sobota, 30 maja 2015

Rozdział siedemnasty cz. 2

Komentując okazujesz szacunek autorowi!!! <3 

- Czy ma pani chłopaka, narzeczonego?
- Miałam chłopaka... Ale przepraszam dlaczego pani o to pyta? - denerwowałam się coraz bardziej. 
- Radziłabym pani się z nim nie rozstawać. - odparła z uśmiechem na twarzy. Przepraszam bardzo ja
jestem u lekarza, a nie u jakiegoś doradcy życiowego!
- Niby czemu? - ojoj. Ze snu zimowego budzi się pyskata Camila... A miało być tak pięknie...

- Bo jest pani w ciąży... 
Nie... To nieprawda! To nie może być prawda... Ja nie mogę być w ciąży... Nie z... Harrym... To jakiś błąd! To musi być jakiś cholerny błąd!!!
- Pani żartuje prawda?? - spytałam niemal płaczliwym tonem... Ja jestem za młoda... Nie mogę mieć dziecka w takim wieku. W dodatku sama! To na pewno pomyłka!!! Szok... Przerażenie... Niedowierzanie... Wszystkie te uczucia opisywały mój obecny stan. Miałam nadzieję, że za chwilę się obudzę we własnym łóżku i to wszystko okaże się jednym wielkim koszmarem, jednak nic na to nie zapowiadało...
- Nie... Nigdy nie żartuję jeżeli chodzi o tak poważne sprawy. Jest pani w piątym tygodniu ciąży... - Słowa lekarki przyczyniły się do wzbudzenia w mojej głowie wspomnień z weekendu nad jeziorem... Czyli ona mówi prawdę... No jasne, że mnie nie okłamuje... A to oznacza, że... Od pięciu tygodni pod moim sercem rośnie sobie takie maleństwo...  Ale moment... O mój boże... Przecież "moje ostatnie tygodnie" to dyskoteki, alkohol, głodówki...
- Czy z dzieckiem wszystko w porządku? - spytałam natychmiast, drżącym ze strachu głosem. Jednak trochę się uspokoiłam kiedy zobaczyłam jak dobry humor lekarki wrócił.
- Tak rozwija się prawidłowo... Chce pani posłuchać bicia jego serduszka? - spytała z ogromnym uśmiechem. Chwilę zajęło mi przetrawienie słów, które docierały do mojego umysłu jakby z opóźnieniem... Czy ja aby na pewno tego wszystkiego chcę? Pewnie o wiele łatwiej byłoby pójść na zabieg i mieć "kłopot z głowy"... Ale z drugiej strony... Tyle się mówi o tych wszystkich wyrzutach sumienia do końca życia i w ogóle... A poza tym nawet fajnie byłoby mieć takiego szkraba w domu. Lekarka ponowiła pytanie dotyczące bicia serduszka dziecka. Tym razem bez zawahania twierdząco kiwnęłam głową. Już po chwili usłyszałam ten cudowny odgłos... W tym momencie coś we mnie pękło... W moich oczach pojawiły się łzy wzruszenia... Ja naprawdę jestem w ciąży... Że też od razu się nie domyśliłam... Przecież tych dolegliwości nie można pomylić z żadnymi innymi... Jestem taka głupia! Przecież swoimi ostatnimi poczynaniami mogłam wyrządzić mu jakąś krzywdę na całe życie. Niewinne maleństwo mogło cierpieć przeze mnie... Od początku miałam rację. Nie nadaję się na matkę! W moje rozmyślania wdarł się niespodziewanie głos lekarki.
- Wie pani, że teraz nie ma mowy o żadnych głodówkach i wszelkiego typu odchudzaniach. Musi
pani dbać o siebie i dziecko. - Cały czas kiwałam twierdząco głową w międzyczasie wycierając swój brzuch po badaniu. - Ponadto chcę widzieć panią co miesiąc na badaniach kontrolnych zrozumiano?
- Zrozumiano. - odparłam z niepewnością wymalowaną na twarzy...
- Zapewniam, że wszystko będzie dobrze. Rozumiem, iż to dla pani ogromny szok, ale powoli pani przez to przebrnie i później będzie się tylko cieszyć...
Uśmiechnęłam się lekko, powiedziałam najbardziej uprzejmie "do widzenia" i wyszłam z gabinetu.
Nadal targały mną mieszane uczucia... Z jednej strony w głębi serca czułam przeogromną radość, bo bardzo kocham dzieci i od zawsze chciałam je mieć, ale nie sądziłam, że to nastąpi tak szybko i nagle. Jednak na tym kończą się pozytywy. Moje obawy biorą górę... Reakcja przyjaciół i taty... Strach przed tym, czy dam sobie radę sama...  Przecież dziecko musi mieć ojca nieprawdaż? No właśnie... I tu pojawia się największy problem - Harry. I nie chodzi mi o dylemat czy powiedzieć mu o ciąży czy nie, bo to jest akurat jasne... Styles nie dowie się za żadne skarby, chyba, że po moim trupie...No, ale Wy pewnie chcecie wiedzieć o co mi chodzi... No więc jak dobrze pamiętacie miałam zapomnieć o Harrym, a dziecko w stu procentach będzie mi przypominało nikogo innego tylko jego, no bo jakby nie było to tak naprawdę będzie też jego dziecko... Czeka mnie podjęcie bardzo trudnej decyzji, ale to może nie w tej chwili, bo teraz muszę uporać się z natarczywymi przyjaciółkami. Kiedy tylko dziewczyny mnie zobaczyły od razu podbiegły w moją stronę i zaczęły wypytywać o
mój stan zdrowia. Odpowiedziałam wymijająco, że wszystko w porządku. Postanowiłam nikomu nic nie mówić dopóki nie podejmę właściwej decyzji.
- Chciałabym pójść na cmentarz do mamy.  Spotkajmy się za pół godziny w... - chciałam powiedzieć kawiarni, ale od razu zrezygnowałam z tego miejsca... Zbyt dużo wspomnień i świeżych ran... - u mnie w domu. Nie zwracając większej uwagi na przyjaciółki. wyszłam ze szpitala i udałam się w stronę cmentarza. Wiem to trochę egoistyczne, samolubne i chamskie, bowiem dziewczyny bardzo się o mnie martwiły, aczkolwiek myślę, że mnie zrozumiecie.
Cieszyłam się, bo droga na cmentarz zajmie mi jakieś dziesięć minut. W tym czasie będę mogła się dotlenić, a przy okazji jeszcze raz to wszystko przemyśleć i przeanalizować. Chyba jeszcze żadna wiadomość nie była dla mnie takim szokiem jak ta, a przyznam szczerze, że dużo sytuacji w moim życiu było dość nietypowych... Śmierć mamy, nałóg taty, zdrada Harry'ego... A teraz jeszcze to... Jestem w ciąży... Noszę w sobie małą istotkę... Nie mam pojęcia czy robię dobrze, ale wydaje mi się, że jednak będzie lepiej gdy donoszę tą ciążę...  Nie byłabym w stanie zabić dziecka, które nikomu niczym nie zawiniło... Przecież to nie jest wina tego malucha, że jego ojciec jest taki jaki jest... Najwyżej oddam je później w dobre ręce gdybym rzeczywiście nie dawała sobie rady... Chociaż w to też śmiem wątpić, ponieważ mam przy sobie dwie przyjaciółki i tatę... W takich właśnie sytuacjach najbardziej potrzebuję mamy... I choć wiem, że po wyznaniu prawdy, najpierw byłaby zła to później mocno by mnie przytuliła i powiedziała, że damy sobie radę ze wszystkim... Dlatego teraz postanowiłam ją odwiedzić z nadzieją, że jednak w jakiś sposób mi pomoże...
Nim się obejrzałam już wchodziłam przez dużą bramę prowadzącą na cmentarz. Jeszcze tylko kilkanaście kroków i... O niee.... Z tego wszystkiego zapomniałam o błękitnej róży... No nic. Mam
nadzieję, że mama mi to wybaczy, w końcu mam całkiem poważne wytłumaczenie... Zmówiłam krótką modlitwę i usiadłam na ławce. Znów wpatrzyłam się w zdjęcie na nagrobku, a po moich policzkach zaczęły płynąć łzy... Każda chwila coraz bardziej uświadamiała mi, że nawet nie zdaję sobie sprawy jak mocno jest mi potrzebna moja mama. Jednak co mi z tej świadomości kiedy i tak wiem, że w żaden sposób nie będę mogła jej przywrócić do świata żywych... Nie byłam w stanie tłumić w sobie dłużej wszystkich emocji dlatego zaczęłam mówić:
- Witaj mamusiu... Ostatnie wydarzenia sprawiły, że dość rzadko Cię odwiedzałam... Mam nadzieję, że mnie zrozumiesz... Jednak teraz tak bardzo potrzebuję Twojej pomocy i rady... Potrzebuję Cię jak nigdy wcześniej... A Ciebie nie ma obok mnie... Mamo... Na pewno już to wiesz... A może wiedziałaś o tym jeszcze przede mną... No, ale... jestem w ciąży... Tak z Harrym... Tak z tym "cudownym" chłopakiem, który mnie zdradził... Nie wiem co mam robić... Nie wiem komu mogę o tym powiedzieć... Boję się... Coś mi podpowiada, że nie dam sobie rady... To wszystko jest takie ciężkie, a ja chyba nie jestem w stanie tego udźwignąć... Podpowiedz mi co mam zrobić...  - zakończyłam swój monolog i zamknęłam oczy... Miałam wrażenie, że za chwilę znów zemdleję... Wzięłam kilka głębszych oddechów i delikatnie dotknęłam plecami o oparcie ławki. Na całe szczęście z każdą chwilą czułam się co raz lepiej. W momencie kiedy miałam wstawać z ławki usłyszałam cichy, melodyjny głos mojej mamy.
- Córeczko... Ja cały czas jestem przy Tobie... Mimo tego, że mnie nie widzisz ja naprawdę czuwam. Nawet nie wiesz jak bardzo cierpiałam kiedy dowiedziałam się o tym, że Harry dopuścił się takiego czynu... Nawet nie wiesz jak bardzo się teraz cieszę wiedząc, że w pewnym sensie niedługo zostanę babcią... Bo dobrze wiesz o tym, że w ogóle nie dopuszczam do siebie myśli o tym, żę mogłabyś pójść na jakiś zabieg czy coś podobnego! Kochanie masz wokół siebie tylu wspaniałych ludzi, którzy na pewno Ci pomogą... Masz Mandy, Natt i tatę... Zaufaj mi, a zobaczysz, że wszystko się ułoży... Kochanie chcę Ci powiedzieć jeszcze jedno... Zapewne wiesz, że z miejsca, w którym obecnie się znajduję mogę widzieć wszystko i wszystkich... I możesz mi wierzyć lub nie, ale... Harry bardzo cierpi uwierz mi... On nie chciał tego zrobić... On kocha tylko Ciebie... Wiem, że zrobisz jak zechcesz, ale ja na Twoim miejscu przynajmniej spróbowałabym go wysłuchać i zrozumieć... Bardzo Cię kocham córciu i chcę żebyś była najszczęśliwsza na świecie... - ostatnie słowa były wypowiadane coraz ciszej, aż w końcu głos mojej mamy ucichł... Tak naprawdę nie wiem czy to tak naprawdę ona ze mną rozmawia, czy to tylko moja bujna wyobraźnia płata mi figle... Mimo wszystko po przyjściu tutaj czuję się o wiele lepiej..... Takie "rozmowy" albo moje monologi bardzo mi pomagają... Po "wyrzuceniu" z siebie wszystkich zmartwień mam wrażenie, że moje serce staje się lżejsze.
 Gdybym tylko mogła siedziałabym tu przez cały czas.Niestety już po chwili poczułam, że w torebce wibruje mój telefon. Pożegnałam się z mamą i wyszłam z cmentarza, dopiero teraz oddzwoniłam do Natt.
- Gdzie jesteś?? - spytała zaniepokojona...
- Wychodzę z cmentarza... Zaraz będę...

***
Właśnie w tym momencie siedzimy w moim pokoju, pijemy gorącą czekoladę, a ja zbieram myśli i próbuję w końcu wyznać im prawdę... Jednak za każdym razem kiedy chcę coś powiedzieć w moim gardle pojawia się ogromna gula i żaden dźwięk nie wychodzi z moich ust... 
- No więc... Zdradzisz nam w końcu co Ci powiedziała ta lekarka. - ponagliła mnie Mandy. Żeby to było takie łatwe. Nie jestem przyzwyczajona do rozmawiania o tak poważnych sprawach z moimi przyjaciółkami. Owszem wcześniej też miałyśmy różne problemy i w ogóle, ale jeszcze nigdy nie zdarzyła się żadnej z nas sprawa tak wielkiego kalibru.  
- To nie jest takie proste... Boję się... - ledwo wyszeptałam te dwa zdania...
- Cami nie strasz nas jeszcze bardziej! Czy to jakaś poważna choroba? - tym razem to Natalie zadała
pytanie... Automatycznie pokręciłam przecząco głową. - No więc co? Camila gadaj wreszcie!!! 
Nie wiem czy to nie za szybko na takie nowiny... Może powinnam przemyśleć to wszystko przynajmniej przez jeden dzień... Przespać się z tym... Ułożyć w głowie jakiś plan, cokolwiek... Chociaż... Znając moje przyjaciółki nie odpuszczą mi ot tak.
Wzięłam głęboki oddech, przymknęłam oczy i w końcu wydusiłam z siebie tę fascynującą wiadomość.
- Bo ja... Jestem w ciąży... - Te pięć słów przeszło przez moje gardło i rozbrzmiało w  czterech ścianach, a dziewczyny, aż usiadły z wrażenia... W pokoju zapanowała niezręczna cisza... Wprawdzie cieszyłam się, że mam już to za sobą, ale moją głowę wypełniał też strach przed tym co dopiero nastąpi... O tyle o ile obawiałam się reakcji dziewczyn to wiem, że z tatą to będzie dopiero coś strasznego... Mimo to sądzę, że z pomocą mamy wszystko się uda...
- WOOW! Cami szczere gratulacje! Nie no... Zaskoczyłaś nas i to totalnie... Yeeey... Wszystkiego się spodziewałam, ale nie tego... Mimo wszystko wiedz, że w każdej chwili możesz na nas liczyć... - po dłuższej chwili milczenia odezwała się Natalie... Na całe szczęście! Dzięki niej atmosfera w pomieszczeniu choć trochę się rozluźniła... Nie na długo, ale jednak... Bo kiedy już wszystko zaczynało wracać do normalności Mandy wypaliła ze swoimi przemyśleniami:
- No, ale co z "tatusiem"? Zamierzasz poinformować o tym Harry'ego?
Moje oczy rozszerzyły się do maksymalnych rozmiarów... Tak jak już wcześniej wspominałam Styles nie dowie się o niczym choćby nie wiem co! Dam sobie radę sama! Wychowam swoje dziecko najlepiej jak potrafię... Przecież jest wiele samotnych matek na świecie! A poza tym postanowiłam nie nawiązywać żadnego kontaktu, ani z Harrym, ani z chłopakami do końca życia!
- Natt... Mandy... Ja... Nie powiem Harry'emu... Nie... Nie ma takiej opcji i koniec kropka - odparłam, a w moich oczach pojawiły się łzy. Nie mam pojęcia dlaczego... Może tak po prostu bez powodu, a może jednak fakt, iż Harry będzie żył w nieświadomości mnie w pewnym stopniu bolał. Nie! To na pewno tylko przypadek... Przecież Harry mnie tak naprawdę nie kochał to czemu ja miałabym jego darzyć takim uczuciem?? Czas najwyższy otrząsnąć się z tej ślepej miłości! Postanowiłam zmienić temat.
 - Nie mam pojęcia jak powiedzieć o tym tacie... Bałam się Waszej reakcji, a co mówić o nim... - powiedziałam i oparłam się o ramię Natalie.
Dziewczyna pogłaskała mnie po głowie i od razu odparła, że mój tata zawsze był wyrozumiałym człowiekiem i bardzo mnie kocha dlatego też nie mam się czego obawiać...A najlepiej byłoby gdybym oznajmiła mu to od razu.  Wprawdzie jej stwierdzenia nie bardzo mnie przekonały, no ale może jednak nie będzie tak źle. Wstałyśmy z łóżka i powoli zeszłyśmy na dół. Zastałyśmy mojego tatę w salonie, kiedy oglądał telewizję.
- Już wychodzicie dziewczynki? - spytał z uśmiechem na twarzy, a mi zrobiło się tak jakoś lżej na
sercu... On nie potrafi się denerwować... Tym bardziej, że teraz stał się jeszcze bardziej opiekuńczy niż zwykle... Może naprawdę nie mam się czym przejmować?
- Tak. Musimy jeszcze załatwić parę spraw. Do widzenia. - odparły moje przyjaciółki, posłały mi pokrzepiający uśmiech i wyszły z domu... Przełknęłam głośno ślinę i weszłam do salonu. Usiadłam obok niego na kanapie przez co zwróciłam jego uwagę.
- Coś się stało córciu? - spytał, a w moim gardle znów pojawiła się gula. No Cam. Powiedziałaś już mamie, Mandy, Natt... Teraz już tylko z górki...
- Można tak powiedzieć... Ale zanim Ci cokolwiek oznajmię to obiecaj mi, że nie będziesz się na mnie denerwował...
- Jeżeli chodzi o afery z jakimiś klubami nocnymi sprzed kilku dni to spokojnie też mi się zdarzało zaszaleć w Twoim wieku - zaśmiał się, jednak nie zawtórowałam mu co sprawiło, że natychmiast się uspokoił.
- Nie tatku... Nie chodzi o to... No więc obiecujesz - odparłam bardzo poważnie. Widziałam na jego twarzy cień strachu, ale mimo wszystko twierdząco kiwnął głową. No i znów nie mogę się zebrać na odwagę... Przecież zapewnił Cię, że się nie zdenerwuje, przecież powiedziałaś o tym dziewczynom i mamie... Camila odważ się! Tata patrzył na mnie z coraz większym wyczekiwaniem. Raz kozie śmierć jak to mówią...
- Jak już pewnie zauważyłeś przez kilka ostatnich dni nie czułam się najlepiej... Dziewczyny postanowiły "zabrać" mnie do lekarza w celu zrobienia wyników... Dziś rano byłam w szpitalu i...
Tata spojrzał na mnie z przerażeniem w oczach...
- Cami chyba nie chcesz powiedzieć, że chorujesz na... tą samą chorobę co mama? - spytał drżącym
głosem. Położyłam swoją dłoń na jego i przecząco pokręciłam głową...
- Spokojnie... To coś mniej groźnego...
Tata rozluźnił się trochę, ale mimo wszystko nadal trochę obawiał się tego co powiem...
- No więc?? Co Ci jest??
Uśmiechnęłam się... Tak uśmiechnęłam się i niemalże wyszeptałam te trzy słowa... "Jestem w ciąży".
Czekałam na jakieś ogromne zaskoczenie i choć odrobinę nerwów, ale się nie doczekałam... Zostałam za to obdarzona ciepłym i pokrzepiającym uściskiem dłoni.
- Kochanie... Hmmm... Podejrzewam, że myślałaś iż ta informacja mnie rozjuszy lub coś w tym stylu... Ekhmmm... Nie ukrywam, że jestem zaskoczony, ale moje nerwy nie mają znaczenia, ponieważ co się stało to się nieodstanie... W każdym bądź razie jestem Twoim ojcem, dlatego  masz we mnie wsparcie i pomoc... Oraz zawsze możesz na mnie liczyć... Ale mam takie pytanie... Czy zamierzasz...
- Nie. Zamierzam wychować moje dziecko sama... Bez pomocy ani alimentów Harry'ego... I proszę Cię nie wracajmy do tego tematu dobrze?
Tata posmutniał, ale kiwnął twierdząco głową po czym objął mnie swoimi ramionami i uścisnął z całych sił...

*********************************************************************************No ja nie wiem.... Gdyby nie moja menagerka to rozdział by się dziść nie pojawił więc to jej należą się podziękowania... Tylko dzięki niej i Karolinie wiem, że ktoś to czyta i to właśnie one motywują mnie do wstawiania kolejnych rozdziałów czy części... Nie wiem o co mam Was zapytać, nie wiem co mam jeszcze napisać... Oj skoro Wy się nie wysilacie z komentarzami to i ja sobie tym razem odpuszczę długaśną notkę... Dziękuję wszystkim za czytanie, jeszcze bardziej za komentowanie! ;) :*

Pozdrawiam i ślę uściski!

Aleksandra <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz