sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział piąty

Powoli zmierzałam za Styles'em. Z każdym krokiem mój oddech przyspieszał, a ręce coraz bardziej drżały... Jeszcze nigdy się tak nie bałam... Harry wyjął kluczyk z tylnej kieszeni spodni i otworzył drzwi po czym wpuścił mnie do domu pierwszą jak dżentelmen. Prychnęłam z udawaną wyższością i przekroczyłam próg. Wszędzie było ciemno i ponuro, a to sprawiało, że bałam się jeszcze bardziej,
choć nie wierzyłam że to jest możliwe. Harry zamknął drzwi, złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić w stronę jednego z licznych pokoi. Przez głowę przeleciały mi dwa pytania: Co on ma zamiar zrobić? , Czy mieszka w tej willi sam? W każdym bądź razie nie wyrwałam dłoni z jego uścisku, a wręcz przeciwnie posłusznie dreptałam za nim. W końcu znaleźliśmy się w dużym pomieszczeniu ( z tego co się domyślałam w salonie). Na środku stał okrągły stół, z dwoma nakryciami, czerwonymi różami w wazonie i dwiema świeczkami w świeczniku... Nie... On serio przygotował kolację... I to jaką! W całym pomieszczeniu unosił się tak aromatyczny zapach, iż miałam wrażenie, że zaraz zaburczy mi w brzuchu.
Nagle poczułam jak Harry układa swoją brodę na moim ramieniu.
- To co zjesz ze mną tą kolację - spytał, a raczej wyszeptał wprost przy moim uchu. Kiedy poczułam jego oddech na moim karku nogi się pode mną ugięły... A jeszcze ta chrypka... Booże...Wiem, wiem jestem dziwna... Jednak w momencie się opanowałam nie dając po sobie niczego poznać i odparłam jak najoschlej:
- A mam inne wyjście?
Harry tylko się zaśmiał i odsunął krzesełko, na którym miałam usiąść. Kiedy zajęłam swoje miejsce
zielonooki nalał do mojego kieliszka czerwonego wina.
- Smacznego - powiedział z ogromnym uśmiechem i wziął sztućce w swoje dłonie. Postąpiłam tak samo i już po chwili pierwszy kęs dania lądował w moich ustach. O MÓJ BOOŻE! To jest coś wspaniałego... Nigdy w życiu nie jadłam nic tak dobrego. Spojrzałam w jego stronę z nadzieją, że on wpatrzony jest w swój talerz... Myliłam się... Dosłownie sekundę patrzyliśmy się na siebie, a jednak zrobiło mi się tak dziwnie duszno i gorąco. Szybko spuściłam wzrok i ponownie zaczęłam konsumować danie. Jedliśmy w milczeniu. Dopiero kiedy odłożyliśmy sztućce Harry wstał. Patrzyłam na niego i próbowałam odgadnąć co ma zamiar zrobić... Chłopak podszedł do komody, na której stało radio. Po chwili w całym pokoju można było usłyszeć ciche dźwięki jakiejś melodii. Uśmiechnęłam się. Piosenka w moim stylu. Zamyśliłam się w takim stopniu, że nawet nie zauważyłam kiedy Harry stanął przede mną z wyciągniętą dłonią i wyczekującym spojrzeniem.
- Zatańczysz ze mną?? - spytał niemal szeptem.
Patrzyłam na niego i nie miałam pojęcia co odpowiedzieć. W pierwszej chwili miałam mu parsknąć śmiechem prosto w twarz, ale kiedy spojrzałam w te jego zielone tęczówki, które teraz nie wyrażały złości... Zaczęłam w nich tonąć i bez zastanowienia podałam mu dłoń.
Nie wiem czy moje zachowanie Was dziwi, czy właśnie tego się spodziewałyście. Wstałam i szybko poprawiłam sukienkę. Odeszliśmy trochę od stołu i w tym momencie poczułam ciepłe ręce chłopaka na swoich biodrach. Pod wpływem impulsu sama położyłam swoje ręce na jego ramionach. Zaczęliśmy kołysać się w rytm melodii. Sama nie mogę uwierzyć, że to dzieje się na prawdę...
Właśnie w tym momencie tańczę wolnego z chłopakiem, którego nie tak dawno miałam ochotę udusić... Ale zaraz "miałam", a myślałam, że nadal ją mam... Czyżby ta kolacja coś zmieniła?? Piosenka się skończyła, a my nadal "tańczyliśmy". Znów spojrzałam na twarz Harry'ego i ponownie nasze spojrzenia się ze sobą zetknęły. Chłopak przybliżył swoją twarz do mojej, a ja zamknęłam oczy. Kiedy milimetry dzieliły nasze usta od pocałunku w hallu rozległy się jakieś głosy. Natychmiast odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni. Zapaliło się światło, a w progu stanęła czwórka roześmianych chłopaków...
- Co Wy tu do jasnej anielki robicie? Przecież mówiłem, że dziś chcę mieć dom na wyłączność - wydarł się loczek. A ja z lekkim niedowierzaniem patrzyłam na jego zbulwersowaną minę. On też potrafi być mega wściekły. Śmiechy od razu ucichły, chłopcy się uspokoili, a po chwili milczenia przystojny, czarnowłosy mulat odezwał się:
- Harry nie piekl się... Zapomnieliśmy. Wybacz... A tak w ogóle skąd wziąłeś tą ślicznotkę... -W tym momencie kiwnął na mnie głową.
Poczułam jak na moje policzki wypływają szkarłatne rumieńce... Ślicznotka? Ja?? No nie wydaje mi się...
- Przypominam, że masz dziewczynę, a Camila jest jej przyjaciółką, tak mi się przynajmniej wydaje- odparł Styles, a ja spojrzałam na niego zdezorientowanym wzrokiem...
- O czym mówisz? - po raz pierwszy zwróciłam się do niego normalnym tonem. Tak czasami potrafię mówić bez sarkazmu i złości naprawdę!
- Czy przyjaźnisz się z niejaką Mandy Wels? - odpowiedział mi pytaniem na pytanie. W odpowiedzi skinęłam głową... - W takim razie Zayn - wskazał na czarnowłosego - jest jej chłopakiem.
Wooow! To jest ten Zayn?? No nie powiem przystojny facet... Moja Mandy ma niezły gust...
W pomieszczeniu zapanowała niezręczna cisza, którą po chwili ponownie przerwał Harry.
- Nie sądziłem, że to nastąpi  tak szybko no ale... Camilo poznaj moich przyjaciół. Jak już wcześniej wspomniałem czarnowłosy to Zayn, chłopak w bluzce w paski to Louis, blondyn to Niall, a na samym końcu stoi Liam. Podeszłam do nich z uśmiechem na twarzy i podałam każdemu dłoń wymawiając przy tym moje imię i cztery inne słowa "Miło mi Cię poznać". Po całej zapoznawczej ceremonii stwierdziłam, że powinnam już się zbierać. Oznajmiłam to Harry'emu, a on natychmiast zaproponował, że mnie podwiezie.
- Przecież piłeś. Nie możesz prowadzić... - odparłam... - Przejdę się... Spacer dobrze mi zrobi...
- Nie możesz iść sama! Jest już ciemno... Ja Cię odwiozę - odezwał się blondyn jeżeli dobrze pamiętam Niall. Nie chciałam być niegrzeczna dlatego też zgodziłam się... Widziałam, że na twarzy Niall'a zagościł uśmiech. Harry natomiast nie był zbyt zadowolony... No co ja poradzę... Ja miałam dobre intencje...
- To co jedziemy - zapytał Niall, a ja kiwnęłam twierdząco głową... Pożegnałam się z chłopcami i razem z Niall'em wyszłam na dwór. Rzeczywiście było już dość ciemno, aczkolwiek niebo rozświetlały małe, żółte punkciki. Zapatrzyłam się w gwiazdy i nieświadomie wypowiedziałam te słowa:
- Piękny widok...
- Masz rację... Bardzo romantyczny... - znów usłyszałam głos Niall'a, który przywołał mnie na ziemię... Od razu wsiadłam do samochodu na co on zaśmiał się i zajął miejsce za kierownicą... Podałam swój adres i powoli ruszyliśmy... Najpierw w samochodzie panowała cisza, ale blondyn nie był osobą milczącą... Już po chwili gadał jak najęty.
- Czyli jesteś dziewczyną Harry'ego tak? - to pytanie zadał tak nagle i niespodziewanie, że aż się zakaszlałam...
- Nieee! Ja i on?? Nigdy! To znaczy... To skomplikowane... Z jednej strony mam ochotę go zabić, a z drugiej chyba go lubię, ale... - zatrzymałam się na chwilę... - po co ja Ci o tym w ogóle mówię...
- To jest bardzo ciekawe... A czemu masz ochotę go zabić? Jeśli można wiedzieć.
No i to pytanie jest baaardzo trafne... Zaczęłam się zastanawiać i pierwszym argumentem, który pojawił się w mojej głowie był zniszczony sweterek... No ale w sumie to nie była jego wina i... to nie jest powód do zabijania... Już myślałam, że tak naprawdę nie mam powodu żeby zabić Harry'ego, aż przypomniałam sobie naszą rozmowę w studiu.
- Ponieważ jest chamski, arogancki, zboczony i wiele innych nieprzyjemnych określeń do niego pasuje...
W aucie znów rozbrzmiał zaraźliwy śmiech Niall'a.
- Cały Harry... On już taki jest... To znaczy na pierwszy rzut oka, ale kiedy poznasz go bliżej zobaczysz, że jest wspaniałym, miłym i kochającym chłopakiem...
Z niedowierzaniem spojrzałam na Blondyna. Jego twarz wyrażała taką minę jakby sam nie wierzył w to, że powiedział coś podobnego... Ale mimo wszystko coś podpowiadało mi, że mówił prawdę...
Nim  się obejrzałam staliśmy już pod moim domem.
- Bardzo Ci dziękuję. Ach i jeśli byś mógł przekazać podziękowania Harry'emu, bo ja jakoś zapomniałam... Powiedz mu, że kolacja była cudowna - mrugnęłam i uśmiechnęłam się promiennie.
- Z pewnością przekażę... Na pewno się ucieszy... Mam nadzieję, że zobaczymy się już niedługo...
- Również mam taką nadzieję... - pożegnałam się i wyszłam z samochodu. Kiedy wchodziłam po schodach usłyszałam zapalanie silnika. Po samochodzie nie było ani śladu. Uśmiechnęłam się do siebie i weszłam do środka... Zdjęłam buty i od razu powędrowałam do łazienki... Potrzebuję dłuuugiej i ciepłej kąpieli... Odkręciłam kurek z gorącą wodą i zaczęłam zdejmować ubrania. Kilka minut później leżałam w wannie pełnej wody i piany, i analizowałam dzisiejszy dzień... Dziś całowałam się z Tomas'em, zaprzyjaźniłam się z Emmą, zostałam porwana przez Harry'ego i jadłam z nim kolację, poznałam chłopaka Mandy i trzech innych przystojniaków... Zbyt dużo wrażeń jak na jeden dzień... Nie mam pojęcia ile siedziałam w wannie, ale woda  zrobiła się już zimna dlatego też szybko z niej wyszłam, przebrałam się w piżamy i powędrowałam do swojego pokoju. Czas spać, bo jutro do pracy...
*********************************************************************************
Witajcie Słoneczka!!! Od razu przepraszam i za rozdział, i za notkę, ale ostatnio jestem jakaś nie do życia... Mniejsza o to... Moje zdanie chyba liczy się w tym przypadku najmniej. A Wy co myślicie o tym rozdziale?
1. Czy Harry postąpił słusznie?
2. Czy Camila się w nim zakochuje?
3. Czy pojawienie się reszty chłopców zmieni relacje między Harrym, a Cami?
4. A jeżeli tak to na jakie??
Takie tam pytanka dotyczące rozdziału, na które możecie odpowiedzieć w komentarzach. Ach właśnie! Bardzo dziękuję za coraz więcej wejść i za wszystkie komentarze. Każde Wasze słowo sprawia, że się uśmiecham naprawdę! Dlatego bardzo Was proszę o dalsze "wspieranie" mnie w postaci komentarzy, głosów w ankietach (pojawiły się dwie nowe), dodawania mnie do obserwatorów itd.
Ten rozdział dedykuję mojej kochanej Eragona aa. Myślę, że będzie wiedziała dlaczego właśnie ten, a nie inny :*

Aha i zanim się pożegnam to poinformuję Was jeszcze, że w kolejny rozdział nie pojawi się tak jak powinien w sobotę, ale w niedzielę... Dlaczego?? Z dwóch powodów. 1. Sobota 31.01. 2015 - to dzień, w którym, w mojej szkole odbywa się zabawa choinkowa. 2. Niedziela 01.02. 2015 - to dzień, w którym Harry obchodzi swoje 21 urodziny. No więc dlatego właśnie kolejny rozdział będzie z jednodniowym opóźnieniem mam nadzieję, że zrozumiecie :*

No a teraz się żegnam, jeszcze raz za wszystko dziękuję!!! Pozdrawiam bardzo serdecznie i do następnego! <3





sobota, 17 stycznia 2015

Rozdział czwarty

*Camila*
Obudziłam się... A to tylko dlatego, że zadzwonił mój telefon. Wyjęłam urządzenie spod poduszki i wcisnęłam zieloną słuchawkę...
- Haaaloo - powiedziałam jeszcze zaspanym głosem.
-Witaj Cami! - usłyszałam rozradowany głos Tom'a
- Cześć Tommy... W jakiej sprawie dzwonisz? - spytałam, a na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech.
- Boo pomyślałem, że  jeszcze dziś nie będziesz w stanie chodzić więc mógłbym po Ciebie przyjechać...
- Ojeeej... Miło z Twojej strony... Myślę, że to bardzo dobry pomysł... - na moich policzkach pojawiły się rumieńce... On o mnie myśli... On się o mnie troszczy...
- To będę za pół godzinki. Do zobaczenia.
- Paaa.
Położyłam komórkę na stoliku i zrzuciłam z siebie kołdrę... Najwyższy czas się zbierać. Usiadłam na łóżku i spróbowałam wstać. Niestety kiedy tylko moja noga zetknęła się z podłożem zaczęła niemiłosiernie piec, a to spowodowało głośne syknięcie. Czyli jestem zmuszona skakać na jednej nodze... Nie no cudnie... Chociaż! Wpadłam na "gienialny" pomysł. W kilku podskokach przemieściłam się do mojego fotela i usiadłam na nim. Odepchnęłam się zdrową nogą i podjechałam do mojej szafy z ubraniami. Camila jesteś cudowna!!! I skromna oczywiście... Nie miałam pojęcia w co mogłabym się ubrać... Chciałam wyglądać tak jakoś... wyjątkowo... Tak inaczej... W codziennej wersji, ale troszkę ulepszonej... A może by tak założyć sukienkę hmm?? Pogoda znów dopisuje... Tak. To będzie idealny strój na dzisiejszy dzień. No to teraz się przebrać... Zajęło mi to dwa razy więcej czasu niż normalnie przez tą nogę no ale cóż... Jakoś się udało. Przemierzyłam cały pokój i dotarłam do mojego biurka. Trzeba się uczesać i pomalować. Nie chciałam zostawiać włosów rozpuszczonych, bo wyglądam wtedy tak zwyczajnie... Z drugiej strony nie miałam czasu na wymyślanie jakichś fryzur. Postanowiłam zrobić zwykłego kucyka. Z makijażem również nie chciałam przesadzać... Podkład, tusz do rzęs i błyszczyk... Skromnie, dziewczęco, delikatnie... Właśnie skończyłam się szykować kiedy usłyszałam pukanie do drzwi mojego pokoju.
- Proszę - powiedziałam odrobinę głośniejszym głosem niż zazwyczaj. Do pokoju wszedł uśmiechnięty Tomas,
- Witaj Camillo! Z dnia na dzień stajesz się jeszcze piękniejsza...
Oczywiście na kiedy tylko wypowiedział te słowa na moich policzkach znów pojawiły się ogromne rumieńce...
- Dziękuję... Możemy już jechać...
Stwierdziłam, że Tom nie będzie musiał mnie nosić na rękach, jeżeli wesprę się na jego ramieniu i nie będę nadwyrężała prawej nogi. Tomas nie miał nic przeciwko noszeniu mnie na rękach, ale ja się uparłam i postawiłam na swoim. Jakoś udało nam się dotrzeć do samochodu. Tommy jako dżentelmen otworzył mi drzwi, a następnie je zamknął. Dopiero wtedy spokojnie mógł zająć miejsce kierowcy. Tym razem przez całą drogę rozmawialiśmy... O filmie, głównie o dzisiejszej scenie, o Emmie... Tomas wyznał, że nic do niej nie ma... W sumie to ja też... Tylko ona cały czas patrzy na mnie wilkiem i chce uprzykrzyć mi życie. Po piętnastu minutach zatrzymaliśmy się przed ogromnym budynkiem studia. Tom nie pozwolił mi samej wysiąść tylko znów pokazał swoje "dżentelmeńskie oblicze" i pomógł mi wysiąść z samochodu. Kiedy razem weszliśmy na salę wszyscy aktorzy zwrócili na nas swoje spojrzenia... Widziałam jak Emma ciska piorunami z oczu i muszę przyznać nieźle mnie to bawiło... Przywitaliśmy się, ja musiałam wyjaśniać co zrobiłam w nogę... Ogólnie przez pół godziny nic się takiego ciekawego nie działo... Dopiero po upłynięciu tych trzydziestu minut zabraliśmy się do pracy...
- No to zaczniemy od momentu gdzie Emma "przypadkowo" wytrąca tacę z rąk Camili, a wszystko
to widzi Tomas. Idźcie się przebrać... - usłyszeliśmy głos menadżera i bez żadnego sprzeciwu wszyscy udaliśmy się do swoich garderób. Założyłam dżinsowe spodnie, białą koszulkę z jakimiś napisami, związałam włosy w koka i założyłam okulary... Taaak nie ma to jak być studentem-kujonem... Przejrzałam się ostatni raz w lusterku i wróciłam do "sali głównej", która teraz przypominała stołówkę.
- No nareszcie! Zaczynajmy już! - krzyknął zniecierpliwiony Mark. - Kamera! Akcja!!!
Wzięłam swoją tacę z jedzeniem i szłam powstrzymując się od syczenia z bólu... Czego się nie robi dla dobra swojej roli... Zmierzałam powoli do jednego ze stolików kiedy nagle zderzyłam się z Emmą...Taca wypadła z moich rąk...
- Uważaj jak chodzisz... Coś Ci te okularki nie pomagają - warknęła... Ja jako potulna i nieśmiała studentka bąknęłam ciche przepraszam i schyliłam się żeby posprzątać... W tym momencie przy mnie
pojawił się Tomas i zaczął mi pomagać...
- Dziękuję... - powiedziałam, wyrzuciłam wszystko do kosza i wyszłam jak najszybciej mogłam. Tomas pobiegł za mną.
- Cięcie! Zmiana scenografii!!! - usłyszeliśmy za sobą. Powolnym krokiem wróciliśmy do sali... Dwóch umięśnionych facetów w ekspresowym tempie znosili coś lub wnosili na scenę... Po około pięciu minutach usłyszeliśmy okrzyk reżysera...
- GOTOWE!
Wszystko było teraz ustawione na wzór jednej z sal wykładowych... Powiem szczerze robiło wrażenie...
- Przypominam... Camila wbiega, Tomas za nią i tu następuje najważniejszy moment dzisiejszego nagrywania, a mianowicie pocałunek... - oznajmił nasz reżyser...
Spojrzałam na Emmę. Jej mina wyrażała złość, a nawet wściekłość...
- No ok. Zaczynamy!!! - wyszliśmy z sali... - Kamera! AKCJA!!!
Nie patrząc na ból prawej nogi wbiegłam do sali, a z moich oczu zaczęły płynąć łzy... Oparłam się rękami o stolik i dosłownie łkałam... Poczułam dłonie na swoich biodrach i odwróciłam się... Choć wiedziałam, że to Tomas udawałam ogromne zaskoczenie... On patrzył w moje oczy, a ja w jego... Nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać... I kiedy milimetry dzieliły nasze usta w sali rozległo się klaskanie.
- CIĘCIE! Co tu jest grane? - Mark się wściekł, a my gwałtownie się od siebie odsunęliśmy i spojrzeliśmy w stronę reżysera. Obok niego stał zielonooki chłopak z brązowymi, kręconymi włosami - Harry. Na moje policzki wkradł się ogromny rumieniec... Spowodowany był wstydem oraz w dużej mierze wściekłością... Otarłam "łzy" i zeszłam z prowizorycznej sceny. Zbliżałam się do Harry'ego, a w głowie wirowało tysiące słów, które tylko czekały na wypłynięcie z moich ust... No i
stało się... W momencie kiedy stanęłam twarzą w twarz z chłopakiem zaczęłam krzyczeć:
- Co Ty sobie w ogóle wyobrażasz, co?!? Czy Ty masz pojęcie co to takiego prywatność?? Po co Ty tu przychodzisz?? Jakim prawem?? - zaczęłam okładać pięściami jego klatkę piersiową nie zdając sobie z tego sprawy... Harry uśmiechnął się pod nosem...
- To ja może już sobie pójdę... - powiedział i jakby nigdy nic wyszedł z sali zanim ja zdążyłam powiedzieć choć słowo...
- Camila kto to był? Skąd go znasz?? - reżyser, a przede wszystkim Tomas zaczęli zadawać pytania, które mnie mega drażniły...
- Nieważne!!! Wracajmy do pracy... - powiedziałam, ostatkiem sił powstrzymując się od wrzasków... - Okeeej... No więc zacznijmy od momentu kiedy Camila odwraca się i patrzycie sobie w oczy... Ponownie stanęliśmy na "scenie". Znów poczułam ręce Tomas'a na moich biodrach i znów się odwróciłam. Jedna dłoń chłopaka otarła "łzę" z mojego policzka... Nagle, nie wiem czemu,  twarz Tomasa zaczęła się jakby zmieniać... Kolor tęczówek powoli z błękitu przechodził w zieleń, włosy chłopaka w pewnym momencie pociemniały, wydłużyły się i pokręciły... Pewnie domyślacie się, że to moja wyobraźnia zaczęła płatać mi figle.. Tylko czemu? Skoro kilka minut temu wrzeszczałam na Harry'ego i byłam na niego wściekła od początku naszej znajomości, a teraz wydaje mi się że to on mnie obejmuje i co więcej mam nieodpartą ochotę go pocałować... Nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać i... stało się... Tym razem bez żadnych przeszkód nasze usta złączyły się w pocałunku.
- Cięcie! - usłyszeliśmy, ale nie zwróciliśmy na to uwagi...
Swoje palce wplotłam we włosy Tomas'a i zatraciłam się w pocałunku... Ale kiedy uświadomiłam sobie, że patrzą na nas reżyser, Emma i kilka innych osób natychmiast się od niego odsunęłam i bez słowa wyszłam z sali.
-Co się ze mną dzieje? Co ja wyprawiam? - zaczęłam sama zadawać sobie te pytania kiedy już dotarłam do swojej garderoby... Głupieje! Tracę rozum... Powinni mnie wysłać do psychiatryka... Dobra... Nie wszyscy muszą o tym wiedzieć... Zapomnijmy o wszystkim...  To się więcej nie powtórzy! Harry'ego wymazujemy z pamięci i tyle... W moje myśli wkradło się pukanie. Po chwili drzwi się lekko uchyliły, a w progu ujrzałam Emmę. Powoli zaczynam się bać...
- Możemy porozmawiać? - spytała, a mnie zamurowało jeszcze bardziej... O czym mamy gawędzić? Przecież ona mnie nienawidzi!!! Nie odpowiedziałam tylko twierdząco kiwnęłam głową  i sztucznie się uśmiechnęłam. Blondynka weszła do środka i ostrożnie zamknęła drzwi.
- To Wy z Tomas'em jednak coś na serio?? - spytała nie owijając w bawełnę... Przyznam szczerze, że to pytanie, które wypowiedziała tak pewnie zbiło mnie lekko z pantałyku, ale powoli zbierałam myśli i układałam odpowiednie zdania..
- Ja i Tomas przyjaźnimy się... - odparłam spokojnie i zgodnie z prawdą...
- Czyli mam rozumieć, że nic więcej do niego nie czujesz?? - zadała kolejne pytanie.
Hmm... Nad tym pytaniem muszę się dłużej zastanowić... Bardzo lubię Tomas'a... Zawsze był dla mnie jak wspaniały przyjaciel, dobry brat... Ten wczorajszy pocałunek to... chwila słabości, a dzisiejszy?? No niestety, ale muszę przyznać, że tego akurat chciałam... Ale w mojej wyobraźni to nie był Tomas... W mojej wyobraźni całowałam się z, o zgrozo, Harrym... Ale ten temat zostawiam na później... A więc o czym my tu... Ach. Tommy! To wspaniały chłopak, ale nie jestem w stanie GO pokochać i zniszczyć naszej przyjaźni.  Z takimi wnioskami postanowiłam wreszcie coś z siebie wydusić:
- Tak Emmo... Tomas jest tylko i wyłącznie moim przyjacielem...
Widziałam jak odetchnęła z ulgą... Czyżby "mój" przystojny Tommy podobał się Emmie... No skoro już tak zaczęłyśmy rozmawiać to w sumie mogłabym zapytać... Co mi szkodzi...
- Ej... Czy mi się wydaje, czy Ty lubisz Tomas'a tak trochę bardziej co??
Dziewczyna spojrzała na mnie i się uśmiechnęła... WOOOW! Ona. się. do. mnie. uśmiechnęła.
- To, aż tak widać? - spytała i zaśmiała się... Ja tylko kiwnęłam głową, bo nie byłam w stanie nic powiedzieć... Emma - zawsze zasępiona i obrażona blondyna się normalnie śmieje... Jednak nie trwało to długo. Dziewczyna po chwili jakby posmutniała i spojrzała jeszcze raz na mnie po czym wzięła głęboki oddech i z jej ust wydobyły się takie słowa...
- Camila ja chciałabym Cię przeprosić... Wszystkie moje przykre docinki, fałszywe uśmieszki i tym podobne to wszystko z zazdrości... Serioo... Myślałam, że jesteś zakochana w Tomasie i... - zawahała się. Po dłuższym namyśle dokończyła- Ale to już nieważne... Czy wybaczysz mi i zechcesz zostać moją koleżanką?? - dziewczyna nieśmiało się uśmiechnęła i wyciągnęła rękę w moją stronę. Znów mnie zamurowało... Ona najnormalniej w świecie przyznała się do wszystkiego, przeprosiła i chce zostać moją koleżanką.
- No... jaaasne! - odparłam trochę niepewnie i podałam jej rękę... Powiem Wam szczerze, że czuję iż jest to podstęp... Aleee... Spróbować można...
To może być ciekawe... W rzeczywistości mamy być koleżankami, a na planie wrogami... Zobaczymy co z tego wyniknie...
- Mark powiedział, że na dzisiaj kończymy pracę... - w drzwiach pojawił się Tomas. - O czyżby zgoda?? - spytał zdziwiony
- Jak najbardziej - odparła uśmiechnięta blondyna. Tom spojrzał na nią, później na mnie pokręcił głową z niedowierzaniem i ponownie się odezwał.
- Camilo czy masz ochotę na to abym podwiózł Cię do domu? - Po usłyszeniu jego słów spojrzałam na Emmę, która spuściła głowę i już zbierała się do wyjścia.
- Wiesz co Tommy.. Bardzo Ci dziękuję za propozycję, ale nie skorzystam, bo chciałabym się dziś przejść i wszystko przemyśleć... Ale! Myślę, że jest ktoś kto z wielką chęcią przyjąłby Twoją propozycję i spędził miło z Tobą czas. - powiedziałam szybko. Tomas spojrzał na Emmę i nieśmiało zadał jej to samo pytanie, które przed chwilą było skierowane do mnie. Tak jak myślałam blondynka rozpromieniła się i bez zawahania, się zgodziła... Nim się obejrzałam zostałam sama w garderobie.. Postanowiłam zeswatać Emmę z Tomas'em... Skoro ona jest w nim zakochana to teraz zostaje mi tylko usunąć się w pewien sposób z życia Tom'a i wszystko pójdzie jak po maśle... No dooobra. Czas się przebrać i wracać do domu. Ach! Muszę jeszcze wstąpić do kwiaciarni i pójść na cmentarz... Po "rozmowie z mamą" na pewno będzie mi lżej... Tak też zrobiłam. Zmieniłam ciuchy kujona na swoją sukienkę, zabrałam torebkę, pożegnałam się z reżyserem i udałam się wielkim korytarzem do wyjścia. Popchnęłam szklane drzwi i wyszłam na dwór. Pogoda już nie była tak ładna... Słońce schowało się za chmurami...
- Możemy porozmawiać? - usłyszałam głos za sobą. Tak się przestraszyłam, że niemal podskoczyłam. Powoli się odwróciłam i jak pewnie się domyślacie ujrzałam dobrze znaną mi twarz Harry'ego... No i wytłumaczcie mi czemu teraz kiedy stoi blisko mnie mam ochotę go udusić, a kiedy nie ma go w pobliżu wyobrażam sobie, że go całuję cooo??? Wzięłam głęboki oddech i odparłam w miarę spokojnie.
- A mamy o czym rozmawiać???
Zauważyłam, że zielonooki zaciska dłonie w pięści, a jego oczy troszeczkę pociemniały... Czyżby jego anielska cierpliwość się skończyła??
- No nie wiem jak Ty uważasz, ale moim zdaniem powinniśmy sobie parę spraw wyjaśnić... -
dziwnie cedził słowa i zgrzytał zębami... Powoli zaczynam się bać... Cofnęłam się o krok... Chyba zauważył, że się go w pewnym sensie przestraszyłam, bo rozluźnił dłonie, odetchnął głęboko i dokończył - Dlatego chciałbym zaprosić Cię na kolację...
Prychnęłam szyderczo i od razu mu odpowiedziałam:
- Niestety ale nie przyjmę Twojego zaproszenia... Twierdzę, że nie ma potrzeby wyjaśniania tych spraw...
No i znów go rozzłościłam...
- Nie rozumiem Cię! Wściekłaś się na mnie tylko dlatego,że wylałem na Ciebie kawę. Przeprosiłem, a nawet chciałem odkupić Ci bluzkę... Nie królewna odeszła wielce obrażona... No ok. Pomyślałem co mi tam i tak się więcej nie zobaczymy... Ale los najwyraźniej chciał żebyśmy spotkali się ponownie... Chciałem z Tobą pożartować, zaczepić, lecz Ty "uciekłaś" ode mnie i wpadłaś w objęcia tego faceta... I wtedy stwierdziłem, że nie odpuszczę... Choćby nie wiem co postawię na swoim.
- Powodzenia - powiedziałam cicho i odwróciłam się na pięcie... Ale nie odeszłam zbyt daleko, bo
Harry szybko mnie dogonił, złapał w pasie i przerzucił przez swoje ramię... Zaczęłam go bić swoimi rękami, wierzgać nogami i krzyczeć, ale to nic nie dało. Równym krokiem zmierzał do swojego samochodu z triumfalnym uśmiechem... Po chwili już siedziałam w jego samochodzie, zapięta pasami bezpieczeństwa... On jest jakiś psychiczny!!! Harry usiadł za kierownicą i włożył kluczyki do stacyjki...
- Jeżeli jeszcze tego nie zauważyłaś to Harry Styles zawsze dostaje to czego chce - warknął i ruszył dość szybko... Teraz cała moja złość zamieniła się w ogromny strach... Co on zamierza? Jaki ma plan?? Co chce mi zrobić? Może mnie upije i wykorzysta... No bo chyba mnie nie... zabije. Ale kto go tam wie?? Jeżeli jest niezrównoważony psychicznie, a tego nie wiem to jest w stanie zrobić wszystko... Boże na co mi to było... Czemu nie obdarzyłeś mnie łagodnym charakterem coo??
 Jechaliśmy bardzo szybko... Harry był zdenerwowany, szczerze, to mało powiedziane, ale niech już będzie... Po czym to stwierdzam? Jego zaciśnięte szczęki co jakiś czas zgrzytały, a ręce tak zaciskał na kierownicy, że aż mu kostki pobielały... Cały czas jechaliśmy w milczeniu... Stwierdziłam, że wolę kiedy się odzywa... Ta cisza jest strasznie męcząca i zmusza do myślenia, a tego wolałabym obecnie nie robić. Nagle samochód gwałtownie skręcił i zatrzymał się. No to już po mnie - pomyślałam, ale kiedy spojrzałam za okno trochę się uspokoiłam. Staliśmy przed domem, ba... ogromną willą
- Jesteśmy na miejscu - po długim milczeniu usłyszałam jego głos z charakterystyczną chrypką... Nie wiedziałam jak mam reagować... Czy się bać, czy śmiać, czy złościć... Nie znałam go, ani jego znajomych... Nic o nim nie wiedziałam... Zaraz wszystko będzie jasne...
Harry wysiadł z samochodu i ruszył w kierunku moich drzwi... Drżącymi dłońmi odpięłam pasy bezpieczeństwa. Po chwili drzwi po mojej stronie były otwarte, a Harry wyciągnął ku mnie swoją rękę. Mimo swojego strachu spojrzałam na niego kpiąco i bez jego pomocy wysiadłam z samochodu. Zauważyłam tylko, że ponownie zaciska dłonie, a do moich uszu dobiegło ciche zgrzytanie... Biedaczek w końcu sobie zęby połamie czy coś podobnego... W każdym bądź razie stwierdziłam, że muszę się "poddać". No bo co innego mogłam zrobić? Uciec?? Dokąd? Nie wiem gdzie jestem, nie wiem w którą stronę iść? A nawet jeśli zaczęłabym uciekać to Harry z łatwością by mnie dogonił, a wtedy raczej nie ręczyłby już za siebie... Nie pozostało mi nic innego jak czekać na dalszy przebieg wydarzeń...
***************************************************************************
Hej hej! Od razu mówię, że notka nie będzie zbyt długa, bo jakoś nie mam nastroju na rozpisywanie się... Za co bardzo przepraszam, ale nic nie mogę na to poradzić... Uważam, że rozdział jest beznadziejny... Owszem żaden nie był jakiś mega cudowny, ale ten to już w ogóle przekroczył jakiekolwiek możliwe granice... Jest w nim tyle bezsensownych fragmentów, że aż się załamałam, no ale jakoś nie mam pomysłu, żeby to poprawić więc wstawiam w takiej formie jakiej jest. A Wy co myślicie? Piszcze swoje opinie w komentarzach, nie obrażę się, a nawet nie zdziwię kiedy będą to słowa krytyki więc śmiało! No to chyba na tyle.. Aha! Podziękuję jeszcze tylko za komentarze i coraz większą ilość obserwatorów choć mam nadzieję, że na tym się nie skończy. Rozdział dedykuję wszystkim czytelnikom!!! Do soboty!
Pozdrawiam!

Aleksandra <3

sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział trzeci

*Narracja trzecioosobowa"
Jest godzina 13.00. Pokój Camili wygląda jak pobojowisko. Na stoliku stoją trzy butelki po winie. Dwie całkowicie puste, a jedna pełna tylko do połowy. Ale stolik akurat jest najczystszym przedmiotem w całym pokoju. Jasnych paneli nie widać ponieważ zostały zasypane okruchami czipsów, resztkami prażonej kukurydzy no i w dużej mierze piórami. A skąd pióra?? Wczoraj około godziny 24.00 dziewczyny po wypiciu drugiej butelki wina postanowiły zrobić sobie bitwę na poduszki... Zabawa skończyła się stratami w postaci trzech małych poduszek w kształcie serc oraz kryształowego wazonika. Większych szkód nie ma... A jeżeli chodzi o solenizantkę i dwie przyjaciółki nadal smacznie sobie śpią nie wiedząc co czeka je za niecałą godzinę...

*Camila*
Chyba się obudziłam.. Stwierdzam to po tym, iż od jakichś pięciu minut piekielny ból dosłownie
rozrywa moją czaszkę... Ale my przecież tak dużo nie wypiłyśmy!!! AAAAUUU!!! Może jak otworzę oczy poczuję się lepiej. Najpierw jedna powieka w górę, potem druga.. Niee! To nie był dobry pomysł. Promienie słoneczne oświetlające wnętrze mojego pokoju niemalże mnie oślepiły co spowodowało nasilenie bólu... Przymknęłam powieki i ostatkiem sił spojrzałam na zegarek. Czerwone cyferki wyświetlały godzinę 13:00... Że cooo??? Przecież ja na 15:30 jestem umówiona z Tom'em... W chwili uświadomienia sobie tego, zerwałam się gwałtownie na równe nogi, a to znów spowodowało silniejszy ucisk w głowie.  Dziewczyny sobie jeszcze spokojnie spały, a ja musiałam udać się do kuchni, po coś do picia i środki przeciwbólowe. Rozejrzałam się po pokoju i aż mnie zamurowało... Czy to wszystko jest naszą sprawką, czy może kiedy spałyśmy przeszło tędy tornado?? Na to pytanie nie znam odpowiedzi. Wiem tylko tyle, że teraz będę musiała to wszystko posprzątać. Ale najpierw kierunek kuchnia. Ostrożnie ominęłam szklane odłamki szkła i zeszłam po schodach. Po chwili już stałam przy lodówce i piłam sok pomarańczowy prosto z butelki. Nigdy więcej nie wezmę alkoholu do ust! Kto w ogóle wymyślił takie świństwo ja nie mam pojęcia... Tak czy siak już postanowione... Wyjęłam z szafki tabletki i wzięłam jedną z nich... Postanowiłam zrobić szybkie śniadanie. Znając życie dziewczyny zaraz wstaną i będą w tak samo opłakanym stanie jak ja... Krzątając się po kuchni, szukając produktów i przygotowując wszystko w mojej głowie była tylko jedna myśl. "Masz zbyt mało czasu, śpiesz się, bo znów wystawisz Tom'a do wiatru i rzeczywiście się na Ciebie obrazi". Piętnaście minut później śniadanie było gotowe. Na stole stały trzy talerze z naleśnikami i trzy filiżanki z cappuccino. Dobra no to teraz czas obudzić dziewczyny. Muszę przyznać, że tabletki przeciwbólowe zadziałały natychmiast. Teraz jestem zdolna biec po schodach bez uczucia, że z każdym krokiem, ktoś wbija mi gwóźdź w głowę. Wpadłam do pokoju, ale z moich ust nie wydobyło się słowo "Pobudka" tylko głośny wrzask... Kompletnie zapomniałam o rozbitym wazonie! O mój Boże!!! W mojej stopie jest szkło!!! Opadłam bezwładnie na fotel i spojrzałam na swoją nogę... Strużki krwi płynęły sobie powoli i ostatecznie kapały na jasne panele. Zrobiło mi się niedobrze... Nienawidzę widoku krwi, a już na pewno swojej. Ogromnie panikując nawet nie zauważyłam, że obudziłam dziewczyny. Obydwie teraz siedziały na łóżku, trzymały się za głowy i zdezorientowane patrzyły na to co je otacza. NO HELLO! JA TU CIERPIĘ!!!
- Ekhem! - zwróciłam na siebie ich uwagę - Witajcie kochane! Czy byłybyście tak łaskawe i pomogły mi się z tego wykaraskać? Tylko uważajcie na podłodze, żebyście nie skończyły tak jak ja...
Dziewczyny spojrzały na mnie i od razu wstały z łóżka i wybiegły z pokoju... No to teraz czekamy na rozwój wydarzeń.
 Po pięciu minutach obie były z powrotem. Nat miała w ręku zmiotkę i szufelkę - postanowiła wreszcie ogarnąć przynajmniej kawałki szkła. Mandy natomiast podbiegła do mnie zaopatrzona w wodę utlenioną, gazę i bandaż. Coś czuję, że najgorsze jeszcze przede mną... Brunetka kucnęła przy mojej nodze.
- Cami tylko spokojnie... Masz szczęście, bo szkło delikatnie przebiło się przez Twoją skórę i nic więcej... Zaraz to wyjmę i będzie po wszystkim...
Umówiłyśmy się, że Mandy policzy do trzech, ja zamknę oczy, a ona dokona tego drastycznego czynu.
Raaz... Dwaaa... Trzyy...
Poczułam takie delikatne ukłucie i tyle... Uff... Myślałam, że będzie gorz.. Aaa! Dobra cofam to wszystko... Zapomniałam, że tą ranę trzeba przemyć wodą utlenioną... Co zostało zrobione bez żadnego uprzedzenia czy czegoś podobnego. Na całe szczęście najgorsze już za mną... Teraz tylko owinąć stopę bandażem i... Szlag! Jak ja teraz będę chodzić?? I co z dzisiejszą niespodzianką?? Będę
musiała wszystko odwołać... No chyba się zaraz popłaczę...
- Eeej! Camila to nic takiego... Będziesz żyć... Nie płacz kochana... - usłyszałam pokrzepiający głos Mandy... Hah... Ból nogi to teraz najmniejszy problem.
- Słoońce, ale to nie chodzi o to... Jak już wczoraj wspominałam umówiłam się dziś z Tomas'em... Jak ja nie będę w stanie chodzić przez najbliższe kilka dni... A jeszcze trzeba tu posprzątać i...
- Sprzątaniem się nie martw! A co do Tomas'a... Jak do niego zadzwonisz i wszystko wyjaśnisz to z pewnością zrozumie - odezwała się Nat, która właśnie skończyła zmiatać szkło i białe pióra... Gdyby nie moje kochane przyjaciółki to pewnie dawno już bym zginęła... Powiedziałam dziewczynom o przygotowanym śniadaniu. Od razu pobiegły na dół oznajmiając, że wrócą za chwilę i migiem posprzątają... No ja im się nie dziwię... Przecież one też mają plany na dzisiejszy wieczór.
 Skoro zostałam sama w pokoju, postanowiłam zadzwonić do Tomas'a. Sięgnęłam po telefon i odnalazłam odpowiedni numer. Zielona słuchawka i... pierwszy sygnał.
- No witaj ślicznotko! - usłyszałam rozpromieniony głos Tomas'a. Zrobiło mi się tak jakoś źle na sercu z myślą, że za chwilę jego humor się popsuje...
- Cześć Tommy. Dzwonię ponieważ mam złą wiadomość, ale poczekaj aż skończę... Powiedzmy, że miałam mini wypadek i nie mogę za bardzo chodzić, dlatego też jestem zmuszona odwołać nasze dzisiejsze spotkanie...
- Jaki wypadek? Co Ci się stało?? Połamałaś się? Leżysz w szpitalu?? - on był przerażony i zmartwiony... On chyba naprawdę mnie... bardzo lubi!
- Hej, hej spokojnie! To nic wielkiego... Po prostu weszłam w szkło i rozcięłam sobie stopę... - odpowiedziałam najbardziej spokojnym głosem na jaki było mnie stać. W słuchawce usłyszałam głębokie odetchnięcie...
- W takim razie myślę, że nie będziemy musieli odwoływać naszego spotkania... Bądź gotowa ok. 16.00, a ja po Ciebie przyjadę...
- Ale... - nie dokończyłam ponieważ Tomas się rozłączył... On jest taki uparty gdy mu na czymś zależy! Ale to chyba jego zaleta czyż nie??
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 14.00. Czas szybko leci... Ale to pewnie przez całą akcję z tą nogą... Hmm... W co ja bym się mogła ubrać?? Na dworze jest strasznie ciepło więc trzeba to wykorzystać! "Podjechałam" na fotelu do mojej szafki i zaczęłam przeglądać ubrania. W tym czasie dziewczyny wróciły do pokoju. Tym razem Mandy zajęła się sprzątaniem, a Nat pomogła mi z wyborem stroju i makijażem. Równo o godzinie 15,00 pokój był wysprzątany, ja gotowa, a dziewczyny udały się do swoich domów... Miałam jeszcze kilkadziesiąt minut do przyjazdu Tomas'a więc postanowiłam włączyć komputer i zająć się czymś. Włożyłam słuchawki na uszy i zaczęłam przeglądać różne strony internetowe.
  Zatraciłam się w słuchaniu muzyki tak iż straciłam rachubę czasu... A przez to o mały włos nie dostałam zawału. Otóż o umówionej godzinie Tomas stawił się w moim pokoju, a ja nawet tego nie zauważyłam. Chłopak podszedł do mnie i tylko dotknął mojego ramienia... Ojeeej! Chyba jeszcze nigdy się tak nie wystraszyłam. No ale pomyślcie... Siedzicie przed komputerem z myślą, że jesteście
same w domu, a tu nagle czujecie czyjś dotyk na swoim ramieniu... Na całe szczęście to był tylko Tomas. Miał na sobie oliwkową koszulę i zwykłe dżinsy. Wyglądał dość normalnie, a jednak jakoś tak wyjątkowo.
- Hej Cami. Ślicznie wyglądasz... Możemy już jechać? spytał kiedy ja już opanowałam swoje emocje i wróciłam do świata żywych,
Kiedy do moich uszu dotarł wypowiedziany przez niego komplement uśmiechnęłam się i spuściłam lekko głowę w dół... Wiedziałam, że za chwilę, będę czerwona jak burak... On chyba wziął to jako kiwnięcie głową czyli potwierdzenie. Dlatego też podszedł do mnie i wziął mnie na ręce.
- Co Ty wyprawiasz? - spytałam zdezorientowana.
- Przecież nie możesz chodzić, a do mojego samochodu jakoś musisz się dostać... - odparł z ogromnym uśmiechem i nie słuchając moich protestów zszedł po schodach i udał się do auta. Kiedy już zostałam tam "zapakowana", a Tomas zajął miejsce kierowcy ruszyliśmy. Z jednej strony trochę się bałam, bo niby go znam i w ogóle, ale nie mam pojęcia czego się mogę po nim spodziewać, ale z drugiej byłam mega podekscytowana i zaintrygowana tą niespodzianką... W samochodzie panowała całkiem przyjemna atmosfera... Z radia płynęła cicha muzyka, Tomas wpatrzony był w drogę choć co jakiś czas zerkał w moją stronę i się tajemniczo uśmiechał... To sprawiało, że na mojej twarzy też pojawiał się blady uśmiech... Kiedy uświadomiłam sobie, że od paru ładnych minut się w niego wpatruję od razu skierowałam swój wzrok na szybę. Przed nami rozciągała się długa, szara ulica. Ale nie była to jedna z głównych ulic Londynu ponieważ rzadko kiedy przejeżdżał tu jakiś samochód... I to było bardzo dobre, bo nie musieliśmy stać w korkach tylko swobodnie sobie jechać w odpowiednim dla nas tempie. Po jakichś piętnastu minutach skręciliśmy w jakąś boczną ścieżkę.
- Tommy gdzie Ty mnie wieziesz? - powiedziałam lekko przerażonym głosem.
- Spokojnie... Zaufaj mi! Jeszcze kilka minut i będziemy na miejscu,
Spojrzałam na niego niepewnie, ale już się nie odezwałam. Tak jak mówił po kilku minutach
stanęliśmy, ale miejsce, w którym się znajdowaliśmy nie przypominało niczego. To było jedno wielkie pustkowie...
- A teraz zamknij oczy i nic nie mów.
Mimo coraz większego strachu posłuchałam się Tomasa. Po chwili usłyszałam jak otwierają się drzwi z mojej strony, a chłopak ponownie bierze mnie na ręce... Nie protestowałam... Uczepiłam się jego szyi i "wsłuchałam" się w jego kroki. Po kilku minutach marszu poczułam, że Tomas kuca i usadawia mnie na czymś miękkim.
- Możesz otworzyć oczy... - powiedział głosem o ton głośniejszym od szeptu. Posłuchałam się go i powoli podniosłam powieki. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Dookoła mnie wielka, zielona, porośnięta różnobarwnymi kwiatami łąka. Na moje usta mimowolnie wkradł się szeroki uśmiech. Miękkie coś na czym siedziałam to duży koc w biało-czerwoną kratę...
- Niespodzianka! - usłyszałam za sobą głos Tommy'ego. Odwróciłam się i ujrzałam swojego przyjaciela z koszykiem.
- Czym zasłużyłam sobie na tak wielki zaszczyt - spytałam nadal nie dowierzając.
- Po prostu uwielbiam tu przyjeżdżać, a z racji tego, że Ciebie też uwielbiam postanowiłem Cię tu zabrać.
Znów się zarumieniłam... Czyżbym ja też zaczynała czuć do niego coś więcej? Nie! To niemożliwe! O czym ja w ogóle myślę...
Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć... Milczenie - złotem nieprawdaż? Rozłożyłam się na kocu i zatapiając swoją dłoń w świeżej, zielonej trawie zaczęłam nucić...
"Obudzimy się wtuleni w południe lata,
na końcu świata...,
na wielkiej łące, 
ciepłej i drżącej..."
Tomas patrzył na mnie zdezorientowany...
- Co i w jakim języku śpiewałaś - spytał
Zachichotałam cicho i powstrzymując łzy wzruszenia odpowiedziałam:
- Śpiewałam piosenkę, którą nauczyła mnie babcia gdy miałam jakieś 5 czy 6 lat... Wiesz przecież, że pochodzę z Polski... A, że miejsce, na którym jesteśmy przypomniało mi tę właśnie piosenkę to nie mogłam jej nie zanucić...
- Ślicznie śpiewasz... - powiedział i usiadł obok mnie.
- Dziękuję... No ale zmieńmy już temat... Czy mi się wydaje czy tu się będzie odbywał piknik? - spytałam podekscytowana i lekko rozmarzona.
- Dobrze Ci się wydaje - odparł Tomas ze śmiechem.
Miałam ochotę rzucić się w jego ramiona... Tak po prostu... Ale jakoś się opanowałam... Pomogłam blondynowi w rozłożeniu wszystkich smakołyków. Wreszcie przyszedł najprzyjemniejszy moment w całym pikniku, a mianowicie zjadanie tych oto pyszności podczas wspaniałej rozmowy, śmiechów i itp. Niestety najczęściej jest tak, że najlepsze chwile w życiu człowieka trwają najkrócej. Tak było i teraz. Powoli zaczęło się ściemniać, a to oznaczało, że musieliśmy się zbierać. Tak zrobiliśmy. Tomas odwiózł mnie do domu. Ponadto zaniósł mnie do mojego pokoju, a kiedy miał już wychodzić powiedziałam:
- Jeszcze raz bardzo dziękuję za wspaniale spędzone popołudnie!
Tomas uśmiechnął się i z powrotem podszedł i kucnął obok mojego łóżka, na którym siedziałam.
- Nie ma za co... To ja dziękuję Ci za to, że zgodziłaś się pojechać tam ze mną...
Po raz pierwszy od długiego czasu spojrzeliśmy sobie w oczy. WOW! Te niebieskie oczęta są takie jakby magiczne...
 Nawet nie zauważyłam, że nasze twarze coraz bardziej się do siebie zbliżają... Chwilę później nasze usta złączyły się w nieśmiałym pocałunku. Nie mam pojęcia czemu, ale odwzajemniłam go... Tommy odsunął się ode mnie dopiero wtedy kiedy zabrakło nam tchu... Chłopak uśmiechnął się i bez słowa wyszedł, a ja bezwładnie opadłam na łóżko i zaczęłam chichotać...

*Harry*
Od trzech dni nie potrafię się skupić, nic mi nie wychodzi, myślami jestem wciąż gdzie indziej... Chłopcy się na mnie wkurzają, no ale co ja poradzę, że się zakochałem!? Camila... Anioł, a nie dziewczyna... Mimo tego, że jest bardzo nerwowa i trochę pyskata ja nadal uważam ją za niebiańskie stworzenie... Noo tylko problem jest w tym, że ona mnie nienawidzi i nie chce zmienić zdania... Co robić?? Jak ją do siebie przekonać? Nie mam pojęcia... A teraz nawet nie mam czasu o tym spokojnie pomyśleć, bo muszę iść na imprezę urodzinową dziewczyny Zayn'a... Pierwszy raz w życiu wolałbym siedzieć we własnym pokoju no ale nie ma takiej opcji... Spojrzałem na zegarek - 15.45. No czas się przebrać, i zejść na dół... Zaraz przyjdzie  Mandy z przyjaciółkami... Ugh! Założyłem czarne spodnie i czarną koszulę w białe serca. Przejrzałem się w lusterku. Nie jest źle, mogę iść. Kiedy właśnie schodziłem z ostatniego schodka rozległ się dzwonek do drzwi. Oczywiście reszta była zajęta przygotowywaniem salonu więc ja poszedłem otworzyć...
- Witaj Mandy! - powiedziałem z udawaną radością i sztucznym uśmiechem przyklejonym do mojej twarzy. Na całe szczęście to mam opanowane do perfekcji.
- Cześć Harry! Poznaj Natalie jedną z moich najlepszych przyjaciółek... Camila niestety nie mogła przyjść, bo poszła na randk... AŁA! - krzyknęła nagle. Hah. Mandy to niezła gaduła... Gdyby nie "dyskretny" kopniak tej całej Natalie to dowiedziałbym się czegoś na temat randki jej przyjaciółki, która..., zaraz, zaraz, ona powiedziała Camila?? Przypadek? No nie sądzę?
- Możemy wejść - usłyszałem głos Mandy, który przywrócił mnie na ziemię... Bez słowa wpuściłem je do środka i zamknąłem za nimi drzwi. Camila... Z pewnością to jest ta sama brunetka z kawiarni i z planu... A więc poszła na randkę... A więc ma chłopaka... Zapewne to ten wysoki blondyn, do którego się przytulała tam w tym korytarzu. Zacząłem zgrzytać zębami i zacisnąłem pięści... Miałem
ochotę wrzeszczeć, krzyczeć, bić, tłuc - wszystko naraz... Co, stwierdzacie lekką paranoję? Możliwe, że już zwariowałem... Zwariowałem z miłości... Co robić, co robić??? Jak to odkręcić? WIEM! Już wiem! Jutro o 13.00 wcielamy plan w życie... Z chytrym uśmieszkiem poszedłem do salonu skąd dobiegały już śmiechy i głośna muzyka.


****************************************************************************

Hej! Haj! Helooł!!! Witam ponownie!!! Jak wrażenia po przeczytaniu trzeciego rozdziału?? Jak dla mnie nie jest on jakiś mega ciekawy, no ale jaki jest taki już zostanie... Jestem very happy ponieważ pod ostatnim rozdziałem pojawiło się aż cztery komentarze *.* Dzięki nim już wiem kto będzie drugą połówką Camili, ale tego dowiecie się w najbliższej przyszłości... A teraz przejdę do kilku pytań dotyczących rozdziału:
1. Co sądzicie o tej "niespodziance" i pocałunku Cami i Tom'a??
2. Czy to normalne, że Harry już czuje coś więcej do Camili??
3. Jak myślicie co to za "plan" będzie wcielał w życie Harry??

Noo... Tak jak mówiłam na początku nie był to jakiś ciekawy rozdział dlatego też i pytań nie ma zbyt dużo... Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze i zawarte w nich miłe słowa oraz proszę o więcej!!!

Chyba czas się żegnać... Przepraszam, że ta notka jest trochę taka bez ładu i składu, ale zaczęła się szkoła... Humor gdzieś się zapodział... Wena też nagle zniknęła... "Czarna rozpacz" No ale koniec użalania się!

Pozdrawiam wszystkich czytelników tych komentujących i tych ukrywających się!

"Lovki, kisski i te sprawy :*** <3

Aleksandra ;)

sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział drugi

*Camila*

- Cholera jasna Camila, Tomas co się z Wami dzisiaj dzieje?? Jak my mamy nagrać historię zakochanych kiedy wy patrzycie na siebie w taki sposób jakbyście się mieli nawzajem pozabijać - w sali po raz kolejny rozległ się wzburzony głos reżysera. Rzeczywiście po wczorajszym zdarzeniu atmosfera między nami nie była najlepsza a jakoś do tej pory nie potrafiłam zebrać się na odwagę i go przeprosić...
- Mark ja mogę się zamienić z Camilą skoro nie odpowiada jej rola... - teraz wszyscy mogli usłyszeć słodziutki głos Emmy... A nie mówiłam?? Już chce mnie wygryźć z głównej roli... O nie! Nie pozwolę na to...
- Panie reżyserze czy mogłabym prosić o dziesięć minut przerwy - spytałam najładniej jak potrafiłam... Mark popatrzył na mnie, później na Emmę, następnie znów na moją osobę i powiedział:
- Dziesięć minut przerwy dla wszystkich!
Na mojej twarzy przez chwilkę zagościł triumfalny uśmiech, ale już po chwili zniknął, bo teraz przyszedł czas na najgorsze... Podeszłam do Tomas'a, który rozmawiał z Nathan'em.
- Tom mogę Cię prosić na słówko? - spytałam nieśmiało. Chłopak najpierw popatrzył na mnie z
niedowierzaniem, a następnie przeprosił Nathan'a "na chwilę" i skierował się na korytarz. Bez słowa ruszyłam za nim. Zauważyłam, że Emma ciska z oczu piorunami... Jednak tym razem jakoś nie interesowałam się tym dłużej niż dwie sekundy, bo głowę miałam zajętą układaniem przeprosin...
- Słucham - powiedział obojętnym tonem kiedy już wyszliśmy z sali.
Wzięłam głęboki oddech i powoli zaczęłam mówić:
- Tommy ja... Przepraszam... Przepraszam za moje wczorajsze zachowanie, przepraszam za moje niekontrolowane wybuchy i krzyki, przepraszam za tyle przykrych słów, przepraszam za wszystko co zrobiłam... Zrozumiem jeżeli mi nie wybaczysz, bo to co wyprawiałam było i jest karygodne, ale ja nie mogłam już żyć z tymi wyrzutami sumienia...
Tomas spojrzał na mnie i... uśmiechnął się... Nie no... Na serio kąciki jego ust powędrowały ku górze...
- Cami nie zaprzeczę Twoim słowom, bo rzeczywiście Twoje ostatnie zachowanie nie było zbyt miłe, ale czy można nie wybaczyć komuś kogo się kocha??
Zamurowało mnie... Czyli po tym wszystkim on nadal czuje do mnie to samo? Ja już bym znienawidziła siebie z tysiąc razy... No, ale... Ja nie odwzajemniam jego uczuć... I co mam teraz zrobić?? Na pewno nie działać tak jak poprzednio czyli gwałtownie i pochopnie...
- Tom... Chciałabym, żeby było tak jak dawniej... Żebyśmy mogli nazywać siebie przyjaciółmi, żebyśmy ufali sobie bezgranicznie - powiedziałam trochę rozmarzona... Chłopak wziął moją małą dłoń i patrząc mi prosto w oczy powiedział z jeszcze większym uśmiechem.
- To się da załatwić... - również się uśmiechnęłam. Czy nie można było tego załatwić od razu? Czy potrzebowałam aż dwóch miesięcy, żeby zrozumieć, że go potrzebuję? Tak czy siak lepiej późno niż wcale... Ponownie weszliśmy na salę...
- Czy już jesteście gotowi? - spytał reżyser już w miarę opanowany. Spojrzeliśmy na siebie i kiwnęliśmy głowami...  - No to świetnie... Zajmijcie szybko swoje miejsca i zaczynamy...

***
- Mamy to! - krzyknął reżyser... I takie akcje mi się podobają... Oby tak dalej to w mgnieniu oka skończymy nagrywanie... To co? "Lecimy" dalej..

***
Kolejną akcję powtarzaliśmy kilka razy, bo zawsze wychodziła sztucznie... To znaczy po udzieleniu wskazówek reżysera udało się odtworzyć tę scenkę wiarygodnie. Wydawać by się mogło, że w takiej pracy człowiek się nie męczy. Ale wszystkie osoby, które tak myślą są w wielkim błędzie... Ja po dzisiejszym nagrywaniu jestem tak strasznie zmęczona, że mam ochotę wrócić do domu i wziąć długą, gorącą kąpiel... Nic z tego.. Od razu po powrocie dzwonię po Nat i szykujemy wszystko na urodziny Mandy. Na szczęście Mark powiedział, że na dzisiaj kończymy pracę. Tym razem wolałam nie wychodzić pierwsza. Tak na wszelki wypadek. Podeszłam do Tomas'a. Szliśmy jako ostatni, powoli zbliżając się do wyjścia Tom zatrzymał się i spojrzał na mnie.
- Camila chciałbym... To znaczy... Mam dla Ciebie niespodziankę... - powiedział nieśmiało. Na jego słowa zamarłam w bezruchu. Odwróciłam głowę i spytałam.
- Jaką niespodziankę i z jakiej okazji?
- Żeby się dowiedzieć musisz gdzieś ze mną pojechać... - odparł już trochę bardziej pewny siebie...
- Tommy przepraszam Cię, ale dziś nie mogę...
Chłopak od razu posmutniał i spuścił głowę...
- Znów mnie zbywasz... Robisz nadzieję, a potem... Z resztą po co ja w ogóle z Tobą rozmawiam... - powiedział tym swoim zdławionym głosem i szybkim krokiem wyszedł z sali...
- Tomas zaczekaj! To nie tak! - krzyknęłam za nim, ale on się nie zatrzymywał tylko szedł długim i ciemnym korytarzem. Zaczęłam biec i udało mi się go dogonić...
- Tomas popatrz na mnie... Dzisiaj są urodziny mojej przyjaciółki dlatego też jestem zajęta, ale jeżeli Twoja niespodzianka będzie nadal aktualna jutro to z wielką chęcią ją przyjmę... - odpowiedziałam z uśmiechem na co i on się rozpromienił...
- Przepraszam... - zaczął, ale ja szybko mu przerwałam. Położyłam mu palec na ustach, ucałowałam go w policzek i szybkim krokiem odeszłam do swojej garderoby... Nie pytajcie dlaczego to zrobiłam, bo sama tego nie wiem... To był jakiś odruch... Coś w sercu podpowiedziało mi, że mam mu dać buziaka... Ale po co przecież to jest tylko mój przyjaciel!? Dobra.. Załóżmy, że to był tylko przyjacielski całus i nic więcej. To znaczy "nie załóżmy" tylko tak po prostu jest! I koniec kropka. Kiedy już opanowałam swoje myśli, przebrałam się w swoje rzeczy i wyszłam ze studia. W drodze do domu zdążyłam zadzwonić do Nat i wstąpić do paru sklepów po ostatnie zakupy. O godzinie 16.20 byłam już w swoim mieszkaniu. Położyłam siatki w kuchni i zaczęłam bezsensownie się przemieszczać myśląc od czego zacząć... Na szczęście kilka minut później zjawiła się Natalie i od razu zabrałyśmy się za przygotowywanie wszystkiego... Ja zabrałam się za pokój, a Nat za jedzonko. Godzinę później wszystko było gotowe. Moje "cztery kąty" oświetlone były ogromną ilością świeczek, który robiły taki tajemniczy, a zarazem cudowny nastrój... W tle cicho grała nasza ulubiona składanka... Na stoliku stały przekąski i ogromniasty tort czekoladowy... Atmosfera była wspaniała... Teraz tylko zadzwonić po solenizantkę i możemy zaczynać świętowanie... Wystukałam numer przyjaciółki i wcisnęłam zieloną słuchawkę... Nawet nie wiecie jak trudno jest powstrzymać te emocje... Miałam brzmieć zwyczajnie, a nawet trochę obojętnie tak jakbym zapomniała o jej urodzinach... Pierwszy sygnał... Głęboki oddech i...
- Hej Cami. Coś się stało? - usłyszałam jakby troszkę podekscytowany głos Mandy.
- Hej Słońce! - no i po co tak krzyczysz noo?? - Mam prośbę...
- Słucham Cię - odpowiedziała z nutką zrezygnowania. Ha! Czyli brzmię całkiem wiarygodnie... No ok. Oby tak dalej!
- Czy mogłabyś do mnie wpaść i poćwiczyć ze mną rolę... - palnęłam pierwszą lepszą głupotę która wpadła mi do głowy, a Nat stuknęła się otwartą dłonią w czoło... Wiem, wiem... Kłamanie nie wychodzi mi najlepiej...
- Okeeej... Będę za dziesięć minut. - nie zdążyłam już nic więcej odpowiedzieć, bo Mandy się rozłączyła... Natalie cały czas patrzyła na mnie z politowaniem...
- Następnym razem Ty dzwonisz i wymyślasz jakieś "kłamstewko" - powiedziałam z lekkim oburzeniem i wyszłam z pokoju. W całym domu było ciemno dlatego też postanowiłam zaświecić światło chociaż w hallu żeby niczego się nie domyśliła... Kiedy tylko to zrobiłam, usłyszałam dzwonek do drzwi... W mojej głowie pojawiło się tylko jedno pytanie: Jakim cudem ona znalazła się pod moim domem tak szybko?? Owszem mieszka niedaleko, ale mimo wszystko... No chyba. że biegła sprintem... Oj nie czas na zastanawianie się! Poprawiłam włosy i sukienkę, spojrzałam w wiszące na ścianie lusterko i w końcu otworzyłam drzwi.
- Witaaaj! - krzyknęłam i rzuciłam się na nią... - Całe wieki Cię nie widziałam... Odkąd chodzisz z tym swoim przystojniakiem nie masz dla nas czasu... - mówiłam w jej włosy, cały czas ją przytulając...
- Eeej! Udusisz mnie... - zelżyłam uścisk, ale nie byłam w stanie jej puścić... Naprawdę się za nią stęskniłam!!! - A co Ty tak ładnie ubrana jesteś hmm?? - spytała podejrzliwie.
Głupia ja!!! No to następne kłamstewko czy prawda?? Starałam się jak najszybciej przeanalizować skutki dwóch opcji. Po dość długim milczeniu odezwałam się...
- Nooo... bo wieeesz... Kiedy uczę się roli... muszę być ubrana tak jak na planie, bo wtedy się przyzwyczajam i w ogóle... - jeżeli Nat to słyszała to pewnie teraz dusi się ze śmiechu, ewentualnie "masuje" czoło po zrobieniu tzw. face palm'a. Na całe szczęście Mandy albo udawała, albo rzeczywiście uwierzyła, że jest tak jak mówię... Nie wiem, która wersja jest gorsza... No ale to jest teraz mniej ważne. Dziewczyna zdjęła buty po czym ominęła mnie i zaczęła iść na górę...
- A co u Ciebie tak ciemno hmm?? - znów zadała pytanie, na które nie mogłam znaleźć sensownej odpowiedzi. To znaczy przemknęła mi przez głowę taka wypowiedź "bo zaczęłam żyć ekologicznie i oszczędzam energię czy coś w tym stylu", ale przed samym wypowiedzeniem tych słów ugryzłam się w język i milczałam nadal... Dotarłyśmy do drzwi mojego pokoju. Mandy położyła dłoń na klamce, a ja wstrzymałam oddech. Ciche skrzypnięcie i "NIESPODZIANKA!" głos Natalie rozległ się w całym mieszkaniu... Mandy nie ukrywała zaskoczenia i wzruszenia... W jej oczach pojawiły się łzy, a usta wygięły się w ogromnym uśmiechu. Dziewczyna weszła do środka i zaczęła się "rozglądać", a my stałyśmy z boku i trzymałyśmy torbę z prezentem. Kiedy już Mandy stanęła w miejscu podeszłyśmy do niej i zaczęłyśmy składać dłuuugie życzenia... Wszystkie trzy byłyśmy pod wpływem takich emocji, że na zmianę albo się śmiałyśmy, albo płakałyśmy... W końcu dobrnęłyśmy do końca przygotowanych od tygodnia życzeń i wręczyłyśmy prezent solenizantce... Po jej reakcji (coś w stylu AAAAAAAAAAA!!!) stwierdzam, że się spodobał. Oczywiście Mandy musiała od razu przymierzyć sukienkę, bo dosłownie by wybuchła gdyby tego nie zrobiła... Poszła do łazienki, a my gęsiego za nią, ale! Zatrzymałyśmy się przed drzwiami i z zapartym tchem oczekiwałyśmy. Pięć minut... Siedem minut... Powoli zaczęłyśmy się martwić. Kiedy minęło dziesięć minut, a Mandy nadal nie dała jakiejś oznaki życia postanowiłyśmy tam wejść... Ostrożnie otworzyłyśmy drzwi i ujrzałyśmy... Naszą ukochaną przyjaciółkę, wpatrzoną w lusterko z szeroko otworzoną buzią... No nie powiem na jej miejscu też bym tak wyglądała... Sukienka leżała na niej idealnie, a kolor i delikatne falbanki dodawały jej jeszcze więcej uroku...
- Wyglądasz cudnie... - powiedziała Natalie, a jej oczy były ogromne jak pięciozłotówki...
- No wieeem! Jeeezu! To fioletowe cudo jest idealne na jutrzejszą imprezę! - cały czas mówiła podniesionym głosem...
- Zaraz, zaraz... Jutro impreza? Ja nic nie wiem... - wypowiedziałam na głos myśli, które pojawiły się w mojej głowie... Mandy odwróciła się w naszą stronę wielce zaskoczona.
- No przecież Wam mówiłam, że Zayn organizuje jutro imprezę dla mnie z okazji urodzin... Mają być jego przyjaciele no i Wy...
Popatrzyłam na Nat, a ona zwróciła swój wzrok w moją stronę... Nasze spojrzenia mówiły wszystko. Obydwie "szukałyśmy" potwierdzenia słów Mandy, ale żadna z nas ich nie znalazła...
- Słońce nie wspominałaś o żadnej imprezie nawet słówka - powiedziała spokojnie Natalie.
- Ale przecież dzwo... - zaczęła brunetka, ale nie dokończyła... Spuściła głowę w dół i prawie szeptem powiedziała, że miała do nas wczoraj zadzwonić, ale najzwyczajniej w świecie zapomniała...
- Oj przecież nic się nie stało! Dobrze, że dowiedziałyśmy się teraz, a nie pięć minut przed imprezą no nie Cam.? - spytała Nat, ale ja nie byłam tego samego zdania... Przecież już umówiłam się z Tomas'em... Nie mogę go teraz wystawić, bo naprawdę pomyśli, że go "zbywam".
- Ej wszystko w porządku? - spytała Mandy.
Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć... W mojej głowie po raz kolejny toczyła się bitwa. Co mam wybrać? Wiem, na pewno, że zranię Tomas'a jeżeli jutro z nim nie pojadę... A czy Mandy obrazi się gdy nie pojawię się na imprezie?? O to właśnie chodzi, że nie mam pojęcia... "HELLO!" tym razem usłyszałam głos Natalie. Wróciłam na ziemię i postanowiłam powiedzieć całą prawdę... Przecież od tego są przyjaciółki, żeby pomóc i doradzić nieprawdaż??
- Otóż... ja jutro chyba nie mogę pójść na tą imprezę... - powiedziałam co jakiś czas się jąkając... Widać było zaskoczenie na twarzach dziewczyn... Ale ja jeszcze nic takiego nie powiedziałam!
- A czemu jeśli można wiedzieć? - spytała Mandy. W jej głosie nie było nutki złości, za to całą sobą zdradzała ogromną ciekawość... Ale za nim zaczęłam mówić powodach przez które nie mogę pójść na imprezę zaprowadziłam je z powrotem do pokoju, bo łazienka nie jest najlepszym miejscem do rozmów... Rozsiadłyśmy się wygodnie na moim łóżku. Dziewczyny wpatrywały się we mnie jak obrazek. W końcu zaczęłam opowiadać o wczorajszej i dzisiejszej rozmowie z Tomas'em. Moje przyjaciółki słysząc o niespodziance zaczęły piszczeć... Może w tym momencie pytacie się w myślach "Czy one są normalne? Przecież są dorosłe, a zachowują się jak wariatki...", a ja od razu odpowiadam, że może i nie są normalne, ale właśnie za to je kocham! Po wyjaśnieniu wszystkiego mogłyśmy zacząć świętować... Przyniosłam butelkę wina i trzy kieliszki. Postawiłam to wszystko przy przekąskach. Po krótkiej "naradzie" stwierdziłyśmy, że to solenizantka powinna otworzyć butelkę... Mandy nie protestowała, a wręcz przeciwnie... Niecałe pięć minut później leżałyśmy na łóżku, pijąc wino, jedząc przekąski i oglądając jedną z naszych ulubionych komedii romantycznych...
****************************************************************************
Witam, witam!!! Pierwszy wpis w Nowym Roku... Wierzę, że rok 2015 będzie o wiele lepszy od poprzedniego. Mam ogromną nadzieję, iż będzie więcej wejść, a co za tym idzie komentarzy, głosów w ankietach i obserwatorów... No ale skoro już przy tym jesteśmy to uważam, że i tak jak na początek nie jest aż tak źle! Jest tutaj już dwóch obserwatorów. Od założenia blog został wyświetlony 155 razy... Co więcej pojawiło się pięć komentarzy... Pod pierwszym rozdziałem są dwa! Nawet nie wiecie jak bardzo Wasze miłe słowa motywują i "dopingują" do dalszego działania! Jestem bardzo wdzięczna Mint Candy, Eragona aa i Karo za to, że poświęcają swój czas na czytanie moich wypocin i jeszcze komentowanie dlatego dedykują im ten rozdział! No właśnie... A co o nim myślicie?? Koniecznie wyraźcie swoje opinie w komentarzach! Z ogromną niecierpliwością czekam na każde Wasze słówko, a nawet małą kropkę. Aha i jeszcze jedno! No bo zakończyła się możliwość oddawania głosów w ankiecie... A tak prezentują się jej wyniki:
Harry - 2 głosy
Niall - 2 głosy
Liam - 0 głosów
Louis - 0 głosów
Z tego wynika iż mamy remis... Kompletnie nie mam pojęcia co z tym fantem zrobić... Napiszcie mi w komentarzach kogo byście wybrali, ale z uzasadnieniem dlaczego... Ja napiszę tak. Wybrałabym Harry'ego ponieważ lubię go najbardziej z całego zespołu, aczkolwiek resztę również uwielbiam, ale jakoś troszeczkę mniej... No, ale chcę żebyście mieli też trochę przyjemności z czytania więc niczego nie narzucam i właśnie dlatego pojawiła się ta ankieta... No więc komentujcie, dodawajcie się do obserwatorów i "promujcie" mojego bloga oczywiście jeśli możecie... A ja się już teraz z Wami żegnam! Jeszcze tylko powiem, żebyście korzystali z ostatnich czterech dni wolności jak najlepiej!!! No to chyba na tyle...
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie, jeszcze raz za wszystko bardzo dziękuję!!! Do zobaczenia za tydzień!!!

Aleksandra. <3 :***