niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział pierwszy

* Camila *

Mój dzień rozpoczął się już o 7.00. Na planie mam być dopiero o 9.00, ale żeby się porządnie zebrać i dojechać tam na czas potrzebuję dużej rezerwy czasowej. No więc... Wstałam z łóżka, a za oknem powitała mnie szara i deszczowa pogoda... Tego mi było trzeba... Jeszcze bardziej dobić Camilę... Masakra jakaś. Przetarłam dłońmi zaspane oczy i podeszłam do swojej szafy... Hmm... Co by tu na siebie włożyć? Na to za zimno, w tym mi będzie za gorąco, to za długie, to za krótkie, to już niemodne... W ten oto sposób pół zawartości szafy znalazło się na łóżku, a ja nadal nie wybrałam czegoś sensownego... Po przejrzeniu pozostałych rzeczy stwierdziłam, jak co dzień zresztą, że nie mam się w co ubrać... Muszę w końcu pójść z Natalie na jakieś większe zakupy, ale to dopiero za kilka dni, a co teraz?? Jeszcze raz popatrzyłam na stertę ubrań. Po kilkunastu minutach kombinowania udało się stworzyć przyzwoity zestaw. Wybrane ciuchy położyłam na krześle i poszłam do łazienki. Prysznic, mycie włosów, suszenie włosów i nareszcie powrót do pokoju w ciepłym szlafroczku. Teraz można się przebrać. Kiedy już ubrania miałam na sobie, wyjęłam kosmetyczkę i zaczęłam się malować. Nie zajęło mi to dużo czasu, ponieważ nie nakładam trzech ton tapety, a wręcz przeciwnie tuszuję rzęsy, robię kreski i nakładam błyszczyk na usta... I ta daaam! Jestem gotowa... Z racji tego, że nie byłam głodna, wzięłam z kuchni tylko jabłko i rozsiadłam się przed telewizorem. Chrupiąc co jakiś czas swój owoc oglądałam jakiś nudny program... Tak zleciało mi kolejne 30 minut. Wyłączyłam telewizor, założyłam buty i wyszłam z domu. Mimo mojej wcześniejszej reakcji muszę przyznać, że lubię deszcz dlatego też szłam sobie powoli i rozkoszowałam się pojedynczymi kroplami spadającymi wprost na mnie... Przez całą drogę zastanawiałam się co dziś zrobimy... Dopiero gdy poczułam większą ilość kropel na swoim ciele, przyspieszyłam odrobinę. Nim się spostrzegłam, stałam przed szklanymi drzwiami studia... Weszłam do środka i już usłyszałam głos Mark'a i śmiech Emmy... Najwidoczniej nie tylko ja postanowiłam być troszeczkę wcześniej. Szłam długim korytarzem i nadsłuchiwałam. W końcu znalazłam pomieszczenie, w którym znajdowali się już wszyscy aktorzy, oprócz Tomas'a.
Przywitałam się i weszłam, a Emma od razu zgromiła mnie spojrzeniem... Och zapowiada się przyjemny dzień...
- No gdzie ten Tomas... Dziś musimy się streszczać, bo od 14.00 będzie tu nagrywany jakiś teledysk czy coś... - powiedział reżyser troszeczkę poddenerwowany.
- A więc co dziś zrobimy?? - spytałam nieśmiało. Mark westchnął tylko i odpowiedział:
- Obawiam się, że dziś nie zrobimy zbyt wiele... Spróbujemy nagrać jedną z mniej ważnych scenek Ok.?
-OK! - krzyknęliśmy i zaczęliśmy się śmiać... Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. Wskazówki pokazywały godzinę 9.10. Gdzie jest Tom?? Nie wiem czemu, ale zaczęłam się trochę przejmować... No w końcu to kiedyś był mój przyjaciel... Spóźnialski zjawił się dopiero po upłynięciu kolejnych dziesięciu minut. Reżyser był nieźle wściekły, no ale nie dziwię się... Tu już pracujemy profesjonalnie... Na szczęście atmosfera po chwili się rozluźniła i mogliśmy zacząć nagrywanie. Na początku moje kwestie wypowiadałam dość sucho i bez większego entuzjazmu, a wszystkie moje ruchy były sztuczne ale powoli zaczęłam się wkręcać... Zamknęłam oczy i wyobrażałam sobie jak ma wyglądać ta scena... Pod koniec nagrywania żyłam tylko swoją rolą... Nie patrzyłam na nic, ani na nikogo tylko wypowiadałam zdania tak jakby płynęły z mojego serca, a nie z kartki... Camila zniknęła, a została Bridgit... Byłam z siebie dumna... Reżyser pochwalił tylko mnie, a do większości miał jakieś uwagi... To oznacza, że chyba mam talent nie??? Ale odegranie takiej scenki to nic trudnego, gorzej będzie z odegraniem tych najważniejszych wiarygodnie... No bo przecież to jest komedia romantyczna, a główne role w nim gram ja i oczywiście Tomas... No nic... Jakoś trzeba będzie się przełamać... W każdym bądź razie wybiła czternasta i musieliśmy się zwijać.Tak się jakoś złożyło że wyszłam z sali jako pierwsza i niechcący wpadłam na kogoś.
- Przepra... - spojrzałam na moją ofiarę i mnie zamurowało, a z moich ust niekontrolowanie wyszło tych kilka słów. - Boże to znowu Ty...
Przede mną stał ten sam zielonooki chłopak, z burzą brązowych loków na głowie. Na moje słowa uśmiechnął się głupkowato.
- Mylisz się... Moje imię to Harry i też się cieszę, że znów się spotykamy... Camilo...
Ugh!!! Czy tylko ja mam niepohamowaną ochotę udusić tego człowieka...
-Jak mnie tu znalazłeś i skąd znasz moje imię?
- Wcale Cię nie szukałem... Przyjechałem tu do pracy, a że byłem trochę wcześniej to pooglądałem sobie i posłuchałem też więc Twoje imię obiło mi się o uszy kilka razy... Ale czemu tak reagujesz na spotkanie ze mną co?
- Nie lubię Cię dlatego nie przejawiam wielkiego entuzjazmu na Twój widok- Uśmiech na twarzy Harry'ego stał się jeszcze większy, a to spowodowało jeszcze większą złość...
-Pyskata.. Lubię takie... -wyszeptał, a ja ostatkiem sił powstrzymałam się od spoliczkowania go. Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się... Jednak grubo się myliłam myśląc, że uda mi się
odejść tak jak poprzednim razem. Na swojej dłoni poczułam silny uścisk. Nie reagowałam i stałam do niego plecami. Jednak kiedy minęło kilka minut, a on nadal się nie odzywał odwróciłam się w jego stronę.
- Słucham?! - warknęłam... Miałam wrażenie, że gdybym tylko mogła to zabiłabym go swoim
jednym spojrzeniem...
- Nie mów słucham, bo...
- Widzę, że za wszelką cenę chcesz mieć siniaka na tej swojej pięknej twarzyczce... - przerwałam mu, ale on nic sobie z tego nie zrobił tylko ponownie się uśmiechnął... Ojeej jakie słodkie dołeczki... Co? COOO?? Nie! To ostatnie wykreślić, zamazać, zakorektorować.
- Uważasz, że mam piękną twarz?? - spytał nie przestając się uśmiechać...
-AAA!!! Czego Ty chcesz?? - no i nie wytrzymałam... Musiałam w końcu krzyknąć...
- Twój numer - powiedział to takim tonem jakby to było oczywiste...
- Jaki numer?- spytałam nie dowierzając...
-Buta... - prychnął, a ja naśladując jego sarkastyczny ton odpowiedziałam
- Proszę bardzo 38. Właśnie miałam kupić sobie nowe szpilki, ale skoro już pytasz to...
- Przecież wiesz, że chodzi mi o numer telefonu... - powiedział już poważnie... Aha! I tu Cię mam... Nie lubisz jak Ci się odgryza co??
Tylko jak się teraz wymigać???  Kiedy tylko to pomyślałam z sali wyszedł Tomas i szybkim krokiem podążył w kierunku wyjścia nie zwracając na mnie uwagi... Ooops co to za ukłucie w serduszku?? Ćsi... Tego zdania też nie widzieliście ok.?
- Tom zaczekaj chwilę! - krzyknęłam i wyrwałam dłoń z uścisku Harry'ego. Wiem, że nie powinnam tego robić, ale postanowiłam go w pewien sposób wykorzystać. Podbiegłam do Blondyna, a kiedy kątem oka zauważyłam, że Harry na nas patrzy, wpadłam w jego ramiona. Chłopak zdziwił się moim zachowaniem, ale odwzajemnił uścisk... Zerknęłam przez jego ramię i zauważyłam, że chłopak w lokach wchodzi do sali z zaciśniętymi pięściami... Dooobra zostawmy to na później, a teraz trzeba to jakoś odkręcić... Kiedy Harry zniknął już w sali uwolniłam się z uścisku Tomas'a i spojrzałam przepraszającym wzrokiem.
- Tom... Ja... To znaczy... Nie pomyśl, że... ta sytuacja to coś wielkiego... Bo... - zaczęłam się jąkać, a on smutnym wzrokiem patrzył na mnie i milczał... - Ja nic... do Ciebie nie czuję, a... - i tu zatrzymałam się na dobre... Prawda nie chciała mi przejść przez gardło...
- Rozumiem... Chciałaś się po prostu uwolnić od tego gościa... A ta cała szopka była na pokaz... - w końcu się odezwał, ale to nie przyniosło ulgi, a wręcz przeciwnie. Jego słowa jeszcze bardziej mnie przytłoczyły tym bardziej, że mówił takim zdławionym głosem... Spojrzał na mnie jeszcze raz, a kiedy upewnił się, że to była prawda wyminął mnie ostentacyjnie i wyszedł ze studia... Nie dziwiłam mu się... Bardzo go zraniłam i wreszcie osiągnęłam swój cel... Obraził się na mnie, ale czy czuję satysfakcję? Otóż nie... Muszę przyznać, że mam ogromne wyrzuty sumienia i już miałam zamiar za nim pobiec, ale zabrakło mi odwagi... Tak wiem, tchórz ze mnie... Taka już jestem i raczej się nie zmienię...

***

- Ja tylko chciałam żeby ten koleś się ode mnie odczepił, a że akurat na horyzoncie pojawił się Tomas, no to wykorzystałam to... A teraz jest mi strasznie przykro z tego powodu - żaliłam się Natalie... Brakowało mi tu Mandy no ale cóż... Odkąd poznała tego swojego chłopaka prawie z nami nie przebywa... Mimo wszystko myślałyśmy, że chociaż jej urodziny spędzimy tak jak zawsze, ale kto to wie?? Się okaże... 
- Cami... Nie obraź się Słońce, ale uważam, że niefajnie się zachowałaś... Ja na Twoim miejscu umówiłabym się z nim jak najszybciej i przeprosiła go, ale to tylko moje zdanie, a Ty zrobisz jak
uważasz... - odparła i zjadła kolejnego czipsa... W tym momencie dotarło do mnie, że ja go nawet nie przeprosiłam.... Booże... Ja naprawdę zachowałam się jak świnia... Muszę to naprawić, ale dopiero jutro... Najpierw muszę obmyślić pewien plan... 
- Tak zrobię Nat... Tak zrobię... A zmieniając temat! Myślałaś nad prezentem dla Mandy? 
- Idąc do Ciebie  zauważyłam na wystawie jednego sklepu prześliczną, fioletową sukienkę... Myślę, że to i piżama party byłoby najlepszym prezentem... A Ty co o tym myślisz??
- Jestem jak najbardziej za... No więc teraz idziemy na zakupy, a jutro spotykamy się u mnie o 16. 30 i wszystko przygotowujemy...
Jak powiedziałam tak zrobiłyśmy. Założyłyśmy byty i ruszyłyśmy w stronę sklepu, o którym mówiła Natalie.

*********************************************************************************
Witaaajcie Słoneczka!!! To co? Święta, święta i po świętach... Ale nie martwcie się! Na pocieszenie wstawiam dla Was pierwszy rozdział! W nim jest tyle emocji, że sama jak go pisałam to najpierw byłam wściekła, później się śmiałam, a na koniec się popłakałam... Taka tam niezrównoważona emocjonalnie Ola... No nic... Mimo wszystko wydaje mi się, że wyszedł mi całkiem dobrze... A Wy co myślicie?? Czekam na Wasze opinie w komentarzach. Przypominam też o dodawaniu się do obserwatorów, głosowaniu w ankiecie no i w miarę możliwości o rozpowszechnianiu lub polecaniu mojego bloga! Za wszystko już z góry dziękuję... A z racji tego, że w środę Sylwester to pragnę Wam życzyć abyście spędzili, go tak jak sobie wymarzyliście! Dużo %%% (tak wiem Picolo po jednym kieliszku potrafi rozłożyć... :D ), kolorowych fajerwerków i w ogóle wspaniałych wrażeń... A przede wszystkim SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU... Aby 2015 był lepsiejszy niż 2014 <3
"Do zobaczenia za tydzień"
Pozdrawiam!

Aleksandra <3 

3 komentarze:

  1. ERAGONA AA ŁELKAM BACK!
    Pamiętasz mnie jeszcze? Nie? To ta, co Ci się tak uprzykrzała w komentarzach.
    Cieszysz się? Pewnie nie. Ale nic nie poradzę, jakoś będziesz musiała te moje bazgroły znosić (lub usuwać, to też jest wyjście).
    Ale nie owijając, stwierdzam, że:
    -Emmę mam ochotę udusić
    -Przeszłość Cam mnie załamała
    -Już kocham Harry'ego za jego teksty. I jak na razie jest moim faworytem (znając życie do pojawienia się Horana, bo wtedy będę już tylko jego... Jakkolwiek by to nie zabrzmiało)
    -Na stałe się tutaj osiedlam (tak, w tym oknie od komentarzy) i dalej będę Ci tu spamować
    To tak chyba na chwilę obecną tyle z moich jakże zajmujących (wcale nie) przemyśleń.
    A co do Sylwestra, to oczywiście hucznego (Picolo naprawdę potrafi rozłożyć), udanego i pamiętnego. Spełnienia postanowień noworocznych i więcej czytelników i komentatorów

    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. już kocham tego bloga i czekam na następne rozdziały <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej!
    Jejku, niezmiernie Cię przepraszam, za moje wielkie spóźnienie i wgl... Nadmiar obowiązków.

    Ale nie o tym. Rozdział mnie zaintrygował. Hazza taki bezczelny, ale na razie nie mam pojęcia co mam myśleć o Tomasie, ponieważ jeszcze go nie wyczułam :)

    Lucy jako Cami?! You rule girl, you rule!

    Pozdrawiam!

    ~Mint Candy

    OdpowiedzUsuń