sobota, 17 stycznia 2015

Rozdział czwarty

*Camila*
Obudziłam się... A to tylko dlatego, że zadzwonił mój telefon. Wyjęłam urządzenie spod poduszki i wcisnęłam zieloną słuchawkę...
- Haaaloo - powiedziałam jeszcze zaspanym głosem.
-Witaj Cami! - usłyszałam rozradowany głos Tom'a
- Cześć Tommy... W jakiej sprawie dzwonisz? - spytałam, a na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech.
- Boo pomyślałem, że  jeszcze dziś nie będziesz w stanie chodzić więc mógłbym po Ciebie przyjechać...
- Ojeeej... Miło z Twojej strony... Myślę, że to bardzo dobry pomysł... - na moich policzkach pojawiły się rumieńce... On o mnie myśli... On się o mnie troszczy...
- To będę za pół godzinki. Do zobaczenia.
- Paaa.
Położyłam komórkę na stoliku i zrzuciłam z siebie kołdrę... Najwyższy czas się zbierać. Usiadłam na łóżku i spróbowałam wstać. Niestety kiedy tylko moja noga zetknęła się z podłożem zaczęła niemiłosiernie piec, a to spowodowało głośne syknięcie. Czyli jestem zmuszona skakać na jednej nodze... Nie no cudnie... Chociaż! Wpadłam na "gienialny" pomysł. W kilku podskokach przemieściłam się do mojego fotela i usiadłam na nim. Odepchnęłam się zdrową nogą i podjechałam do mojej szafy z ubraniami. Camila jesteś cudowna!!! I skromna oczywiście... Nie miałam pojęcia w co mogłabym się ubrać... Chciałam wyglądać tak jakoś... wyjątkowo... Tak inaczej... W codziennej wersji, ale troszkę ulepszonej... A może by tak założyć sukienkę hmm?? Pogoda znów dopisuje... Tak. To będzie idealny strój na dzisiejszy dzień. No to teraz się przebrać... Zajęło mi to dwa razy więcej czasu niż normalnie przez tą nogę no ale cóż... Jakoś się udało. Przemierzyłam cały pokój i dotarłam do mojego biurka. Trzeba się uczesać i pomalować. Nie chciałam zostawiać włosów rozpuszczonych, bo wyglądam wtedy tak zwyczajnie... Z drugiej strony nie miałam czasu na wymyślanie jakichś fryzur. Postanowiłam zrobić zwykłego kucyka. Z makijażem również nie chciałam przesadzać... Podkład, tusz do rzęs i błyszczyk... Skromnie, dziewczęco, delikatnie... Właśnie skończyłam się szykować kiedy usłyszałam pukanie do drzwi mojego pokoju.
- Proszę - powiedziałam odrobinę głośniejszym głosem niż zazwyczaj. Do pokoju wszedł uśmiechnięty Tomas,
- Witaj Camillo! Z dnia na dzień stajesz się jeszcze piękniejsza...
Oczywiście na kiedy tylko wypowiedział te słowa na moich policzkach znów pojawiły się ogromne rumieńce...
- Dziękuję... Możemy już jechać...
Stwierdziłam, że Tom nie będzie musiał mnie nosić na rękach, jeżeli wesprę się na jego ramieniu i nie będę nadwyrężała prawej nogi. Tomas nie miał nic przeciwko noszeniu mnie na rękach, ale ja się uparłam i postawiłam na swoim. Jakoś udało nam się dotrzeć do samochodu. Tommy jako dżentelmen otworzył mi drzwi, a następnie je zamknął. Dopiero wtedy spokojnie mógł zająć miejsce kierowcy. Tym razem przez całą drogę rozmawialiśmy... O filmie, głównie o dzisiejszej scenie, o Emmie... Tomas wyznał, że nic do niej nie ma... W sumie to ja też... Tylko ona cały czas patrzy na mnie wilkiem i chce uprzykrzyć mi życie. Po piętnastu minutach zatrzymaliśmy się przed ogromnym budynkiem studia. Tom nie pozwolił mi samej wysiąść tylko znów pokazał swoje "dżentelmeńskie oblicze" i pomógł mi wysiąść z samochodu. Kiedy razem weszliśmy na salę wszyscy aktorzy zwrócili na nas swoje spojrzenia... Widziałam jak Emma ciska piorunami z oczu i muszę przyznać nieźle mnie to bawiło... Przywitaliśmy się, ja musiałam wyjaśniać co zrobiłam w nogę... Ogólnie przez pół godziny nic się takiego ciekawego nie działo... Dopiero po upłynięciu tych trzydziestu minut zabraliśmy się do pracy...
- No to zaczniemy od momentu gdzie Emma "przypadkowo" wytrąca tacę z rąk Camili, a wszystko
to widzi Tomas. Idźcie się przebrać... - usłyszeliśmy głos menadżera i bez żadnego sprzeciwu wszyscy udaliśmy się do swoich garderób. Założyłam dżinsowe spodnie, białą koszulkę z jakimiś napisami, związałam włosy w koka i założyłam okulary... Taaak nie ma to jak być studentem-kujonem... Przejrzałam się ostatni raz w lusterku i wróciłam do "sali głównej", która teraz przypominała stołówkę.
- No nareszcie! Zaczynajmy już! - krzyknął zniecierpliwiony Mark. - Kamera! Akcja!!!
Wzięłam swoją tacę z jedzeniem i szłam powstrzymując się od syczenia z bólu... Czego się nie robi dla dobra swojej roli... Zmierzałam powoli do jednego ze stolików kiedy nagle zderzyłam się z Emmą...Taca wypadła z moich rąk...
- Uważaj jak chodzisz... Coś Ci te okularki nie pomagają - warknęła... Ja jako potulna i nieśmiała studentka bąknęłam ciche przepraszam i schyliłam się żeby posprzątać... W tym momencie przy mnie
pojawił się Tomas i zaczął mi pomagać...
- Dziękuję... - powiedziałam, wyrzuciłam wszystko do kosza i wyszłam jak najszybciej mogłam. Tomas pobiegł za mną.
- Cięcie! Zmiana scenografii!!! - usłyszeliśmy za sobą. Powolnym krokiem wróciliśmy do sali... Dwóch umięśnionych facetów w ekspresowym tempie znosili coś lub wnosili na scenę... Po około pięciu minutach usłyszeliśmy okrzyk reżysera...
- GOTOWE!
Wszystko było teraz ustawione na wzór jednej z sal wykładowych... Powiem szczerze robiło wrażenie...
- Przypominam... Camila wbiega, Tomas za nią i tu następuje najważniejszy moment dzisiejszego nagrywania, a mianowicie pocałunek... - oznajmił nasz reżyser...
Spojrzałam na Emmę. Jej mina wyrażała złość, a nawet wściekłość...
- No ok. Zaczynamy!!! - wyszliśmy z sali... - Kamera! AKCJA!!!
Nie patrząc na ból prawej nogi wbiegłam do sali, a z moich oczu zaczęły płynąć łzy... Oparłam się rękami o stolik i dosłownie łkałam... Poczułam dłonie na swoich biodrach i odwróciłam się... Choć wiedziałam, że to Tomas udawałam ogromne zaskoczenie... On patrzył w moje oczy, a ja w jego... Nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać... I kiedy milimetry dzieliły nasze usta w sali rozległo się klaskanie.
- CIĘCIE! Co tu jest grane? - Mark się wściekł, a my gwałtownie się od siebie odsunęliśmy i spojrzeliśmy w stronę reżysera. Obok niego stał zielonooki chłopak z brązowymi, kręconymi włosami - Harry. Na moje policzki wkradł się ogromny rumieniec... Spowodowany był wstydem oraz w dużej mierze wściekłością... Otarłam "łzy" i zeszłam z prowizorycznej sceny. Zbliżałam się do Harry'ego, a w głowie wirowało tysiące słów, które tylko czekały na wypłynięcie z moich ust... No i
stało się... W momencie kiedy stanęłam twarzą w twarz z chłopakiem zaczęłam krzyczeć:
- Co Ty sobie w ogóle wyobrażasz, co?!? Czy Ty masz pojęcie co to takiego prywatność?? Po co Ty tu przychodzisz?? Jakim prawem?? - zaczęłam okładać pięściami jego klatkę piersiową nie zdając sobie z tego sprawy... Harry uśmiechnął się pod nosem...
- To ja może już sobie pójdę... - powiedział i jakby nigdy nic wyszedł z sali zanim ja zdążyłam powiedzieć choć słowo...
- Camila kto to był? Skąd go znasz?? - reżyser, a przede wszystkim Tomas zaczęli zadawać pytania, które mnie mega drażniły...
- Nieważne!!! Wracajmy do pracy... - powiedziałam, ostatkiem sił powstrzymując się od wrzasków... - Okeeej... No więc zacznijmy od momentu kiedy Camila odwraca się i patrzycie sobie w oczy... Ponownie stanęliśmy na "scenie". Znów poczułam ręce Tomas'a na moich biodrach i znów się odwróciłam. Jedna dłoń chłopaka otarła "łzę" z mojego policzka... Nagle, nie wiem czemu,  twarz Tomasa zaczęła się jakby zmieniać... Kolor tęczówek powoli z błękitu przechodził w zieleń, włosy chłopaka w pewnym momencie pociemniały, wydłużyły się i pokręciły... Pewnie domyślacie się, że to moja wyobraźnia zaczęła płatać mi figle.. Tylko czemu? Skoro kilka minut temu wrzeszczałam na Harry'ego i byłam na niego wściekła od początku naszej znajomości, a teraz wydaje mi się że to on mnie obejmuje i co więcej mam nieodpartą ochotę go pocałować... Nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać i... stało się... Tym razem bez żadnych przeszkód nasze usta złączyły się w pocałunku.
- Cięcie! - usłyszeliśmy, ale nie zwróciliśmy na to uwagi...
Swoje palce wplotłam we włosy Tomas'a i zatraciłam się w pocałunku... Ale kiedy uświadomiłam sobie, że patrzą na nas reżyser, Emma i kilka innych osób natychmiast się od niego odsunęłam i bez słowa wyszłam z sali.
-Co się ze mną dzieje? Co ja wyprawiam? - zaczęłam sama zadawać sobie te pytania kiedy już dotarłam do swojej garderoby... Głupieje! Tracę rozum... Powinni mnie wysłać do psychiatryka... Dobra... Nie wszyscy muszą o tym wiedzieć... Zapomnijmy o wszystkim...  To się więcej nie powtórzy! Harry'ego wymazujemy z pamięci i tyle... W moje myśli wkradło się pukanie. Po chwili drzwi się lekko uchyliły, a w progu ujrzałam Emmę. Powoli zaczynam się bać...
- Możemy porozmawiać? - spytała, a mnie zamurowało jeszcze bardziej... O czym mamy gawędzić? Przecież ona mnie nienawidzi!!! Nie odpowiedziałam tylko twierdząco kiwnęłam głową  i sztucznie się uśmiechnęłam. Blondynka weszła do środka i ostrożnie zamknęła drzwi.
- To Wy z Tomas'em jednak coś na serio?? - spytała nie owijając w bawełnę... Przyznam szczerze, że to pytanie, które wypowiedziała tak pewnie zbiło mnie lekko z pantałyku, ale powoli zbierałam myśli i układałam odpowiednie zdania..
- Ja i Tomas przyjaźnimy się... - odparłam spokojnie i zgodnie z prawdą...
- Czyli mam rozumieć, że nic więcej do niego nie czujesz?? - zadała kolejne pytanie.
Hmm... Nad tym pytaniem muszę się dłużej zastanowić... Bardzo lubię Tomas'a... Zawsze był dla mnie jak wspaniały przyjaciel, dobry brat... Ten wczorajszy pocałunek to... chwila słabości, a dzisiejszy?? No niestety, ale muszę przyznać, że tego akurat chciałam... Ale w mojej wyobraźni to nie był Tomas... W mojej wyobraźni całowałam się z, o zgrozo, Harrym... Ale ten temat zostawiam na później... A więc o czym my tu... Ach. Tommy! To wspaniały chłopak, ale nie jestem w stanie GO pokochać i zniszczyć naszej przyjaźni.  Z takimi wnioskami postanowiłam wreszcie coś z siebie wydusić:
- Tak Emmo... Tomas jest tylko i wyłącznie moim przyjacielem...
Widziałam jak odetchnęła z ulgą... Czyżby "mój" przystojny Tommy podobał się Emmie... No skoro już tak zaczęłyśmy rozmawiać to w sumie mogłabym zapytać... Co mi szkodzi...
- Ej... Czy mi się wydaje, czy Ty lubisz Tomas'a tak trochę bardziej co??
Dziewczyna spojrzała na mnie i się uśmiechnęła... WOOOW! Ona. się. do. mnie. uśmiechnęła.
- To, aż tak widać? - spytała i zaśmiała się... Ja tylko kiwnęłam głową, bo nie byłam w stanie nic powiedzieć... Emma - zawsze zasępiona i obrażona blondyna się normalnie śmieje... Jednak nie trwało to długo. Dziewczyna po chwili jakby posmutniała i spojrzała jeszcze raz na mnie po czym wzięła głęboki oddech i z jej ust wydobyły się takie słowa...
- Camila ja chciałabym Cię przeprosić... Wszystkie moje przykre docinki, fałszywe uśmieszki i tym podobne to wszystko z zazdrości... Serioo... Myślałam, że jesteś zakochana w Tomasie i... - zawahała się. Po dłuższym namyśle dokończyła- Ale to już nieważne... Czy wybaczysz mi i zechcesz zostać moją koleżanką?? - dziewczyna nieśmiało się uśmiechnęła i wyciągnęła rękę w moją stronę. Znów mnie zamurowało... Ona najnormalniej w świecie przyznała się do wszystkiego, przeprosiła i chce zostać moją koleżanką.
- No... jaaasne! - odparłam trochę niepewnie i podałam jej rękę... Powiem Wam szczerze, że czuję iż jest to podstęp... Aleee... Spróbować można...
To może być ciekawe... W rzeczywistości mamy być koleżankami, a na planie wrogami... Zobaczymy co z tego wyniknie...
- Mark powiedział, że na dzisiaj kończymy pracę... - w drzwiach pojawił się Tomas. - O czyżby zgoda?? - spytał zdziwiony
- Jak najbardziej - odparła uśmiechnięta blondyna. Tom spojrzał na nią, później na mnie pokręcił głową z niedowierzaniem i ponownie się odezwał.
- Camilo czy masz ochotę na to abym podwiózł Cię do domu? - Po usłyszeniu jego słów spojrzałam na Emmę, która spuściła głowę i już zbierała się do wyjścia.
- Wiesz co Tommy.. Bardzo Ci dziękuję za propozycję, ale nie skorzystam, bo chciałabym się dziś przejść i wszystko przemyśleć... Ale! Myślę, że jest ktoś kto z wielką chęcią przyjąłby Twoją propozycję i spędził miło z Tobą czas. - powiedziałam szybko. Tomas spojrzał na Emmę i nieśmiało zadał jej to samo pytanie, które przed chwilą było skierowane do mnie. Tak jak myślałam blondynka rozpromieniła się i bez zawahania, się zgodziła... Nim się obejrzałam zostałam sama w garderobie.. Postanowiłam zeswatać Emmę z Tomas'em... Skoro ona jest w nim zakochana to teraz zostaje mi tylko usunąć się w pewien sposób z życia Tom'a i wszystko pójdzie jak po maśle... No dooobra. Czas się przebrać i wracać do domu. Ach! Muszę jeszcze wstąpić do kwiaciarni i pójść na cmentarz... Po "rozmowie z mamą" na pewno będzie mi lżej... Tak też zrobiłam. Zmieniłam ciuchy kujona na swoją sukienkę, zabrałam torebkę, pożegnałam się z reżyserem i udałam się wielkim korytarzem do wyjścia. Popchnęłam szklane drzwi i wyszłam na dwór. Pogoda już nie była tak ładna... Słońce schowało się za chmurami...
- Możemy porozmawiać? - usłyszałam głos za sobą. Tak się przestraszyłam, że niemal podskoczyłam. Powoli się odwróciłam i jak pewnie się domyślacie ujrzałam dobrze znaną mi twarz Harry'ego... No i wytłumaczcie mi czemu teraz kiedy stoi blisko mnie mam ochotę go udusić, a kiedy nie ma go w pobliżu wyobrażam sobie, że go całuję cooo??? Wzięłam głęboki oddech i odparłam w miarę spokojnie.
- A mamy o czym rozmawiać???
Zauważyłam, że zielonooki zaciska dłonie w pięści, a jego oczy troszeczkę pociemniały... Czyżby jego anielska cierpliwość się skończyła??
- No nie wiem jak Ty uważasz, ale moim zdaniem powinniśmy sobie parę spraw wyjaśnić... -
dziwnie cedził słowa i zgrzytał zębami... Powoli zaczynam się bać... Cofnęłam się o krok... Chyba zauważył, że się go w pewnym sensie przestraszyłam, bo rozluźnił dłonie, odetchnął głęboko i dokończył - Dlatego chciałbym zaprosić Cię na kolację...
Prychnęłam szyderczo i od razu mu odpowiedziałam:
- Niestety ale nie przyjmę Twojego zaproszenia... Twierdzę, że nie ma potrzeby wyjaśniania tych spraw...
No i znów go rozzłościłam...
- Nie rozumiem Cię! Wściekłaś się na mnie tylko dlatego,że wylałem na Ciebie kawę. Przeprosiłem, a nawet chciałem odkupić Ci bluzkę... Nie królewna odeszła wielce obrażona... No ok. Pomyślałem co mi tam i tak się więcej nie zobaczymy... Ale los najwyraźniej chciał żebyśmy spotkali się ponownie... Chciałem z Tobą pożartować, zaczepić, lecz Ty "uciekłaś" ode mnie i wpadłaś w objęcia tego faceta... I wtedy stwierdziłem, że nie odpuszczę... Choćby nie wiem co postawię na swoim.
- Powodzenia - powiedziałam cicho i odwróciłam się na pięcie... Ale nie odeszłam zbyt daleko, bo
Harry szybko mnie dogonił, złapał w pasie i przerzucił przez swoje ramię... Zaczęłam go bić swoimi rękami, wierzgać nogami i krzyczeć, ale to nic nie dało. Równym krokiem zmierzał do swojego samochodu z triumfalnym uśmiechem... Po chwili już siedziałam w jego samochodzie, zapięta pasami bezpieczeństwa... On jest jakiś psychiczny!!! Harry usiadł za kierownicą i włożył kluczyki do stacyjki...
- Jeżeli jeszcze tego nie zauważyłaś to Harry Styles zawsze dostaje to czego chce - warknął i ruszył dość szybko... Teraz cała moja złość zamieniła się w ogromny strach... Co on zamierza? Jaki ma plan?? Co chce mi zrobić? Może mnie upije i wykorzysta... No bo chyba mnie nie... zabije. Ale kto go tam wie?? Jeżeli jest niezrównoważony psychicznie, a tego nie wiem to jest w stanie zrobić wszystko... Boże na co mi to było... Czemu nie obdarzyłeś mnie łagodnym charakterem coo??
 Jechaliśmy bardzo szybko... Harry był zdenerwowany, szczerze, to mało powiedziane, ale niech już będzie... Po czym to stwierdzam? Jego zaciśnięte szczęki co jakiś czas zgrzytały, a ręce tak zaciskał na kierownicy, że aż mu kostki pobielały... Cały czas jechaliśmy w milczeniu... Stwierdziłam, że wolę kiedy się odzywa... Ta cisza jest strasznie męcząca i zmusza do myślenia, a tego wolałabym obecnie nie robić. Nagle samochód gwałtownie skręcił i zatrzymał się. No to już po mnie - pomyślałam, ale kiedy spojrzałam za okno trochę się uspokoiłam. Staliśmy przed domem, ba... ogromną willą
- Jesteśmy na miejscu - po długim milczeniu usłyszałam jego głos z charakterystyczną chrypką... Nie wiedziałam jak mam reagować... Czy się bać, czy śmiać, czy złościć... Nie znałam go, ani jego znajomych... Nic o nim nie wiedziałam... Zaraz wszystko będzie jasne...
Harry wysiadł z samochodu i ruszył w kierunku moich drzwi... Drżącymi dłońmi odpięłam pasy bezpieczeństwa. Po chwili drzwi po mojej stronie były otwarte, a Harry wyciągnął ku mnie swoją rękę. Mimo swojego strachu spojrzałam na niego kpiąco i bez jego pomocy wysiadłam z samochodu. Zauważyłam tylko, że ponownie zaciska dłonie, a do moich uszu dobiegło ciche zgrzytanie... Biedaczek w końcu sobie zęby połamie czy coś podobnego... W każdym bądź razie stwierdziłam, że muszę się "poddać". No bo co innego mogłam zrobić? Uciec?? Dokąd? Nie wiem gdzie jestem, nie wiem w którą stronę iść? A nawet jeśli zaczęłabym uciekać to Harry z łatwością by mnie dogonił, a wtedy raczej nie ręczyłby już za siebie... Nie pozostało mi nic innego jak czekać na dalszy przebieg wydarzeń...
***************************************************************************
Hej hej! Od razu mówię, że notka nie będzie zbyt długa, bo jakoś nie mam nastroju na rozpisywanie się... Za co bardzo przepraszam, ale nic nie mogę na to poradzić... Uważam, że rozdział jest beznadziejny... Owszem żaden nie był jakiś mega cudowny, ale ten to już w ogóle przekroczył jakiekolwiek możliwe granice... Jest w nim tyle bezsensownych fragmentów, że aż się załamałam, no ale jakoś nie mam pomysłu, żeby to poprawić więc wstawiam w takiej formie jakiej jest. A Wy co myślicie? Piszcze swoje opinie w komentarzach, nie obrażę się, a nawet nie zdziwię kiedy będą to słowa krytyki więc śmiało! No to chyba na tyle.. Aha! Podziękuję jeszcze tylko za komentarze i coraz większą ilość obserwatorów choć mam nadzieję, że na tym się nie skończy. Rozdział dedykuję wszystkim czytelnikom!!! Do soboty!
Pozdrawiam!

Aleksandra <3

3 komentarze:

  1. MILENKO SKARBECZKU MÓJ KOCHANY ♥
    jeżeli jest jakieś słowo, które moze określić jak się czuję po tym rozdziale to chyba tylko - CONFUSED.
    Bo- jeju, lubię Thomasa, really i jejku jest taki słodki wobec Cami.
    I po ostatnim rozdziale byłam przygotowana na inny rozwój sytuacji.
    A tu bum- Emma jest miła, zakochana w Thomasie, Cami go ,,oddaje".
    Ale ok.
    SCENA POCAŁUNKU.
    Skąd do cholery Styles się tam wziął? SKĄD.
    I wgl co to ma być, on ją nagle targa do samochodu - WAT
    zaczynam się bać Styles`a, ok.

    Cóż, w tym rozdziale fundnęłaś troszki zwrotów akcji, byjamniej jak dla mnie, bo zupełnie czego innego sie spodziewałam.
    ALE TO CHYBA O TO W TYM WSZYSTKIM CHODZI, czyż nie? :D


    teraz tylko ciekawa jestem co planuje Harry, co zrobi, wgl co to za sytuacja.
    wow wow tyle pytań :D

    cóż, kochanie.
    Weny i do następnego <3
    ściskam :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Sieloł!
    Tak, wpada to już do mojego stałego kanonu, musisz się przyzwyczaić :D
    Czytam i czytam i w głowie siedzi mi do tego wszystkiego tylko jedno.....






    Habibi <3


    If you know what I mean :D
    Okay, wracam.
    Spodoba Ci się czy nie, ale bez bicia przyznaję, że do zwolenniczek Tommy'ego nie należę :D
    Te schizy były jak najbardziej na miejscu ^^
    Wgle, najlepiej gdyby to był Niall, no ale nawet jeśli Hazza, to jak Cię tak porywa, to się korzysta i rozkoszuje tą perfekcją, a nie wariuje jak opętana. I gdybyś wiedziała kto to jest, to dałabyś się zabić za takie porwanie, a nie jakieś cyrki odwalasz.
    Poza tym podjechali pod willę. I jeśli mieszka z chłopakami, to znaczy, że pojawi się też NAJAL <3 Nawet jedno zdanie, obecność, cokolwiek i będę w siódmym niebie :D
    Nie, to się robi dziwne. Oszczędzę Ci tego wszystkiego, do soboty ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. CUUUDOOOWNY xx
    Czekam nn!
    Pozdrawiam,
    instant-harry-styles-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń