
podpowiada mi, że gdybym był w Londynie to cała ta sytuacja wyglądałaby całkiem inaczej... Wtedy mógłbym pojechać pod dom Cami, i po prostu upewnić się, iż wszystko u niej w porządku... Nie musiałaby od razu ze mną rozmawiać... Sam widok, że nic jej nie jest podziałałby jak tabletka na uspokojenie... Czuję, że nie zdzierżę kolejnych dwóch miesięcy w trasie... Nasz menadżer jest bezdusznym człowiekiem... Przecież nikt na tym nie korzysta... Ani ja, bo chciałbym wyjaśnić całą tą idiotyczną sytuację z Cami... Ani chłopcy, bo też brakuje im dziewczyn, a przede wszystkim wytchnienia i wolności... Ani fani, bo widzą, że nie jesteśmy w dobrej formie i nie dajemy z siebie wszystkiego na koncertach... Ani Cami, bo cierpi przeze mnie, a ja nie wytłumaczyłem jej wszystkiego... No dobrze, ale co robić? Jak wyrwać się z tego całego kieratu? Przecież... Nie mógłbym tak... Chociaż... Ale z drugiej strony... Myśli bez ustanku kotłowały się w mojej głowie, a ja miałem wrażenie, że za chwilę niekontrolowanie wybuchnę... Kiedy nagle dotarła do mnie jedna najbardziej istotna rzecz. Koniec z tym! Camila jest dla mnie najważniejsza... Więc postawię swojemu szefowi warunek... Albo skracamy trasę i koncertujemy tylko i wyłącznie do końca miesiąca, albo wracam do Londynu sam...
*Camila*
Dziś wstałam o wiele później... Nawet najcudowniejsze zapachy nie zdołały mnie obudzić... Pewnie
dlatego, że kilka razy budziłam się w nocy... Dlaczego? Śniło mi się kilka koszmarów... Głównie z Ashton'em w roli głównej, ale Harry też nie omieszkał się w nich pojawić... Prawdę mówiąc to ten ze Styles'em najbardziej mnie wystraszył... Śniło mi się bowiem, że zielonooki w jakiś sposób mnie odnalazł i odebrał mi moje maleństwo... Obudziłam się zlana potem i nie mogłam zasnąć przez dobrą godzinę... Cały czas uświadamiałam sobie, że to tylko sen, który nie ma prawa się wydarzyć, ale kiedy tylko zamykałam oczy widziałam złowrogi obraz Harry'ego z dzieciątkiem na rękach... To była jedna z najgorzej przespanych nocy...
Wyciągnęłam rękę w stronę szafki nocnej i wzięłam z niej telefon, w celu sprawdzenia godziny. Było już sporo po jedenastej... Najwyższy czas opuścić ciepłe łóżeczko. Odrzuciłam kołdrę na bok i od razu podeszłam do lusterka... Muszę przyznać, że ostatnio co raz więcej czasu przed nim spędzam... Pwodem tego jest moje nieustanne niedowierzanie... Czasami mam wrażenie, że to, iż za kilka
miesięcy w swoich ramionach będę trzymać synka albo córeczkę jest jednym wielkim kłamstwem... Ale wtedy właśnie staję przed lustrem i widzę swój lekko zaokrąglony już brzuszek. To utwierdza mnie w przekonaniu, że za kilka miesięcy zostanę mamą... Nie da się opisać uczucia, które towarzyszy tym myślom... Jest wręcz niesamowite... Uśmiechnęłam się szeroko do swojego odbicia i zeszłam w piżamie na dół.
- No nareszcie moje słoneczko wstało! - wykrzyknęła ciocia na mój widok... Powoli przyzwyczajałam się do jej pieszczotliwych ksywek. Nawet zaczynały mi się one podobać... Kiedy ciocia ich używała czułam się w jakiś sposób bezpieczniejsza i dopieszczona. Nie to, żeby z tatą było mi źle, jednak taka jakby kobieca nadopiekuńczość była mi potrzebna szczególnie w moim obecnym stanie. No bo... Na zewnątrz pokazuję, że jestem twarda... Że fakt iż niedługo zostanę samotną matką mnie tak jakby nie rusza... Jednak w moim wnętrzu panuje jedna wielka rozsypka... Dlatego potrzebuję chociaż kilku miłych słów, które dadzą mi świadomość, że ktoś mnie kocha i jestem komuś potrzebna...
- Dzień dobry ciociu... - odparłam, a uśmiech na mojej twarzy delikatnie zbladł.
- Wiesz co... Chociaż jeszcze tego dobrze nie widać to muszę przyznać, że ciąża Ci służy - podeszła do mnie i pogłaskała swoją dłonią moją głowę... Właśnie o tym mówię... To właśnie ciocia okazywała mi tyle uczuć ilu potrzebowałam... Co jak co, ale przeważnie facet nie jest dobry w ich okazywaniu...
- Dziękuję... - powiedziałam i z lekkim rumieńcem weszłam do kuchni. Postanowiłam w końcu coś zjeść... Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Po zlokalizowaniu tostera już wiedziałam z czego będzie składało się moje śniadanie. Nalałam wody do czajnika i postawiłam go na gazie. W między czasie wrzuciłam saszetkę z herbatą do kubka i włożyłam dwie kromki chleba do tostera. Krzątałam się po kuchni i wyjmowałam kolejne rzeczy, które były mi potrzebne. Zawsze było tak, że kiedy przyjeżdżałam do cioci to już po dwóch dniach czułam się jak u siebie w domu.
- Kochanie... Korzystając z ładnej pogody pójdę popracuję trochę w ogródku, bo później wychodzę do pracy na nocną zmianę i wrócę dopiero nad ranem... - w progu znów pojawiła się rozpromieniona ciocia.
- Okeej. - odparłam i się uśmiechmęłam. Ciocia pokręciła tylko głową jakby z niedowierzaniem i tak jak zapowiadała wyszła z domu. Ja natomiast mogłam w końcu zjeść swoje śniadanie. Dwa tosty z dżemem truskawkowym i herbatka... Pyszności. Zaopatrzona w jedzenie wróciłam do swojego pokoju. A co! Taka będę szalona. A tak na serio to w pokoju zostawiłam witaminy, które muszę brać codziennie, więc wykorzystałam to jako pretekst zjedzenia śniadania w swoich czterech ścianach. Można? Można! Po skonsumowaniu posiłku i połknięciu witamin pościeliłam łóżko... Dzisiejsza noc nieźle dała mi się we znaki dlatego postanowiłam zrobić sobie dzień relaksu i leniuchowania... Pośpiesznie wyjęłam z szafki szare dresy, po czym pobiegłam do łazienki. Długa kąpiel z duużą ilością piany to jest to czego w tym momencie najbardziej pragnę! Odkręciłam kurek z gorącą wodą i zaczęłam zdejmować swoją piżamę... Po chwili leżałam zanurzona w wannie po samą szyję... Cały czas nucąc nakładałam na siebie kolejne cudownie pachnące żele i odżywki... Spędziłam w wannie jakieś pół godziny i może posiedziałabym sobie dłużej, ale woda z każdą chwilą była coraz bardziej zimna... Następnie umyłam swoje długie ciemne włosy i nałożyłam na twarz nawilżającą maseczkę... Po zrobieniu porządku w łazience wreszcie mogłam wrócić do swojego pokoju. Zmierzając w stronę
swojego łóżka, wzięłam po drodze jedną książkę. Niemalże rzuciłam się na swoje miękki posłanie, przykryłam się kocem i przeniosłam się w świat fantazji...
Byłam w trakcie czytania trzeciego rozdziału kiedy w pokoju rozbrzmiał dzwonek mojej komórki. Wciąż zapatrzona w książkę błądziłam dłonią po szafce nocnej, aż w końcu udało mi się odnaleźć komórkę. Nie patrząc na wyświetlacz odebrałam od razu...
- Hej Córcia! - usłyszałam te słowa kiedy tylko przyłożyłam telefon do ucha... Na mojej twarzy od razu pojawił się szeroki uśmiech...
- Cześć Tato! Już po pracy??
- Właśnie wracam do domu... Stęskniłem się za Tobą wieesz? - zaśmiałam się mimo tego, że bardzo chciało mi się zapłakać...
- Ja też bardzo za Tobą tęsknie, ale jakoś się trzymam... - zdławiłam rosnącą gulę w gardle i powstrzymałam łzy kryjące się w kącikach oczu.
- No właśnie... Co tam u Ciebie? Co porabiasz?
- Dziś akurat nic, bo ciocia ma nocną zmianę dlatego zostaję w domu, ale jutro pójdę na pierwsze poważniejsze zakupy... - odparłam zgodnie z prawdą...
- Może się wstrzymaj... Przyjadę w piątek wieczorem... To już tylko dwa dni... - czy mi się zdaje, czy on się czymś martwi?
- Nie wiem czy wytrzymam... Mam ochotę poszukać już czegoś dla dziecka... Albo po prostu pooglądać wystawy... Z każdym dniem co raz bardziej chcę być mamą... - odpowiedziałam z ogromnym uśmiechem...
- To chyba dobrze kochanie... Zrobisz tak jak będziesz uważała... W końcu jesteś już dorosła... - jego głos teraz brzmiał tak nostalgicznie... Jakby sam nie mógł pogodzić się z tym, że już nie jestem małą dziewczyneczką...
- A Ty co jeszcze powiesz? - spróbowałam jakoś odwrócić temat od mojej osoby. Na całe szczęście udało mi się... I tak rozmowa toczyła się jeszcze przez pół godziny... Kiedy już mieliśmy się rozłączyć, któreś z nas przypominało sobie o "czymś ważnym" i dyskusja trwała nadal... Po upłynięciu tych trzydziestu minut w momencie gdy odkładałam telefon znów usłyszałam jego dzwonek... W pierwszej chwili myślałam, że to tata znów o czymś zapomniał, ale kiedy spojrzałam na ekran zobaczyłam zdjęcie Natt... Ojeeej... Czułam, że podczas tej rozmowy poleją się łzy... I miałam rację kiedy tylko usłyszałam głosy przyjaciółek zaniosłam się szlochem... One też co chwilę siąkały nosami... Plotkowałyśmy o wszystkim... Cały czas dopytywałam czy aby na pewno nie powiedziały, któremuś z chłopców, że "uciekłam", ale zapewniły mnie, że moja tajemnica jest i będzie bezpieczna... Dziewczyny pytały o to jak się czuję, co robię i tak dalej... Ale to było na początku... Później jak już opowiedziałam o sytuacji z Ashton'em... Wtedy dopiero wszystko się ożywiło... Przegadałyśmy coś koło dwóch godzin, a skończyłyśmy tylko dlatego, że mój telefon się rozładował... Tak więc gdy po zakończeniu wszystkich rozmów, było już koło dziewiętnastej, a na dworze zrobiło się ciemno... Zeszłam na dół w celu zamknięcia drzwi na klucz, ale zamiast tego wyszłam na zewnątrz. Choć było już dość późno, nie było jakoś przerażając zimno dlatego postanowiłam chwilę tu zostać. Miałam

- Przepraszam... Czy wszystko w porządku. - chłopak gwałtownie podniósł głowę i spojrzał na mnie załzawionymi oczami....
- Przepraszam... Co Ty tu robisz i skąd się wzięłaś? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Jego głos brzmiał ostro, ale widziałam, że nie był zły... Wystarczyło spojrzeć w jego czekoladowe oczy.
- Nie wiem czy wiesz, ale kilka dni temu się tu przeprowadziłam i tym samym zostaliśmy sąsiadami... A przyszłam tutaj, bo usłyszałam, że... Myślałam, że coś Ci się stało i potrzebujesz pomocy... - powiedziałam łagodnym głosem, a moje ciało trzęsło się z zimna i ze strachu...
Chłopak wstał tak gwałtownie, że aż się zachwiałam i gdyby nie wyciągnął dłoni w moją stronę, zapewne leżałabym teraz na ziemi. Nie rozumiem jego zachowania... Z jednej strony się na mnie wścieka, a z drugiej "ratuje" przed upadkiem...
- Dzięki za troskę i fatygę, ale umiem o siebie zadbać - powiedział oschle, ale już nie tak bardzo jak wcześniej... Może jest nadzieja na normalną rozmowę... A co do jego dbania o siebie to... hmmm słyszałam co innego, no ale na razie pomińmy ten fakt...
- Czyli wszystko w porządku? - spytałam, a on zmierzył mnie swoim lodowatym spojrzeniem... Tak jakby chciał mnie jeszcze bardziej przestraszyć, żebym uciekła i przestała zadawać trudne dla niego pytania... A ja mimo tego, że strasznie się bałam nie miałam zamiaru odpuszczać...
- Tak. Jest ok. Tak w ogóle to... Mam na imię Ashton. - powiedział już całkiem spokojnie, a mnie na chwilę zatkało... Po wczorajszym spotkaniu myślałam, że już nigdy się do siebie nie odezwiemy, a tu nagle całkiem odmienna sytuacja... Otrząsnęłam się z krótkiego zamyślenia i drżącym głosem odparłam:
- Ja nazywam się Camila... - jednak zanim zdołałam rozwinąć swoją wypowiedź, Ashton mi przerwał.
- No to... Miło było Cię poznać i w ogóle... Przepraszam za to na wrzosowisku... Poniosło mnie trochę... A teraz mogłabyś już sobie pójść... - powiedział to wszystko na jednym wydechu, a moje oczy powiększyły się do rozmiaru pięciozłotówek... Jeszcze nigdy nie widziałam tak "przejrzystego" człowieka... Z jego twarzy można było wyczytać wszystko nie słuchając tego co mówił... Bo słowa, które wychodziły z jego ust nie zawsze odzwierciedlały uczucia mu towarzyszące... Kiedy mówił, że wszystko jest okeej w jego oczach widziałam żal i smutek, który temu zaprzeczył. Gdy wypowiadał słowa przeprosin jego wzrok diametralnie się zmienił i już wiedziałam, że w tym momencie mówi prawdę i rzeczywiście żałuje tego co stało się wczoraj... A ostatnia delikatna sugestia, żebym już
sobie poszła tak naprawdę była prośbą... Hah! Znalazłam sposób na rozgryzienie Ashton'a... Wystarczy tylko słuchać co mówi i patrzeć w jego oczy... W sumie to dobrze mi poszło jak na drugie spotkanie!

*********************************************************************************
Hej Haj Heloooł! Jakbyście jeszcze nie zauważyli to pragnę Was powiadomić, że od wczoraj mamy WAKACJE!!! No więc teraz nie będzie wymówek, że nauka czy coś innego macie baaardzo dużo czasu na pisanie komentarczy!!! (Oczywiście żartuję i do niczego nie zmuszam, aczkolwiek byłoby miło gdyby pojawiało się ich trochę więcej niż podczas roku szkolnego)...
Chyba jestem na tyle zmotywowana, że uda mi się sklecić standardowe trzy pomocnicze pytanka tak więc...
1. Czy Harry osiągnie swój cel i przyczyni się do skrócenia trasy czy zostanie? A może wróci sam tak jak zapowiedział?? Jak myślicie??
2. Czy Cami dobrze zrobiła ryzykując i idąc pod dom Ashton'a?
3. Czy po tym spotkaniu ich relacje się poprawią choć odrobinę?
Hah... A ja już znam odpowiedzi na wszystkie pytania... Mimo wszystko chciałabym się przekonać, czy macie podobne teorie więc bardzo proszę o pisanie ich w komentarzach...
No dobrze, będę już kończyć, bo przyjechał do mnie gość i trochę mi głupio, że tak siedzi koło mnie i czeka, aż skończę więc...
Dedykuję ten rozdział mojej kochanej Lucy, która po dłuugiej przerwie znów powróciła na mojego bloga i napisała przepiękny komentarz! Przeogromnie Ci za to dziękuję Słońce!!!
No, a teraz to już naprawdę kończę!
Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie i ślę mnóstwo całusów!!!
Do następnego!!! <3
Aleksandra *.*