sobota, 11 lipca 2015

Rozdział dwudziesty drugi cz. 2

Komentując okazujesz szacunek autorowi!!! *.* Nastrój - (Link) (Nie wiem co mnie naszło ostatnio na takie piosenki) :D 

Kilka minut później już znajdowaliśmy się pod moim domem. Zeszłam z motoru, zdjęłam kask i szybkim krokiem ruszyłam w stronę schodów, jednak sekundę później musiałam się zatrzymać i odwrócić gdyż tak jak myślałam Ashton nie ruszył się ze swojego miejsca...
- Przepraszam... Potrzebujesz jakiegoś specjalnego zaproszenia?  - powiedziałam lekko zirytowana jednak chłopak w ogóle nie zwracał na mnie uwagi... Patrzył nieobecnym wzrokiem w
jakiś punkt... Podeszłam do niego i dotknęłam jego ramienia.
- Ashton... No chodź... Muszę Cię opatrzyć... - dopiero teraz jakby zaczął mnie zauważać. Bez słowa zszedł z motoru i niepewnym krokiem ruszył za mną... Weszliśmy po schodach i w momencie kiedy miałam chwycić za klamkę uświadomiłam sobie, że pewnie ciotka już wróciła i zamartwia się na śmierć... Co ja jej powiem? Jakie znajdę wytłumaczenie? Przecież nie powiem prawdy... W dodatku jest jeszcze Ashton, który aktualnie nie wygląda najlepiej... Boże czemu ze mną nie współpracujesz? Zadałam sobie w duchu to pytanie i chwyciłam za klamkę. Okazało się jednak, że drzwi są zamknięte, a to oznaczało tylko jedno... Ciotka jeszcze nie wróciła... Nie powiem, ale poczułam się jakbym zrzuciła
ze swojego serca przeogromny ciężar. Zaczęłam przeszukiwanie torebki, no bo przecież czymś trzeba otworzyć te drzwi...  Ashton patrzył na mnie z dziwnym wyrazem twarzy... Wiedziałam, że moje wyznanie może zmienić nasze krótkie, ale jakże zagmatwane relacje, jednak nie sądziłam, że aż w takim stopniu... Chłopak wciąż był w niezłym szoku i miał problem z normalną komunikacją... A może to wszystko przez tę bujkę... Może ten cios w głowę sprawił, że ucierpiał na tym jego mózg i sam opatrunek nie wystarczy... Taaa. Teraz tylko tego by mi brakowało. W końcu znalazłam te kluczyki i otworzyłam mieszkanie. Zaprowadziłam Ashton'a do salonu, nakazałam mu stanowczo, żeby usiadł na kanapie i się stąd nie ruszał. Ja sama pobiegłam do łazienki i zaczęłam szukać apteczki... Kiedy już zdobyłam wodę utlenioną, plastry, waciki i miskę z letnią wodą, zajrzałam do kuchni i wyjęłam z zamrażarki kilka woreczków z lodem. Zaopatrzona we wszystkie pomoce medyczne ponownie znalazłam się w salonie. Chłopak zwrócił wzrok w moim kierunku i przyjrzał się mi przenikliwie, jakby sam chciał stwierdzić iż naprawdę jestem w ciąży... Przyznam szczerze, że Ashton coraz bardziej mnie zadziwia swoimi licznymi obliczami, ale jak na razie nie mam zamiaru zajmować się jego duszą czy rozumem, tylko obolałym ciałem. Ustawiłam swój cały ekwipunek na małym stoliczku do kawy i usiadłam obok chłopaka po czym położyłam woreczek z lodem na jego odkrytym i zasiniałym brzuchu. Dopiero wtedy mogłam zająć się zmywaniem zaschniętej krwi z okolic nosa i ust. Zamoczyłam wacik w letniej wodzie i delikatnie przycisnęłam go do lekko napuchniętej wargi na co zareagował grymasem. Mimo to czułam jak
jego wzrok przenika moje ciało i wywierca dziury w mojej skórze...
- Camila... Gdybym nie był w tamtej okolicy to... Aż strach pomyśleć co mogłoby Ci się stać... Tym bardziej w Twoim stanie... - jego cichy głos rozniósł się niespodziewanie po całym salonie, a ja zamarłam w bezruchu.
- Czy w tym momencie chcesz mi wypomnieć, że jeszcze Ci nie podziękowałam? Owszem jestem Ci bardzo wdzięczna za ratunek, i... - zaczęłam z dość sporą irytacją w głosie... No okej stanął w mojej obronie i w ogóle, ale żeby od razu się tak upominać o wyrazy wdzięczności... Trochę nie po dżentelmeńsku czyż nie? Ale zanim rozwinęłam mój złośliwy monolog on stanowczo mi przerwał...
- Nie chodzi mi o podziękowania! Po prostu chcę Ci zwrócić uwagę, na to, że nie powinnaś wychodzić sama z domu w Twoim stanie...
- Ashton proszę Cię! W moim stanie... W moim stanie! Ciąża to nie jest jakaś śmiertelna choroba... Wręcz przeciwnie... Nie mogę się odizolować od wszystkiego i wszystkich tylko z tego powodu... Skąd mogłam wiedzieć, że zwyczajny spacer, może nieść ze sobą taki nieprzewidywalny zwrot
akcji... - mój głos z każdą chwilą wchodził w głośniejsze rejestry, a niczego nieświadoma ja coraz mocniej przyciskałam gazik do ust Ashton'a. Dopiero w momencie gdy usłyszałam jego ciche, ale przeciągłe syknięcie w popłochu podniosłam rękę i zaczęłam go przepraszać... Chłopak zaśmiał się tylko i powiedział, że mi wybacza... Jego śmiech słyszałam po raz pierwszy od momentu kiedy się poznaliśmy i muszę przyznać, że jest bardzo zaraźliwy...
- Możesz mi wierzyć lub nie, ale od dziś uważam siebie za Twojego prywatnego opiekuna... - powiedział i śmiał się jeszcze głośniej, a jego twarz wykrzywiła się w grymasie... No tak opuchnięte usta w połączeniu z tak gromkim śmiechem nie wróżą nic dobrego...
- Nie potrzebuję niańki. - odparłam obrażonym tonem i wstałam z kanapy uważając swą pomoc w opatrywaniu za zakończoną... Jednak chłopak złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie tak, iż z powrotem siedziałam na miękkiej sofie, ale znacznie bliżej Ashton'a.
- Próbuję naprawić nasze relację i pokazać Ci, że nie jestem takim gburem za jakiego mnie uważasz od naszego pierwzego spotkania...
- Wcale tak nie... - zaczęłam zaprzeczać jednak jego "karcący" wzrok powstrzymał mnie od dalszego wypowiadania kłamstw... - Kim jest Emily - spytałam nagle przypominając sobie imię zasłyszane w odmętach ślepej uliczki. Uśmiech zniknął z twarzy Ashton'a natychmiastowo, a jego oczy znów wydawały się być nieobecne... - Skąd znasz tego chłopaka? - zadałam kolejne pytanie... Jednak teraz już wiedziałam, że popełniłam ogromny błąd... Ashton popatrzył na mnie tym samym wzrokiem co podczas naszego pierwszego spotkania... Odsunęłam się od niego nieznacznie, ponieważ jego spojrzenie mroziło krew w żyłach.
- Przepraszam nie powinnam pytać... A teraz pozwól, ale muszę zrobić obiad, na który Cię serdecznie zapraszam...
- Nie będę Ci robić kłopotów - wstał gwałtownie, ale po chwili znów usiadł i syknął z bólu. Zrobilo mi się go jeszcze bardziej żal... Wiedziałam iż z każda minutą wszystkie obrażenia stają się bardziej
bolesne...
- Siedź tutaj i odpoczywaj... Zaproszenie na obiad jest wyrazem wdzięczności za to, że stanąłeś w mojej obronie... Tak w ogóle to zastanawiam się dlaczego to zrobiłeś...
Rzeczywiście dopiero teraz to pytanie zaistniało w mojej głowie... Przecież nasze pierwsze spotkanie nie wyglądało najlepiej... Można rzec, że oboje pałaliśmy do siebie jakimś rodzajem nienawiści... No więc co nim kierowało... Coś podpowiadało mi, że to wiąże się z jego przeszłością, o której jak na razie nie chce ze mną rozmawiać... Przyznam szczerze, że to wydaje się trochę niesprawiedliwe bo ja wyznałam mu prawdę o mnie i o "moim obecnym stanie", a on... No nieważne... Mam nadzieję, że po tym wszystkim nasze relacje ulegną poprawie...
- Na moim miejscu każdy by tak postąpił... - odpowiedział po dłuższym na myśle...
Wszyscy dobrze wiemy, że to nieprawda... W rzeczywistości raczej nikt nie zainteresowałby się tym co miało miejsce w tej ślepej uliczce... Jednak nie chciałam drążyć tego tematu... To wszystko jest zbyt świeże, żeby się w to zagłębiać. Włączyłam telewizor i powiedziałam Ashtonowi, żeby czuł się jak u siebie. Ja natomiast powędrowałam do kuchni i zabrałam się za przygotowywanie obiadu.
Podczas krzątania się po kuchni w mojej głowie cały czas gromadziły się pytania na temat tego całego dzisiejszego zdarzenia... Dlaczego ten koleś mnie zaatakował? Czy to może się jeszcze powtórzyć? Skąd zna się z Ashton'em? Kim jest Emily? Dlaczego tak bardzo denerwuje Ashtona? Czy to normalne, że moja głowa produkuje milion pytań na minutę, a ja nie mogę znaleć racjonalnej odpowiedzi na żadne z nich??? Te, które wymieniłam przed chwilą to jest nic... Ale o dziwo po przeanalizowaniu większości stwierdziłam, że przez to całe dzisiejsze zamieszanie zapomniałam na chwilę o Harrym... Najzwyczajniej w świecie nie było dla niego już miejsca w mojej głowie... To chyba dobry "objaw" co nie?? Moim motywem przewodnim stał się teraz Ashton i jego zmienność... Jeszcze dwa dni temu niemalże zabijał mnie wzrokiem, a dziś uratował mnie z opresji jak jakiś rycerz... Nie wiem czy ten chłopak nadaje się na kolegę czy przyjaciela... Obawiam się, że on jest w pewnym stopniu niezrównoważony emocjonalnie... Jednak cały czas mam wrażenie, że to wszystko przez jego tajemniczą przeszłość... I wydaje mi się, że jeżeli pomogłabym mu się od niej uwolnić Ashton stałby się całkiem innym człowiekiem... Pytanie tylko czy chcę i czy jestem w stanie podjąć się takiego wyzwania... Nie wiem... Nie jestem w stu procentach pewna, aczkolwiek zawsze można spróbować...
Rozstawiłam talerze, sztućce i szklanki, jednak moje danie potrzebowało jeszcze kilku minut, aby uznać je ostatecznie za przygotowane... Właśnie w tym momencie usłyszałam odgłos otwieranych
i zamykanych drzwi... Ciocia wróciła... Jezu... Jednak tego nie przemyślałam... Co ja powiem cioci na temat poobijanego Ashton'a siedzącego w salonie? Tak jak już wcześniej wspominałam nie mogę wyznać jej prawdy, bo wtedy zaczęłoby się pilnowanie mnie na każdym kroku, a uwierzcie mi, że to byłoby coś strasznego... No nic... Zobaczymy jak to się wszystko potoczy... Działanie spontaniczne - może tym razem przyniesie jakieś pozytywne efekty.
- Witaj Cami! Jestem tak zmęczona, że chyba zjem obiad i pójdę spać... Tak swoją drogą ślicznie pachnie... Co pichcisz?
- Cześć ciociu... Tak naprawdę to nic specjalnego... Myj ręce, a ja już nakładam...
Jak powiedziałam tak zrobiłam. Kiedy wszystko już było na stole poszłam do salonu. Widok jaki tam zobaczyłam po części mnie rozśmieszył, a po części rozczulił... Ashton próbował przemieszczać się z miejsca na miejsce bez dawania oznak, jak bardzo boli go każdy krok... Miałam świadomośc tego ile go to wszystko kosztuje...
- Camilko spodziewasz się jeszcze kogoś? Dlaczego w kuchni są trzy... - ciocia weszła do salonu i zamarła w pół zdania. Widziałam ogromne zaskoczenie malujące się na jej twarzy. Jednak ciocia postanowiła zachować respekt:
- Witaj Ashtonie! - przywitała się po czym skierowała pytające spojrzenie na mnie - Czyżbyś zajęła się poznawaniem sąsiadów podczas mojej nieobecności?
- Można tak powiedzieć... Nudziło mi się i wyszłam na zewnątrz... Spotkałam Ashton'a i zaprosiłam go na obiad...
Zerkałam panicznym wzrokiem to na ciotkę, to na chłopaka... Moje kłamstewka brzmiały dość przekonująco, aczkolwiek osoby, które znają mnie bardzo dobrze i przebywają ze mną niemalże dwadzieścia cztery godziny na dobę rozpoznałyby, że kłamię... Na szczęście ciocia niczego się nie domyśliła...
- No więc chodźmy na ten obiad - powiedziała z promiennym uśmiechem na twarzy i ruszyła w stronę kuchni. Mrugnęłam do Ashton'a na co on blado się uśmiechnął i oboje poszliśmy śladami cioci. Podczas konsumowania rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym... Owszem nie obyło się bez delikatnych spięć, ale obawiałam się, że to wszystko wypadnie o wiele gorzej... Po zjedzonym obiedzie Ashton podniósł się ostrożnie, podziękował za "gościnność" i oznajmił, że będzie już uciekał do domu. Coś podpowiedziało mi, że powinnam go odprowadzić, dlatego też gwałtownie wstałam i ruszyłam za nim. Kiedy znaleźliśmy się już za drzwiami, wzięłam głęboki oddech i powiedziałam nieśmiało.
- Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję... Miałeś rację... Gdyby nie Ty to...
- Nie ma o czym mówić... Ludzki odruch i tyle... - przerwał mi...
- Może i tak, ale hmm... po tym co usłyszałam od ciotki na Twój temat nie spodziewałabym się czegoś takiego po Tobie...
Chłopak spojrzał na mnie i ponownie się zaśmiał, jednak szybko przestał i znów na jego twarzy pojawił się grymas...
- Nie wierz ludziom... Wszyscy patrzą tylko na Twój wygląd i zachowanie... Nie mają pojęcia
co dzieje się w Twoim wnętrzu... - wyszeptał i chyba sam nie był świadomy, że te słowa przeszły przez jego usta... Nagle jego oczy przybrały lekko spłoszony wyraz... Nie miałam zamiaru teraz wyciągać prawdy o tym co miał na myśli... Przyjdzie jeszcze na to czas... Przynajmniej mam taką nadzieję...
- Idź do domu i wypoczywaj...
- Tak zrobię... Do zobaczenia niedługo... - odparł, odwrócił się i powolnym krokiem odszedł w stronę swojego domu...
Ufff... Wreszcie mogłam odetchnąć z ulgą... Teraz tylko dostać się do swojego pokoju i tam spędzić resztę dnia... Wróciłam do domu i bezszelestnie przemknęłam przez hall. Kiedy miałam wchodzić na pierwszy schodek usłyszałam wołanie ciotki.
- Camilko chciałabym z Tobą porozmawiać... Głos dobiegał z kuchni... A ja myślałam, że ciocia jest już w gabinecie i mnie nie zauważy. Szlag! Powolnym krokiem cofnęłam się i zajrzałam do kuchni. Z niewinnym uśmieszkiem na ustach odparłam:
- Słucham Cię ciociu...
Kobieta skończyła nastawianie zmywarki po czym zajęła miejsce przy stole i gestem pokazała, że mam uczynić to samo... Niepewnie usiadłam na przeciwko niej i z niecierpliwością oczekiwałam jej słów...
- Kochanie martwię się o Ciebie... Przecież mówiłam Ci, że ten chłopak jest niebezpieczny... Czyżbyś nie zauważyła jego siniaków na twarzy... - zaczęła mówić spokojnym tonem jednak ja już zdążyłam się zirytować... Stek bzdur i kłamstw... Ashton mówił prawdę co do powierzchownego oceniania ludzi!
- To nieprawda! Przekonałam się o tym na własnej skórze - wybuchłam i dopiero po chwili ugryzłam się w język... Świetnie... Teraz to już nie ma odwrotu...
- O czym Ty mówisz? - jej wyraz twarzy diametralnie się zmienił... UGH! Muszę zacząć panować nad emocjami... - Co tak naprawdę się dziś stało? Camila... Odpowiedz w końcu na moje pytanie...
Przez głowę szybko przelatywały różne myśli... Jeżeli teraz wyjdę to zachowam się nieodpowiednio i niestosownie, a nie powinnam się narażać ciotce, bo przecież ona mnie przygarnęła! Jeżeli powiem prawdę to... Będę musiała mieć prywatnego opiekuna... Jakby nie patrzeć ktoś już zaoerował mi kandydaturę na to stanowisko... Można byłoby zaryzykować...
- No dooobrze... Wybrałam się dziś na zakupy... Kiedy już wychodziłam z ostatniego sklepu i miałam wracać do domu wpadłam na jakiegoś chłopaka, a on miał niezbyt przyjazne zamiary w stosunku do mnie... Gdyby nie interwencja Ashton'a to źle bym skończyła... Stąd te obrażenia... - skończyłam swoją wyowiedź i niepewnym wzrokiem patrzyłam na ciotkę... Jej oczy miały teraz rozmiar piłeczek ping-pongowych... Kobieta wstała, zbliżyła się i objęła mnie swoimi ramionami. W moich oczach natychmiast zebrały się łzy... W głowie pojawiały się straszne wizje tego co mogłoby się stać gdyby nie przybycie Ashton'a...
- Przepraszam Cię... Zbyt pochopnie go oceniłam... Ale zrozum... Po tych wszystkich rozmowach z jego rodzicami... Wszyscy twierdzą, że Ashton jest niebezpieczny dla otoczenia... - mówiła szeptem i głaskała mnie po głowie...
- Każdy zaczął oceniać go po zmianie zachowania i nastawienia... Ale dlaczego nikt nie
spróbował dowiedzieć się co jest przyczyną tego wszystkiego?? Dlaczego rodzice czy znajomi pozwolili mu zatonąć w problemach?? Dlaczego nikt nie podał mu pomocnej dłoni i nie wyciągnął go z bagna, w które powoli wpadał?? - zadawałam te pytania, a w mojej głowie zrodziło się postanowienie... To ja będę osobą, która spróbuje dowiedzieć się wszystkiego o przyczynach jego zmian... To ja podam mu pomocną dłoń...
- Zmykaj do pokoju, połóż się i odpocznij... Dzisiejszy dzień był dla Ciebie pełen nieprzyjemnych wrażeń...
Nie mogłam uwierzyć, że już jestem wolna... Myślałam, że ciocia da mi teraz półgodzinny wykład na temat tego, że nie będę mogła samotnie wychodzić z domu i tak dalej, a tu taka miła niespodzianka... Wyplątałam się z jej objęć i powoli poszłam do swojego pokoju... Niemalże rzuciłam się na łóżko, wyjęłam swój telefon razem ze słuchawkami, które po chwili znalazły się w moich uszach, włączyłam jedną z piosenek na mojej playliście i odpłynęłam...
*********************************************************************************
Hej! Obiecałam no więc wstawiam... Co z tego, że dopiero jakieś piętnaście minut temu uświadomiłam sobie, że dziś to już sobota, a nie mam jeszcze ani gifów, ani notki... Jak możecie zauważyć tekst nad gwiazdkami został upiększony ( to dzięki tym obrazkom i gifom z Ashton'em), a notka się jakoś tworzy... Hmm... Jak w tamtym rozdziale miałam wenę na napisanie "trudnych" pytań tak tym razem nic nie mogę stworzyć... Chyba tym razem dam Wam wolną rękę... Chooociaż... Może chociaż ze trzy pytanka uda mi się sklecić...
1.  Kim jest Emily i dlaczego Ashton i Jason o niej rozmawiali?
2. Co może kryć przeszłość Ashton'a?
3. Czy Cam postępuje słusznie chcąc pomóc Ashtonowi?
To są chyba najistotniejsze rzeczy, o które chciałabym zapytać... Oczywiście jak zwykle przypominam, że są to pytania pomocnicze, a w komentarzu możecie zawrzeć też swoje własne pomysły i opinie na temat innych kwestii poruszonych w rozdziale... Może coś innego przykuło Waszą uwagę... Ja tam nie wiem co siedzi w Waszych głowach ;)
To by było chyba na tyle... Ja jeszcze się muszę pozachwycać tymi gifami, bo po prostu są świetne! No więc widzicie, że ze mnie już nic więcej nie będzie w takim razie żegnam się i pozdrawiam!!! <3

Aleksandra *o*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz