niedziela, 23 sierpnia 2015

Rozdział trzydziesty

*Camila*

A jednak się obudziłam... Chociaż nie byłam tego taka pewna… W momencie kiedy otworzyłam oczy, w pokoju nadal panował mrok. Mrugnęłam kilka razy. Mój wzrok bardzo powoli przyzwyczajał się do ciemności. Dopiero po kilku minutach byłam w stanie dojrzeć szafkę i leżący na niej telefon. Kiedy się podniosłam i wyciągnęłam rękę, aby sięgnąć po komórkę poczułam tak silny ból brzucha, że bezwładnie opadłam na poduszkę i przez następne kilka minut nie mogłam się ruszyć. Kiedy ból odrobinę zelżał, przypomniałam sobie słowa, które ostatnio przeczytałam w poradniku. „Płód może odbierać bodźce dźwiękowe już w 16., a nawet w 14. tygodniu ciąży.. . Ulubionym zaś dźwiękiem malca jest twój głos, który słyszy on na dwa sposoby – fale dźwiękowe z twoich ust docierają do niego przez powietrze, a poza tym drgania przechodzące przez twoje ciało, gdy mówisz, skutecznie przenoszą twój głos do uszu dziecka.
Byłam na tyle zdesperowana, żeby to sprawdzić w tej chwili. Podwinęłam górę od piżamy, położyłam rękę na dość wypukłym już brzuszku i zaczęłam szeptać…
- Moje najdroższe maleństwo… Najmocniej cię przepraszam… Wiem, że naraziłam cię na dużą dawkę stresu i nerwów wczorajszego popołudnia, ale już wszystko w porządku… Możesz już odpoczywać, a ja obiecuję, że od tej pory będę uważać na swoje emocje…
Kiedy stwierdziłam, że nie mam już nic więcej do powiedzenia, zaczęłam delikatnie głaskać swój brzuch opuszkami palców i nuciłam jakąś spokojną melodię… Podziałało… Z każdą chwilą ból mijał, jednakże był to powolny proces... Na szczęście po upłynięciu jakiejś godziny, po wcześniejszych niedogodnościach nie było śladu. W momencie, gdy ból ustąpił, delikatnie podniosłam się z łóżka i wzięłam telefon. Oczywiście, włączając go, zapomniałam o tym, że zobaczenie jasnej tapety w ciemnościach może człowieka oślepić. „Na szczęście” sekundę później już byłam tego świadoma. Po upłynięciu dłuższej chwili mój wzrok przyzwyczaił się także do tego oświetlenia i mogłam w miarę normalnie funkcjonować. Kiedy ujrzałam godzinę, od razu wyjaśniło się to, dlaczego jest jeszcze tak ciemno... W końcu normalnym jest, że słońce nie wschodzi o godzinie 3.30 nad ranem.. Mniej normalne jest to, że jakiś człowiek budzi się o tej porze. Znów bezsilnie opadłam na poduszki i od razu tego pożałowałam poczułam jeszcze silniejszy ból, niż przedtem. Wzięcie oddechu w tym stanie było nie lada wyczynem i to mnie przerażało coraz bardziej… Zanim ból zelżał, minęło jakieś dobre piętnaście minut… Wzięłam kilka głębokich oddechów tak na zapas… Nie miałam pojęcia co mam teraz robić... Miałam nadzieję, że te nietypowe boleści już nie nastąpią, ale co będzie, kiedy tak się stanie? Nie wspominając o tym, że każdy atak jest silniejszy… Gdyby ciocia była w domu, byłoby całkiem inaczej, a tak... Znów została na nocną zmianę, a tym samym ja przebywam w domu samotnie i nie mam do kogo się zwrócić o pomoc... Chociaż! Nie... Cam jest trzecia w nocy... Ashton na pewno chce sobie w spokoju pospać i... Kiedy po raz kolejny poczułam ten coraz bardziej nasilony ucisk, nie zastanawiałam się dłużej, tylko wcisnęłam zieloną słuchawkę i od razu zadzwoniłam do Ash'a... Odebrał dopiero po czterech sygnałach, a kiedy usłyszałam jego zaspany i zarazem zaniepokojony głos, zmiękło mi serce... Gdyby to wszystko działo się w innych okolicznościach, to może dłużej bym się nad tym rozczulała, ale nie był to odpowiedni czas...
- Ash... ton... Czy... mógłbyś... do... mnie... przyjść.... - tak mniej więcej wyglądała moja wypowiedź przeplatana głębokimi oddechami, które udawało mi się zaczerpnąć… To zaniepokoiło Ashton'a jeszcze bardziej, gdyż rzucił krótkie "Zaraz jestem" i pojawił się w ciągu niecałych trzech minut...
- Camila co się dzieje? - spytał z lękiem w oczach... Gdybym wiedziała, to bym do ciebie nie dzwoniła i cię nie budziła...
- Nie... wiem... Obudziłam... się... i... przy... wykonywaniu... gwałtownych... ruchów... łapał... mnie... ból... brzucha... ale... po... jakimś... czasie... mijał... Ale… teraz… to… się… nasila i… nie… przestaje… - wypowiedzenie każdego słowa było dla mnie czymś strasznie wyczerpującym… Miałam wrażenie, że zaraz się rozpłaczę… I to nawet nie z bólu, tylko z tej niewiedzy, bezradności i bezsilności…
- Spokojnie... Wszystko będzie dobrze... Oddychaj głęboko, a ja zadzwonię do twojej cioci... - mówił w taki sposób, jakby sam chciał siebie uspokoić… W pełni to rozumiem… Gdybym ja znalazła się w jego sytuacji, to… Nie miałabym pojęcia co i jak zrobić, i pewnie bym stąd uciekła... Dlatego fakt, że Ashton mimo wszystko stara się podchodzić do tego z zimną krwią, dodawał mi otuchy i poczucia bezpieczeństwa... Zamknęłam oczy i cały czas głęboko oddychałam, a także wsłuchiwałam się w głos Ashton'a...
- Pani Evans… Camila skarży się na bóle brzucha. Nie jestem w stanie tego wytłumaczyć. To znaczy… Ból atakuje, przechodzi, ale po jakimś czasie znów wraca jeszcze silniejszy - to była jego pierwsza wypowiedź, po której nastąpiła cała seria potakiwań... - Dobrze tak zrobię... Będziemy czekać... Dobrze... Do widzenia...
- Twoja ciocia powiedziała, że to co ty nazwałaś bólem, tak naprawdę jest skurczem... Muszę mierzyć ich długość i częstotliwość przez następną godzinę. Jeżeli będą się nasilać, jedziemy do szpitala... Miejmy nadzieje, że ustąpią... – powiedział spokojnym i opanowanym głosem, jednak w jego błyszczących oczach widziałam lęk oraz niepokój.
- Przepraszam cię... - wyszeptałam ze łzami w oczach... Szczerze mówiąc, to sama nie wiem skąd u mnie nagle taka fala uczuć… Zwalałam to wszystko na hormony i w ogóle, ale może tak naprawdę to czuję coś do Ashton’a… Tak, nie ma co… Wybrałam sobie idealny moment na takie myśli…
- Cami, ale za co?? - Ashton wydawał się być teraz nie tyle co zaniepokojony, ale zdezorientowany... Nigdy nie sądziłam, że będę mogę mogła mówić o wielu sprawach z taką łatwością… Jakby nie patrzeć, przez te pięć miesięcy sporo się we mnie zmieniło… I nie mówię tu wcale o wyglądzie zewnętrznym… Moja psychika sporo przeszła, a mimo wszystko chyba teraz jest w lepszym stanie niż na początku ciąży… No dobrze, ale w końcu pasowałoby coś odpowiedzieć Ashton’owi
- Za to, że cię obudziłam, wyciągnęłam z łóżka w środku nocy, za to, że musisz mnie oglądać w takim stanie, za to, że przyjechałam, za to, że... - i w tym momencie chłopak mi przerwał. Zakrył moje usta swoją dużą dłonią i to on zaczął mówić...
- Po pierwsze nie wysilaj się tak, bo może ci to zaszkodzić... Po drugie jeszcze raz usłyszę taką paplaninę głupot z twoich ust to ci je zakleję taśmą... Nie możesz mnie przepraszać za coś, za co ja od dawna chcę ci podziękować... Kiedy tu przyjechałaś, moje życie odwróciło się do góry nogami w najlepszym znaczeniu tego wyrażenia... Fakt, że stałem się twoim opiekunem czy ochroniarzem wywołuje uśmiech na mojej twarzy... Chcę być przy tobie zawsze... Rozumiesz? W chwilach szczęścia, ale także w momencie, kiedy nie będzie ci dopisywał humor... W zdrowiu i w chorobie... Kocham cię i nie widzę sensu życia bez ciebie...
- Ashton czyś ty zwariował? Brzmisz tak, jakbyś mi składał przysięgę małżeńską – zaśmiałam się, ale szybko przestałam z dwóch powodów… Pierwszy – ból brzucha znów dał o sobie znać. Drugi – powaga Ashton’a wymalowana na jego twarzy była wymowna…
- Tak Camilo... Zwariowałem… Zwariowałem przez ciebie i dla ciebie… I… Może to nie jest najodpowiedniejszy moment i miejsce, ale... Czy zostaniesz moją żoną i uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem??
Ekhem... Jego słowa dosłownie wbiły mnie w łóżko… Takiego obrotu spraw nie spodziewałabym się nigdy! Skupiłam swój wzrok na jego twarzy, myśląc, że zaraz wybuchnie śmiechem i powie, że żartował… Jednak nic takiego nie następowało… Chyba z wrażenia nawet zapomniałam o bólu brzucha...  Wooow... Tylko tyle jestem w stanie z siebie teraz wydobyć… W mojej głowie szaleje jakiś ogromny huragan, który wymiata z niej wszystkie myśli... A mojemu sercu towarzyszy tysiąc skrajnych uczuć... Staram się jakoś zebrać myśli, ale nie za bardzo mi to wychodzi... Jednak kiedy patrzę na wyczekującego chłopaka, coś we mnie pęka…W końcu jestem w stanie sklecić chociaż kilka zdań…
- Ashton hmm.... Zaskoczyłeś mnie swoim wyznaniem i tą ekhem... nietypową propozycją... Ja... nie wiem, co mam powiedzieć... I... Myślę, że muszę się nad tym wszystkim porządnie zastanowić... - szczerze mówiąc to powstrzymywało mnie tylko jedno... Fakt, że nadal kocham Harry'ego i za cztery miesiące na świecie pojawi się maleństwo, którego jest ojcem…
Ashton jakby czytał mi w myślach, bo nie minęła minuta, a już w pokoju rozbrzmiała jego odpowiedź.
- Rozumiem twoje zaskoczenie i obiecuję, że nie będę naciskał jeżeli chodzi o podjęcie decyzji. Jednakże chcę, żebyś wiedziała, że będę traktował twoje dziecko jak swoje własne i będę się starał jak tylko potrafię, żeby stworzyć z tobą prawdziwą rodzinę...
Nie wiem czy to jego słowa, czy też ten słodki wyraz twarzy, czy może myśl, że Harry też szybko podjął decyzję w sprawie ślubu z Caroline... Nie mam pojęcia która z tych opcji przyczyniła się do nagłej zmiany mojego nastawienia do zaistniałej sytuacji... Ni stąd, ni z owąd stwierdziłam, że Ashton jest idealnym kandydatem na przyszłego męża... I już, już miałam mu o tym powiedzieć, ale na szczęście mój umysł zaczął normalnie funkcjonować i mnie powtrzymał… Musze się z tym wszystkim przespać i podjąć ostateczną decyzję dopiero jutro...
- Tak w ogóle to jak się czujesz? – spytał równie niespodziewanie co wcześniej. Jednocześnie przypomniał mi o głównym celu jego pobytu w moim pokoju. Brzuch już mnie nie bolał, a oprócz tego poczułam jakiś wewnętrzny spokój. Po całym dniu wrażeń i nerwów mogłam wreszcie odetchnąć z ulgą...- Cami odpowiesz mi??
- Czuję się już dobrze, ale... jeśli mógłbyś zostać ze mną tak dla pewności, to... - nie zdążyłam nawet do kończyć, kiedy Ashton położył się obok mnie i wpatrzył się w moje oczy... Jego przeszywający wzrok sprawił, że na moich policzkach pojawiły się palące rumieńce...
 - Śpij słońce... A gdybyś się gorzej poczuła, to pamiętaj, że… jestem przy tobie... - nie dało się o tym zapomnieć. Ciepło bijące od niego, a także zapach męskich perfum cały czas przypominały mi o jego obecności. Zamknęłam oczy, wtuliłam się w jego umięśnione ciało i wsłuchując się w jego oddech, odpłynęłam...

*Ashton*

Ciche skrzypnięcie drzwi wyrwało mnie z i tak płytkiego snu. Podniosłem głowę i w progu ujrzałem panią Evans... Jakby nie patrzeć, sytuacja była trochę niezręczna, gdyż mimo wszystko zastanie mnie wraz z jej bratanicą w jednym łóżku raczej było zaskakującym widokiem.
- Już się wynoszę... Cami poczuła się lepiej, ale poprosiła, żebym został tak na wszelki wypadek... Teraz skoro pani już jest, to... - szeptałem w popłochu i nieudolnie zacząłem się wydostawać z "objęć" śpiącej Cam, kiedy nagle pani Evans mi przerwała.
- Ashton, możesz zostać, skoro Camila czuje się przy tobie bezpieczniej... Tak w ogóle to dziękuję ci za to, że przyszedłeś i opiekowałeś się nią podczas mojej nieobecności... Widać, że bardzo ci na niej zależy... - przez to ostatnie zdanie na moje policzki wystąpił delikatny rumieniec… Miałem jednak nadzieję, że w tych ciemnościach nie dało się go dostrzec.
- Aż tak bardzo to widać?
- Starej ciotce nic nie umknie… - wyszeptała i zachichotała… Dosłownie zachichotała. W tym czasie Cami przekręciła się na drugi bok i zaczęła coś szeptać, jednak po chwili ucichła i w pokoju znów można było usłyszeć jej miarowy oddech…- skoro ty jesteś przy niej, to ja spokojnie mogę iść spać…
- Życzę pani dobrej nocy… To znaczy… spokojnego snu… - było coś koło szóstej rano…

- Dziękuję i wzajemnie… - powiedziała i po cichutku zamknęła drzwi. Jej wizyta jednak tak mnie rozbudziła, że nie mogłem zasnąć ponownie... Zwróciłem swój wzrok na śpiącą Cam i od razu się uśmiechnąłem... Wyglądała tak ślicznie i bezbronnie... Senna aura dodawała jej jeszcze więcej uroku niż zazwyczaj... Z każdą sekundą uświadamiałem sobie, że coraz bardziej się w niej zakochuję, a jeszcze dwa miesiące temu nie byłbym w stanie pomyśleć o kimś innym niż Emily... Teraz leżę sobie obok Cami i wiem, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, bo miałem możliwość ją spotkać i pokochać... Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że odwzajemni moje uczucia i zgodzi się zostać moją żoną... Owszem, jesteśmy młodzi... Mamy dopiero po dwadzieścia lat, ale... Camila za niedługi czas zostanie mamą, a wszyscy dobrze wiedzą, że dzieci oprócz miłości matczynej potrzebują także tej ojcowskiej... Biologiczny ojciec maleństwa bardzo zranił Cam, więc ja obiecałem sobie, że zajmę jego miejsce i nie dopuszczę, żeby jeszcze kiedykolwiek cierpiała... Wierzę, że wytrwam w tym postanowieniu... Aby tylko Cami się zgodziła, a wszystko... będzie... takie... jak... powinno... być... . Mając w głowie tylko pozytywne myśli, zasnąłem…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz