pocieszał po strasznym koszmarze lub bolesnym upadku, głos który śpiewał kołysanki i opowiadał bajki do snu. W podświadomości usłyszałam głos mojej mamy.
- Kochanie... Pamiętaj, że zawsze jestem z Tobą... Wprawdzie moje rady nie zawsze były trafne, ale skoro już o to prosisz w takim razie... Gdybym znajdowała się na Twoim miejscu bez największego namysłu poszłabym na tą randkę nie patrząc na konsekwencje... Słoneczko jesteś młodą kobietą, która powinna choć troszkę się rozerwać, a nie martwić się tym co będzie jeżeli zrobi to, a co będzie jeżeli tamtego nie zrobi. Wbrew pozorom życie jest bardzo krótkie, dlatego musisz wykorzystać je jak najlepiej... Cieszę się, że wybaczyłaś tacie... Ma racje wyrosłaś na piękną i mądrą kobietę... Kocham Cię i jestem z Ciebie dumna...
Głos ucichł tak samo nagle jak się pojawił... Poczułam jak po moich policzkach spływają łzy, które szybko otarłam... Masz rację mamo! To moje życie. Mam prawo robić co chcę i spotykać się z kim chcę! A teraz wracam do pokoju zanim ponownie zmienię zdanie... Niemal wbiegłam do pomieszczenia i wskoczyłam na łóżko, tym samym powodując pobudkę dwóch przyjaciółek. Obydwie gwałtownie się podniosły i popatrzyły na mnie zdezorientowane.
- Coś Ty taka uchachana? - spytała w końcu Mandy.
Opadłam na łóżko i opowiedziałam im pokrótce rozmowę z Harrym. "Monolog mamy" zachowałam dla siebie. Reakcje dziewczyn były normalne to znaczy z mojego punktu widzenia... Uważam, że gdyby ktoś wszedł teraz do tego pokoju stwierdziłby iż trafił do domu wariatów... Mówiąc szczerze to bardzo by się nie pomylił, no ale cóż... Przyjaciółek się nie wybiera, one po prostu są... Mimo wszystko je kocham i nie wyobrażam sobie życia bez nich! Kiedy po kilku dobrych minutach się uspokoiły i ponownie opadły na łóżko zadały jedno zasadnicze pytanie:
- A gdzie się wybieracie?
W tamtym momencie zamarłam. Nie miałam pojęcia dokąd Harry mnie zabierze, a co się z tym wiąże nie miałam pojęcia co założę na dzisiejszą randkę.
- OMG! Nie zapytałam o to! No i co ja teraz zrobię?? Przecież nie będę do niego dzwonić nie?? - oczywiście w moim przypadku najlepszym rozwiązaniem była panika. Z miny Mandy wyczytałam, że właśnie miała mi zaproponować opcję z telefonem do Harry'ego... Taaa. Bardzo ją kocham, ale w tym przypadku nie mogę na nią liczyć. Na szczęście mam jeszcze w miarę zrównoważoną Natt, która z pewnością mi pomoże. Spojrzałam w jej stronę wyczekująco, a ona po chwili się odezwała.
- Nie panikujmy! O której jest ta randka? - spytała z opanowaniem.
- O 17.00
- W takim razie mamy jeszcze pięć i pół godziny... Luzik. Wstajemy, przebieramy się, jemy śniadanie i idziemy do Cami. Tam wybierzemy odpowiedni strój. Nic się nie martw.
Taaak. Tego było mi trzeba.
Jak powiedziała czarnowłosa tak zrobiłyśmy. O 14.30 byłyśmy u mnie w domu. Mandy rozłożyła się na łóżku, a ja wraz z Natalie siedziałyśmy przed szafą i wyjmowałyśmy poszczególne ubrania.
- Myślę, że Harry na pierwszą randkę nie zabierze Cię do wykwintnej restauracji tylko do kina, albo na jakiś spacer. Jednak nie mamy pewności, że moje przypuszczenia się sprawdzą... No więc musisz założyć coś w miarę eleganckiego, a zarazem dziewczęcego...
Natalie Jefferson - idealnie zna się na modzie i pierwszych randkach. Dobrze mieć taką przyjaciółkę.
Po kilku minutach na moim krześle znalazły się trzy różne zestawy, które oczywiście musiałam przymierzyć. Moja "modowa"doradczyni musiała ocenić każdy strój pod względem tego jak na mnie leży. Po długich naradach i analizowaniu wszystkich za i przeciw wybrałyśmy idealny strój. Kiedy miałyśmy pewność, że wszystko mam przygotowane zeszłyśmy na dół i postanowiłyśmy zrobić szybki obiad [czyt. naleśniki]. Podzieliłyśmy się zadaniami. Ja miałam zrobić ciasto, Natt usmażyć naleśniki, a Mandy nakryć do stołu. Tym sposobem po dwudziestu minutach wszystko było gotowe. Zasiadłyśmy do stołu i zaczęłyśmy jeść i rozmawiać o wszystkim i o niczym. Jak to my... Po skonsumowaniu obiadu, zmyłyśmy naczynia i wróciłyśmy do mojego pokoju. Nareszcie przyszedł czas kiedy powinnam zacząć się przebierać, malować i robić fryzurę. Z każdą minutą czułam coraz większy stres. Nie mam pojęcia czy to normalne, czy tylko ja mam takie odchyły, żeby bać się randek i w ogóle... Została mi godzina. Dziewczyny już poszły, a ja znów zostałam sama ze swoimi myślami. W mojej głowie pojawiły się nowe obawy, ale szybko stłumiło je wspomnienie monologu mamy. Jej słowa były takie mądre. " Wbrew pozorom życie jest bardzo krótkie, dlatego musisz wykorzystać je jak najlepiej..."
***
Okeej. Jest godzina 16. 55. Chodzę po hallu od kilku minut, co jakiś czas przeglądając się w lusterku. Jeżeli tak ma wyglądać każde spotkanie z Harrym to ja dziękuję bardzo, ale chyba nie zdzierżę... No looosie... Mniej się stresuję przed występami na scenie! Czy to jest normalne?? Wskazówki zegara przesuwały się bardzo szybko i nim się obejrzałam wskazywały 17.00. Możecie mi wierzyć lub nie, ale moje serce przyśpieszyło, a oddech stał się jeszcze bardziej płytki. Przecież jego tu nawet nie ma!!! To co będzie jak stanie w moich drzwiach? Czy będę w stanie utrzymać się na własnych nogach? Wiem, że uważacie mnie za idiotkę, no ale to moja pierwsza oficjalna randka... w życiu.
Usłyszałam dźwięk silnika... Przyjechał Harry. Wzięłam głęboki oddech i czekałam.  Po chwili w całym domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Ostatni raz przejrzałam się w lustrze, poprawiłam swoje loki i otworzyłam drzwi. W progu stał MÓJ CHŁOPAK ubrany w czarne spodnie i czarną koszulę w
białe serca. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam go takiego eleganckiego, a zarazem tak przystojnego. 
Nie wiedziałam co mam zrobić. Przywitać się i zaprosić go do środka... No ale po co skoro wychodzimy na randkę... Znów coraz bardziej się stresowałam, ale niepotrzebnie.
- Cześć Cami. Ślicznie wyglądasz... - powiedział, a jego głos był bardziej zachrypnięty niż zwykle, a to oznaczało, że chyba też się trochę stresuje. Moja reakcja na komplement -  oczywiście rumieniec i spuszczenie głowy w dół.
- Dziękuję... Ty również... nieźle się prezentujesz. - odparłam nieśmiało. Kiedy dotarło do mnie co powiedziałam, miałam ochotę walnąć się w głowę, najlepiej patelnią. Harry się tylko uśmiechnął i już nic nie powiedział. Pięknie. Pewnie teraz myśli, że umówił się na randkę z głupią idiotką. W sumie to nie pomylił się za bardzo. I znów zrobiło się niezręcznie.
- To co? Wychodzimy? - spytał, a ja dziękowałam mu za to w duchu. Kiwnęłam tylko głową i wyszłam na zewnątrz. Przeszliśmy do samochodu. Harry oczywiście jako dżentelmen otworzył drzwi przede mną, a później je zamknął. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Loczek zajął miejsce za kierownicą i ruszyliśmy. Przez kilka chwil w samochodzie panowała cisza, ale teraz mi to nie przeszkadzało. Poczułam się trochę pewniej, chociaż nie miałam zielonego pojęcia dokąd mnie zabiera.
- Camilo czy mógłbym Cię o coś prosić.
Spojrzałam w jego stronę z zaciekawieniem.
- Chciałbym żebyś zamknęła oczy... Najpierw chciałem zawiązać Ci je opaską, no ale pomyślałem, że wystraszyłabyś się więc...
Nie odpowiedziałam tylko posłusznie przymknęłam swoje powieki. Harry włączył radio, z którego popłynęła jakaś romantyczna melodia. Czułam się coraz lepiej... Muzyka, delikatny wietrzyk wpadający przez "uchylone" okno, a obok mnie Harry... Mój chłopak... Boże ile razy jeszcze to określenie pojawi się w mojej głowie? Nie mam pojęcia... Ale to takie cudowne, a zarazem niesamowite. Nagle samochód się zatrzymał. Już miałam otworzyć oczy, ale przypomniała mi się prośba Harry'ego dlatego w ostatniej chwili się powstrzymałam. Usłyszałam, że Harry wychodzi, a zaraz potem otwiera drzwi z mojej strony i pomaga mi wysiąść. Kiedy już byłam na zewnątrz Harry pozwolił mi otworzyć oczy. Najpierw oślepiła mnie jasność, ale po chwili się do niej przyzwyczaiłam i zwróciłam swój wzrok na budynek kawiarni.
- Długo zastanawiałem się gdzie Cię zabrać na pierwszą randkę. Rozmawiałem z chłopcami, ale ich propozycje mnie przeraziły dlatego postanowiłem zadzwonić do mamy i ona powiedziała mi tak:
"Dziewczyny lubią wspomnienia... Myślę, że najlepiej byłoby gdybyś zabrał ją tam gdzie się poznaliście." Na początku jej rada nie wydawała mi się najlepsza. Nasze pierwsze spotkanie nie było zbyt miłe dlatego też trochę się obawiałem Twojej reakcji, ale później pomyślałem, że to wspaniały pomysł, bo tu się poznaliśmy i tu zaczniemy wszystko od początku.
Patrzyłam na niego z niedowierzaniem... Jego niedługi monolog mnie w pewien sposób wzruszył. Wprawdzie z moich oczu nie płynęły łzy, ale w mojej głowie i sercu działo się bardzo dużo. Chwyciłam jego dłoń i spojrzałam mu prosto w oczy.
- Twoja mama jest wspaniałą osobą. - powiedziałam i pocałowałam go w policzek. Harry uśmiechnął się i ruszyliśmy w stronę kawiarni. Przyznam szczerze, że byłam tak pozytywnie nastawiona do wszystkiego jak nigdy i miałam ochotę skakać, latać i w ogóle. Wiem, wiem... Moje humorki i nastroje zmieniają się co pięć minut. Już współczuję biednemu Harry'emu, który będzie musiał ze mną spoooro wytrzymać. Zajęliśmy dwuosobowy stolik i zaczęliśmy rozmowę. Moja nieśmiałość gdzieś się zapodziała i wróciła normalna Camila... No może nie całkowicie ta normalna, bo wtedy jest trochę chamska i pyskata. Taki już mój urok. Kiedy tak sobie rozmawialiśmy do naszego stolika
podeszła kelnerka. Prześliczna, szczupła blondynka, o niebieskich oczach i śnieżnobiałym uśmiechu
którym od razu obdarzyła Harry'ego. Pierwszy raz poczułam coś takiego, ale nie było to przyjemne uczucie. Coś jak jednoczesne ukłucie serca i skurczenie żołądka. W dodatku moje szczęki się zacisnęły i poczułam niepohamowaną złość. Czy to jest ta "zazdrość"? Czy to jest normalne? Czy u mnie jest to nasilone, jak wszystko z resztą... No dobra, ale ja tu sobie rozmyślam, a nie wiem co dzieje się wśród żywych. Zerknęłam na Harry'ego i mogłam odetchnąć z ulgą. Chłopak nic nie robił sobie ze stojącej obok niego ślicznotki, tylko przeglądał "menu", co jakiś czas zerkając w moją stronę.
- Czy już coś państwo wybrali? - usłyszałam landrynkowy głosik blondynki i aż się wzdrygnęłam... Boże kochany to prawie takie samo uczucie jakby ktoś przejechał paznokciem po tablicy, albo widelcem po talerzu. Harry zmierzył ją spojrzeniem i złożył zamówienie. Jeżeli chodzi o kawy i ciastka to mamy taki sam gust. Dziewczyna z wielką gracją odebrała od nas menu, ale na marne jej starania, bo Loczek skupił swoją uwagę na... mnie.  Kiedy poczułam jego wzrok na swojej twarzy od razu poczułam jak moje policzki robią się czerwone... Czy ja muszę na wszystko reagować rumieńcami??? Harry uśmiechnął się tylko, a ja to odwzajemniłam. Nie zauważyłam kiedy kelnerka odeszła od naszego stolika. W każdym bądź razie z jej zniknięciem atmosfera od razu się rozluźniła i powróciliśmy do swobodnej rozmowy. Teraz nie było trudno o różne tematy. Właśnie tego potrzebowaliśmy... Bliższego poznania się... Wystarczy jeszcze kilka takich spotkań i będziemy wiedzieć o sobie wszystko. Czy to nie jest najwspanialszy okres w całym związku? Wzajemnie odkrywanie siebie i własnych tajemnic.
Kilkanaście minut później przy naszym stoliku znów pojawiła się ta sama kelnerka. Widząc jednak,
że Harry nie jest i raczej nie będzie nią zainteresowany, postawiła zamówienie na naszym stoliku, posyłając mi przy tym mordercze spojrzenie, a zaraz potem odeszła szybkim krokiem. Ojej. Przyznam szczerze, że miałam ochotę parsknąć śmiechem. Jak tak w ogóle można... Zwracać na siebie uwagę tak na siłę i za wszelką cenę... Nigdy nie mogłabym upaść tak nisko. No, ale mniejsza o to. Nie takie tematy powinny zajmować teraz moją głowę. W końcu jestem tu z Harry'm Syles'em, na pierwszej randce, jest wspaniale i powinnam się tym cieszyć.

*********************************************************************************

Hej Haj Heeeeeloooł!!! Nawet nie wiecie jakim ogromnym plusem jest tworzenie rozdziałów "na zapas"... Gdyby nie to, że mniej więcej mam rezerwę do dwudziestego drugiego rozdziału to ja nie wiem... Nie miałabym czasu na napisanie niczego... No, ale na szczęście tak nie jest i dziś mogę udostępnić kolejną część. I od razu pytam... Co o niej myślicie?? Przyznam szczerze, że jak dla mnie to jakiegoś wielkiego szału nie ma, ale może się mylę... W każdym bądź razie ocenę pozastawiam Wam i jestem zmuszona kończyć, bo mój "kochany" instrument wzywa... W poniedziałek mam egzamin dlatego muszę duuuuużo, dużo ćwiczyć... Jeszcze tylko podziękuję za wszystko co dla mnie robicie... Komentarze, wejścia, obserwacje... To wszystko wiele dla mnie znaczy, bo gdyby nie Wy to opowiadania by nie było... No, ale jest i cały czas możecie wyrażać swoje szczere opinie na jego temat w komentarzach ;) Aha! I jeszcze jedno! Dedykacja dla wszystkich czytelników! <3 
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i mam nadzieję, że do soboty ;)
Aleksandra *.*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz