poniedziałek, 22 grudnia 2014

Prolog

- Na dzisiaj koniec... - wreszcie usłyszeliśmy tak długo wyczekiwane słowa z ust reżysera. Siedzieć w studiu pięć godzin tylko po to żeby omówić plan najbliższych zdjęć i nagrań...  To chyba jednak nie na moje nerwy. Pożegnałam się ze wszystkimi i szybkim krokiem wyszłam z sali. Chciałam w ekspresowym tempie ubrać się i wyjść stąd... Ostatnie wydarzenia zniechęciły mnie do wykonywania zawodu aktorki, no ale mimo wszystko coś mnie jednak do tego ciągnie...
Dobrze, że każdy aktor czy aktorka ma własną garderobę... Gdybym miała ją dzielić z tą Emmą to chyba zrezygnowałabym z tego wszystkiego. Czasami mam ochotę udusić ją gołymi rękami. I to nawet nie za to, że jest taka piękna, mądra, utalentowana i w ogóle, ale z powodu tego, że strasznie się z tym afiszuje. Na szczęście chociaż tu mogę znaleźć chwilę spokoju, ubrać się  i nie patrząc na nikogo wyjść, "uciec" i wrócić tu dopiero jutro. Wzięłam torbę i niemalże wybiegłam z pomieszczenia. Niestety przed samym wyjściem ktoś złapał mnie za rękę. Nie powiem trochę się wystraszyłam, ale powoli odwróciłam głowę... Ach to był Tomas.
- Cami poczekaj chwilkę to Cię podwiozę... - powiedział jak zawsze się uśmiechając. Natychmiast wyrwałam swoją dłoń z jego uścisku i zgromiłam go spojrzeniem.
- Po pierwsze! Po raz setny powtarzam, że dla Ciebie jestem Camila! Po drugie! Po raz tysiączny powtarzam oprócz tego, że spotykamy się na planie nic więcej nas nie łączy! Zrozum to w końcu!!! - krzyknęłam i z impetem trzasnęłam drzwiami. On mi działa na nerwy... No ileż można??? Kiedyś nawet go lubiłam... Ba! Bardzo go lubiłam... Był jednym z moich najlepszych przyjaciół... Ale... On to wszystko zepsuł!!! Pewnego dnia przyszedł do mnie i powiedział, że mnie kocha, że chce być ze mną, a później jakby nigdy nic mnie pocałował... Przyjaciele tak nie robią!!! Przyjaciele to przyjaciele... Po tej całej sytuacji zaczęłam do niego podchodzić z ogromnym dystansem... My się nawet nie kolegujemy... A przynajmniej tak to wygląda z mojej strony... Tom cały czas przeprasza i próbuje nawiązać jakiś większy kontakt, ale ja tego nie chcę! Nie potrzebuję chłopaka! Mam wspaniałych przyjaciół i oni mi wystarczają! Takie myśli pojawiały się w mojej głowie kiedy ja spacerkiem szłam sobie w stronę cmentarza. Tak nie przywidziało się wam... Szłam na cmentarz, aby tam odwiedzić moją kochaną mamusię, która zmarła dokładnie jedenaście miesięcy temu... Biedna... Przegrała walkę z rakiem... Nigdy się nie poddawała! Zawsze była uśmiechnięta! Zawsze grała główne role w filmach i choć kosztowało ją to wiele wysiłku radziła sobie ze wszystkim... Ale niestety... Tym razem jej się nie udało... Zostawiła mnie samą... To znaczy niezupełnie dosłownie samą, bo miałam też ojca, ale... Tata po śmierci mamy załamał się i zaczął pić. Próbowałam interweniować zanim byłoby za późno, ale każda taka moja interwencja kończyła się siniakami na moim ciele... Na początku nie wiedziałam co mam zrobić, ale dzięki moim przyjaciołom, który uświadomili mi, że jestem już dorosła i mogę sama o sobie decydować. postanowiłam się wyprowadzić... Kupiłam małe mieszkanko, zabrałam swoje rzeczy, a także pamiątki po mamie i "pożegnałam się ze starym życiem". Teraz pewnie już rozumiecie dlaczego ostatnie wydarzenia zniechęciły mnie do wykonywanego zawodu.... Jednak kiedy chcę zrezygnować, wyjmuję spod łóżka pudełko, w którym trzymam zdjęcia, listy, biżuterię i inne rzeczy mamy... Rozkładam wszystko i oglądam... Jedna fotografia szczególnie mnie wtedy "przywołuje do porządku". Kochana mamusia jak zawsze uśmiechnięta, stojąca na środku sceny, oklaskiwana przez tłumy. Wtedy uświadamiam sobie, że ja też tak chcę! No i tak właśnie zaczynałam... Pierwsze spektakle odgrywane na deskach teatru... Ach te przeżycia! Gromkie brawa, owacje na stojąco... I jestem pewna, że gdyby nie Mark nadal by tak było. Ale dokładnie pół roku temu na premierze najnowszego spektaklu, w którym grałam główną rolę pojawił się właśnie On. Muszę przyznać, że była to nasza najlepiej odegrana sztuka... Kiedy było już po wszystkim Mark podszedł do nas i zaproponował nam (mi, Tomasowi, Emmie i kilku innym osobom) przyjście na casting do filmu... Na początku nie chciałam iść, ale po natrętnych namowach Tomas'a w ostatniej chwili "uległam". Pojechałam tam razem z nim i... dostałam główną rolę... Byłam taka szczęśliwa dopóki nie dowiedziałam się, że Emma gra drugą dość ważną rolę... I tu też nie chodzi o to, że ona się "dostała" tylko o to, że ja nie będę miała teraz życia... Emma zawsze, wszędzie i we wszystkim musi być na pierwszym miejscu, a tym razem udało się mi i to ja dostałam główną rolę, a na dodatek w komedii romantycznej! Obawiam się jednak że nie dam rady psychicznie... Blondwłosa piękność prędzej czy później sprawi, że wylecę z planu jestem tego pewna! No nic... Tym będę się martwić później, a teraz muszę jeszcze wstąpić do kwiaciarni i szybciutko udać się na cmentarz. Weszłam do małego sklepiku, w którym pewna starsza pani sprzedawała najpiękniejsze kwiaty na świecie.
- Dzień dobry - powiedziałam cicho. Na mój widok kobieta uśmiechnęła się i wyjęła spod lady jedną, piękną herbacianą różę... Spokojnie... Ona nie jest żadną wróżką... Po prostu od jedenastu miesięcy co tydzień odprawiam pewien rytuał. Przychodzę do kwiaciarni, kupuję jedną herbacianą różę i idę na cmentarz... Nie dziwcie się więc, że kwiaciarka po zobaczeniu mnie od razu wie co chcę kupić. Zapłaciłam tyle co zawsze, pożegnałam się i wyszłam... Po niecałych dziesięciu minutach drogi byłam na miejscu. Stanęłam przed czarnym, granitowym nagrobkiem, na którym pięknymi złotymi literami wryte były imię i nazwisko mojej mamy, a także lata jej dość krótkiego życia... Obok napisu widniało jej zdjęcie... Wszyscy mi mówią, że jestem tak bardzo podobna do mamy, ale to nieprawda... Ja nie potrafię uśmiechać się tak jak ona, a to już diametralnie nas różni.
Zmówiłam krótką modlitwę, zapaliłam znicz i położyłam różę po czym usiadłam na ławce i jak zawsze zaczęłam szeptać...
- Mamusiu już prawie rok nie ma Cię razem z nami... Wiem, że patrzysz na nas z góry i wiem też, że nie pochwalasz ani mojego zachowania, ani zachowania ojca, ale ja nie jestem w stanie nic zrobić i nic zmienić... Tak bardzo mi Ciebie brakuje... Tak bardzo tęsknię za Twoimi mądrymi radami, za Twoim uśmiechem, za Twoimi słowami pocieszenia, za bijącą od Ciebie miłością...  Po prostu tęsknię za Tobą... Czasami mam ochotę to wszystko rzucić i pójść tam do Ciebie, ale wtedy wspiera mnie Natalie oraz Mandy i jakoś daję radę..
Mój monolog przerwały wibrację w moim telefonie. Wyjęłam komórkę z torebki i spojrzałam na mały ekranik, na którym widniała uśmiechnięta twarzyczka Nattie. Rozłączyłam się. Jeszcze przez chwilkę posiedziałam na ławce i zaszklonymi oczami patrzyłam na nagrobek. W końcu "pożegnałam" się z mamą i wyszłam z cmentarza. Teraz mogłam oddzwonić do mojej przyjaciółki. Wybrałam numer i wcisnęłam zieloną słuchawkę... Nie czekałam długo... Po jednym sygnale usłyszałam głos Nat.
- No heej! Czemu nie odbierałaś?? - usłyszałam zaniepokojony głos mojej przyjaciółki.
- Nie mogłam... - odparłam i szybko zmieniłam temat - A w jakiej sprawie dzwoniłaś?
- Nie wiem czy pamiętasz, ale za trzy dni są urodziny Mandy i pasowałoby coś zorganizować nie???
- Pamiętam! A w związku z tym...
- Spotkamy się za piętnaście minut w kafejce i wszystko obgadamy. - dopowiedziała rozentuzjazmowana...
- No to do zobaczenia...
Rozłączyłam się i skręciłam w stronę kafejki.
Nasza kochana Mandy kończy 20 lat można rzec, że staje się dorosła, ale to nieprawda... Ona zawsze będzie takim dużym dzieciakiem... Ale chyba właśnie za to najbardziej ją lubimy... Ciekawe z czego byłaby zadowolona... Teraz moją głowę zajęły myśli związane z urodzinami Mandy. A kiedy intensywnie nad czymś myślę zapominam o bożym świecie... I pewnie minęłabym kafejkę pochłonięta w pełni zastanawianiem się czy moja przyjaciółka wolałaby spędzić swoje urodziny tylko w naszym towarzystwie czy w większym gronie znajomych gdyby nie fakt, że właśnie z tego pomieszczenia ktoś wyszedł i wpadł na mnie wylewając swoją kawę na mój ulubiony sweterek.
- Ojeej... Ja przepraszam, bardzo Cię przepraszam... - usłyszałam skruszony męski głos. Spojrzałam  w górę i moim oczom ukazał się na oko dwudziestoletni chłopak o brązowych lokach i zielonych oczach... Wydawało mi się, że skądś go znam, ale teraz się nad tym nie zastanawiałam.
Jeżeli myśleliście, że zareaguję słowami "Nic się nie stało" to grubo się myliliście, bo jeszcze mnie dobrze nie znacie...
- Wiesz gdzie ja mam Twoje przepraszam!? Uważam, że wolałbyś nie wiedzieć... Czy ja jestem niewidzialna czy co?? - krzyknęłam na zmieszanego chłopaka...
- Ja naprawdę przepraszam... Śpieszyłem się i... Mniejsza z tym... Odkupię Ci bluzkę, albo przynajmniej podwiozę do domu...
- Nie dziękuję... Poradzę sobie sama!
Odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem zaczęłam iść w stronę swojego mieszkania... No tak... Nie jestem zbyt kulturalną osóbką, ale to tylko wtedy kiedy jestem mega wściekła... Przeważnie jestem potulna jak baranek...
Wszyscy przechodnie patrzyli na mnie jak na wariatkę... No tak... Kto normalny paraduje w poplamionych ubraniach. No sorry bardzo nie moja wina, że na świecie są osoby takie jak ten typ... Na szczęście jeszcze kilka kroków i... byłam w swoim przytulnym domku. Natychmiast udałam się do swojego pokoju, żeby się przebrać. Kiedy już to zrobiłam szybko przeszłam do łazienki... Musiałam jak najszybciej wyprać sweterek, bo później obszerna plama może nie zejść, a jak już wspominałam to mój ulubiony... Nalałam gorącej wody do miski i wrzuciłam do niej miętowy sweter. Oczywiście "mądra ja" zapomniała o dolaniu choć odrobiny zimnej wody i wsadziła paluchy do wrzątku... Jak się pewnie domyślacie w całym domu rozległ się przeraźliwy wrzask. Od razu odkręciłam kurek z zimną wodą i włożyłam ręce pod strumień... Poczułam natychmiastową ulgę jednak niedługo się nią nacieszyłam, bo znów usłyszałam  wibracje telefonu w głębi mojego domu. Wyszłam z łazienki i zaczęłam poszukiwania swojej komórki. Oczywiście za nim ją znalazłam "ktoś" jak się domyślałam Natie dzwonił drugi raz...
- No w końcu raczyłaś odebrać... Gdzie Ty jesteś??? - powiedziała zirytowana czym spowodowała jeszcze większą złość z mojej strony.
- Nie wkurzaj mnie! Jestem w domu... Nie pytaj co się stało tylko przychodź tu raz, dwa...
- Ok. ok. Zaraz będę...
Tym razem to ona rozłączyła się pierwsza. Rzuciłam telefon na łóżko i wróciłam do łazienki... Palce niesamowicie piekły i zaczęły mi się robić na nich ogromne bąble.
-SZLAG BY TO!!! - wrzasnęłam gdzieś w przestrzeń i otworzyłam szafkę, w której miałam bandaże, plastry, leki i tym podobne...
Sycząc z bólu owinęłam sobie ręce bandażem i wróciłam do pokoju, kompletnie zapominając o sweterku. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
- Otwarte! - krzyknęłam i nim się obejrzałam w progu stała Natalie. Obejrzała mnie od góry do dołu, aż w końcu jej wzrok "spoczął" na moich dłoniach.
- Dlaczego nie było Cię w kafejce i co zrobiłaś w ręce...
Opowiedziałam jej wszystko od momentu kiedy wpadł na mnie ten koleś, aż do mojej przygody z praniem sweterka. Moja przyjaciółka zamiast okazać choć trochę współczucia śmiała mi się bezczelnie prosto w twarz, a to sprawiło, że i ja po chwili płakałam ze śmiechu... Kiedy już się ogarnęłyśmy, zaczęłyśmy ustalać plan urodzin Mandy... Zapowiada się ciekawie!
******************************************************************************
Witaaajcie!!! Przybywam z prologiem mojego całkiem nowego opowiadania... Po raz kolejny próbuję swoich sił i mam nadzieję, że pojawi się tu więcej czytelniczek, komentarzy, głosów w pojawiających się ankietach... Dziś nie będę się rozpisywać, bo nie chcę Was zanudzać... Ale Wy... Napiszcie w komentarzach co myślicie o początku... I kiedy chcecie pierwszy rozdział???
Pozdrawiam Baardzo Serdecznie!

Aleksaaandra :*** <3

3 komentarze:

  1. Ja chcę pierwszy rozdział jak najszybciej się da!!! I nie ma żadnego "ale"☺

    Z niecierpliwością czekam! ;)

    Prolog super. Nie za dużo, nie za mało informacji.

    Pozdrawiam!

    /Mint Candy

    OdpowiedzUsuń
  2. uff w końcu chwila czasu (chociaż szczerze powiedziawszy mimo,że jeszcze jest wcześnie,chce mi się spać o,o ) i mogę zacząć na spokojnie czytać ^^ tak patrzę i chyba twój prolog jest dłuższy niż rozdziały ady xd :D soł zaczynam :
    1. będzie to wypunktowanie bo tak pisze mi sie chyba komentarze najlepiej :D
    2.coś czuję,że polubię Mandy bo takie świrnięte przyjaciółki są najlepsze :D
    3.ojojoj hazza już nam się ujawnił ^^ pod postacią tajemniczego chłopaka z kawą,jezu nie żeby coś ale ile ja bym dała zeby taki styles cos na mnie wylał! ale na serio-cokolwiek *O*
    4.wgl pewnie nie mówiłam tego wcześniej ale strasznie sie cieszę,że będzie to blog właśnie o harrym ♥♥♥
    5.ogólnie podoba mi się pomysł z aktorką,jeju być aktorem-marzenie *O* przynajmniej moje od kiedy byłam jeszcze małym dzieckiem xd ale niestety raczej nie do spełnienia
    6.kocham liam'a,który tutaj wciela sie w rolę toma soł ona powinna dac mu szansę chociażby dlatego,że jest mega dupą *O*
    7.hmm jakoś niespecjalnie jeszcze polubiłam postać głównej bohaterki bo wydaje mi sie strasznie pyskata,porywcza itd. (chcoaż lubię takie osoby xd) wydaje mi sie,że troszki przegięła wrzeszcząc na biednego hazze rolnika :( chociaż w sumie....być może też bym sie wściekła jeśli chodziłoby o mój ulubiony sweterek
    btw łzy mi zaczęły spływać po policzkach jak czytałąm ten jej monolog do mamy i zrobiło mi sie tak kurewsko przykro :(
    oficjalnie na zakończenie-kocham ten prolog ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. to jest bardzo ciekawe ... lecę czytać dalej bo nie wytrzymam <3

    OdpowiedzUsuń