Ponownie się obudziłam… Na szczęście tym
razem przez okno wpadało kilka promieni
słonecznych, co wskazywało na to, że
nowy dzień już się rozpoczął.
Chwilkę po otworzeniu oczu poczułam
jakiś ciężar na swoim ramieniu. Delikatnie odwróciłam głowę i ujrzałam śpiącego
Ashton'a. Z jednej strony ogromne zaskoczenie, a z drugiej szeroki uśmiech
formujący się na mojej twarzy świadczył o moim lekkim zdezorientowaniu…
Wspomnienia z dzisiejszej nocy zaczęły
powoli powracać... Bóle brzucha, przybycie Ashton'a i… nietypowe oświadczyny...
Jedna noc, a tak wiele się wydarzyło... Czasami mam wrażenie, że chciałabym
wrócić do czasów, kiedy miałam całkowicie nudne życie z normalną pracą, bez
żadnych miłości… Ale wtedy uświadamiam sobie, że nie spotkałoby mnie tyle
wspaniałych rzeczy… Może pogodziłabym się z tatą, ale nie poznałabym Ashton’a…
Przyznajcie sami, że to byłoby wielką stratą… I dlatego ostatnio zaczęłam
wychodzić z założenia, że nic nie dzieje się przypadkowo… Owszem, cały ten
bałagan z Harrym można byłoby pominąć, ale wtedy nie zaszłabym w ciążę… A w tym
momencie fakt, że już niedługo zostanę mamą, jest czymś najwspanialszym, więc…
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło… No, ale ja tu tak sobie
rozmyślam, a czas biegnie. Pasowałoby wstać, ogarnąć się i zrobić jakieś
śniadanie...
Spróbowałam delikatnie zsunąć głowę
chłopaka na jedną z miękkich poduszek, co udało mi się perfekcyjnie. Następnie
podniosłam się do pozycji siedzącej, modląc się, aby żadna sprężyna w moim
łóżku nie zatrzeszczała… Już miałam powiedzieć, że szczęście mi sprzyjało, ale
w momencie, kiedy wstałam, zaskrzypiała podłoga i cały mój misterny plan nie
budzenia Ashton'a poszedł w niepamięć. Chłopak otworzył oczy i od razu spojrzał
na mnie zaspanym spojrzeniem… Jego brązowe, lekko zamglone tęczówki tak mnie
rozczuliły, że nie byłam w stanie nawet powiedzieć zwykłego "dzień
dobry". Za to Ashton nie miał z tym żadnych trudności, dlatego przywitał
się i od razu zadał pytanie, którego nie chciałam jak na razie usłyszeć...
- Nie żebym naciskał, ale... Czy
podjęłaś już jakąś decyzję?
Westchnęłam głęboko i ponownie zajęłam
miejsce na łóżku. Nie mam nawet pojęcia kiedy dłoń Ashton’a znalazła się na
mojej, ale przyznam szczerze, dodało mi to jakiejś otuchy… Ogólnie rzecz
biorąc, nie poznałam jeszcze konkretnej odpowiedzi... Wprawdzie zanim zasnęłam,
analizowałam wszystkie za i przeciw, ale po przespaniu się z tym, nagle
argumenty w jakiś sposób się pomnożyły, a na ich przemyślenie jeszcze nie
miałam czasu... Splotłam nasze palce i zaczęłam mówić…
- Ja... hmm... Jeszcze nie jestem do
końca pewna, ale... Uważam, że osoba taka jak ja nie jest idealną kandydatką na
żonę... - zauważyłam, że Ashton już chciał zaprotestować, ale poprosiłam go o
to, żeby mi nie przerywał i kontynuowałam - Po prostu jesteś za młody na
zostanie ojcem... Całe życie przed tobą i na pewno znajdziesz sobie kogoś sto
razy lepszego ode mnie... Dziewczynę, która nie będzie po takich przejściach
jak ja, bez dziecka pod sercem… - wypowiadałam zdania bardzo spokojnie, choć
wewnątrz mnie szalały różne emocje...
- Cami nie wygaduj takich głupstw... Czy
nie słuchałaś dokładnie moich słów wypowiedzianych jakichś kilka godzin temu?
Ja już czuję się odpowiedzialny za ciebie i twoje dziecko... A jeżeli zgodzisz
się zostać moją... żoną, to pokocham je jak swoje własne... Zresztą nie ma co
się nad tym rozwodzić, najważniejsze jest to o co mam zamiar cię teraz
zapytać... Czy ty mnie w ogóle kochasz?

- Cami, prosta odpowiedź. Tak lub nie...
– tym razem usłyszałam prawdziwy i dobrze znany mi głos… Wzięłam głęboki oddech
i bez żadnych zahamowani odpowiedziałam…
- Tak.
Nie da się opisać tego, co się działo,
kiedy do Ashton’a dotarło to, co powiedziałam. Ten błysk w jego oczach, te
białe zęby wyszczerzone w szerokim uśmiechu…
Chłopak gwałtownie wstał z łóżka i
podszedł do mnie. Bez zawahania klęknął przede mną, po czym wziął moją prawą
dłoń i złożył na niej subtelny pocałunek...
- Ja ciebie też kocham Cam...
Najbardziej na świecie... - po tych słowach spojrzał mi prosto w oczy i zbliżył
swoją twarz na niebezpieczną odległość. Już miałam się cofnąć kiedy nagle jakaś
siła nie wiadomo skąd zatrzymała mnie w miejscu. Nasze usta w końcu się
zetknęły... Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz... Przyznam szczerze,
że już bardzo dawno nie czułam się tak, hmm, przyjemnie? Chyba to słowo
najbardziej pasuje do całej sytuacji... Zamknęłam oczy... Szczerze mówiąc to
nie mam pojęcia dlaczego... Po prostu to wszystko było chyba zbyt cudowne...
Uniosłam swoje ręce i zarzuciłam je na jego kark, a palce wplotłam między
kosmyki jego dość długich loków...
- Tak... Tego
było mi trzeba... Miłość jest najlepszym lekarstwem na złamane serce...
- Idiotko to,
akurat każde dziecko wie...
-No więc
dlaczego wcześniej na to nie wpadłam?
- Wpadłaś, tylko
nie chciałaś dopuścić do siebie tej myśli...
- Dlaczego
prowadzę jakiś wewnętrzny dialog sama ze sobą skoro powinnam się skupić na...
- Pocałunku z
Ashton'em...
- Zamknij się
kimkolwiek jesteś...
To uciszenie pomogło... Już nie
słyszałam w głowie żadnych głosów i od razu zaznaczam, że nie potrzebuję numeru
do psychologa... Teraz w pełni mogłam się oddać temu niesamowitemu uczuciu...
Niestety, ale chwilę później musiałam
odsunąć się od chłopaka, gdyż powoli brakowało mi tchu... Ashton ponownie
spojrzał mi w oczy, a ja czułam jak powoli na moje policzki wkrada się
siarczysty rumieniec...
- Zgłodniałem, a ty? - powiedział ni
stąd ni zowąd, czym ogromnie mnie rozśmieszył... Idealna chwila na takie
wyznania... Podniosłam się z łóżka, złapałam go za rękę i bez słowa pociągnęłam
za sobą. Zeszliśmy na dół trzymając się za ręce, a w kuchni zastaliśmy ciocię.
Powoli wypuszczałam dłoń Ash'a kiedy nagle jego uścisk nasilił się. Spojrzałam
na niego, ale nie wyczytałam z jego twarzy żadnych negatywnych emocji, dlatego
odetchnęłam z ulgą... Po prostu nie wstydzi się swoich uczuć do mnie i nie chce
ich ukrywać...
- Witajcie moi drodzy! Dobrze wam się
spało? - spytała ciotka, a ja od razu się zarumieniłam... Fakt, że Ashton spał
w moim łóżku i to w dodatku razem ze mną, był troszeczkę krępujący... Kiedy ja
zastanawiałam się nad odpowiedzią, Ashton odsunął dla mnie krzesełko przy
stole, i w międzyczasie już odpowiedział ciotce.
- Mnie się spało bardzo dobrze.
Po tych słowach poczułam, jak rumienią
mi się już nie tylko policzki, ale też szyja, a nawet uszy! Oczywiście nie
uszło to uwadze mojej kochanej cioci, która od razu, gdy to zauważyła, wybuchła
śmiechem...

- Już sobie idę... Nie będę was
krępować... - wydukała przez śmiech i opuściła pomieszczenie... Spuściłam głowę
z zażenowania, a Ashton od razu położył mi swoją dłoń na ramieniu...
- Wspaniała kobieta. - powiedział cicho
i również się roześmiał. Mi nie pozostało nic innego, jak do niego dołączyć,
dlatego po chwili sama ocierałam łzy z kącików oczu. W końcu kiedy już się
ogarnęliśmy, wstałam z krzesełka i zabrałam się za przygotowywanie śniadania...
Zrobiłam mnóstwo naleśników i wyjęłam z lodówki przeróżne dodatki... Ashton z
niepokojem przyglądał się mojemu talerzowi... No szczerze mówiąc, to nie jest
normalnym nakładanie sobie na naleśnika nutelli, dżemu truskawkowego i
pokrojonych w plasterki ogórków kiszonych ale co poradzę, że na takie smaki
akurat miałam ochotę? Kiedy zjadłam drugiego naleśnika zawierającego te same
dodatki, i to z uśmiechem na twarzy, Ashton przestał się już dziwić i sam
zaczął konsumować swoją porcję... Jedzenie śniadania minęło nam w bardzo miłej
atmosferze... Tak jakby fakt, że zostaliśmy narzeczeństwem, zbliżył nas do
siebie… Nie no oklaski mi się należą. Przecież to chyba jest normalne zjawisko…
Wkroczenie w nowy etap… Wprawdzie my nie byliśmy nawet oficjalnie parą, ale… Nie
czepiajmy się szczegółów…
Po zjedzeniu śniadania wstawiłam
zabrudzone naczynia do zmywarki i poszłam do salonu, gdzie siedział już Ashton
z moją ciocią. Nie podsłuchiwałam, więc nie miałam zielonego pojęcia o czym
rozmawiali, ale na ich twarzach widziałam ogromne podekscytowanie... Nie
chciałam być wścibska, więc o nic nie dopytywałam, tylko usiadłam na kanapie z
nadzieją, że czegoś się dowiem... Niestety w momencie kiedy tylko zajęłam swoje
miejsce obok cioci, nagle wszystko ucichło nastąpiła zmiana tematu... Śmiem
podejrzewać, że rozmawiali o mnie, ale stu procentowej pewności nie mam...
- Dobrze kochani, ja idę się zbierać, bo
za pół godziny mam do pracy... Powinnam wrócić przed dwudziestą drugą... - po
tych słowach ciocia wstała i opuściła pokój. W tym samym momencie Ashton
znalazł się obok mnie i zaproponował mi, żebyśmy również wyszli na miasto...
Zerknęłam na niego i zauważyłam, że jest niemalże zachwycony swoim pomysłem,
dlatego nie miałam serca mu odmówić... Musiałam tylko wrócić do pokoju i ciepło
się ubrać, gdyż jakby nie patrzeć, zaczął się drugi tydzień grudnia...
Poinformowałam go o tym i w ekspresowym tempie – na ile to było wykonalne w
wiadomych okolicznościach - znalazłam się na górze. O dziwo nie miałam jakiegoś
większego problemu z doborem ciuchów, dlatego dziesięć minut później byłam z
powrotem... Poinformowałam ciocię o tym, że wychodzimy i razem z Ash'em
opuściliśmy mieszkanie. Szliśmy powolnym krokiem i rozmawialiśmy, kiedy nagle
poczułam jak jego ciepła dłoń wsuwa się w moją własną. Ten gest tak mnie
zaskoczył, że nieświadomie cofnęłam rękę. Oczywiście Ashton natychmiast się
speszył i ucichł. Zrobiło mi się głupio, dlatego chwilę później sama delikatnie
ujęłam jego dłoń w swoją. Ashton spojrzał na mnie i uśmiechnął się tak ciepło, aż
miałam wrażenie, że moje serce topnieje... Dalej szliśmy już bez żadnych spięć,
rozmawiając na różne tematy. W końcu dotarliśmy przed sklep, do którego
zmierzaliśmy. Weszłam do środka trochę niepewnie, jednak Ashton nie pozwolił mi
na dalszą nieśmiałość. Trzymając nadal moją dłoń, pociągnął mnie delikatnie w
głąb sklepu. Przyglądałam się każdej wystawce bardzo długo... Widok malutkich
śpioszków, skarpetek, bucików i czapeczek niemalże mnie wzruszał... Zawsze
kochałam małe dzieci, ale teraz, kiedy miałam świadomość, iż tylko cztery
miesiące dzieli mnie od ujrzenia mojego maleństwa, to uczucie jeszcze bardziej
przybrało na swojej sile. Wyszliśmy ze sklepu godzinę później z dwoma siatkami.
Nie mogłam się oprzeć i kupiłam kurteczkę, czapeczkę, cieplejsze buciki,
kocyczek i kolejną książkę o ciąży i wychowywaniu maluszków. Ale to tylko moje
zakupy… Ashton, jako przyszły tatuś postanowił też coś kupić i tym oto sposobem
moje jeszcze nienarodzone maleństwo otrzymało średniej wielkości brązowego
misia... Te jego widoczne starania sprawiały mi wielką radość oraz ogólne
rozczulenie i choć gdzieś tam daleko w mojej podświadomości istniała myśl, że
to Harry powinien chodzić ze mną na zakupy i szykować prezenty dla swojego
dzieciątka, to cieszyłam się z tego, że na swojej poplątanej drodze życiowej
spotkałam Ashton'a.
W drodze powrotnej mój towarzysz
postanowił jeszcze zajrzeć do sklepu jubilerskiego. Zaskoczona zerkałam na
niego co chwilę, jednak on niewzruszony z uśmiechem od ucha do ucha pewnie
wszedł do budynku.
Wnętrze pomieszczenia było bardzo jasne, gdyż na każdej ścianie błyszczały małe lampeczki, a oprócz tego wszędzie pobłyskiwały różnego rodzaju biżuterie...
Wnętrze pomieszczenia było bardzo jasne, gdyż na każdej ścianie błyszczały małe lampeczki, a oprócz tego wszędzie pobłyskiwały różnego rodzaju biżuterie...
- Witam państwa! W czym mogę pomóc? -
spytała kobieta w średnim wieku stojąca za małym biurkiem...
- Dzień dobry. Chcielibyśmy obejrzeć
jakieś bransoletki lub pierścionki. - odparł neutralnie chłopak i obdarzył ją
czarującym uśmiechem.
- Proszę bardzo... Kiedy się państwo na
coś zdecydują, proszę powiedzieć.
Podeszliśmy do jednej gablotki, a ja
natychmiast szeptem spytałam:
- Ash co Ty wyprawiasz? - byłam
zdezorientowana, gdyż nie planowaliśmy niczego takiego, i przerażona
widniejącymi cenami... Ashton spojrzał na mnie, uśmiechnął się i powiedział:
- Kupiliśmy tyle rzeczy dla maleństwa...
Tobie też się coś należy...
Szeroki uśmiech pojawił się na mojej
twarzy. Nie zastanawiając się nawet stanęłam na palcach i cmoknęłam go w
policzek, Nie ukrywał, że mile go tym zaskoczyłam.
- Kochanie największym prezentem jest
spędzony czas z tobą… Nie musisz tracić pieniędzy ze względu na mnie… - mimo
mojego szczerego zapewnienia Ashton kazał mi się uciszyć i wybrać coś co mi się
spodoba. Zrezygnowana zerknęłam za szklaną szybę zaczęłam szukać czegoś
najtańszego... Ash i tak dużo dla mnie zrobił... Tak jak już wcześniej wspomniałam…
Sama jego obecność mi wystarcza i nie potrzebuję żadnych prezentów… Fakt, że
mnie kocha, chce być ze mną i opiekować się moim maleństwem, to już jest
ogromny podarunek, wprawdzie niematerialny, ale kto powiedział, że taki właśnie
musi być… Niestety chłopak nie chciał nawet słyszeć o żadnych sprzeciwach...
Jeszcze kilka razy próbowałam go odwieść od tego pomysłu, ale nic tym nie
wskórałam. Mój… narzeczony oznajmił, że nie wyjdziemy stąd dopóki czegoś nie
wybiorę. Po długich oględzinach zdecydowałam się na skromniutki, srebrny
pierścionek z jednym małym kryształkiem na środku w przyzwoitej cenie. Tym
razem to Ash zaczął się spierać ze mną… Powiedział, że stać go na jakiś
drogocenny pierścionek, a ja wybrałam jeden z najtańszych, ale pokazałam, że
też potrafię być uparta… Z resztą skromne pierścionki i tak podobają mi się
najbardziej… Po długich „konsultacjach” dokonaliśmy zakupu i wreszcie mogliśmy
opuścić sklep... Kiedy tylko wyszliśmy, zimny wiatr owionął nasze ciała, przez
co wbrew swojej woli zaczęłam dygotać. Ashton, widząc to, objął mnie swoim
długim ramieniem i przyciągnął do siebie. Od razu zrobiło mi się cieplej i to w
takim stopniu, że na moje policzki wystąpiły delikatne rumieńce, chociaż może
to z zawstydzenia… Jakoś nie zdołałam się jeszcze przyzwyczaić do okazywania
sobie czułości publicznie… No, ale miejmy nadzieję, że to przyjdzie z czasem.
Szliśmy tak przytuleni do siebie, aż
minęliśmy małą restauracje. Ashton stwierdził, iż lepiej będzie, gdy zjemy na
mieście, gdyż nie będę musiała później stać przy garach i gotować obiadu...
Wprawdzie gotowanie było dla mnie przyjemnością, a jedzenie w restauracjach to
strata pieniędzy, ale wiedziałam, że nawet jeśli wyraziłabym sprzeciw, to i tak
chłopak postawiłby na swoim… Nie pozostało mi nic innego, jak tylko się
zgodzić... Miałam jednak nadzieję, że takie „akcje” nie zdarzają się chłopakowi
zbyt często, gdyż przez taką, hmmm, rozrzutność w końcu zbankrutuje… Jakby nie
patrzeć, to za większość rzeczy płacił on mimo moich licznych zakazów... Weszliśmy
do środka i od razu zajęliśmy najbliższy, dwuosobowy stolik. Rozejrzałam się
dookoła i od razu zwróciłam uwagę na to, że oprócz nas nie ma tu żadnych innych
osób... Nie powiem, ale czułam się z tym jakoś tak bardziej komfortowo...
Zdjęliśmy swoje wierzchnie ubrania i usiedliśmy przy wybranym stoliku.
Zaczęliśmy rozmawiać, ale po chwili przy nas pojawił się kelner, a my bez
dłuższego zastanawiania się złożyliśmy zamówienie. Kiedy tylko mężczyzna
zniknął w kuchni,
Ashton wstał ze swojego miejsca i klęknął przede mną... Moje
serce zaczęło bić szybciej, a moja twarz po raz kolejny tego dnia wyrażała
ogromne zdziwienie...

- Cami... Z racji tego, że nie
oświadczyłem ci się tak jak przystało, postanowiłem to naprawić... - wyciągnął
z kieszeni czerwone pudełeczko i otworzył je, a moim oczom ukazał się wybrany
przeze mnie pierścionek... Na początku patrzyłam na niego z lekkim
niedowierzaniem i jakiegoś rodzaju politowaniem, gdyż nie musiał się dla mnie
aż tak starać. Jednak chwilę później ogromny uśmiech zagościł na mojej twarzy,
a w oczach pojawiły się łzy szczęścia i wzruszenia... – Camilo Evans czy...
zostaniesz moją żoną? - zadał pytanie, a ja tym razem bez żadnego zawahania się
zgodziłam. Wzięłam jego twarz w swoje dłonie i złożyłam delikatny i subtelny
pocałunek na jego pełnych wargach…
- A teraz już usiądź na swoim miejscu...
– wyszeptałam i zachichotałam.
Wykonał moje „polecenie”, nawet z
bonusem. Co mam na myśli?? Mój ukochany, najbardziej oficjalnie narzeczony
wstał ze swoich kolan, pocałował mnie bardziej, ekhem, namiętnie i dopiero
wtedy zajął miejsce na swoim krześle. Oczywiście nie obyło się bez rumieńców na
mojej twarzy.. No ale taka już moja natura...
Zawsze myślałam, że takie sytuacje mają
miejsce tylko w filmach... Ewentualnie w książkach… Myliłam się i to bardzo...
Potwierdzeniem jest tych kilka zdań wyżej... W prawdzie do tej pory mam jakieś
zachwiania emocjonalne i nie wierzę, że jestem czyjąś narzeczoną, a jednak
jedno spojrzenie na krążek umieszczony na moim palcu jest najprawdziwszy na
świecie...
Z racji tego, że byliśmy jedynymi gośćmi
tej restauracji otrzymaliśmy nasze dania dość szybko, co było ogromnym plusem,
gdyż po długim spacerze i wszystkich wydarzeniach byłam bardzo głodna.
Zaczęliśmy zajadać własne dania, co jakiś czas wymieniając się jakimiś opiniami
lub zwykłymi informacjami. Ot zwyczajna rozmowa o wszystkim i o niczym. W
pewnym momencie usłyszałam charakterystyczny dźwięk otwieranych drzwi. Z racji
tego, że siedziałam tyłem nie miałam pojęcia kim były lub była osoba, która
weszła. Jednakże w tej samej chwili twarz Ashton'a pobladła, a jego ręka
zastygła z widelcem przy ustach i już wiedziałam, że coś tu jest na rzeczy.
Wprawdzie miałam świadomość tego, że takie oglądanie się jest dość
niekulturalne, ale ciekawość wygrała. Odwróciłam głowę w stronę wejścia i
ujrzałam, na pierwszy rzut oka, normalną dziewczynę. Była średniego wzrostu i
nie wyróżniała się jakimś ekstrawaganckim strojem czy czymś podobnym. Jednak
kiedy przyjrzałam się jej dokładniej, dostrzegłam coś, czego wcześniej nie byłam
w stanie zauważyć. Ona
wyglądała jakby była moją siostrą bliźniaczką, dosłownie, różniło nas tylko to, że miała o wiele krótsze włosy… No i nie była w ciąży. Połączyłam wszystkie fakty ze sobą i w mojej głowie stworzyła się jedna całość. Byłam świadoma tego, że w tym właśnie momencie moje oczy oglądają niejaką Emily, byłą narzeczoną Ashton’a... Kiedy to do mnie dotarło, mój humor od razu uległ zmianie. Nagle stałam się spięta i zdenerwowana… Wcale nie dziwiłam się Ashton’owi, że tak zareagował.
Dziewczyna powiedziała coś kelnerowi i ruszyła w naszym kierunku... W momencie kiedy mijała nasz stolik, jej wzrok mimochodem skierował się na Ashton’a. Z wrażenia, aż przystanęła. Czyżby nie spotkali się od tamtego incydentu? Nie... To niemożliwe... W jednej i tej samej miejscowości... Przecież ich drogi musiały się jakoś przecinać..
wyglądała jakby była moją siostrą bliźniaczką, dosłownie, różniło nas tylko to, że miała o wiele krótsze włosy… No i nie była w ciąży. Połączyłam wszystkie fakty ze sobą i w mojej głowie stworzyła się jedna całość. Byłam świadoma tego, że w tym właśnie momencie moje oczy oglądają niejaką Emily, byłą narzeczoną Ashton’a... Kiedy to do mnie dotarło, mój humor od razu uległ zmianie. Nagle stałam się spięta i zdenerwowana… Wcale nie dziwiłam się Ashton’owi, że tak zareagował.
Dziewczyna powiedziała coś kelnerowi i ruszyła w naszym kierunku... W momencie kiedy mijała nasz stolik, jej wzrok mimochodem skierował się na Ashton’a. Z wrażenia, aż przystanęła. Czyżby nie spotkali się od tamtego incydentu? Nie... To niemożliwe... W jednej i tej samej miejscowości... Przecież ich drogi musiały się jakoś przecinać..
- A… Ashton... - wyszeptała tylko i na
dłuższą chwilę zamilkła. W jej oczach widziałam ból, a nawet wielką rozpacz...
- Ja... Nawet nie wiesz ile razy chciałam do ciebie wpaść... - zaczęła mówić
nie zwracając w ogóle uwagi na mnie... No nie powiem, ale to jeszcze bardziej
mnie zirytowało… Ja nie jestem niewidzialna… Od razu posiłek, który przed
chwilą zjadłam jakby zaczął się cofać… Zerkałam to na Emily to na Ashton’a, ale
oni w tamtym momencie byli nieobecni… Wpatrzeni w swoje oczy, niepewni tego co
mogą powiedzieć, a co lepiej zachować dla siebie… Miałam ochotę wstać i stamtąd
wyjść... Czułam się jak piąte koło u wozu... Nie chciałam im przeszkadzać... W
mojej głowie już widziałam piękny scenariusz… Widziałam jak sobie wszystko
tłumaczą i się godzą, i... znów zostaję sama... Zdradzona i niekochana... Hah.
To aż absurdalne, ale mam wrażenie, że takie uczucie będzie mi towarzyszyć już
zawsze… Do końca moich dni... W momencie kiedy ja o tym myślałam, Emily znów
zaczęła się produkować i wszystko wyjaśniać, a Ashton patrzył na nią z
niedowierzaniem, ale też dostrzegałam w jego oczach cień dawnej miłości... I
wtedy coś we mnie pękło. Miałam wrażenie, że po raz drugi wali mi się cały
świat… Po raz drugi, kiedy wszystko zaczęło się dobrze układać, ktoś inny
musiał to zniszczyć. Nie myśląc dłużej zsunęłam pierścionek ze swojego palca,
położyłam go na stoliku,
wstałam i wyszłam pośpiesznym krokiem ze łzami w oczach... Najwidoczniej nie zasługuję na prawdziwą miłość... Z każdym szybszym krokiem moja rozpacz i żal zamieniały się w niepohamowany gniew… (Owszem podczas ciąży i jakieś dwa miesiące po porodzie kobiety ciężarne mają ogromne wahania nastrojów, więc to normalne…) I dobrze! Bardzo dobrze!! Prawdziwie kochać będę tylko swoje maleństwo i nikogo więcej!!! Z takimi postanowieniami maszerowałam energicznie, z dwoma siatkami zakupów, a ponad to wylewałam łzy... Nie wiem czemu? Może dlatego, że uwierzyłam, iż mogę być jeszcze szczęśliwa i kochana... Tak, tak... Jestem głupia i bezmyślna, i...
wstałam i wyszłam pośpiesznym krokiem ze łzami w oczach... Najwidoczniej nie zasługuję na prawdziwą miłość... Z każdym szybszym krokiem moja rozpacz i żal zamieniały się w niepohamowany gniew… (Owszem podczas ciąży i jakieś dwa miesiące po porodzie kobiety ciężarne mają ogromne wahania nastrojów, więc to normalne…) I dobrze! Bardzo dobrze!! Prawdziwie kochać będę tylko swoje maleństwo i nikogo więcej!!! Z takimi postanowieniami maszerowałam energicznie, z dwoma siatkami zakupów, a ponad to wylewałam łzy... Nie wiem czemu? Może dlatego, że uwierzyłam, iż mogę być jeszcze szczęśliwa i kochana... Tak, tak... Jestem głupia i bezmyślna, i...
- Camila zaczekaj! - usłyszałam za sobą
krzyk Ashtona... I choć rozum kazał iść dalej, to wbrew wszystkim prawom natury
serce przejęło kontrolę nad moimi nogami i się zatrzymałam... Chłopak dogonił
mnie w jednej chwili i zdyszany odwrócił moje ciało w swoją stronę...
- Myślisz, że... po tym wszystkim... co
się wydarzyło między nią..., a mną... mógłbym ją jeszcze kochać? Myślisz, że w
dniu kiedy wyznałem ci miłość i się oświadczyłem mógłbym ot tak cofnąć wszystko
i wrócić do Emily na jej jedno skinienie? Bo jeżeli tak myślisz to jesteś w
ogromnym błędzie... Kocham ciebie! To ty wyleczyłaś mnie z tej chorej miłości
do niej... Teraz zależy mi tylko i wyłącznie na tobie oraz na twoim maluszku...
- po tych słowach ujął moją twarz w swoje dłonie i złączył nasze usta w
pocałunku... Gdybym tylko mogła, to zatopiłabym swoje palce w jego miękkich,
długich włosach, ale na moje nieszczęście w obydwu dłoniach trzymałam te
przeklęte siatki z zakupami... Ja naprawdę jestem głupia… Jak ja w ogóle mogłam
pomyśleć, że ktoś taki jak Ash, byłby w stanie zrobić coś takiego? Wbrew
pozorom znałam odpowiedź na to pytanie… Pomyślałam tak tylko dlatego, że swój
tok myślenia kierowałam maksymą „stara miłość nie rdzewieje”. Na szczęście nie zawsze
stare przysłowia się sprawdzają…

- Moja ty kochana wariatko… My naprawdę
się dzisiaj oficjalnie zaręczyliśmy… I ty byłaś w stanie pomyśleć, że... - tym
razem to ja mu przerwałam i złożyłam na jego ustach krótki lecz subtelny
pocałunek...
*********************************************************************************
Witajcie! Piszę tę notkę tylko i wyłącznie dlatego, żeby przeprosić Was za to, że poprzedni rozdział był bez żadnych gifów, ale jakoś nie mogłam znaleźć odpowiednich... Mam nadzieję, że dzisiaj wszystko nadrobiłam! Jeszcze tylko sześć rozdziałów i EPILOG! Cieszycie się? Czy może wręcz przeciwnie?? Ja z jednej strony się cieszę, a z drugiej jestem zrozpaczona... No, ale coś się kończy, a coś się zaczyna... Bądźmy dobrej myśli, że w niedalekiej przyszłości (jak już ogarnę pierwszy miesiąc w liceum i szkole muzycznej) zacznę pracę nad czymś nowym... Czekam na jakieś opinie i komentarze! <3
*********************************************************************************
Witajcie! Piszę tę notkę tylko i wyłącznie dlatego, żeby przeprosić Was za to, że poprzedni rozdział był bez żadnych gifów, ale jakoś nie mogłam znaleźć odpowiednich... Mam nadzieję, że dzisiaj wszystko nadrobiłam! Jeszcze tylko sześć rozdziałów i EPILOG! Cieszycie się? Czy może wręcz przeciwnie?? Ja z jednej strony się cieszę, a z drugiej jestem zrozpaczona... No, ale coś się kończy, a coś się zaczyna... Bądźmy dobrej myśli, że w niedalekiej przyszłości (jak już ogarnę pierwszy miesiąc w liceum i szkole muzycznej) zacznę pracę nad czymś nowym... Czekam na jakieś opinie i komentarze! <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz