sobota, 18 lipca 2015

Rozdział dwudziesty trzeci

Komentując okazujesz szacunek autorowi!!! <3 KLIK - Nastrój ;)

*Perpektywa trzecioosobowa*

Po długich namowach i rozmowach z menadżerem Harry'emu udało się załatwić skrócenie trasy... Chłopcom zostały tylko dwa tygodnie do jej zakończenia... Styles jeszcze nigdy w życiu nie był tak bardzo szczęśliwy. Po dwóch miesiącach rozpaczy i smutku, na jego twarzy zagościł promienny uśmiech. Chłopcy od razu zauważyli, że ta decyzja dobrze wpłynęła na Harry'ego przez co sami
zrobili się weselsi i spokojniejsi... Jakby nie patrzeć każdy na swój sposób martwił się o przyjaciela... No, ale wróćmy do samego Styles'a.  W jego głowie już tworzył się plan spotkania z Camilą i pierwszej rozmowy z nią  po tak długim okresie milczenia... Wszystko widział we wspaniałych barwach. W jego głowie nie było miejsca na myśli o jakimś niepowodzeniu... Był pewny, że skoro powoli zaczęło mu wychodzić naprawianie wszystkiego to reszta pójdzie jak z płatka...  Szkoda tylko, iż nie wiedział że po przyjeździe do Londynu czekają go dwie niezbyt przyjemne niespodzianki...

*Camila*
Jest godzina dwunasta z minutami, ale nie myślcie sobie, że dopiero wstałam. Nie śpię już od dobrych czterech godzin. Co zdążyłam zrobić w tym czasie? Umyłam się, ubrałam, zjadłam śniadanie, posprzątałam w pokoju, zrobiłam listę zakupów, które będę musiała w najbliższym czasie nabyć. Owszem sporo udało mi się ogarnąć, ale to tylko dlatego, że ciocia miała do pracy na szóstą i
obudziła mnie tak wcześnie... Wprawdzie ciocia chciała mnie tylko poinformować, że wychodzi i kazała mi dalej spać jednak ja na tyle się rozbudziłam iż nie mogłam z powrotem wrócić w objęcia Morfeusza... Wszyscy dobrze wiemy, że bezczynne siedzenie czy leżenie powoduje rozmyślanie na różne tematy. Zapewne też domyślacie się, że moje myśli dotyczyły tylko i wyłącznie przeszłości tak więc postanowiłam wstać z łóżka i zająć się czymś pożytecznym. Kiedy już stwierdziłam, że zrobiłam wszystko co mogłam, rozsiadłam się na moim przytulnym łóżeczku i włączyłam swojego laptopa. Od mojego przyjazdu nie miałam okazji zajrzeć na żaden portal społecznościowy, a nawet włączyć swojego komputera. Postanowiłam więc nadrobić zaległości. Nie patrząc na klawiaturę wstukałam dobrze znane mi hasło i już po chwili ujrzałam tapetę, przez którą w
moich oczach momentalnie pojawiły się łzy. No tak... Jej również nie miałam okazji zmienić... Właśnie w tym momencie z ekranu spoglądają na mnie dwie rozpromienione twarze. Z ich oczu bije nieograniczona radość pomieszana z zakochaniem. Ileż uczuć niemalże wypływa z samego zdjęcia... Szkoda, że tylko jedne są w stu procentach prawdziwe...
Pewnie zdążyliście się już domyślić, że widniejące zdjęcie przedstawia mnie i Harry'ego. Fotografia która została zrobiona niecałe cztery miesiące temu dziś jest kompletnie nieaktualna. Oczy zaszły mi "mgłą", a oddech nagle stał się szybszy... Podniosłam drżącą dłoń i palcem wskazującym dotknęłam zimnego ekranu w miejscu gdzie widniał policzek Harry'ego. Nie miałam pojęcia jakim cudem, ale miałam wrażenie, że rzeczywiście głaszczę jego miękką i delikatną skórę... W tym momencie z moich oczu popłynęły dwie, ogromne łzy. Powoli wodziłam palcem po płaskiej powierzchni laptopa, w głowie odtwarzając sobie każdy centymetr jego twarzy... Nagle z mojego gardła wydobył się cichy jęk. To nie tak miało być! Nie tak to sobie wyobrażaliśmy! Nasza miłość miała trwać wiecznie, bez żadnych przeszkód i kłótni... Tak wiele rzeczy mi obiecywał! Tak wiele słów rzuconych na wiatr...
Wszystko znów zaczęło wracać... Wspomnienia... Obrazy... Widoki... Głosy... Wszystko bolało dwa razy mocniej... I już kiedy wystarczyło tylko raz kliknąć i zmienić tapetę coś mnie powstrzymywało... Nie mogłam się opanować... Łzy cały czas płynęły po policzkach... Z moich ust wydobywał się jakiś nieskładny szept pomieszany ze szlochem, a moje ciało zaczęło się trząść... Wszystko co udało mi się poskładać przez trzy miesiące ponownie się rozpadło w jeszcze mniejsze
kawałeczki... Miałam ochotę wrzeszczeć, kopać, bić, zrzucać, drzeć wszystko naraz... Znów dotarło do mnie, że skoro Harry mnie tak potraktował to oznacza, że nie jestem niczego i nikogo warta... W tej chwili zapomniałam o wszystkim innym... Kim jestem, gdzie jestem, w jakim stanie jestem... Liczył się tylko ON... To co mi zrobił... To jak nieświadomie zniszczył mnie od środka... Te myśli były nie do zniesienia... Ból w sercu rozprzestrzeniał się w niepohamowany sposób i już po chwili ogarnął całe ciało. Nie byłam w stanie się ruszyć... Mój oddech stał się płytki, a każde nawet najmniejsze zaczerpnięcie powietrza łączyło się z ogromnym uciskiem w klatce piersiowej... Znałam już takie uczucie. Dokładnie ten sam ból towarzyszył mi w momencie kiedy prześliczna prezenterka mówiła o zdradzie Harry'ego w codziennych wiadomościach...  Znów spazmatyczny szloch zatrząsł moim ciałem... W tym samym momencie drzwi do mojego pokoju się otworzyły i w progu stanął Ashton...
- Przepraszam, że tak bez pukania, ale... - w tym momencie spojrzał na mnie i urwał w połowie zdania... - Camila co się stało? - spytał nagle, a jego wyraz twarzy ze skruszonego zmienił się na
zmartwiony i przejęty.
- O nic nie pytaj... Proszę... Tylko mnie przytul... - Jedynie tyle zdołałam wychlipać... Czułam, że z każdą chwilą jest ze mną co raz gorzej i jeżeli ktoś mnie zaraz w jakiś sposób nie opanuje to konsekwencje mogą być okropne... Byłam na tyle zdesperowana, żeby prosić Ashton'a o przytulenie... Chłopak zawahał się przez chwilę, ale kilka sekund zajęło mu podjęcie decyzji. W trzech krokach przemierzył cały pokój, usiadł obok mnie  i objął moje ciało swoimi ramionami, a ja wtuliłam się w niego cały czas płacząc...
- Ćsii... Już dobrze... Już w porządku... - słyszałam tylko jego szept oraz czułam dużą dłoń głaszczącą mnie po głowie i plecach... To co teraz powiem może zabrzmieć niewiarygodnie, ale...  Jego obecność, głos i ciepło, którym otoczył moje bezbronne ciało zaczęły działać na mnie bardzo kojąco...  Powoli opanowywałam swoje trzęsące się ciało, jednak z moich oczu nadal płynęły łzy... W pomieszczeniu zrobiło się tak cicho, że słyszeliśmy tylko wzajemne oddechy i bicie serc.
- Możesz powiedzieć mi co się stało? - spytał cicho i bardzo niepewnie... Jakby miał wrażenie, że głośniejszym tonem może wyrządzić mi krzywdę... Jednak ja nie byłam w stanie odpowiedzieć. Skupiłam swój tępy wzrok na jednym punkcie i nic innego mnie w tym momencie nie obchodziło... Do chwili kiedy kolejne słowa nie padły z ust Ashton'a:
- Camila zaczynam... się o Ciebie niepokoić... - powiedział tym samym szeptem co przed chwilą... Jego słowa wzbudziły we mnie kilka sprzecznych uczuć, takich jak na przykład radość, smutek, a nawet gniew... Ostatnie oczywiście wygrało... Odwróciłam głowę w jego stronę i wychrypiałam:
-Niepotrzebnie... Nawet mnie dobrze nie znasz... Nic Cię ze mną nie łączy... Poza tym nie warto... Szkoda zachodu na kogoś takiego jak ja... - po czym ponownie odwróciłam się i zatrzymałam wzrok nad framugą drzwi. Wiem, byłam niesprawiedliwa... Po tym co wczoraj dla mnie zrobił... Po tym jak zmienił swoje podejście... Powinnam być wdzięczna i miła, ale teraz nie liczy się nic innego tylko... No właśnie... Harry... Jemu zawdzięczam moją tak niską samoocenę... Byłam i jestem bardzo głupia... Byłam, bo mu zaufałam... Jestem, bo przez wspomnienia z nim związane nie panuję nad sobą i swoimi emocjami... Chyba zaczynam współczuć swojemu dziecku... Nie będzie miało ojca, a jego matka jest niezrównoważona emocjonalnie, a może nawet i psychicznie...
- Cami... Co Ty opowiadasz? Owszem nie zdążyłem Cię jeszcze poznać, ale... Jesteś piękną, młodą dziewczyną... Poza tym niedługo zostaniesz mamą... To już są wspaniałe cechy... Nie rozumiem dlaczego twierdzisz, że szkoda dla Ciebie zachodu... Opowiedziałem wczoraj o Tobie mojej mamie, a ona stwierdziła, że musi Cię poznać i... Dlatego tutaj jestem... Miałem zamiar zaprosić Cię do mnie na obiad... No i znów uważam siebie za Twojego wybawcę więc... Chyba będziesz zmuszona wyświadczyć mi przysługę... - wsłuchałam się w jego monolog i muszę przyznać, że jego opinia na chwilę poprawiła mi humor, ale nie trwała ona długo... Mimo to odwróciłam się i spojrzałam na uśmiechniętego chłopaka...
- Ashton przepraszam i Ciebie, i Twoją mamę, ale sam widzisz, że dziś nie czuję się najlepiej, a nie chcę źle wypaść przed Twoją rodziną więc... Może przełóżmy to na inny dzień ok?
Chłopak patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, aż w końcu przystał na moją propozycję...
- No dooobrze... A teraz mi powiedz co Cię tak bardzo zasmuciło? - jego uśmiech szybko zniknął, a oczy znów wyrażały niepokój i zainteresowanie...
Spodziewałam się tego pytania, aczkolwiek jakaś część mnie twierdziła, iż Ashton nie odważy się o to zapytać... Jak zwykle się myliłam...
W mojej głowie po raz kolejny tego dnia zaczęła się toczyć walka... Z jednej strony wiedziałam, że nie znam Ashton'a zbyt dobrze, a nasze początkowe relacje były dość oziębłe i chłodne, a z drugiej... po wczorajszej akcji coś we mnie pękło i miałam wrażenie, że mogę mu powiedzieć wszystko. I kiedy już miałam zacząć swoją nieszczęśliwą historię powstrzymała mnie kolejna myśl. Harry'ego też na początku nie lubiłaś, a później dałaś mu szansę... Nie skończyło się to zbyt dobrze dla Ciebie więc może jeszcze się wstrzymaj z tymi zwierzeniami... Tym bardziej, że Ashton wczoraj też nie był zbytnio rozmowny kiedy spytałam o niejaką Emily.
- Wybacz, ale to jest zbyt świeży temat, żeby rozmawiać o nim z osobą, którą ledwo się zna więc...- w tym momencie możecie zacząć klaskać... Wiem, że postąpiłam jak idiotka, ale po prostu nie panuję nad tym co wychodzi z moich ust, a towarzyszący mi nastrój zmienia się co pięć sekund. Moja wypowiedź zabrzmiała zbyt dosadnie i ostro dlatego też Ashton od razu się ode mnie odsunął i wstał z łóżka...
- No tak... Masz rację... Chyba już sobie pójdę... - widziałam tę jego niepewność... Zmieszanie połączone z bólem... Nie wiedziałam tylko jak mam zareagować... Nie miałam pojęcia czy w ogóle mam jakoś reagować... Jednak kiedy Ashton zrobił kilka małych i niepewnych kroków w stronę drzwi i chwycił za klamkę podniosłam się gwałtownie, a z moich ust wydobyło się tylko jedno krótkie słowo:
- Przepraszam...
W tamtej chili Ashton odwrócił się, a na jego twarzy widniał najszczerszy uśmiech jakikolwiek widziałam w życiu... Podeszłam chwiejnym krokiem w jego stronę i sekundę później staliśmy na przeciwko siebie...
- Naprawdę przepraszam... Wydarzenia z ostatniego okresu źle wpływają na moje samopoczucie... Tym bardziej, że teraz jestem podatna na częste zmiany nastrojów... Mam nadzieję, że to zrozumiesz... - uśmiechnęłam się dość niepewnie i spuściłam głowę... Po chwili poczułam jego dłoń na swoim podbródku, która zmusiła mnie do spojrzenia mu w oczy.
- Rozumiem Cię w stu procentach... Sam jestem człowiekiem porywczym i... często mówię lub robię coś czego później żałuję... No cóż z dzisiejszego obiadu nici, ale mam nadzieję, że podczas weekendu poczujesz się lepiej i przyjmiesz zaproszenie mojej mamy... Aha i jeszcze jedno. On - skinął głową w stronę laptopa - nie jest wart Twoich łez, kimkolwiek by nie był... - po tych słowach wyszedł z pokoju. Tym samym zostawił mnie z totalnym mętlikiem w głowie, ale w odrobinę lepszym humorze... Kilka dowartościowujących słów z ust ledwo znajomego, ale niezastąpionego sąsiada potrafi tak dużo zmienić. Szybkim krokiem podeszłam do laptopa i nie czekając, aż się rozmyślę zmieniłam tapetę na moje zdjęcie z dzieciństwa... O wiele przyjemniej jest patrzeć na pięcioletnią dziewczynkę trzymającą za ręce mamę i tatę nieprawdaż? Kiedy już to zrobiłam, postanowiłam przewietrzyć pokój i ogarnąć to co się stało z moją twarzą. Tak właśnie postąpiłam. Otworzyłam okno po czym powędrowałam do łazienki i poprawiłam makijaż, który spłynął wraz z moimi łzami... Po niecałych dziesięciu minutach wróciłam do pokoju, wyłączyłam komputer i zajęłam się czytaniem pierwszego rozdziału "Poradnika dla przyszłych mam".
*********************************************************************************
Hej Haj Helooł! Czy tylko ja mam wrażenie, że te wakacje mijają zbyt szybko!?? W czasie roku szkolnego tak długo wyczekiwałam tych sobót, żeby dodać Wam rozdział, a teraz nim się obejrzę już mija tydzień, a ja jestem w totalnej rozsypce... No, ale na szczęście dzień ma 24 godziny dzięki czemu udaje mi się wszystko ogarnąć... Co myślicie o tym tekście nad gwiazdkami?? Ja na przykład uważam, że jest całkiem spoko jak na moje zdolności :D Ale to tylko moje nic nieznaczące zdanie ;)
A co powiecie na kilka pytań??  
1. Jaka druga niezbyt miła niespodzianka czeka na Harry'ego?
2. Czy Ashton ma racje mówiąc, że "On" nie jest wart łez Camili, a co najważniejsze czy przekona ją do tego faktu?
3. Czy Ashton ma jakieś szanse u zranionej Cam??
Czekam na Wasze odpowiedzi... Chociaż nie wiem czy w przyszłym tygodniu nie zrobię strajku, bo w sumie nikt tych moich wypocin nie czyta... Nie no przesadziłam trochę... Czytają dwie osoby, z czego tylko jedna się ujawnia publikując komentarze... Ja wiem, że są wakacje i chcecie odpocząć od wszelkiego typu wypracowań, ale żeby chociaż jednego zdania czy nawet emotki nie napisać?? No proszę Was... Mam nadzieję, że teraz się poprawicie i hmm... Nie chcę Was szantażować w żaden sposób, ale jeżeli to ma być motywacją to napiszę tak... Minimum dwa komentarze = kolejny rozdział. 
Dedykuję ten rozdział mojej kochanej Forever Yours! Dlaczego? Ponieważ... To właśnie ona jest zawsze ze mną... To właśnie ona jako jedyna poświęca swój czas i piszę chociaż kilka zdań, które dodają mi sił i weny do dalszego tworzenia! Dziękuję Ci za to, że tutaj jesteś i mnie wspierasz!!! <3 :***
No, a teraz już kończę, bo zaraz tu stworzę drugi rozdział! Przesyłam uściski i całusy! Czekam na jakiś odzew z Waszej strony! Do następnego!!! <3 

Aleksandra *.*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz