środa, 8 lipca 2015

Rozdział dwudziesty drugi cz.1

Komentując okazujesz szacunek autorowi!!! <3 (Nastrój - KLIK)

*Camila*
Obudził mnie głośny warkot silnika... Wprawdzie ten samochód czy co to tam było minął mój dom bardzo szybko, ale mimo wszystko brutalnie wydarł mnie z objęć Morfeusza... Otworzyłam oczy i od razu stwierdziłam, że czuje się masakrycznie... Nie, to nie przeziębienie ani żadna choroba... Po prostu wczorajsza wyczerpująca noc dała mi się we znaki... Nie musiałam podchodzić do lusterka, aby wiedzieć jak wyglądam... Zapuchnięte, podkrążone oczy; zapchany i czerwony nos; zaschnięte ślady łez na policzkach... I to wszystko przez jednego chłopaka, który w tym momencie nawet o mnie nie myśli i dobrze się bawi grając koncerty... Taak. Po raz pierwszy od zdrady Harry'ego zechciałam, żeby sobie o mnie przypomniał i zainteresował się moją osobą... Wprawdzie kobieta zmienną jest, ale żeby aż tak? Jestem pewna, że to tylko chwilowe załamanie nerwowe... Ale... Co jeśli tak nie jest? A może jednak powinnam spotkać się z Harrym i dać mu szansę na wyjaśnienie całej tej sytuacji? Może jego mama miała rację... Może powinnam to wszystko jeszcze raz przemyśleć... Może...  CAMILA CO TY GADASZ!? Facet twierdził, że Cię kocha i nie widzi świata poza Tobą, a na drugi dzień poszedł do łóżka z inną... Co tu jest do wyjaśniania? Jaka druga szansa? Jakie przemyślenia? Skoro było mu z Tobą tak źle to niech żyje sobie długo i szczęśliwie ze swoją... jakiej tam... Nooo! Wreszcie coś przywołało mnie do porządku... Wstałam z łóżka i momentalnie zrobiło mi się zimno... Ugh... Zaczynają się te zimne poranki i wieczory... Szybkim krokiem podeszłam do szafy i bez dłuższego zastanawiania się wybrałam jakieś dżinsy, zwykłą koszulkę i bluzę... Wprawdzie mam iść dziś na zakupy, ale wydaje mi się, że lepszego stroju nie potrzebuję. Z ubraniami w rękach poszłam do łazienki. Przebrałam się w ekspresowym tempie... Miałam wrażenie, że za chwilę zamarznę... Mam nadzieję, że po wypiciu ciepłego kakałka od razu zrobi mi się cieplej. Jednak zanim zeszłam do kuchni musiałam zrobić parę istotnych rzeczy, a mianowicie: pomalować się, uczesać, sprzątnąć
swoje porozwalane rzeczy... W między czasie sprawdziłam telefon, na którym miałam dwa nieodebrane połączenia i jedną wiadomość... Nie mam pojęcia dlaczego, ale w mojej głowie pojawiło się tylko jedno imię: Harry. Wiedziałam, że prędzej czy później mnie "znajdzie", ale nie sądziłam, że to nastąpi tak szybko... Ale od kogo dostałby mój numer? Któraś z dziewczyn się wygadała... Albo... Nie... Myślę, że Harry nie byłyby zdolny do czegoś takiego... Przecież nie skontaktowałby się z moim tatą po tym wszystkim prawda? Cała zaczęłam się trząść... Nie byłam w stanie nacisnąć tego jednego przycisku i dowiedzieć się czy moje przypuszczenia to prawda... Zaczęłam głęboko oddychać i drżącymi dłońmi odblokowałam telefon... Muszę w końcu odczytać tego SMS'a choćby nie wiem co w nim było... Kliknęłam na "ikonkę" skrzynki pocztowej i wstrzymałam oddech. Jak na złość mój telefon postanowił się zawiesić w najmniej odpowiednim momencie... Jednak po dwóch czy trzech minutach już wiedziałam kto i jaką wiadomość mi przysłał... To nie był Harry tylko moja ciocia informująca mnie o tym, że musi zostać w szpitalu i wróci dopiero na obiad... Z ulgą usiadłam na łóżku... Jak ja mogłam pomyśleć, że to Harry? Skąd w ogóle taki pomysł? Dlaczego wszystko co się dzieje w moim życiu musi się kręcić wokół niego? Czy ja powoli zaczynam mieć jakąś obsesję na jego punkcie... Byłoby to dziwne, bo... W sumie to chyba wcale nie byłoby dziwne... Ja go po prostu nadal szaleńczo kocham i mimo wszystko nie mogę pogodzić się z tym, że już nigdy się nie spotkamy... Ale co mi po mojej miłości, kiedy dla Harry'ego to uczucie nic nie znaczy? Kiedy dla niego wypowiedzenie słów "Kocham Cię" to zwykła błahostka... Cami musisz się pogodzić z tym, że to co było już nie wróci i dać sobie spokój z myślami i wspomnieniami o nim...
Ponownie wstałam z łóżka i zeszłam na dół do kuchni... Ostatnio mam taki apetyt na wszystko, że to aż straszne... Powiedziałabym nawet, że jem za dwóch, ale to akurat jest trafne stwierdzenie... Przecież pod moim sercem rośnie owoc miłości mojej i Harry'ego... BRAWO! I znów wracamy do tego jedynego tematu... Najwidoczniej od kiedy Styles pojawił się w moim życiu to wszystko straciło dla mnie większe znaczenie... Najważniejszy był on... Tak czy siak ja naprawdę muszę coś z tym zrobić, bo inaczej zwariuję... Zaczęłam krzątać się po kuchni i wyjmować produkty, które będą mi potrzebne do stworzenia idealnego śniadania... Kiedy już wszystko miałam na stole, włączyłam radio tak głośno, aby zagłuszyć swoje myśli... Nie podziałało to na ile bym chciała, ale przynajmniej trochę mi ulżyło... Po dwudziestu minutach mój posiłek był gotowy... Usiadłam przy stole i nucąc kolejną piosenkę zaczęłam jeść... Teraz moja głowa była zaprzątnięta myślami na temat wczorajszego wieczoru i spotkania z Ashton'em... Tak naprawdę to nie jest zły chłopak... Nosi maskę twardziela, którego nikt i nic nie obchodzi a tak naprawdę jest wrażliwym człowiekiem... Wszystko można wyczytać z jego oczu... Jejku...
Tak mi go było wczoraj szkoda...Ciekawe o co chodziło... Kto go zranił? A może to po prostu zwykłe wyrzuty sumienia... Czemu jego osoba jest taka tajemnicza? I czemu ja mimo wszystko tak bardzo chcę go poznać tak od środka? Nie wiem... Może chcę mu w jakiś sposób pomóc... Albo to tylko zwykła ludzka ciekawość... Tego to już naprawdę nie wiem, ale mimo wszystko mam nadzieję, że uda mi się go w całości rozszyfrować... Po zjedzeniu śniadania wstawiłam naczynia do zmywarki i wzięłam witaminy... Co do tych "lekarstw" to muszę się bardzo pilnować... Ale nie mam z tym problemu... Kiedy sobie pomyślę co wyczyniałam w pierwszym miesiącu ciąży i jak mogłam zaszkodzić mojemu dziecku włos mi się na głowie jeży... Dlatego teraz dbam i o siebie, i o maleństwo jak najlepiej... Kątem oka spojrzałam na zegarek. WOW! To już 13.00... Muszę się zbierać, bo chcę pochodzić trochę po sklepach z rzeczami dla dzieci, a tu już o 16.30 robi się ciemno... Założyłam buty i kurtkę, po czym wyszłam z domu i spacerkiem udałam się w stronę najbliższego interesującego mnie sklepu. Dotarłam do niego w piętnaście minut i kiedy tylko
weszłam zakochałam się we wszystkim co się tam znajdowało... Od skarpetek i bucików, przez śpioszki i zabawki, aż do wózeczków i nosidełek... Najchętniej kupiłabym każdą rzecz i gdyby nie moje racjonalne myślenie, które w odpowiednim momencie wróciło to możliwe, że tak by się stało... Chodziłam po całym sklepie i oglądałam wszystko... Nawet nie wiedziałam kiedy na moich ustach pojawił się tak szeroki uśmiech... I pomyśleć, że jeszcze tylko pięć miesięcy i sama będę używała tych rzeczy... Coś niesamowitego... Mimo tego, że obejrzałam dokładnie całe wyposażenie sklepu wyszłam z niego po jakiejś godzinie, a w swoich rękach miałam tylko poradnik dla przyszłych mam i najmniejsze, różowe skarpetki... Jak na razie to mi musiało wystarczyć... Postanowiłam wstąpić jeszcze do sklepu spożywczego, a później już prościutko do domu... Musze ugotować obiad przed przybyciem cioci czyli przed godziną 15.00. Szłam dość energicznym krokiem dlatego pokonałam odległość dzielącą oba sklepy w niecałe dziesięć minut. Weszłam do środka i zabrałam się za wyszukiwanie odpowiednich produktów. Kiedy stwierdziłam, że z tego co uzbierałam uda mi się zrobić idealny obiad udałam się do kasy. Zaczęłam wykładać wszystkie artykuły na ladę i niespodziewanie doznałam takiego uczucia jakby ktoś mnie obserwował... Mrowienie w okolicach karku i pleców z każdą sekundą się nasilało... Mimo tego nie byłam w stanie odwrócić się i sprawdzić czy moje przypuszczenia są prawdziwe... Jak najszybciej spakowałam do torby policzone produkty lecz w momencie gdy wyjmowałam portfel uczucie mrowienia zniknęło... Odetchnęłam z ulgą i zapłaciłam sprzedawczyni po czym szybkim krokiem wyszłam ze sklepu i... wpadłam na jakiegoś chłopaka. Był
wysoki i dobrze zbudowany. Nie wyglądał przyjaźnie... Ze strachu zmiękły mi kolana.
- Przepraszam bardzo... Nie wiedziałam, że ktoś stoi przed drzwiami... - wymamrotałam pod nosem i postanowiłam go wyminąć. Jednak nie udało mi się to najlepiej. Chłopak ponownie zastąpił mi drogę, po czym jedną dłonią chwycił moją brodę tak iż musiałam spojrzeć w jego oczy. Myślałam, że już nic nie jest w stanie mnie bardziej przestraszyć, ale myliłam się. Jego tęczówki były ciemne, niemalże czarne, a usta wygięły się w szyderczym uśmieszku...
- Wiedziałem, że laski na mnie lecą, ale że aż tak... - zaśmiał się i złapał mój nadgarstek, po czym zaczął ciągnąć mnie w stronę jakiejś ciemnej i ciasnej uliczki.

***
- Puść mnie! - krzyczałam jednocześnie próbując się wyrwać z jego żelaznego uścisku.  Z mojego gardła wydobył się cichy krzyk kiedy szarpnął mnie brutalniej. Złapał mnie mocno, kiedy się zachwiałam. 
- Nie wyrywaj mi się - burknął i jeszcze bardziej zacieśnił uścisk na moim nadgarstku... W moich oczach pojawiły się łzy... Ból i przerażenie to jedyne uczucia towarzyszące mi w tym momencie... Wolę nawet nie myśleć co może wydarzyć się za chwilę... Mimo moich wszelakich protestów i krzyków udało mu się zaciągnąć mnie do tej uliczki... Wcale mu się nie dziwię... Był ze trzy razy większy i silniejszy ode mnie, ale mimo wszystko miałam nadzieję, że jakimś cudem mu ucieknę... Jak widać cuda się nie zdarzają, przynajmniej nie w moim życiu. Chłopak złapał mnie za ramię i przygwoździł do zimnej ściany jakiegoś budynku, Zaczęłam panikować... Moje ciało trzęsło się jak w febrze... Zamknęłam oczy, żeby uniknąć kontaktu wzrokowego z nim... Jednak nie mogłam długo wytrzymać i ponownie je otwarłam... Chłopak dosłownie gapił się na mój zakryty dekolt. Jego
palce zbliżyły się do suwaka mojej kurtki. Byłam przerażona do szpiku kości... Mój umysł wariował... Po mojej głowie krążyły różne straszne myśli... Nie miałam pojęcia co robić, ale nawet jeśli bym je miała to i tak nie miałam możliwości nawet się ruszyć... 
- Pomocy! - krzyknęłam nagle choć wiedziałam, że i tak nic to nie da, tylko bardziej rozwścieczy mojego napastnika... Nie myliłam się. W jednej sekundzie jego spocona dłoń znalazła się na moich ustach.
- Zamknij się! I tak nikt Ci nie pomoże... - warknął przez co mój strach pomieszał się z wściekłością, w wyniku czego ugryzłam go w palec... Na "wojnie" i w miłości wszystkie chwyty dozwolone... Tak przynajmniej mówią... Chłopak syknął z bólu i oderwał dłoń od mojej twarzy. Na moje usta wkradł się triumfalny uśmiech, ale szybko zniknął... Chłopak położył swoje dłonie na moich biodrach, przytrzymując mnie w miejscu. Właśnie wtedy usłyszałam znajomy warkot silnika... Nie minęła minuta, a w uliczkę wjechał czarny motor i zatrzymał się kilka centymetrów przed nami... Byłam pewna, że motocyklista i mój napastnik są w jakiejś zmowie... Moje serce zaczęło bić w o wiele za szybkim tempie... Zaczęło mi się kręcić w głowie, a moje nogi momentalnie zrobiły się jak z waty... Nie miałam pojęcia co mnie czeka... Szybka śmierć? Tortury? Jedno z dwóch... Ale dlaczego ja?? Czym sobie na to zasłużyłam? Myśli przemykały przez moją głowę z prędkością światła... Jednak kiedy spojrzałam na chłopaka zauważyłam dezorientację na jego twarzy... To oznaczało, że motocyklista pojawił się tutaj tylko przez przypadek i bardzo możliwe, że zostanie moim wybawcą... Chłopak w czarnym "kombinezonie" zeskoczył z motoru i jednym szybkim ruchem zdjął kask. Kiedy spojrzałam w jego stronę, moje serce zamarło. To był Ashton... Był rozwścieczony... Ręce zacisnął w pięści i zaczął zgrzytać zębami. 
- Zostaw ją, Jason! - krzyknął. Teraz to ja jestem zdezorientowana... Oni się znają? Skąd? A może ta cała akcja to plan Ashton'a? Moja głowa zaczęła produkować kolejną dawkę pytań, na które nie znałam odpowiedzi. Ciemnooki chłopak nie posłuchał się... Wręcz przeciwnie, złapał moją dłoń, przyciągnął mnie do siebie i zamknął w żelaznym uścisku... 
- Och Ashton... Jak miło Cię znów widzieć...  - spytał i znów zaśmiał się w ten szyderczy sposób... O co w tym wszystkim chodzi? Mówiąc szczerze to chyba jednak nie chcę tego wiedzieć. Spojrzałam łagodnym wzrokiem w stronę znajomego chłopaka... W jego oczach widziałam wściekłość, a zarazem ból... Coś tu jest na rzeczy... Czemu on kryje w sobie tyle tajemnic?
- Puść ją słyszysz! - krzyknął jeszcze głośniej i zrobił dwa kroki w naszą stronę... Chłopak chyba się trochę przestraszył, bo rozluźnił uścisk jednak nadal trzymał mnie w swoich objęciach...
- Chciałem się tylko trochę zabawić... - odparł z uśmiechem na twarzy... 
- Nie z nią! Ona jest... Ona jest moja! - moje oczy rozszerzyły się do rozmiarów pięciozłotówek... Że co proszę?? Nie przypominam sobie, że bym była czyjąś własnością... Poza tym jeszcze dwa dni temu mnie nienawidził więc... To rzeczywiście może być jakiś jego niecny plan...  Ale... Wróć! Jeżeli to ma być jedyny sposób na wyjście cało z tej sytuacji, to przystanę na taką wersję... Jason wypuścił mnie ze swoich objęć... W tym samym momencie Ashton podszedł do nas jeszcze
bliżej i wyciągnął swoją dłoń w moją stronę. Moje oczy najpierw skupiły się na jego dłoni, lecz po chwili przeniosły się na jego twarz. Spojrzałam w te czekoladowe oczy i już wiedziałam, że z nim będę bezpieczna. Szybko zaakceptowałam ten gest. Moje mięśnie napięły się, kiedy mijałam Jason'a, w momencie gdy Ashton przeciągnął mnie na swoją stronę. Zostałam pociągnięta za jego sylwetkę. On sam stał nieustraszony i osłaniał mnie swoim ciałem. 
- Daj spokój Ash - powiedział żartobliwym tonem... - Po prostu dobrze się bawiliśmy... Prawda??
Jason spojrzał na mnie swoimi ciemnymi oczami w taki sposób jakby oczekiwał potwierdzenia z mojej strony. Niestety się nie doczekał... Może dla niego to było coś zabawnego, ale ja tak tego nie odczułam... Zamiast tego położyłam swoje dłonie na plecach Ashton'a i całkowicie się za nim schowałam... 
- Ej mała! Myślałem, że Ci się podobało... - usłyszałam jego kroki... Czyżby zbliżał się w naszą stronę?? 
Ashton zastąpił mu drogę. 
-Wyjdź stąd i czekaj na mnie przed tym budynkiem - usłyszałam jego stanowczy głos, którym zwracał się do mnie... Ja jednak nie miałam zamiaru się nigdzie ruszać. Zacisnęłam swoje palce na jego kombinezonie i uporczywie miętosiłam materiał... Chłopak odwrócił głowę w moją stronę, a jego wzrok odnalazł moje oczy.
- Idź... 
Tym razem go posłuchałam... Moje ciało nadal drżało... Wprawdzie czułam się już pewniej, ale wiem, że wydarzenia sprzed kilku minut nie dadzą mi spokoju przez najbliższe kilka tygodni... Szłam bardzo powoli... Każdy krok był tak niepewny iż myślałam, że zaraz upadnę... Na szczęście udało mi się dotrzeć do wyjścia z uliczki. Kiedy znalazłam się przed budynkiem lekko wychyliłam głowę by móc obserwować... Nie miałam zielonego pojęcia o czym rozmawiają gdyż ich głosy były ledwo słyszalne... Zdołałam wyłapać tylko jakieś dziewczęce imię i właśnie w tamtym momencie pięść Jason'a zderzyła się z twarzą Ashton'a. Kolejny cios wymierzony został w jego brzuch... Ten widok zaparł mi dech w piersiach... Jednak nadal stałam jak kołek i obserwowałam całą sytuację. Ashton dość szybko się pozbierał. Otarł dłonią miejsce pod nosem, a kiedy zauważył na niej ślad krwi nie wahał się przed kopnięciem Jason'a w brzuch. Powietrze rozdarł jęk ciemnookiego. Zaraz po tym zauważyłam, że Ashton powtórzył poprzedni cios przez co Jason upadł na ziemię. Z trudem łapałam powietrze kiedy Ashton usiadł na chłopaku i okładał go swoimi silnymi pięściami. Nie byłam w
stanie dłużej na to patrzeć... Musiałam jakoś zareagować, bo wiedziałam, że inaczej Ashton go zabije... A na pewno nie zamierzał przestać. Jego silnie zaciśnięta prawa pięść bez przerwy lądowała na ciele Jason'a, Szybko i w miarę pewnie ruszyłam w ich stronę.
- Ashton przestań...- położyłam swoją dłoń na jego ramieniu, ale on nie reagował... Jego dłoń po raz kolejny zadała cios. Kurczowo oplotłam jego ramiona swoimi dłońmi.
- Ashton uspokój się!- krzyknęłam, jednak on nadal nie zwracał na mnie uwagi. Wyrwał się z moich "objęć" i znów zaczął okładać Jason'a pięściami... To dlatego wszyscy się go boją... To dlatego często wraca do domu poobijany... Ashton nie jest w stanie zapanować nad swoimi emocjami! A może jednak... Muszę spróbować ostatni raz...
- Zabijesz go! - dopiero w tym momencie "Ash" zatrzymał swoją pięść tuż przed zakrwawioną twarzą chłopaka... Odwrócił się w moją stronę... Zauważyłam, że jego oczy nie były czekoladowe, ale wręcz czarne dosłownie takie same jak Jason'a w momencie kiedy na niego wpadłam... Jednak kiedy wpatrzył się w moje oczy, z każdą sekundą naturalny kolor jego tęczówek zaczął wracać... Ashton podniósł się z ciała Jason'a i stanął przede mną. Od razu zrobiłam krok w tył... Po tym co się stało, naprawdę zaczęłam się go bać... Wiem... powinnam być mu wdzięczna, bo stanął w mojej obronie, ale... nie musiał od razu wdawać się w bójkę... Nawet jeśli to Jason zaczął... On powinien zachować zimną krew... No nic, co się stało to się nieodstanie. Chłopak nie skomentował mojego zachowania chociaż zauważyłam w jego oczach odrobinę żalu... Wziął moją dłoń i poprowadził mnie pod swój motor. Po raz ostatni odwróciłam głowę w stronę Jason'a. Chłopak nadal leżał na ziemi, jęczał i zwijał się z bólu... Jego zmasakrowane ciało turlało się po ziemi...
- Cami, zakładaj to... - głos Ashtona, sprawił, że musiałam na niego spojrzeć... Chłopak w swoich
wyciągniętych w moją stronę dłoniach trzymał kask. On chyba nie myśli, że wsiądę na to coś! Mój wzrok przeniósł się na jego twarz... No chyba jednak tak myśli... Ale przecież... Nie mogę... To jest niebezpieczne... A co jeśli zdarzy się jakiś wypadek? Z moim szczęściem wszystko jest możliwe... Z drugiej strony wydaje mi się, że mimo wszystko przy nim jestem bezpieczna..
- Zakładasz to sama czy mam Ci pomóc? - spytał dość żartobliwym tonem... Czy to co zdarzyło się przed chwilą nie miało dla niego większego znaczenia? Czy dla niego bicie kogoś do nieprzytomności jest czymś normalnym?? Ponownie wbiłam wzrok w  jego brązowe tęczówki i
już znałam odpowiedź... Mimo tego, że jego głos brzmiał żartobliwie w jego oczach widać było lekki niepokój i ból... Niezły z niego aktor przyznam szczerze... Nie wiem czy nie lepszy ode mnie jeżeli chodzi o ukrywanie swoich uczuć... No dobra, ale chyba nie będziemy tu stać wieczność, więc... jestem zmuszona założyć kask i pojechać z nim do domu na motorze... Wzięłam od niego okrycie głowy i szybko je założyłam... Chłopak spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął...
- Do twarzy Ci wiesz? - spytał, po czym roześmiał się... Nie mogłam uwierzyć, że to ten sam Ashton co wczoraj i na polanie... Coś się w nim zmieniło... Coś w nim pękło... Jeszcze nie wiem co, ale zapewne domyślacie się, że nie byłabym sobą gdybym się nie dowiedziała wszystkiego  tej sprawie...
Chłopak wsiadł na motor i odwrócił głowę w moją stronę z wyczekującym spojrzeniem... Wahałam się jeszcze przez chwilę, aż w końcu usiadłam na miejscu za nim.
- Złap mnie w pasie i trzymaj się mocno - usłyszałam jeszcze zanim zapalił silnik. Posłuchałam się od razu. Moje ręce oplotły jego ciało i wtedy naprawdę poczułam, że jestem bezpieczna. Chłopak odpalił motor i po chwili ruszyliśmy... Z każdą chwilą jechaliśmy co raz szybciej... Standardowo zaczęłam panikować, a moje serce zajęło swoje miejsce na wysokości ramienia...
- Ashton zwolnij proszę! - starałam się przekrzyczeć pracujący silnik... Jednak kiedy mnie nie usłyszał położyłam głowę na jego ramieniu i ponowiłam prośbę... Dopiero wtedy mnie usłyszał... Posłuchał mojej prośby i odrobinę zwolnił, po czym odwrócił głowę w miarę możliwości i krzycząc zadał pytanie.
- Czyżbyś się bała??
Oczywiście, że tak... Przecież jadę na motorze po raz pierwszy! Z chłopakiem, którego ledwo znam! I w dodatku z maleństwem pod moim sercem!
- Bynajmniej nie o siebie! - odkrzyknęłam, na co chłopak się zdziwił...
- Czy to znaczy, że martwisz się o mnie? - spytał ponownie, po czym się zaśmiał... Rzeczywiście baaardzo śmieszne...
- Uwierz mi, że po tym co dziś widziałam wiem, że Ty dasz sobie radę ze wszystkim... - odparłam zgodnie z prawdą... Owszem kiedy Jason uderzył go po raz pierwszy trochę się przestraszyłam jednak gdy zobaczyłam jak Ashton okłada chłopaka pięściami, już wiedziałam, że jemu nikt lub nic nie grozi...
- No więc skoro nie boisz się o siebie, ani o mnie, a jesteśmy tylko we dwoje to...
Oczekiwał odpowiedzi, a ja nie wiedziałam czy mogę mu powiedzieć o kogo tak naprawdę się boję po kilku dniach znajomości... Jednak kiedy chłopak znów zaczął przyśpieszać od razu wykrzyczałam mu prawdę...
- Boję się o moje dziecko...
Ashton gwałtownie skręcił na pobocze i się zatrzymał... Odwrócił swoją twarz w moją stronę i spytał:
- Ty tak na serio?? - jego twarz nie wyrażała jakiegoś konkretnego uczucia... Było to pomieszanie przerażenia, niedowierzania i zmartwienia...
- Nie żartuję z tak poważnych spraw. Jestem w czwartym miesiącu ciąży... - sama zdziwiłam się z jaką łatwością te słowa przechodziły przez moje gardło... Chyba z nikim do tej pory nie rozmawiałam tak otwarcie (nie licząc rodziny i przyjaciół).
- W takim razie nie jedziemy teraz do domu tylko do szpitala! Przecież mogło się... Wam coś stać... - teraz w jego oczach wyraźnie był ukazany niepokój.
- Spokojnie... Jedyną osobą, która potrzebuje teraz interwencji lekarza, albo przynajmniej doświadczonej pielęgniarki jesteś Ty... Wprawdzie doświadczenia żadnego nie mam, ale mieszkam w jednym domu z pielęgniarką więc... może uda mi się opatrzyć te Twoje rany...  - odparłam spokojnym tonem. Chłopak chciał się sprzeciwić, ale nie dałam mu takiej możliwości... Już po kilku chwilach siedzieliśmy na motorze i pokonywaliśmy ostatnie kilkaset matrów dzielących nas od mojego domu...
*********************************************************************************
Hej Haj Heloł! Przepraszam, że w sobotę nie było rozdział, ale... Miałam bardzo ważne spotkanie... Nie chcę się tutaj na ten temat rozwodzić, bo nie jest to, ani miejsce, ani czas więc... Przechodzę do tekstu nad gwiazdkami...
Emotions! Emotions! I jeszcze raz Emotions... (Nie wiem co mi dziś odwala... Więc nie pytajcie! :D )
W każdym bądź razie sama nie wiedziałam, że jestem w stanie coś takiego napisać... Wprawdzie miałam już na swoim koncie kilka momentów grozy, ale chyba jeszcze żadna nie miała aż tak wielkiej wagi...
 (Nie mogłam się powstrzymać... :D )


Ashton is hero!!! <3 


Wszystkie wielkie fanki Ashtona nie muszą mi dziękować... Sama się nim mega jarałam... Boże jak to głupio brzmi... Jarać się własnym opowiadaniem... Masakra! :D Muszę się jakoś zrehabilitować więc przekażę informację, że kolejna część pojawi się normalnie w sobotę....

A teraz może kilka pytanek... 
1. Skąd mógł się tam wziąć Ashton? (pytam z ciekawości, bo sama jeszcze tego do końca nie wiem :D)
2. Skąd Ashton zna James'a? 
3. O czym mogli rozmawiać po wyjściu Cam?
4. Jak wpłynie na Ashtona informacja o ciąży?

Dobra to chyba tyle... Tak jak już wspominałam następny rozdział już w sobotę... Mam nadzieję, że ten fakt Was cieszy... ;) Rozdział dedykuję mojej najdroższej i najwspanialszej Eragona aa!!! Mimo, że tutaj jej jakby nie widać to ona wciąż jest i bardzo mocno mnie wspiera i motywuje, za co bardzo jej dziękuję! <3 

Pozdrawiam Wszystkich bardzo serdecznie i czekam na Wasze opinie w komentarzach, których ostatnio nie było zbyt wiele :( Mam nadzieję, że tym razem się lepiej spiszecie! Kocham Was mocno i przesyłam mnóstwo uścisków ;)

Aleksandra *.*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz