sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział trzeci

*Narracja trzecioosobowa"
Jest godzina 13.00. Pokój Camili wygląda jak pobojowisko. Na stoliku stoją trzy butelki po winie. Dwie całkowicie puste, a jedna pełna tylko do połowy. Ale stolik akurat jest najczystszym przedmiotem w całym pokoju. Jasnych paneli nie widać ponieważ zostały zasypane okruchami czipsów, resztkami prażonej kukurydzy no i w dużej mierze piórami. A skąd pióra?? Wczoraj około godziny 24.00 dziewczyny po wypiciu drugiej butelki wina postanowiły zrobić sobie bitwę na poduszki... Zabawa skończyła się stratami w postaci trzech małych poduszek w kształcie serc oraz kryształowego wazonika. Większych szkód nie ma... A jeżeli chodzi o solenizantkę i dwie przyjaciółki nadal smacznie sobie śpią nie wiedząc co czeka je za niecałą godzinę...

*Camila*
Chyba się obudziłam.. Stwierdzam to po tym, iż od jakichś pięciu minut piekielny ból dosłownie
rozrywa moją czaszkę... Ale my przecież tak dużo nie wypiłyśmy!!! AAAAUUU!!! Może jak otworzę oczy poczuję się lepiej. Najpierw jedna powieka w górę, potem druga.. Niee! To nie był dobry pomysł. Promienie słoneczne oświetlające wnętrze mojego pokoju niemalże mnie oślepiły co spowodowało nasilenie bólu... Przymknęłam powieki i ostatkiem sił spojrzałam na zegarek. Czerwone cyferki wyświetlały godzinę 13:00... Że cooo??? Przecież ja na 15:30 jestem umówiona z Tom'em... W chwili uświadomienia sobie tego, zerwałam się gwałtownie na równe nogi, a to znów spowodowało silniejszy ucisk w głowie.  Dziewczyny sobie jeszcze spokojnie spały, a ja musiałam udać się do kuchni, po coś do picia i środki przeciwbólowe. Rozejrzałam się po pokoju i aż mnie zamurowało... Czy to wszystko jest naszą sprawką, czy może kiedy spałyśmy przeszło tędy tornado?? Na to pytanie nie znam odpowiedzi. Wiem tylko tyle, że teraz będę musiała to wszystko posprzątać. Ale najpierw kierunek kuchnia. Ostrożnie ominęłam szklane odłamki szkła i zeszłam po schodach. Po chwili już stałam przy lodówce i piłam sok pomarańczowy prosto z butelki. Nigdy więcej nie wezmę alkoholu do ust! Kto w ogóle wymyślił takie świństwo ja nie mam pojęcia... Tak czy siak już postanowione... Wyjęłam z szafki tabletki i wzięłam jedną z nich... Postanowiłam zrobić szybkie śniadanie. Znając życie dziewczyny zaraz wstaną i będą w tak samo opłakanym stanie jak ja... Krzątając się po kuchni, szukając produktów i przygotowując wszystko w mojej głowie była tylko jedna myśl. "Masz zbyt mało czasu, śpiesz się, bo znów wystawisz Tom'a do wiatru i rzeczywiście się na Ciebie obrazi". Piętnaście minut później śniadanie było gotowe. Na stole stały trzy talerze z naleśnikami i trzy filiżanki z cappuccino. Dobra no to teraz czas obudzić dziewczyny. Muszę przyznać, że tabletki przeciwbólowe zadziałały natychmiast. Teraz jestem zdolna biec po schodach bez uczucia, że z każdym krokiem, ktoś wbija mi gwóźdź w głowę. Wpadłam do pokoju, ale z moich ust nie wydobyło się słowo "Pobudka" tylko głośny wrzask... Kompletnie zapomniałam o rozbitym wazonie! O mój Boże!!! W mojej stopie jest szkło!!! Opadłam bezwładnie na fotel i spojrzałam na swoją nogę... Strużki krwi płynęły sobie powoli i ostatecznie kapały na jasne panele. Zrobiło mi się niedobrze... Nienawidzę widoku krwi, a już na pewno swojej. Ogromnie panikując nawet nie zauważyłam, że obudziłam dziewczyny. Obydwie teraz siedziały na łóżku, trzymały się za głowy i zdezorientowane patrzyły na to co je otacza. NO HELLO! JA TU CIERPIĘ!!!
- Ekhem! - zwróciłam na siebie ich uwagę - Witajcie kochane! Czy byłybyście tak łaskawe i pomogły mi się z tego wykaraskać? Tylko uważajcie na podłodze, żebyście nie skończyły tak jak ja...
Dziewczyny spojrzały na mnie i od razu wstały z łóżka i wybiegły z pokoju... No to teraz czekamy na rozwój wydarzeń.
 Po pięciu minutach obie były z powrotem. Nat miała w ręku zmiotkę i szufelkę - postanowiła wreszcie ogarnąć przynajmniej kawałki szkła. Mandy natomiast podbiegła do mnie zaopatrzona w wodę utlenioną, gazę i bandaż. Coś czuję, że najgorsze jeszcze przede mną... Brunetka kucnęła przy mojej nodze.
- Cami tylko spokojnie... Masz szczęście, bo szkło delikatnie przebiło się przez Twoją skórę i nic więcej... Zaraz to wyjmę i będzie po wszystkim...
Umówiłyśmy się, że Mandy policzy do trzech, ja zamknę oczy, a ona dokona tego drastycznego czynu.
Raaz... Dwaaa... Trzyy...
Poczułam takie delikatne ukłucie i tyle... Uff... Myślałam, że będzie gorz.. Aaa! Dobra cofam to wszystko... Zapomniałam, że tą ranę trzeba przemyć wodą utlenioną... Co zostało zrobione bez żadnego uprzedzenia czy czegoś podobnego. Na całe szczęście najgorsze już za mną... Teraz tylko owinąć stopę bandażem i... Szlag! Jak ja teraz będę chodzić?? I co z dzisiejszą niespodzianką?? Będę
musiała wszystko odwołać... No chyba się zaraz popłaczę...
- Eeej! Camila to nic takiego... Będziesz żyć... Nie płacz kochana... - usłyszałam pokrzepiający głos Mandy... Hah... Ból nogi to teraz najmniejszy problem.
- Słoońce, ale to nie chodzi o to... Jak już wczoraj wspominałam umówiłam się dziś z Tomas'em... Jak ja nie będę w stanie chodzić przez najbliższe kilka dni... A jeszcze trzeba tu posprzątać i...
- Sprzątaniem się nie martw! A co do Tomas'a... Jak do niego zadzwonisz i wszystko wyjaśnisz to z pewnością zrozumie - odezwała się Nat, która właśnie skończyła zmiatać szkło i białe pióra... Gdyby nie moje kochane przyjaciółki to pewnie dawno już bym zginęła... Powiedziałam dziewczynom o przygotowanym śniadaniu. Od razu pobiegły na dół oznajmiając, że wrócą za chwilę i migiem posprzątają... No ja im się nie dziwię... Przecież one też mają plany na dzisiejszy wieczór.
 Skoro zostałam sama w pokoju, postanowiłam zadzwonić do Tomas'a. Sięgnęłam po telefon i odnalazłam odpowiedni numer. Zielona słuchawka i... pierwszy sygnał.
- No witaj ślicznotko! - usłyszałam rozpromieniony głos Tomas'a. Zrobiło mi się tak jakoś źle na sercu z myślą, że za chwilę jego humor się popsuje...
- Cześć Tommy. Dzwonię ponieważ mam złą wiadomość, ale poczekaj aż skończę... Powiedzmy, że miałam mini wypadek i nie mogę za bardzo chodzić, dlatego też jestem zmuszona odwołać nasze dzisiejsze spotkanie...
- Jaki wypadek? Co Ci się stało?? Połamałaś się? Leżysz w szpitalu?? - on był przerażony i zmartwiony... On chyba naprawdę mnie... bardzo lubi!
- Hej, hej spokojnie! To nic wielkiego... Po prostu weszłam w szkło i rozcięłam sobie stopę... - odpowiedziałam najbardziej spokojnym głosem na jaki było mnie stać. W słuchawce usłyszałam głębokie odetchnięcie...
- W takim razie myślę, że nie będziemy musieli odwoływać naszego spotkania... Bądź gotowa ok. 16.00, a ja po Ciebie przyjadę...
- Ale... - nie dokończyłam ponieważ Tomas się rozłączył... On jest taki uparty gdy mu na czymś zależy! Ale to chyba jego zaleta czyż nie??
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 14.00. Czas szybko leci... Ale to pewnie przez całą akcję z tą nogą... Hmm... W co ja bym się mogła ubrać?? Na dworze jest strasznie ciepło więc trzeba to wykorzystać! "Podjechałam" na fotelu do mojej szafki i zaczęłam przeglądać ubrania. W tym czasie dziewczyny wróciły do pokoju. Tym razem Mandy zajęła się sprzątaniem, a Nat pomogła mi z wyborem stroju i makijażem. Równo o godzinie 15,00 pokój był wysprzątany, ja gotowa, a dziewczyny udały się do swoich domów... Miałam jeszcze kilkadziesiąt minut do przyjazdu Tomas'a więc postanowiłam włączyć komputer i zająć się czymś. Włożyłam słuchawki na uszy i zaczęłam przeglądać różne strony internetowe.
  Zatraciłam się w słuchaniu muzyki tak iż straciłam rachubę czasu... A przez to o mały włos nie dostałam zawału. Otóż o umówionej godzinie Tomas stawił się w moim pokoju, a ja nawet tego nie zauważyłam. Chłopak podszedł do mnie i tylko dotknął mojego ramienia... Ojeeej! Chyba jeszcze nigdy się tak nie wystraszyłam. No ale pomyślcie... Siedzicie przed komputerem z myślą, że jesteście
same w domu, a tu nagle czujecie czyjś dotyk na swoim ramieniu... Na całe szczęście to był tylko Tomas. Miał na sobie oliwkową koszulę i zwykłe dżinsy. Wyglądał dość normalnie, a jednak jakoś tak wyjątkowo.
- Hej Cami. Ślicznie wyglądasz... Możemy już jechać? spytał kiedy ja już opanowałam swoje emocje i wróciłam do świata żywych,
Kiedy do moich uszu dotarł wypowiedziany przez niego komplement uśmiechnęłam się i spuściłam lekko głowę w dół... Wiedziałam, że za chwilę, będę czerwona jak burak... On chyba wziął to jako kiwnięcie głową czyli potwierdzenie. Dlatego też podszedł do mnie i wziął mnie na ręce.
- Co Ty wyprawiasz? - spytałam zdezorientowana.
- Przecież nie możesz chodzić, a do mojego samochodu jakoś musisz się dostać... - odparł z ogromnym uśmiechem i nie słuchając moich protestów zszedł po schodach i udał się do auta. Kiedy już zostałam tam "zapakowana", a Tomas zajął miejsce kierowcy ruszyliśmy. Z jednej strony trochę się bałam, bo niby go znam i w ogóle, ale nie mam pojęcia czego się mogę po nim spodziewać, ale z drugiej byłam mega podekscytowana i zaintrygowana tą niespodzianką... W samochodzie panowała całkiem przyjemna atmosfera... Z radia płynęła cicha muzyka, Tomas wpatrzony był w drogę choć co jakiś czas zerkał w moją stronę i się tajemniczo uśmiechał... To sprawiało, że na mojej twarzy też pojawiał się blady uśmiech... Kiedy uświadomiłam sobie, że od paru ładnych minut się w niego wpatruję od razu skierowałam swój wzrok na szybę. Przed nami rozciągała się długa, szara ulica. Ale nie była to jedna z głównych ulic Londynu ponieważ rzadko kiedy przejeżdżał tu jakiś samochód... I to było bardzo dobre, bo nie musieliśmy stać w korkach tylko swobodnie sobie jechać w odpowiednim dla nas tempie. Po jakichś piętnastu minutach skręciliśmy w jakąś boczną ścieżkę.
- Tommy gdzie Ty mnie wieziesz? - powiedziałam lekko przerażonym głosem.
- Spokojnie... Zaufaj mi! Jeszcze kilka minut i będziemy na miejscu,
Spojrzałam na niego niepewnie, ale już się nie odezwałam. Tak jak mówił po kilku minutach
stanęliśmy, ale miejsce, w którym się znajdowaliśmy nie przypominało niczego. To było jedno wielkie pustkowie...
- A teraz zamknij oczy i nic nie mów.
Mimo coraz większego strachu posłuchałam się Tomasa. Po chwili usłyszałam jak otwierają się drzwi z mojej strony, a chłopak ponownie bierze mnie na ręce... Nie protestowałam... Uczepiłam się jego szyi i "wsłuchałam" się w jego kroki. Po kilku minutach marszu poczułam, że Tomas kuca i usadawia mnie na czymś miękkim.
- Możesz otworzyć oczy... - powiedział głosem o ton głośniejszym od szeptu. Posłuchałam się go i powoli podniosłam powieki. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Dookoła mnie wielka, zielona, porośnięta różnobarwnymi kwiatami łąka. Na moje usta mimowolnie wkradł się szeroki uśmiech. Miękkie coś na czym siedziałam to duży koc w biało-czerwoną kratę...
- Niespodzianka! - usłyszałam za sobą głos Tommy'ego. Odwróciłam się i ujrzałam swojego przyjaciela z koszykiem.
- Czym zasłużyłam sobie na tak wielki zaszczyt - spytałam nadal nie dowierzając.
- Po prostu uwielbiam tu przyjeżdżać, a z racji tego, że Ciebie też uwielbiam postanowiłem Cię tu zabrać.
Znów się zarumieniłam... Czyżbym ja też zaczynała czuć do niego coś więcej? Nie! To niemożliwe! O czym ja w ogóle myślę...
Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć... Milczenie - złotem nieprawdaż? Rozłożyłam się na kocu i zatapiając swoją dłoń w świeżej, zielonej trawie zaczęłam nucić...
"Obudzimy się wtuleni w południe lata,
na końcu świata...,
na wielkiej łące, 
ciepłej i drżącej..."
Tomas patrzył na mnie zdezorientowany...
- Co i w jakim języku śpiewałaś - spytał
Zachichotałam cicho i powstrzymując łzy wzruszenia odpowiedziałam:
- Śpiewałam piosenkę, którą nauczyła mnie babcia gdy miałam jakieś 5 czy 6 lat... Wiesz przecież, że pochodzę z Polski... A, że miejsce, na którym jesteśmy przypomniało mi tę właśnie piosenkę to nie mogłam jej nie zanucić...
- Ślicznie śpiewasz... - powiedział i usiadł obok mnie.
- Dziękuję... No ale zmieńmy już temat... Czy mi się wydaje czy tu się będzie odbywał piknik? - spytałam podekscytowana i lekko rozmarzona.
- Dobrze Ci się wydaje - odparł Tomas ze śmiechem.
Miałam ochotę rzucić się w jego ramiona... Tak po prostu... Ale jakoś się opanowałam... Pomogłam blondynowi w rozłożeniu wszystkich smakołyków. Wreszcie przyszedł najprzyjemniejszy moment w całym pikniku, a mianowicie zjadanie tych oto pyszności podczas wspaniałej rozmowy, śmiechów i itp. Niestety najczęściej jest tak, że najlepsze chwile w życiu człowieka trwają najkrócej. Tak było i teraz. Powoli zaczęło się ściemniać, a to oznaczało, że musieliśmy się zbierać. Tak zrobiliśmy. Tomas odwiózł mnie do domu. Ponadto zaniósł mnie do mojego pokoju, a kiedy miał już wychodzić powiedziałam:
- Jeszcze raz bardzo dziękuję za wspaniale spędzone popołudnie!
Tomas uśmiechnął się i z powrotem podszedł i kucnął obok mojego łóżka, na którym siedziałam.
- Nie ma za co... To ja dziękuję Ci za to, że zgodziłaś się pojechać tam ze mną...
Po raz pierwszy od długiego czasu spojrzeliśmy sobie w oczy. WOW! Te niebieskie oczęta są takie jakby magiczne...
 Nawet nie zauważyłam, że nasze twarze coraz bardziej się do siebie zbliżają... Chwilę później nasze usta złączyły się w nieśmiałym pocałunku. Nie mam pojęcia czemu, ale odwzajemniłam go... Tommy odsunął się ode mnie dopiero wtedy kiedy zabrakło nam tchu... Chłopak uśmiechnął się i bez słowa wyszedł, a ja bezwładnie opadłam na łóżko i zaczęłam chichotać...

*Harry*
Od trzech dni nie potrafię się skupić, nic mi nie wychodzi, myślami jestem wciąż gdzie indziej... Chłopcy się na mnie wkurzają, no ale co ja poradzę, że się zakochałem!? Camila... Anioł, a nie dziewczyna... Mimo tego, że jest bardzo nerwowa i trochę pyskata ja nadal uważam ją za niebiańskie stworzenie... Noo tylko problem jest w tym, że ona mnie nienawidzi i nie chce zmienić zdania... Co robić?? Jak ją do siebie przekonać? Nie mam pojęcia... A teraz nawet nie mam czasu o tym spokojnie pomyśleć, bo muszę iść na imprezę urodzinową dziewczyny Zayn'a... Pierwszy raz w życiu wolałbym siedzieć we własnym pokoju no ale nie ma takiej opcji... Spojrzałem na zegarek - 15.45. No czas się przebrać, i zejść na dół... Zaraz przyjdzie  Mandy z przyjaciółkami... Ugh! Założyłem czarne spodnie i czarną koszulę w białe serca. Przejrzałem się w lusterku. Nie jest źle, mogę iść. Kiedy właśnie schodziłem z ostatniego schodka rozległ się dzwonek do drzwi. Oczywiście reszta była zajęta przygotowywaniem salonu więc ja poszedłem otworzyć...
- Witaj Mandy! - powiedziałem z udawaną radością i sztucznym uśmiechem przyklejonym do mojej twarzy. Na całe szczęście to mam opanowane do perfekcji.
- Cześć Harry! Poznaj Natalie jedną z moich najlepszych przyjaciółek... Camila niestety nie mogła przyjść, bo poszła na randk... AŁA! - krzyknęła nagle. Hah. Mandy to niezła gaduła... Gdyby nie "dyskretny" kopniak tej całej Natalie to dowiedziałbym się czegoś na temat randki jej przyjaciółki, która..., zaraz, zaraz, ona powiedziała Camila?? Przypadek? No nie sądzę?
- Możemy wejść - usłyszałem głos Mandy, który przywrócił mnie na ziemię... Bez słowa wpuściłem je do środka i zamknąłem za nimi drzwi. Camila... Z pewnością to jest ta sama brunetka z kawiarni i z planu... A więc poszła na randkę... A więc ma chłopaka... Zapewne to ten wysoki blondyn, do którego się przytulała tam w tym korytarzu. Zacząłem zgrzytać zębami i zacisnąłem pięści... Miałem
ochotę wrzeszczeć, krzyczeć, bić, tłuc - wszystko naraz... Co, stwierdzacie lekką paranoję? Możliwe, że już zwariowałem... Zwariowałem z miłości... Co robić, co robić??? Jak to odkręcić? WIEM! Już wiem! Jutro o 13.00 wcielamy plan w życie... Z chytrym uśmieszkiem poszedłem do salonu skąd dobiegały już śmiechy i głośna muzyka.


****************************************************************************

Hej! Haj! Helooł!!! Witam ponownie!!! Jak wrażenia po przeczytaniu trzeciego rozdziału?? Jak dla mnie nie jest on jakiś mega ciekawy, no ale jaki jest taki już zostanie... Jestem very happy ponieważ pod ostatnim rozdziałem pojawiło się aż cztery komentarze *.* Dzięki nim już wiem kto będzie drugą połówką Camili, ale tego dowiecie się w najbliższej przyszłości... A teraz przejdę do kilku pytań dotyczących rozdziału:
1. Co sądzicie o tej "niespodziance" i pocałunku Cami i Tom'a??
2. Czy to normalne, że Harry już czuje coś więcej do Camili??
3. Jak myślicie co to za "plan" będzie wcielał w życie Harry??

Noo... Tak jak mówiłam na początku nie był to jakiś ciekawy rozdział dlatego też i pytań nie ma zbyt dużo... Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze i zawarte w nich miłe słowa oraz proszę o więcej!!!

Chyba czas się żegnać... Przepraszam, że ta notka jest trochę taka bez ładu i składu, ale zaczęła się szkoła... Humor gdzieś się zapodział... Wena też nagle zniknęła... "Czarna rozpacz" No ale koniec użalania się!

Pozdrawiam wszystkich czytelników tych komentujących i tych ukrywających się!

"Lovki, kisski i te sprawy :*** <3

Aleksandra ;)

4 komentarze:

  1. UWAGA, W KOŃCU SZANOWNA LUCY RUSZYŁA SWÓJ SZANOWNY WIELKI TYŁEK I PRZECZYTAŁA

    MILENKA <3
    gdybym tylko znalazła czas, rozdział wcześniej, mogłabym się rzucać i próbować Cię namówić, żeby Cami kręciła z Horanem :c
    eh, cóż, bywa, Harry`ego też kiciam soł <3
    Wgl skarbie wybacz, że dopiero teraz się wybrałam na twojego bloga, ale przy moim pokręconym życiu i pamięci krótkotrwałej, tak to właśnie wygląda :D

    Zaczynając od początku - Tom jest taki słodki że o jeju *.*
    on i Cami - jak na razie shippuję, ale wszystko się zmieni, jak do gry wkroczy Hazza :D

    Co do samego Styles`a - cóż, widział ją kilka razy, nie zna jej, więc może być po prostu zauroczony, ze względu na jej wygląd i sposób bycia :3
    ALE ON JĄ JESZCZE ZDĄŻY POZNAĆ I CZUJĘ, ŻE DOGŁĘBNIE :D

    Co do planu Hazzy - przypuszczam, że to plan jak zdobyć Camilę.
    oooh, wyczuwam dramę i złamane serce Toma :D

    W każdym razie, czekam na następny i życzę weny kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Sieloł! :D
    Dzisiaj to ja tu zadaję pytania, soł szykuj się :D
    1. Narracja trzecioosobowa to mój ulubiony fragment. Czytając go dostałam szczękościsku if you know what I mean (Wiem, że to nie jest pytanie, ale cichaj tam :D)
    2. Dlaczego, gdy już ma być dobrze, Ty wszystko psujesz jakimś rozbitym szkłem na podłodze?!?!?
    3. Why mnie nikt nie zabrał nigdy na taki piknik? Why?!?!
    4. Moja kochana Lucyno... DLACZEGO NIE WSPARŁAŚ MNIE W SWATANIU CAMI Z HORANEM WCZEŚNIEJ???
    5. Hazza coś trochę za szybko mi tu kręci. Zdecydowanie za szybko. Ale może tak ma być, że się okaże, że to było tylko zauroczenie i nagle droga wolna dla Horana... Mmm, to by było rewelacyjne rozwiązanie (Tak wiem, że to też nie jest pytanie, ale to w końcu mój komentarz, więc się nie czepiaj! :D)

    Nie będę Ci życzyć weny
    Ani dalszych pomysłów
    A już na pewno nie zrobienia sobie pokaźnych zapasów z rozdziałami
    Sama wiesz dlaczego :D
    Więc pozostaje mi tylko do soboty <3

    OdpowiedzUsuń
  3. aaaa!!! już nie mogę się doczekać jego planu <333

    OdpowiedzUsuń
  4. Troszkę mam spóźnione wiem, nam nadzieję że się na mnie nie obrazisz! :)

    Ciekawi mnie plan Hazzy... Co zrobi? Nie mam zielonego pojęcia!

    Bardzo się cieszę, że Cam jest z Polski! I świetnie dobrana piosenka do momentu :)

    przepraszam, Ty piszesz super komentarze, a ja przychodzę tu o 22 i nie mam na nic siły ale chcę skomentować bo już się nie mogę doczekać kiedy przeczytam kolejny rozdział!

    Pozdrawiam!

    mint candy

    girl-in-1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń